Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Paula i Pan Śmieciuch

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny / Bez Bleblania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:00, 18 Paź 2009    Temat postu: Paula i Pan Śmieciuch

Dziś usłyszałem w TVN tą niezwykłą historie o Paulinie , o niezwykłym Człowieku który nie poddał się i walczył z rakiem .
Prowadziła i prowadzi blog w który dzieliła się tym wszystkim co przeżywała , czuła , myślała , starała się znaleźć pomoc ..i znalazła
Historie niezwykłej wiary , siły woli , niegasnącego humoru i nadziei że uda się pokonać chorobę i żyć ...

Pozwolę sobie wkleić kilka stron tej tak dramatycznej , ale jednocześnie prostej i szczerzej opowieści .

Chylę czoło przed tą dziewczyną której większość mężczyzn ( i ja tak samo ) do pięt nie dorasta .
I szacunek tym wszystkim co jej pomogli czynem i słowem .


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez STALKER dnia Śro 20:16, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:06, 18 Paź 2009    Temat postu:

KWIECIEŃ

Diagnoza

Wszystko zaczęło się od bólu.Ból jest wspaniałym informatorem,sygnałem alarmowym mówiącym "Uwaga!Twój organizm ma problem,jest zagrożony!"Moje bóle jak sięgnę pamięcią ciągną się od 2-3 lat.Kiedyś nie były tak uciążliwe.Ot coś zabolało czasem w krzyżu,coś promieniowało do nogi nie wiedziałam jak to tłumaczyć.Lekarze od miesięcy diagnozowali moje przypadłości jako wadę kręgosłupa,wpukliny międzykręgowe czy też zwyrodnienie kręgów i takie tam.Ćwiczenia nie pomagały,tona leków połknięta a ból wciąż jest,i to coraz bardziej uciążliwy...No i tok wydarzeń,chrup w biodrze,auuuć, boli,pigułeczka,ledwo chodzę ,USG, rezonansik magnetyczny żeby było kolorowo i......PAAAUUUŁŁŁŁŁŁ Patelnią w twarz.Dostaliście kiedyś patelnią w twarz?no dobra ja też nie:) ale w 100%wiem jak to jest. "Proszę Pani,ma Pani guz...dość spory guz"-usłyszałam.Guz?Jaki guz,skąd we mnie guz, nie,to chyba jakiś żart....

No żart to nie był.Siedział śmieciuch i się śmiał ze mnie i z lekarzy,a moje przerażenie wcale mu nie przeszkadzało....

Szybko zaczęła się przygoda z Centrum Onkologii w Warszawie.Rejestracja,konsultacja u "dr.Wirka",biopsja i diagnoza...
Dopiero co wybudzona z narkozy,jeszcze otumaniona i półprzytomna ujrzałam swojego lekarza przy łóżku."Jak tam?"zapytałam.Chwila ciszy iiii... "złośliwy"-rozległo sie na sali... poczułam tylko jak pod zamkniętymi powiekami zbiera mi się morze łez...

Leczenie cz.I

Ciężką operację przeszłam,pociachali mnie trochę,a nawet bardzo,półtora tygodnia na kroplówkach,wypisać nie chcą bo jakieś krwiaki,coś uciskają,"Pani prawa nerka nie bardzo chce działać" ,a ja szału w tym szpitalu dostaję...Jakoś już tak miałam dość wszystkiego,na nic nie liczyłam,chciałam mieć święty spokój,przytulić się do Miśka,kotków i tak już być w tym domku zawsze...odciąć się zupełnie.

Ciągłe spotkania z lekarzami,profesorami.Zbieranie wszelkich informacji.Tarchomiński Skype'ik rodziców działa na okrągło.Rozmowy,deliberacje,wahania i w końcu.. jest!Jest lek.Lek, który może mi pomóc.Jedyne 23 tysiące złotych za opakowanie-miesięczną kuracje.Ale nic to.Z włoskich publikacji wynika że w przypadku ASPS w 80% skuteczny.To nowy lek.Drogi cholernie,28 kapsułeczek ,skąd my taką sumę jenyyyy...

Ale koło sie nakręca. Siska dzwoni jak szalona,że fundacja jakaś ,"1 % dla Ciebie Paula!"
Światełko w tunelu coraz większe a ja wraz z całą rodziną nabieram wiatru w żagle.

Nie wiem,to dziwne ale obudził we mnie coś.Wtedy to była iskierka.Iskierka nadziei,woli,chęci walki.Coś co pozwoliło mi wierzyć że mimo przeciwności losu będę długo żyła,a mój organizm w dużej mierze może sobie poradzić z najdziwniejszymi i najcięższymi chorobami.


Sutentowy miesiąc.

Mijają kolejne dni.Ja i śmieciuch mamy się dobrze.Tzn ja czuję sie dobrze.... a gościu ten tam na dole to troche się boi.No jest czego,ale co ja Ci Kochanieńki na to poradzę.Nie bardzo Cie lubię,tak ja wiem pokazałeś mi parę rzeczy w życiu,naprowadziłeś na właściwą ścieżkę,a hierarchie wartości wywróciłeś do góry nogami...Każdy ma jakąś rolę w swoim życiu,no ale Tobie to już podziękujemy.W tym scenariuszu Twoja rola się kończy!No więc zawstydził się Śmieciuszek i nawet przestał boleć.Oj już prawie zapomniałam jak to jest bez tego bólu.Już niech tak zostanie...Od 3 tygodni zażywam Sutent.To taki lek co to ograniczyć ma rozwój nowotworu,jego naczyń,"źródeł pokarmu".No więc łykam te magiczne kapsułeczki jedna za drugą.Są dość toksyczne dla organizmu,ale mało odczuwam ubocznych efektów.Prawie wcale.Doktórek uprzedzał że mogę czuć się źle,mdłości,jakieś bąble na rękach,nadciśnienie i takie tam.Niektórym nawet włosy wyskakują...Ale u mnie grzywa jak u Króla Lwa!Czuję się naprawdę nieźle,coraz więcej mam energii by działać,walczyć.Atakuję go ze wszystkich stron:rozmaryn,sok z granatów,olej lniany,zielona herbatka,imbir,,żurawina,migdałki,tylko ryby,mnóstwo warzyw,świeże soki,zero "chemicznej" żywności której dużo w naszych czasach.Jem jem jem,mamuś i tatku gonią bo nie mogę tracić na wadze.Ale apetyt coraz większy.Wizualizuję,medytuję,dużo czasu spędzam na powietrzu,spacerki i posiadówki w ogrodzie.Od czasu do czasu refleksoterapia i masaż Shiatsu. No i chyba tak jest,bo czuje jak mój organizm wypełnia się harmonią. Ja mu daje wszystko czego potrzebuje,a on dla mnie wojuje i atakuje gościa.Heeej gościu malinowy kończą się Twoje dni...We wtorek kontrola CT.Zobaczymy czy się nie mylę...trzymajcie kciuki!

Kolejny krok

Minął wtorek...Siedzę sobie w swoim zakątku,promienie słońca zaglądają przez okno,w mieszkaniu rozlegają się kojące melodie Huun-Huur-Tu,ja popijam kolejną filiżankę zielonej herbaty i czuje spokój...spokój i wielką radość,że został mi dany kolejny dzień.
Kolejny dzień i szansa na dużo dużo więcej.Wczorajsza kontrola potwierdziła pozytywne działanie leku.Trzy małe guzki w plucach zrobiły się jeszcze mniejsze,a Śmieciuszek tak jak przewidywałam oblał się pąsem i przestał rosnąć

Śmieciuszek tak jak przewidywałam oblał się pąsem i przestał rosnąć.Jak na jeden miesiąc kuracji Sutentem można to uznać za dość duży sukces...Ba,wiadomo że mógłby w ogóle wyparować,ale nawet nie wiecie jak dużo pracy włożyłam w ostatni miesiąc,jak bardzo starałam sie pielęgnować swój organizm po to bo usłyszeć takie wieści...
Wszystko dzieje się po coś albo z jakiegoś powodu.Ostatnimi czasy życie "wydeptało" mi taką scieżkę rozwiązań,że niemożnością było by jej nie wykorzystać.Grzechem wręcz!

Niedługo wylatuję do Bostonu.Na razie tylko na konsultację...Nie wiemy przecież co dokładnie chcą mi zaproponować,ile trzeba będzie za to zapłacić...
Ale trzeba iść dalej.Próbować,pytać i szukać.

Mam wrażenie że powolutku zaczynam wychodzić z tego ciemnego tunelu.Taaak idę w kierunku jeszcze małego,ale bardzo bardzo jasnego światełka.Ale nie bójcie się to nie Niebiańska Otchłań.
Moim jaśniutkim promyczkiem jest życie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:22, 18 Paź 2009    Temat postu:

MAJ

BOSTON,nowe okno na swiat?

Ostatnie badania,pakowanie walizek,tysieczne sprawdzenie bagazy,krotka noc,bilety, paszporty,gorace calusy,mocne "niedzwiadki,lezka w oku,odprawa i lot.Lot,monachium,przejazdzka melexem,druga odprawa,kolejny lot,dlugi tym razem,ladowanko,a Nasze stopy w US...Podroz nie taka zla,choc byl maly kryzys.Pyszna kolacja u Panstwa N. I sen.Upragniony bardzo.Nie moglam uwierzyc ze jestem coraz blizej osob ktore moga ocalic mi zycie.

Mam miec operacje,juz bardzo niedlugo.Lekarze mile zaskoczeni pozytwnym dzialaniem Sutentu.Jednak pozbyc sie smieciucha to najwazniejsze,potem bede brala "magiczny lek".Mam miec usunieta wieksza czesc talerza biodrowego.bez protezy,niestety...bede kulec...ale na zycie bede miala wieksze szanse,na powrot do zdrowia,na szczescie bycia z M. ,na zalozenie rodziny,na kazdy piekny poranek i kazda spokojna noc.

Strach.Nie lubie go.Czesto towarzyszy przy podejmowaniu wiekszych decyzji.W pierwszym momencie ogarnal mnie cala...Dobrze ze siorka przy mym boku.To ciezkie chwile i powazne rzeczy,ale...aaaale kopka w dupsko powinnam dostac,albo strzala klapersem Misia Yogi!Gdzie moj optymizm??Gdzie moja sila?

Operacja przewidziana 26 maja.Moje tomografie i wyniki badan beda omawiane jeszcze na 3 konsultacjach.Nie wiemy czy wracac do Polski...Powinnam teraz jak najwiecej odpoczywac i zbierac sily...ale to co czuje w srodku-tesknote za domem za rodzina,za Michalkiem i kotkami!Tak bardzo chcialabym ich zobaczyc przed tym wszystkim.Moze sie uda...Nie wiem,teraz musimy udowodnic zarzadowi szpitala,ze zbieramy pieniadze na operacje.Koszty?Dokladnie bedzie wiadomo w poniedzialek...Cos ok 100 000$ Prawdopodobnie pozwola namwplacic jakas czesc na poczatku,a pozniej sie uzbiera.Mam nadzieje...
Najwazniejsze ze jest wyjscie
Tydzień w Polsce.
Acchhhh miło wylądować na rodowitej ziemi,spotkać się z najbliższymi, zaznać domowego spokoju jeszcze przed tym wszystkim.

Jeszcze tego nie zrobiłam a od dawna siedziało mi w głowie.Chciałam Wam bardzo podziękować za wszelkie przejawy pomocy jakimi mnie obdarowaliście.Począwszy od telefonów,odwiedzin w domu,szpitalu,spotkań,e-mail'i czy komentarzy na blogu,po kinderbale,pikniki,koncerty różne zbiórki i wszystkieó datki które wpłynęły na fundacyjne konta.
Tak więc jeszcze raz proszę Was o wsparcie.Porozsyłajcie adres tego bloga komu tylko się da!Znajomym i nieznajomym,młodszym i starszym!Niech mój krzyk niesie się przez całą Polskę i cały Świat!Niech każdy ludek,który mi współczuje stanie się częścią mojego powrotu do zdrowia!
Pozbądźmy się śmieciucha raz na zawsze!!!
Proszę Was ja,Paula!

Terminy zmienione!


No i kilka dni temu szpital nadesłał dwie wiadomości.Termin operacji przełożono na 9 czerwca.Data ta umożliwia udostępnienie sali operacyjnej,na której będzie można wykonać naświetlanie śródoperacyjne.Jest to dosyć istotne,ponieważ czasem,samo wycięcie nowotworu z tzw. marginesem nie wystarcza.
No a po operacji i określonym czasie hospitalizacji czeka mnie jeszcze 10 dni protonowego promieniowania.Kolejny koszt kolejnej terapii-jedyne 98 000$(to jest ta druga wiadomość,ot tak żeby nie było za pięknie w tej bajce...).Szczerze powiem,ze nie wiem co zrobimy.Nie wiem nawet skąd można pożyczyć taką sumę.Większość z nas za takie cyferki kupuje całkiem przyzwoite mieszkano,na Żolku na ten przykład i spłaca je przez kolejnych 30 lat...A mi za leczenie tyle...
Ale czy tu można się zastanawiać?Ile jest więc warte życie?Nie słyszałam o kimkolwiek kto by je zdołał wycenić...
Staram sie kocentrować raczej na innych rzeczach,ale nie ukrywam że odczytując "szpitalnego maila" przeszłam przez dość mroczną strefę swojej "drogi poworotu do zdrowia".
Przeszłam ,choć mam bardzo dziwne i dość realistyczne wrażenie,że strefa ta niczym przywiązana niewidocznymi nićmi, podąża tuż za mną.
I to żwawym krokiem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:49, 18 Paź 2009    Temat postu:

CZERWIEC

FE FIGHTERS!!!!
Kochani!Kolejny raz przekonuje się jacy jesteście WIELCY.WiELGACHNI na potęgę!Otóż wielkie rzeczy będą się dziać,a to za sprawą działań i pomysłów rodziny i naszych przyjaciół.Tak się stało że śmieciucha nie lubi jeszcze pare osób!
Nie lubi,i pomoże się go pozbyć.Uwaga uwaga!!!Odbedzie sie wielki koncert!Wielki kochany koncert na którym wystąpi grupa artystów.Łączący się w celu i zrzeszeni w nazwie FE FIGHTERS
Tymon Tymański, Ania Dąbrowska, Pono, Czesław Śpiewa, Andrzej Izdebski, Jacek Lachowicz , Wojtek Bubak,Kasia Nosowska i Pustki spotkają się na jednej scenie i podczas jednego wieczoru zamienią się w Fe Fighters-wojowników!!!
Wielki piknikowy dzień!!!
Piękna pogoda i piękny dzień.Dzień wydarzeń piknikowych.Kępa potocka oblegana dziś przez przyjaciół i rodzinę zbierających pieniążki,roznoszących ulotki i zapraszających na koncert.Nie mogę uwierzyć że ludzie mają w sobie tyle siły i dobrych chęci że bez mrugnięcia okiem angażują się w to całe "zamieszanie".A jednak to dzieje się naprawdę.Ja jestem,tu i teraz, żyję i zrobię wszystko by żyć długo...Duże pozytywne emocje mnie czekają w ten piknikowy dzień.Dużo wzruszeń i miłych chwil.Jadę pomagać tym co pomagają!!


el koncerto!

Wielki dzień i wielkie wydarzenie.
Tak samo jak wielki jest mój guz,tak wielką figę mu pokażemy:)Niech dowie się gdzie jego miejsce!Był czas jego śmiechu-pośmiejmy się i my!! Powiemy rakowi gdzie raki zimują!!


Czad! i chorobowe przyjemności!

Ten post może się wydać niektórym dość kontrowersyjny,bo jak można cieszyć się z pewnych okoliczności choroby...ale okoliczności te ja pokochałam.Od kilku tygodni obserwuję świat,ludzi i to co się dzieje wokół i siedzę jak ta głupia z kartką na kolanie...siedzę i spisuję ,nie przestając się uśmiechać ani na minutkę,swoje chorobowe korzyści.Czy spotkaliście kiedyś milion swoich znajomych na raz?MILION!!!ja tak -wczoraj! Czy Wam kiedykolwiek skrzydła wyrosły,tak szybko że nawet nie zorientowaliście się kiedy nauczono Was latać?Ja się wciąż unoszę po wczorajszym wydarzeniu,po wczorajszym przypływie ludzkiej miłości i wsparcia,po tym jak kolejny raz się przekonałam jacy ludzie
Też bym pograła.Chyba każdy z Was by się przyłączył ...tak tak,mam Cie śmiećku na widelcu już nawet nie chce mi się twojej nazwy pisać z wielkiej litery.Boisz sie maleńki,ja wiem też się bałam ale co zrobić.Ja piszę tę bajkę,gościłeś przez chwilę no i czas zabrać swoje czteryiali!!

Mijają dni.
Mijają dni a we mnie coraz więcej spokoju.Nie wiem skąd.Ale całkiem mi z nim dobrze.Cały czas pracuję nad swoją duchową i energetyczną sferą życia.Cisza jest bardzo przy tym pomocna.Od rana dudniące o parapet krople deszczu wprowadzają w domu senny nastrój.Koty chętnie z tego korzystają.Nawet Buks-poeta (pies mojej sis) nie przeszkadza im w tym żeby pozwijać się w puchate kłębki.A ja leżę i myślę.Ale nie za dużo.No bo po co?Kolejny raz dochodzę do wniosku jak fajnie jest osiągnąć stan,w którym cieszę się z tego co mam-tu i teraz.Z tego kim jestem,co czuję,jakich mam przyjaciół
Może właśnie po to są choroby.By zaznawać tych miłych rzeczy.By rodzinne więzi były tysiąc razy mocniejsze.By głośno mówić o tym, o czym nigdy się nie wspominało.By móc uwierzyć w ludzi.I wierzyć w nich już zawsze.By cieszyć się z przelatującego nisko samolotu.By być sobą.By robić to czego potrzebujemy-a może potrzebowaliśmy od bardzo dawna?By uśmiechać się na widok tęczy nad warszawskim Żolkiem.By spotykać się z przyjaciółmi których nie widziało się od dwóch,czy dziesięciu lat.By śmiać się z Retrivera niosącego w pysku siatkę kajzerek.By dostrzegać w życiu to co niesie radość.I tej radości się poddawać.Poddaję sie jej bez namysłu...I odlatuję

Tomografia.
Walczę z tym świństwem dalej.Sił mi nie brakuje,uśmiech często gości w życiu codziennym,a pielęgnacja organizmu ciągle trwa:)Jednak co jakiś czas przychodzi kolej na badania kontrolne i np. CT(tomografia komp.)Wiąże się z tym wiele różnych rzeczy!Oprócz przemiłych pogaduszek z innymi pacjentami na korytarzu(bo co można innego robić czekając 3 godziny na badanie) są i inne atrakcje.Otóż plastykowe kubeczki,proszę bardzo cała góreczka na baniaku stoi i czeka i się trzęsie z niecierpliwości .Weź mnie!Mnie weź!- krzyczą,drą się w niebo głosy.Spokojnie weźmie każdy!Do tego przemiła Pani w fartuszku z dzbanuszkiem gorzkiego kontrasto-drinka.Kto życzy?Aaaa każdy,jakże by inaczej!No to siup! jeden,drugi.I chlust trzeci,a czwarty za tych co na morzu.Jeszcze tylko minutka czekania(w zasadzie to 1h20min),i na badanko.Metalowe rzeczy zdjąć,na łóżeczko i do tuneliku.Ziiiiiuuuuup w jedną,ziuuuuup w drugą,jeszcze troche kontraściku tym razem do żyłki-tak dla urozmaicenia,i znowu dwa razy "ziuuuuup".Po badaniu,Pani posiedzi 20 min,na wszelki wypadek(może być całkiem niemiła reakcja organizmu na te kontrastowe coś).Dobrze dobrze posiedze....ale w bufeciku bo zołądek to mi do krzyża przyrósł.Pędem biegnę i zamawiam.Matulka przyjechała żeby było raźniej.Lubimy te wspólne szpitalowo-bufetowe obiadki.Uszy się trzęsą ale zajadam.Wciąż muszę pilnować wagi.Nie mogę pozwolić sobie aby opuszczać jakiekolwiek posiłki bo szybko bym schudła.Tego nie chcemy,muszę mieć dużo sił-by działać.Zjedzone.Szybko wracam na wyjęcie wenflonika,i koniec.Ufff mogę wracać do domu.
W myślach odtwarzam scenkę jaka zaszła wciągu dnia:
Moja Pani doktór kochana jakochańsza,przytloczona pracą i losami pacjentów mówi:
-Jakoś mam doła dzisiaj,a Ty?
-Nooo... ja to nie bardzo Pani Doktor!
Uśmiecham sie i wsiadam do Białej Strzały(autko me kochane).Żolek czeka.A tam dom i dwa futrzaste aniołki lubiące otwierać lodówke i uciekać ze sznurem paróweczek.
Wynik CT w przyszlym tygodniu...

Ha!
Ha!Panie śmieciuch!Mówiłam że Ci pokaże!Ha!Pokaże Ci jeszcze więcej!
Skacze do góry(no prawie) a po ciele przechodzą dreszcze!Wyniki CT otrzymałam szybciej niż przypuszczać można było.Śmieć mój zmniejszył sie jeszcze o 15 % przez ostatnie 6 tyg.Ha!W lewym płucku guzków już nie ma!Ha!W prawym jeszcze są ale tylko dwa,ha!3 milimetrowe-toż to pryszcze jakieś!
Im też pokaże,ha!Lecę Ha!-hać dalej.Scisków moc!


Świadomie żyć.

Mile mijają dni po tak miłej wiadomości.Trochę się bałam tego badania.Co nie umniejsza mojej wiary w zwycięstwo.O nie!Ale czasem człowiek się boi.Strach to calkiem ludzkie uczucie,czyż nie?Choroba też czasem walczy,tez nie chce się poddać-zdarza się że na efekty pracy jaką jest powrót do zdrowia(bo wbrew pozorom to jest bardzo ciężka praca!)trzeba czekać o wiele dłużej niż w moim przypadku.Świadomość tego czasem nasuwa dziwne myśli... Ale walczyć sie okazuje całkiem opłaca...ale nie o tym dzisiaj. Kurcze wiecie co?dawno nie byłam tak szczęśliwa.Z czego się cieszyć gdy czlowiek ma to świństwo w sobie?Z każdego zdarzenia,każdej chwili jaką przeżywam w swoim teraźniejszym życiu wysysam co tylko można.I nie dlatego że boję się że nie wiem ile jeszcze mam czasu.Może i nie wiem.Ale czy Ty wiesz?wiesz ile Ci zostalo?To nie istotne.Wysysam "smak" naszego istnienia bo o ile przyjemniej jest tak żyć!!O ile przyjemniej jest teraz słuchać muzyki.O ile przyjemniej jest tańczyć na ulicy gdy wszyscy patrzą na Ciebie jak na wariatuńcia!O ile przyjemniej jest spotkać kolege czy koleżanke z liceum.Jak bardzo milo jest usłyszeć osobę której nie słyszalo sie rok albo dwa.Jak też cudownie jest siedzieć w domu,cichym i spokojnym.A przez otwarte okno czuć unoszącą sie woń bzu i jaśminu.Widzieć jak kot wyszperał ze śmietnika opakowanie po łososiu...Jak kadzidło sie pali a dymek spokojnie unosi się do góry.siedzieć z kompem na kolanach tak jak teraz i trzymać nogi na stole....Jak luby dzwoni i "raportuje" co słychać.Spacerować wśród żoliborskich drzew falujących na wietrze.Czuć ten wiatr i usłyszeć co mówi..Cieszyć się widokiem tęczy.Pić "hot-ginger".Oglądać zdjęcia znajomych i ich bąbelkowych potomków.Patrzeć jak wokół kwitnie wszystko i zdać sobie z tego sprawę..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:15, 18 Paź 2009    Temat postu:

LIPIEC


Oczekiwania,lato i jazda na rowerze.

Czekam,wciąż czekam.Czekam na zgodę szpitala czy będę mogła zapłacić w kilku ratach.Potem będę musiała czekać na termin operacji.
Lato zagościło do Warszawki.A na Żolku to już przebosko. Mimo że skwar.30 stopni w cieniu.Cieszę się bo może gościu się wypoci trochę.
Pamiętacie uczucie jak dostaliście z jakiejś okazji swój pierwszy rower?Ja czułam to na nowo.Mimo że pożyczony tylko...Ależ co to była za chwila!Mogłabym przejechać cały świat.Pofrunąć Jak E.T. na tle księżyca!

Niedziela.
Już prawie prawie jestem tam,jedną nogą w Bostoniku.Wici rozsyłane ,pospolite ruszenie czas zacząć!! Nie jestem w stanie opisać wdzięczności za to wszystko co dla mnie robicie,zrobiliście... Niech układ będzie taki że w zamian przeżyję.Przeżyję i będę żyć długo.Taki jest plan.I nie dam sobie tego planu zmienić.Nie dam nikomu.NIKOMU!!!

News.
Kurcze blaszka,Kazio z Mistrzem wymiata,co i rusz kolejne osoby zainteresowane,zaangażowane(wszystkim bez wyjątku bardzo bardzo dziękuję!) i wspierające w tych ciężkich chwilach!
Wyniki krewki dostałam,dalej idą w górę( jak idą w górę to się cieszymy!yeeee).Troche neutrocytów za mało,ale podobno to wpływ moich czarodziejskich leków.Co tam,nadrobi się.Diety ciąg dalszy,dziś trochę słabszy dzień jeśli chodzi o samopoczucie,ale ale ja tu rządzę nie pan Śmieciuch,nie nie nie.
Czarne jest po to by białe było wyraźniejsze.
A to białe nadchodzi wielkimi krokami.
Kochani.Dostałam termin.19 sierpień.
Nie muszę pisać co czuje.
hę hę Dziadu?Kto jest pragnienie,a kto sprite?

Zegarkowy dzień.

Człowiek tęskni za ludźmi,z którymi się spędzało połowę swojego życia.Tęskni bo czy kłótnie czy radość to zawsze jednak razem.A jak razem to raźniej,łatwiej idzie sprostać ciężkim sprawom.Tęskni,bo jeden nieproszony gość zajmuje czasu większość,ale może może,może już niedługo Los pozwoli spędzać z Nimi więcej czasu.

Krok po kroku.
Każdy proces ma swoje etapy.Mój proces zdrowienia okazuje się być wieloetapowy.No bo przecież nie ma hop siup!Każdy chory na to świństwo wie,że starania by być zdrowym odbywają się kosztem ciężkiej,czasochłonnej pracy,dbałości o każdy najmniejszy szczegół(jeśli któryś z chorych nie dba,to pac!po łapkach.Tu i teraz możesz zacząć walczyć!).
Często też i samopoczucie jest przy tym...paskudne.Znajomków wywiało na urlopy(ja też będę miała urlop...w Bostonie-haaaaaa! ) a ja się tu kisze z kocurkami.

Czasem smutno.
Chciałoby się uczestniczyć w tych no...wakacjach.Żeby wyjechać,to cały plan należy ułożyć skrupulatnie.Ale słuchajcie.Mając moją Matulkę i Tatulka w domku,to jest niemożnością takiego planu nie ułożyć!
.Pierwsze "wakacje" w tym roku.Nieee,nie powiem gdzie,niech wyobraźnia pracuje:) Długo długo nad tym myślałam.Powiem tylko tyle.Mając perspektywe,kolejnych 6 tygodni ganiania po szpitalach,czuję wielką potrzebę zaszycia się w jakiejś pustelni.Wśród natury.By do końca organizm mógł się dotlenić.By umysł mógł przeżuć informacje ostatniego tygodnia.
By wyciszyć strach,zaszyty gdzieś po kątach.By wymazać wszelkie obawy w związku z chorobą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:56, 18 Paź 2009    Temat postu:

SIERPIEŃ


Powrót do rzeczywistości.
Bolesne są takie powroty.A mój to w szczególności-śmieję się w duchu.Żal było mi opuszczać mazury,żal rozstawać się z przyjaciółmi,żal...Trzy dni wśród przyrody pozwoliły mi oderwać się od wszystkich dręczących rzeczy...Jakże cudownie było czuć wiatr na buzi,jak szepcze do uszka-witaj ukochana!Czuć na ciele wodę jeziora,która delikatnie muskając po stopach witała na mazurskiej ziemi.Cudownie było cieszyć się widokiem jastrzębia łowiącego rybę,czy dzięcioła stukającego w konary drzew.Czułam się taka wolna.Taka wolna,od szpitala,od leków(no prawie,Panie doktorze wszystko brałam tak jak trza! )Wyzwolona od myśli,od zmartwień,od wszystkiego co dusze dręczyło czasem mą.Wtapiając się tak w tamtejszy krajobraz,czułam jak ogarnia mnie spokój i wielka radość.Nie czułam że jestem chora.Byłam jednym z elementów natury-całości gdzie każda składowa jest niezbędna.Każdy pełni rolę,swoją powinność.Nie ważne czy jesteś chory,czy zdrowy.Czy bogaty czy biedny,czy masz BMW czy PEUGEOT"ka starego.
W obliczu natury jesteś po prostu (i aż jednocześnie) jedną z cząstek.

Przerwa.
To że mam za niskie neutrocytki jest jednak alarmem.Moj system odpornościowy jest prawie zerowy.Prawie nie działa.Jedna mała ale groźna bakteryjka,jeden mały ale podstępny wirusik i z czaszki mam operacje.Cokolwiek.Każda infekcja może przerodzić się w poważne choróbsko muszę bardzo uważać.Duużo nadrabiam dietą ,piję napary z imbiru i cytryny,jem czosnek-a wszystko to odkaża i regeneruje.Zabija drobnoustroje.
Przedwczoraj miałam tomografię komputerową.Wyniki pewnie jutro.Ciekawe co tam słychać " w środku".Spotkała mnie też bardzo miła rzecz.Miła opinia.Kogoś komu bardzo ufam.Patrząc na regresję choroby która była oceniana 2 miesiące temu ten Ktoś(Wielki Wielki Człowiek) stwierdził że jest to bardzo duży sukces.W sumie 40 %(wycinki do biopsji+ tendencja malejąca) regresji guza.To przecież miliardy komórek,oddanych przez nowotwór.Miliardy zdrowych komórek które ułątwiają operację.
Superancko było usłyszeć coś takiego

Dziwnie.
Dziwnie bo nie takiego wyniku się spodziewałam.Nie takiego wyniku Ct...Guz nie zmienił się od ostatniej tomografii(wielkie uff-nie ma progresji),w płucu prawym został jeden guzek 3mm(wielkie uff-były dwa).Ale dziwne coś.Obraz niewłaściwy w obrębie tkanek miękkich,tuż obok dziada,87mm x32mm. Co do diabła... Co do diabła pytam się grzecznie,ja się tak starałam,tyle pracy przecież...Czy to choróbsko walczy w ten sposób?Czy to jest właśnie to choróbsko?Czy to jakieś inne zmiany ...nieprawidłowy obraz. Czy moje podejście do tego wszystkiego, zostaje wystawione na próbę?

?

Może.
Ale nie zmieniam go ani troche.Jestem wściekła.
Nie,nie smutna.Jestem wściekła i Śmieć dostanie baty.Za to wszystko.Za to że jest,że kiedykolwiek pojawił się w moim życiu.
Że śmie walczyć(?)Że przestraszyć chce.
Dostanie baty,o jakich nawet sobie nie śnił.
To gwarantuje.
Jemu.
Sobie.
I Wam.

Podróż po życie.
A tak,bo jak inaczej nazwać to na co czekałam już tyle...
Przygotowania trwają.Ostatnie(przed podróżą rzecz jasna!) całusy przyjaciól,ostatnie rozmowy,telefony,ostatnie chwile z rodziną i kocurami-rozrabiarami.\
Dopiero od kilku godzin dociera do mnie że lot już jutro.Walizki spakowane(trochę),jeszcze jutro czeka mnie ostry risercz bagażowni.A emocji w serduchu pełno.Heh,śmieszne że tak śpieszno mi było do Bostonu( bo jak się okazało ostatnio czas nagli!) a teraz to mi tak troche smutno.Tyle dobrego mnie ostatnio spotkało,ajjjj całkiem miłe okoliczności chorobowe.
Fajne to życie.Trzeba o nie walczyć- powtórzę jeszcze raz.
Na wszelkie sposoby.Wszechświat pomaga.
Jak tylko się chce żeby pomógł.
Ja chcę.
Bardzo bardzo chcę

…..więc przysłał mi Was moi drodzy.Was i paru mistrzów z Bostonu."Śmieciowykopywaczy".Ucieszyliby się z takiego przydomka.
Tylko jak to przetłumaczyć?

Szczesliwa.
Szczesliwa,bo moje marzenie sie spelnia.Marzenie o zdrowiu i zyciu.O tym ze wygram.Bo taki jest plan.Zapach oceanu napawa spokojem.Zapach i przekonanie, ze skoro dane jest mi tu byc,to tylko po cos.
Nie tak bez celu.
Spalam dluuugo jak na pierwsza noc.Ale czuje ze jetlag zbliiiiza sie wielkimi krokamii.Hueee.Bedzie wesolo.

I znów Boston.
Dostałam opis badań przeprowadzonych na przestrzeni ostatnich 3 miesięcy.Opis bardzo dokładny i rozległy.Otóż od maja,guz się nie rozrósł.Podobno.(piszę podobno bo tak sprzecznych informacjach jestem niezmiernie...zdezorientowana)Jest stabilny.Nie skurczył sie.Szkoda.Ale jest stabilny!!!!! Szczerze mówiąc nie wiem co o tym myśleć.Który opis jest prawidłowy.Człowiek jest tylko człowiekiem,pomylić sie może ale czy zdajecie sobie sprawę jak pacjent stojący w obliczu zagrożenia życia przeżywa taką "pomyłkę"? Tyle trudu włożyłam w walkę z tym draństwem.I nagle dostaje szmatą po łbie bo mówią że progresja...Za co?Za co ta progresja pytałam siebie.Za pracę?Za walkę?

A po chwili progresja znika.Czy znaczy to że nadal moge wierzyć w to że mam nad tym wszystkim kontrolę?Wierzę bardzo mocno.na tyle mocno że wyniki które otrzymałam na początku sierpnia tej wiary nie zepsuły.Dały tylko do myślenia,ale daleko mi bylo od poddania się.

Teraz pytanie.Jedno małe pytanie,który opis najbardziej oddaje rzeczywisty obraz choroby "w środku?

Owocny dzien.

Owocny bardzo.tak jak pisalam wczesniej,od rana krazylam po roznych czesciach szpitala z konsultacji na konsultacje.I uwierzcie mi wcale ni bylo to uciazliwe!!Ilosc informacji jakie dziś otrzymałam rekompensuje mi nawet ciezki dzien poza domem.Dokladnie obowilismy to co widac na zapsiach tomografii komputerowej.Guz wyglada tak samo jak w czerwcu to potwierdzone(przypominam że w czerwcu stwierdzono regresje 15% w porownaniu do ct z maja).Nie ma progresji.Moja praca daje wiec efekty. Druga ważną konsultację jaką dziś odbyłam miała miejsce w słynnej Dana Farber.To jedna z lepszych jeśli nienajlepszych klinik W US zajmujących się dziaduchami.Przyjął nas Dr.Butryński,człowiek o dalekich polskich korzeniach,bardzo trzeźwo podchodzący do mojego przypadku.Sens jego wypowiedzi to nie "rany,guz sie zmniejszyl cieszymy sie,wszystko bedzie dobrze etc".Nie mowil on tez o mojej chorobie jak o czyms strasznym,wielkim,nieuleczalnym.Stwierdzil fakt.Ma Pani ASPS,i trzeba coś z tym zrbić.I my to zrobimy bo mam kilka pomysłów,planów.Wzbudził we mnie bardzo duże zaufanie.A najwazniejszy tego powód?Koleś miał jedną rzecz.Jedną rzecz najważniejszą w świecie.Ten Mistrz,miał d o ś w i a d c z e n i e.Nie mam więcej wątpliwości.

Nowe życie.
Bo rzeczywiście można by tak nazwać jutrzejszy dzień!Nie mogę uwierzyć że jutro....to już właśnie jutro.Tyle czekałam na możliwość operacyjki.Możliwość realnej próby zakończenia koszmaru jakim jest choroba.Bo dalej też czeka mnie leczenie.Może bardziej farmakologiczny aspekt planu powrotu do zdrowia.Ale operacja,to pierwszy,bardzo duży,bardzo ważny i jednocześnie NIEZBĘDNY krok do osiągnięcia celu jakim jest życie!
Dziś miałam "spotkanie" z trashkickerem jak to ujęliśmy niedawno No.1!Absolutnie. Przesympatyczny człowiek,budzący zaufanie i olbrzymi respekt.Człowiek który w moim odczuciu ma plan,wie co robi,trzeźwo ocenia sytuacje.A co najważniejsze chce pomóc.Takie jego powołanie. Na zdjęciu ja, dr Springfield i nasz sztywny przyjaciel "Kostek"

OPERACJA
Tu Marta, siostra Pauli. Umowiłyśmy się, że w jej imieniu napiszę jak tylko będzie coś wiadomo. Otóż wiadomo, że operacja poszła najlepiej jak mogła, obyło się bez żadnych niespodzianek. Paula się wybudza, przez następne kilkanaście godzin będzie dochodzić do siebie, na pewno napisze od siebie coś jak tylko będzie mogła .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:33, 19 Paź 2009    Temat postu:

SIERPIEŃ


DROGIE LUDZIE KOCHANE!

Piszę krótko, bo ze szpitala i za pośrednictwem siorki. Z każdą godziną czuję się coraz lepiej. Coraz mniej jestem oslabiona lekami, nie odczuwam też dużego bólu. jak tylko się wybudziłam po operacji, nie mogłam uwierzyć, że wszyscy są uśmiechnięci i zadowoleni z jej przebiegu. To mogło znaczyć tylko jedno - udało się! Udało się zrobić pierwszy, wielki, bardzo ważny krok!!!!
I tyle na dzisiaj. Poskakałabym z radości, ale nie mam siły. Skaczcie za mnie. Wysoko!

Kolejny krok do przodu.

O tych ważnych krokach dużo ostatnio mowie.Dziś był jeden z nich.Malutki.Ale dosłowny.Dziś czułam się na tyle dobrze,że udało mi się wstać w z łóżka.Ba-nie tylko wstać,ale i rozruszać moje młode jeszcze gnatki.Fajursko co? Moja "energetyczne samopoczucie",poziom sił które aktualnie przebywają w moim organiźmie jest teraz wielką zmienną.

JUPI!


Wieści nowe,bowiem mogę naprawdę spodziewać się że jutro wyślą mnie do domu!Tego "bostońskiego" oczywiście,u Kochanej Rodziny Zastępczej która zechciała nam pomóc Nie myślałam ze to kiedyś powiem o szpitalu,ale nie jest uciążliwe przesiadywanie tutaj.W Mass General.Nikt nie kradnie komputerów(dlaczego w Polsce to się wciąż zdarza!kto śmie chorej osobie!?która walczy próbuje!?obrażam się na tego kogoś,poważnie!).

"Wyszedłam"


No wiec szpital na razie mam z czaszki.Moge sie cieszyc,słoncem w pokoju o poranku,moge zjeść śniadanie razem z siostrą,nikt nie budzi w nocy na "kolejne kroplówki" i pomiary ciśnień, temperatur.Jest miło.

Wczoraj dostałyśmy z siorką maila ze szpitala.Mamy zgłosić się na konsultacje dotyczącą tego co wycieli,w jakim to było stanie("żywe-siekające zębami" ,albo "martwe-z obitą mordką ),czy zostały jakieś komórki,co konkretnie dalej i takie tam-choć ważne bardzo.Więc poczekać trzeba jeszcze dni kilka.Chciałabym zaznaczyć tylko jedno!

Niezależnie od tego jakie wyniki będą,jakie perspektywy na przyszłość,jakie zagrożenia ,jakie plusy bądź minusy-moja postawa sie nie zmieni.To wiem na pewno.Będę walczyć jak walczę teraz,uśmiechać się tak jak uśmiecham się od dłuższego czasu,myśleć o wygranej każdego dnia!
Więc nie spinam się zbytnio,daje "czas czasowi"-jak poradził mi Mistrz,i cieszę się życiem dalej.No bo czemu nie?

Wielki koncert po raz drugi !!!!

Druga edycja niezwykłego koncertu już 8 września w Centralnym Basenie Artystycznym

8 września w warszawskim CBA odbędzie się kolejna edycja koncertu Fe Fighters. Fe Fighters to symboliczna nazwa grupy artystów uczestniczących w charytatywnym wydarzeniu, którego celem jest zebranie funduszy na moje leczenie.

Tym razem w skład Fe Fighters 2 wejdą: Lipnicka&Porter, Ania Dąbrowska, Smolik, Kazik, Lachowicz, Andrzej Izdebski, Daniel Bloom. Całość poprowadzi Zbigniew Hołdys!!

Fe Fighters 2 jest odpowiedzią na pierwszą, czerwcową edycję koncertu, kiedy to ilość przybyłych gości przerosła nasze najśmielsze oczekiwania, a w związku z tym fizyczne możliwości miejsca, w którym koncert się odbył.Organizatorem całego wydarzenia jest Wojownik Dobrej Strony Mocy No 1 -Jaca Lachowicz!! Wrześniowy koncert, poza podstawowym celem, jakim jest zbiórka pieniędzy na leczenie jest również formą podziękowania dla wszystkich, którzy uczestniczyli w pierwszej edycji oraz dla tych, którym nie udało się przebić przez tłumy.

No to czekam dalej.

Mail.Ze szpitala.Datę konsultacji wyznaczono na 9 września.Ma być to jednocześnie wizyta kontrolna,ocena szwów,stanu ogólnego,badania krwi.No i plan co dalej.Przez kilka dni zżerała mnie ciekawość.Ja chce już,teraz-krzyczało coś w środku.Wierciło dziurę w brzuchu,ale od jakiegoś czasu się uspokoiło.Wróciłam do swojej harmonii,swojego małego światka, w którym się cieszę że mogę poruszać dużym palcem prawej nogi.I w tym światku mi dobrze.Niezależnie od wyników,niezależnie od tego co dzieje się wokół ,ja żyję sobie dalej.Swoim tempem.Według swoich zasad.
Zasad,które pozwalają się cieszyć każdym dniem,a jednocześnie trzymać draństwo w ryzach(przynajmniej takie mam wrażenie).
Zasad które pozwalają myśleć-walczę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:59, 19 Paź 2009    Temat postu:

WRZESIEŃ


Oddycham.

Nie umiem inaczej tego nazwać.
Bo to długa historia.Czasem jak zamykam oczy,widzę siebie sprzed kilku miesięcy.Jak zanurzona w bezgranicznej otchłani zimnego i tajemniczego oceanu jestem sama.Kilkaset metrów pod wodą.Gdzie nie ma światła i nie ma tlenu.Tylko ja i moje myśli.Odcięta.Od wszystkiego.
Widzę jak w pewnej chwili drgnął palec.Za nim dłoń,ręka i pozostałe kończyny.Ciało instynktownie zaczęło wykonywać ruchy,pozwalające poruszyć się w kierunku powierzchni.Wiedziałam,że tam czekało życie.Z upływem czasu światła było coraz więcej,wokół pojawiło się życie,ale wciąż brakowało tlenu.
Dziś czuję jak zmęczona walką,strachem,który zaszywa się bardzo bardzo głęboko i poczuciem że zaraz zacznę się dusić, wypływam na powierzchnię i nabieram powietrza.Takim naprawdę wielkim haustem. Dokładnie czuję jak oddycham.

Wracam do spraw medycznych.Nie wiem czy wiecie czy nie wiecie,są już wyniki patomorfologiczne.Jest niewielki obaszar tkanki,w którym obecne są komórki rakowe (damn it!) .Jest ich bardzo mało ale są.Ciężko też jest stwierdzić czy jeszcze żyją czy już nie.Nie wolno ich jednak lekceważyć.
Nawet w sytuacji gdzie guz(ognisko pierwotne) był..uwaga uwaga,taaaadddaaaaaaaa - w 90% martwy !!!!!!
Kurcze kurcze kurcze,mimo wszystko to najlepsza nagroda za moją ciężką pracę!Wiecie?Za dietę ,za wyrzeczenia, za medytacje, za reflexoterapię(Pani Maju to działa,wierzyłam w to od zawsze!),za wszystko co z moją walką związane!
No ale,w związku z wynikami tego testu i obecnością podstępnych wstrętnych śmieciuchowatych komóreczek bardzo ważne jest aby kontynuwać tutaj leczenie i poddać się naświetlaniom

To tyle na teraz.
Acha.Guzek w płucach jest.Malutki.3mm.
Ale jest.
Co z nim?Będziemy decydować po naświetlaniach.

Zastój.
Nie wiem czy to tylko ja odczuwam czy odczuwacie również Wy.Czuję się jak na produkcji Spike Jonze,gdzie moje myśli...nie może myśli nie,ale ruchy,ruchy osób w okół,jadący autobus,wschód,zachód słońca,biegnący pies i lecący samolot zostały przeokrutnie zwolnione!Może to przez kolejny tydzień oczekiwań na tomografie komputerową,może przez przeświadczenie że kolejna część leczenia(naświetlania) rozpoczną się dopiero 24 września,a może przez nadchodzącą jesień?Gdzie misie szykują się do snu,i są baaaardzo śpiące?Tooootalny sllllooooowwww mooootiooonn.Nie wiem,ale strasznie mi dziwnie z tym odczuciem.z jednej strony chciałoby się dopasować do obrazka,z drugiej zaś nie bardzo wiem jak?!Już od dłuższego czasu przecież pędzę.Pędzimy razem!Jak zwolnić nagle?
Yhhh tęsknie za Polską.Ja tęsknię,Siorka tęskni,Michau też.Za domem,rodzinami,za kotkami moimi ukochanymi,za bratem, przyjaciółmi.Życiem codziennym.Takim zwykłym,najzwyklejszym-ale jakże wartościowym.Chciałoby się zamknąć oczy i obudzić w samolocie podchodzącym do lądowania na Okęciu.


Odpowiedź.

Nie ma pytań bez odpowiedzi.Odpowiedzi są,istnieją,sztuka jedynie je znaleźć!
Drepcze sobie po tym NY i nie mogę wyrzucić myśli z głowy.
Myśli o chorobie i szpitalu.
Myśli natrętnych bardzo.
Mówiłam już jak duże człowiek ma zdolności do fantazjowania, układania niekorzystnych obrazów, zamartwiania się i tworzenia różnych czarnych scenariuszy?Na szczęście u mnie zdarza się to dość rzadko.
Niemniej jednak przychodzą cę."A co jeśli...?"
Nie lubię takich chwil.
Za dużo wtedy walczę.
Ze sobą, fantazją i strachem(?).


FLAKMECZ !

Kochani!Poraz kolejny zbiera sie grupa osób której zależy by udeptać raka gołymi nogami,a to nie lada wyzwanie!W tym celu 26 września o godzinie 14:00, na warszawskiej Agrykoli spotka się grupa Wojowników-Kopaczy by ...wykopać śmieciucha tam gdzie jego miejsce
Wielki fantastyczny mecz, Artyści Vs Internauci !!!
Rozsyłajcie wici gdzie tylko się da,niech świat dowie się o walce jaką ci Wysłannicy Dobrej Strony Mocy stoczą na obszarach zielonych traw murawskich!Przyjdź i zobacz!!!

Trener artystów - Olaf Lubaszenko!!
Selekcjoner przedstawicieli Internetu -A. Strejlau!!!!


Leczenia ciąg dalszy.

Tak.Bo to nie koniec.Czeka mnie jeszcze długa i ciężka droga,zanim usłyszę,że jestem zdrowa.
Dokładny raport radiologa opisującego tomografie jeszcze z sierpnia:
W płucach widocznych od 6-8 nieprawidłowych zmian, mierzących od 1-4 mm.Zalecana obserwacja.W ostatni piątek kolejne CT i weekendowe oczekiwania na wyniki.Wtorek,mail,pik pik,jest raport.Ręce się trzęsą bo człowiek zawsze gdzieś głęboko liczy na to,łudzi się że, przeczyta -wszystko jest ok.
Ponad 20.20 mikroskopijnych guzków.Żaden nie przekracza 4 mm.Istnieje duże prawdopodobieństwo że były jeszcze przed operacją.Trudność polega w porównaniu obrazów obu tomografii(sierpniowej i wrześniowej)Jeden zapis z Polski jeden z US.Choć technika podobna,to inny sprzęt.Inne parametry.Inna częstotliwość badania.
Coż mam powiedzieć.Wiadomości tego typu nigdy nie są przyjemne.Tak jak wspomniałam wyżej.Siedzi w człowieku malutki stworek.Siedzi cicho i nie przeszkadza, choć cały czas jego obecność jest odczuwalna.Siedzi i siedzi,może śpi?
W takich chwilach jednak się budzi,a ja przekonuję się,że na imię mu "nadzieja".
Głęboko skryta nadzieja,że usłyszę z czyichś ust.-Jesteś zdrowa Paulinko.
I usłyszę.
Wiem to.
Ale jeszcze nie teraz


Wsparcie i Flakmecz!

Kochani! Chciałam Wam jasno i przejrzyście powiedzieć,że nadal wsparcie zarówno finansowe jak i emocjonalne będzie mi bardzo potrzebne.
Tak.Na 95% mam przerzuty do płuc.Małe,ledwo widoczne,ale tak należy traktować zmiany widoczne na obrazie CT.Pierwszy etap leczenia (operacja+naświetlania) niedługo będzie zakończony.Będę mogła wrócić do Polski by cieszyć się rodziną, przyjaciółmi...i dalszymi zmaganiami z chorobą (rak it bejbe!).Czeka mnie długa terapia farmakologiczna,liczne konsultacje w klinice Dana Farber w Bostonie,a w przyszłości musze liczyć się z perspektywą kolejnej ingerencji chirurgicznej,kolejne operacji jaką będzie wycięcie guzków z płuc.
Nie przewidywałam takiego scenariusza,chciałabym być zdrowa już teraz.
Nie tak jednak ma wyglądać ta historia.

Pogromca internautów i headcoach artystów Olaf Lubaszenko,strzelający promieniami i błyskawicami Tomasz Zubilewicz,spokojny i stanowczy Radek Pazura,DeMon Marek Kościkiewicz,Batrek Obuchowicz,Bartek Topa,Cezary Kucharski(!),Sebastian Korsak,Kuba Tolak,kibicujący Zbychu Mistrzu Hołdys - Ci wszyscy wojownicy, i fantastyczna drużyna internautów prowadzona przez Andrzeja Strejlau -chcą pomóc mi w dalszej walce.W kolejnym etapie powrotu do zdrowia.W części mojego istnienia ,w której toczę bój na śmierć i życie.Choć pełny humoru,to jednak bardzo poważny.


Tęsknoty kres.

Przedłużający się pobyt za wielką wodą, z dala od domu,rodziny,przyjaciół to coś co z narastającą tęsknotą powinno iść w parze.I szło od dłuższego czasu.
Dziś balonik pękł. Pękł,a igiełkę dał ktoś kogo Mistrzem zwykłam wołać.Złotą igiełkę.Mały skarb,w postaci filmu ze znienawidzonej(choć dla mnie teraz już ukochanej) Nokii.Film uwieczniający sobotni mecz,ludzi znanych i nieznanych,atmosferę. Nie wiem Miśki skąd się to u Was bierze.Ta niesamowita chęć pomocy komuś...obcemu przecież.To jest jak wiatr,który mknie przez świat i do nowo napotkanych wiatraczków woła "kręć się!"A one się kręcą.Wiatr leci dalej,lecz wołać nie przestaje.I cała historia nabiera rozpędu.
A końca jeszcze nie widać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:24, 19 Paź 2009    Temat postu:

PAŹDZIERNIK

Otwieram oko.


Jedno potem drugie.Znów się uśmiecham bo słońce przebija się przez żaluzje.Uśmiecham się i wstaję,budzę do życia.Odpalam ukochaną piosenkę M83.Sama jestem w domu to robię krótką ale jakże przyjemną potańcówkę w gaciorkach.Jak dziecko.Co mi tam.Wypijam wielki kubek naparu z imbiru i limonki.Zbliża się jesień,bakterie i wirusy zaczynają szaleć."Ładuję" swój układ odpornościowy jak tylko mogę.Biorę szybki,gorący prysznic,słońce wciąż zagląda..Majkel zaraz wróci ze sklepu.Zdrowe śniadanie i ruszamy dalej się naświetlać.
Można przyjemniej zacząć dzień?Pewnie tak.Ale mi to wystarcza.Spokój i optymizm wypełniają moje wnętrze.Oj,jak dobrze.
Kolejny tydzień powoli się kończy.Jeszcze dwa!DWA!Wszystko wskazuje na to ,że wrócę 18 października. Tak jak kupione bilety nakazują.fajo.Jeszcze troszkę.Przetrzymam.
Ajjj,mogłabym dziś fruwać.Całuję!


Tylko tyle.

Pogoda w Bostonie szaleje.Rano jadąc autobusem do szpitala,cieszę się widokiem spływających po szybie kropli.Lekka zaduma wkrada się do życia.Wchodzę do wielkiego budynku,by zrobić swoje.Po 30 minutach wychodzę,gdzie wita mnie błękitne niebo i słońce.Lubię tą parę.
Promieniowanie przebiega sprawnie .Żadnej obsuwki, 18 października będę mogła być już w domu.9 dni.Liczę każdą minutę.Myślami jestem w Polsce.


Ten Pan.
Ten Pan właśnie co ma serce ze stali rozpłynął się w objęciach i przyznał,że będzie tęsknić bardzo.
Przechadzam się po ulicach Bostonu,które za jakiś czas niedługo pożegnam.Pożegnam na 3 miesiące,bo prawdopodobnie będę musiała wrócić tu na kontrolę.
Powoli,bardzo powoli się pakuję.6 dni do wielkiej podróóóóżżży.
We wtorek dzień wielki.
Pan Miedziany ściska kciuki,a ja planowo kończę naświetlania.W środę badania,konsultacja.W piątek kolejne spotkanie w Dana Farber.I tyle
Jako ,że weekend trwa, Michał postanowił spełnić jedno z moich marzeń.Zabrał mnie na krótki seansik do kina 3d.
Na film z serii Wieloryby i Delfiny(moje ukochane stworzenia na tej ziemi-raki są takie sobie )
Ojej kochani.Stałam się jednym z bohaterów.Poważnie.Byłam podekscytowana jak dziecko.Ostatecznie nie ma w tym nic złego, prawda?
Wlepiona w ekran siedziałam i aż mnie tak strasznie kusiło żeby pogłaskać któregoś w ogonek.Zrobić gili gili.Ale ich głaskać nie wolno,nawet jak jest się w wodzie razem z nimi.
Odpłynęły nucąc piękne pieśni.
Odpływam i ja w krainę snów.
Wracam niebawem!

Finał.
Tak,dziś był ostatni dzień naświetlań!Odkąd pojawiłam się w "Centrum Protonowym" czuć było w powietrzu dobre nastroje mojej protonowej drużyny.Mnie też dobry humor nie opuszczał.Spotkanie pełne żartów,planów na przyszłość i wzruszeń bo wszyscy się mocno zaangażowali w przygodę pewnej Polki.Kazali sobie obiecać pocztówkę z Warszawy jak już będę w domu,wśród bliskich.Nie musieli dodawać,że mam być uśmiechnięta.Uśmiecham się bardzo często.
Wzięłam dziś ze sobą aparat żeby zarchiwizować ową przygodę.
Było ochę z tym zabawy.
O ile cudowniej jest przechodzić przez całą moją rakową podróż z uśmiechem.
Lek na całe zło.


Tak więc zbliża się finał pobytu w Bostonie.Muszę pozapinać jeszcze sprawy na ostatni guzik.Tak żeby móc wylecieć bez niepotrzebnych myśli,może obaw?
Wypytać o wszystko,pozapisywać wszelkie info info w sowim dzienniku zdrowienia,podziękować,ucałować i wyściskać wszystkich medycznych ludków co pomogli.

Po nocach nie opuszczają myśli o podróży do Polski.
Pamiętacie uczucie,jak było się małym dzieckiem,wigilia trwa a prezenty dopiero rano??Kurcze blaszka no muszę jeszcze trochę poczekać!
Miło mi to czekanie upływa bo Mi. u boku.
Ot szczęściara ze mnie.Chora(podobno!) a szczęśliwa.
Taki ten świat.
PRZEWROTNY!

No to Pa!

Siedzę na walizkach,Mi. szykuje obiad,a za 3,5 godziny będę już na pokładzie jambo.
Wszystkie konsultacje przebiegły pomyślnie.Umówiliśmy się z lekarzem na "randkie" w szpitalu w styczniu.Będziemy robić kolejne badania testy,planować przyszłość.
Wyniki krwi są lepsze niż były przed naświetlaniami (ha!),więc organizm w pełnej gotowości.Wie jak należy działać.
Nie o tym jednak teraz.Chciałam przesłać całusów moc,już niebawem będę w Polsce.Emocje coraz większe.Miło myśleć że będę zaraz w objęciach rodziny.Bardzo się za wszystkimi stęskniłam.Bez wyjątku.
Fajnie,że byliście tu ze mną

Jest pięknie.


Jest pięknie bo po brzuchu chodzi kot,a drugi chrupie kocie chrupki.Jest pięknie bo w końcu z Lubym mogę odsapnąć w swoim kącie.Pięknie bo mogłam wyściskać ludzi, za którymi tęskniłam najbardziej.
Bo uśmiech nie znika mimo dużego(!) zmęczenia podróżą.
Bo brat za ścianą.Wy w swoich domach a jednak ze mną.
Bo ciągle oddycham.
Widzę i słyszę.
Żyję...


Szczęśliwie dotarłam do domu.I choć długa jeszcze droga przede mną do wyzdrowienia,to czuję,że odniosłam sukces.
Pierwszy ,najważniejszy etap leczenia,jakim było usunięcie pierwotnego ogniska nowotworu mam za sobą.
Czeka mnie bój z tym świństwem, które zostało w płucach.Taka specyfika choroby.Długie leczenie,i długie starania o zdrowie.

Ale to co mogę napisać do Pana Śmieciucha tu i teraz to,że kropki nad i to ja psze Pana jeszcze nie postawiłam.
O nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Migotka
optymistka uporczywa


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 5742
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 270 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze śniętego miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:03, 21 Paź 2009    Temat postu:

i znów Pan Śmieciuch z dużej litery... Blue_Light_Colorz_PDT_13

Stalker...możesz wkleic linka do tego bloga?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stara_reklama
Gość





PostWysłany: Śro 19:20, 21 Paź 2009    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez stara_reklama dnia Wto 7:53, 16 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:14, 21 Paź 2009    Temat postu:

Migotka napisał:
i znów Pan Śmieciuch z dużej litery... Blue_Light_Colorz_PDT_13


Paula tak napisała w swoim przedostatnim wpisie

Migotka napisał:

Stalker...możesz wkleic linka do tego bloga?


Niebieski już podał [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:14, 21 Paź 2009    Temat postu:

Wkrótce nadejdą Święta Bożego Narodzenia , większość z nas usiądzie w domu z rodziną , i daj Bóg aby wszystko było u nas i naszych bliskich dobre i spokojne .

Ale będą tacy co ten dzień spędzą w szpitalu walcząc z tą straszną chorobą , albo obok kogoś bliskiego którego dotknęło to nieszczęście.

I tak myślę że może by My ( ci zwykli użytkownicy 30-tek ) pomożemy komuś z nich ... najlepiej dziecku .
Może uda się zorganizować aby założyć konto na które każdy kto chcę i ma taką możliwość wpłaci dowolną kwotę i od imienia naszego forum Apro by przesłał do rodziców tego dziecka .
Tu nie jest ważna kwota , tylko to że ktoś poczuje że nie jest sam w walce , i że jego tragedia i ból i nie jest obojętna zwykłym ludziom .
To uczycie jest czasami tak samo ważne jak i pomóc materialna .

Co o tym myślicie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez STALKER dnia Śro 21:32, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aproxymat
Para X to my


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 33795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1537 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zewsząd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:40, 21 Paź 2009    Temat postu:

Może lepiej po prostu wyszukać taką osobę, zwykle konta wtedy już są podane, bo zakładać oddzielnie następne, to trochę za dużo organizacyjnego kłopotu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Migotka
optymistka uporczywa


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 5742
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 270 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze śniętego miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:12, 21 Paź 2009    Temat postu:

Dzięki.
Pomysł jest dobry i pamiętajcie, że zbliża sie okres rozliczeniowy z fiskusem, też daje pewne możliwości i dostępną wiedzę o rozmaitych fundacjach i potrzebujących chorych.
Indi tutaj ze dwa lata pod rząd informowała o koleżance potrzebującej wsparcia finansowego na leczenie po wypadku, kilka osób, którym liczyłam podatki oddało jeden procent właśnie na Agę Podgórską.
Przynajmniej jest to osoba z krwi i kosci, a nie jakaś mityczna instytucja.
A dla dziecka ? tym chętniej.
Jeśli znacie lub znajdziecie kogoś potrzebującego może tu zostawić namiary?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malena
absolutnie niewinne spojrzenie


Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 3865
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 574 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:14, 04 Lis 2009    Temat postu:

W temacie pomocy dzieciom:
[link widoczny dla zalogowanych]

Po prawej stronie - linka "Pomoc dla Ani" i "Nasze hospicjum".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
STALKER
drzewo morelowe


Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 4098
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 346 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:38, 05 Lis 2009    Temat postu:

Bardzo ciężko to czytać. Bardzo.
My żyjemy w świecie kolorowym , Oni w czarno szarym.
I te dwa światy dzieli tylko mały krok.
W większości przypadków niestety jednokierunkowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malena
absolutnie niewinne spojrzenie


Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 3865
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 574 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:40, 28 Lut 2010    Temat postu:

Ostatnio rozmawiałam z Kimś o tym, jak ważne jest aby w niektórych momentach był ktoś obok. I tak mi wpadło w oko:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nikt
sikający na stojąco


Dołączył: 07 Lis 2005
Posty: 7296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 478 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z samego dna

PostWysłany: Czw 17:43, 01 Wrz 2011    Temat postu:

Od wczoraj wszystko na zawsze jest inaczej ponieważ parę minut po 13 Paulina odeszła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aproxymat
Para X to my


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 33795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1537 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zewsząd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:21, 01 Wrz 2011    Temat postu:

Jak zwykle w takich sytuacjach nie ma słów, których użycie byłoby na miejscu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny / Bez Bleblania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin