po 30-tce

enpe

pierwszy raz to napisze ale niestety nie mam sie kurna do czego przyczepic - organizacja festiwalu byla byla bez zarzutu, dobry dojazd,
duzy parking, zero czekania na bramce, brak (co bardzo rzadkie) chamstwa wsrod ochrony, kilkadziesiat kranow z piwem a jak ktos zglodnial to na upartego mogl wybrac dla siebie cos w miare zjadliwego. swietnie naglosniona zajebiscie duza i wysoka scena z osmioma rzedami swiatel plus kilkanascie oczojebow byla widoczna z prawie kazdego punktu a co najwazniejsze kazdy, bez specjalnych akrobacji mogl zobaczyc co na tej scenie sie dzieje (co znowu nie jest takie proste na innych koncertach vide: deep purple w katowicach czy zalosny jarre w gdansku ) do tego alternatywna mala scena pod namiotem i nic wiecej do szczescia nie trzeba bylo, no chyba tylko to aby na nch pojawili sie wykonawcy
ktorych warto zobaczyc i posluchac...
a skoro przy wykonawcach to pierwszego dnia na pewno nie zawiodl Manu Chao, bardzo zywiolowy energetyczny wystep ktory przy ktorym ostro zakotlowalo sie pod scena. na wystep pharella wiliamsa spuscmy zaslone milczenia, wymieklem po trzech minutach i w czasie jego popisow mocno zaslilem wraz zgrupa znajomych kase baru piwnego...
po podkreceniu przez ekipe techniczna mocy w glosnikach do granicy bolu (nie zartuje) na scenie pojawilo sie i zaczelo wymiatac placebo, wystep udany ale nie zachwycajacy zbyt duzo zagrali utworow z ostatniej bardzo sredniej moim zadniem plyly, ale za to przy brawurowym wykonaniu coveru kate bush runing up the hill wyrwalo mnie doslownie z butow.
nastepny dzien zaczela skin, bylo ok jak grala numery skunk anansie troche gorzej wypadaly jej solowe produkcje, ale ogolnie swietna zabawa i mozna jej spokojnie postawic maly +
natomiast po skin petarda moi mili zdecydowanie najlepszy koncert tego festiwalu na scenie franz ferdinand i totalny rock&roll zakotlowalo sie poteznie, kazdy z utworow choralnie odspiewany przez publike wraz z wokalista, co wazne na scenie widac i slychac bylo radosc z grania i nieskrepowana zabawe muzyka, apogeum nastalo w momencie gdy trzech czlonkow zespolu dalo solo na jednej ( w pewnym momencie podtrzymywana przez technika) perkusji. zdecydowanie najlepszy wystep na tegorocznym open'er.
po franz ferdinad nastrojowy islandzki sigour ros wprowadzil niespotykany klimat, na scenie biale swiatla i 14 muzykow bawiacych sie dzwiekami i nastrojami, solo smyczkiem na gitarze i inne niesamowite dzwieki a przez scene przeszla nawet czteroosobowa orkierstra deta. bylo to bardziej przezycie duchowe niz artystyczne, duzy +.
dnia trzeciego na duzej scenie nie dzialo sie nic (dzien hiphopowy) jak boga kocham nawet probowalem posluchac abradab a potem the streets ale ni cholery nie jest to to co tygrysy lubia najbardziej, wytrzymywalem gora dwa utwory. za to na malej scenie bardzo dobrze zaprezentowal sie walbrzyski freak of nature a pozniej bardzo zabawowe pustki. no i najwazniejsze wydarzenie tego wieczoru miksowanie wraz z dj-em na zywo na trzech ekranach filmu przez petera greenewaya, mocna rzecz dala nam strasznie wszytskim po glowach.
reasumujac : w tym roku nie bylo takiego wydarzenia jak white stripes ro temu ale i tak warto bylo wydac te dwie stowki chocby dla franza ferdinanda i petera greenewaya.

Aproxymat

Hej Enpe! już się martwiłem, że przepadłeś bez śladu, a tu powrót w takim stylu!

Fajna relacja, nie byłem oczywiście na tym wydarzeniu, ale kolega się wybrał i wrażenia miał podobne (tj. Franz Ferdinand znakomity, a hip-hop nudny)

enpe

kilka dni nie pisalem i od razu bez sladu

pzdr.

p.s.

zeby lepiej zoobrazowac, wkleje zdjecie sceny (jesli kogos to oczywiscie interesuje

)

bo ja

scena jak scena - ale ta tęcza!!! dzięki

Aproxymat

Ta tęcza to pewnie robota speców od efektów scenicznych

Yo` Mama

nono.. jak tak dalej pójdzie, to się skuszę za rok
albo dwa