Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pogadajmy o Jarasie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:50, 26 Sie 2009    Temat postu:

Jan Kowalski (wspomniany przez Animę), z jakiegoś tam spisu ludności powiedzmy...
Przestaje być TYM Kowalskim gdy napisze na forum pierwsze zdanie (na forum, bo o forum mowa). Jego beznamiętną postać oznaczoną numerem peselu zaczyna otaczać chaos, który uśmiechem, złością, czy w końcu słowem tworzy sam. Ten chaos tworzą jednak i inni uczestnicy gdy na skrzyżowaniach owego słowa rodzą się emocje - jednym się ono podoba, innym nie.
Obiektywizm? W zasadzie wszystko poza kłamstwem o owym Kowalskim jest obiektywne. Ale tylko wówczas, gdy poszczególne odczucia, uczucia każdego i z osobna zostaną zebrane w całość.
Możemy wówczas powiedzieć, że ocena jest obiektywna i choć mamy w nią nasz wkład, nie jest tylko nasza.
Porzucając więc obiektywizm dopowiem tylko, że Jaras budził niesamowite kontrowersje - od złości poczynając, na uśmiechu kończąc.
Niepogodzenie? Przepaść o której wspomniał Formalny?
Trudno mi to pojąć choć pojmuję. Do dziś jednak przeraża mnie samotność i cierpienie w tłumie - którego ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić, acz przewiduję jego ogrom.
I to mnie boli najbardziej. Gdy wspominam Jarasa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paj
maszynista z Melbourne


Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 3593
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1171 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:18, 26 Sie 2009    Temat postu:

[quote="Formalny"]Masz rację Paj... Trafiłaś w sedno. Trudno więcej powiedzieć. Moge Ci tylko powiedzieć, że on własnie na forum, w poza forumowych kontaktach i w świcie całkowicie realnym szukał bezskutecznie pomocy. To było z góry skazane na niepowodzenie, bo ta pomoc w ostatecznym rezultacie nie była w stanie dopasować się do jego oczekiwań. Przypominało to trochę sytuację, gdy tonący odtrąca wszystkie ręce próbujące wyciągnąć go z wody, próbując robić to jednocześnie jak najdelikatniej...

Bo jesli dotychczasowe życie zaburzy rytm, wiarę w to co dobre w innych, co prawdziwe, szczere..wtedy trudno już w cokolwiek wierzyć.
Co nie zmienia faktu, że wciąż potrzebujemy.
Trudno jest już wtedy "pozwolić" lub "przyzwolić" sobie na ufność.
Może własnie wtedy demony (to umowne okreslenie) nie pozwalają na to, aby w cokolwiek wierzyć.
I jak ktoś powiedział, bez wiary nie da się żyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Śro 14:26, 26 Sie 2009    Temat postu:

beata napisał:
Z anmario niewiele osób chciało rozmawiać i Jarasie ...

Nie chciałam rozmawiać z anmario o Jarasie, ponieważ miałam wrażenie, że osobą Jarasa chce się anmario posłużyć, aby mówić - o sobie. Nadal tak uważam, choć wiem, że mogę się mylić. Nadal też, po prostu, nie chcę wspominać Jarka. Zbyt wiele niepotrzebnych słów, tak jakbyśmy w tym nabożnym kiwaniu głową szukali jakiejś ulgi i pociechy dla siebie. Czy nie o to, w gruncie rzeczy, chodzi(?)
Powrót do góry
slepa i brzydka
madonna z wielkim cycem


Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 10000
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 964 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Vondervotteimittiss

PostWysłany: Śro 14:44, 26 Sie 2009    Temat postu:

Formalny, zasadniczo opisujesz dwa rozne zjawiska, ktore swoj poczatek maja w naszej roznorakiej naturze. na poczatku w odpowiedzi na mojego posta piszesz o wchodzeniu w role; rola pracownika, pracodawcy, czlonka nieformalnej grupy... natomiast mysle, ze w zupelnym oderwaniu od tych zjawisk (podstawy socjologii) istnieje nasz wirtualny swiat, w ktorym granie odbywa sie na niewyobrazalna skale. i tutaj juz nie mowimy o mimikrze, czy empatii, tutaj nie mowimy o odgrywaniu naszych spolecznych rol. to jest rzeczywistosc wirtualna, niezbadany twor, ktory potrafi czlowieka odmienic, uszczesliwic lub zniszczyc.
uwazam, ze szczesliwi sa ludzie, ktorzy nie musze sie krygowac, ktorzy moga kazdego posta sygnowac wlasna twarza (podpisem nie trzeba). w mojej opinii to niesamowite szczescie nie bac sie rozliczenia z wlasnych postow, szczegolnie jesli uzbieralo sie ich na przestrzeni lat spore archiwum.

anima, czy "istnienie obiektywne, poza jakakolwiek ocena" ma w ogole racje bytu w tej dyskusji? przeciez to wiedza jest nam obca i zupelnie nieosiagalna. jak sie temu przygladam, to byt okreslony jako "istnienie obiektywne, poza jakoklwiek ocena" jest mnie badz moim oponentom potrzebne w calym naszym zyciu jak swini plaszcz. poza tym watpie w istnienie takiego tworu, bo jestesmy z chwili na chwile zupelnie inni, w sumie bez okreslonego ksztaltu caly czas zmieniamy oblicze. obiektywne istnienie natomiast kojarzy mi sie z niemienialna statyka. to mi nie gra.
widze, ze Twoje okreslenie zostalo juz przerobione na kilka mozliwych opcji. to mile, ze kazdy usilowal je sobie jakos od siebie wyjasnic, aby Twoj post stal sie blizszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
Gość





PostWysłany: Śro 16:01, 26 Sie 2009    Temat postu:

Czytam. I myślę. Chyba tak jak Lulka – nad samotnością. Ludzie myślą, że są wyspą. Wiem, że to nieprawda. Zawsze się zastanawiałam, jak daleko trzeba czuć niechęć do istnienia, do życia, do funkcjonowania w społeczeństwie. Dlaczego nie możemy się odnaleźć jako ten trybik w machinie, jeden z wielu. Uświadomienie mi, że nie jestem jakimś tam kosmitą, jestem człowiekiem, jestem jak wiele osób. Oddycham tak samo, mam podobne potrzeby, funkcjonuję. Jednak jestem jakąś indywidualnością mimo wszystko. Jestem tym malutkim trybikiem, dzięki któremu maszyna funkcjonuje, a mimo wszystko na tyle indywidualnym, że jakbym znikła to maszyna dalej będzie działać, jednak już inaczej, bo tego trybiczka nie ma.
Mam swój tok myślenia. Niektórzy mówią o wrażliwości umysłu ja mówię tu o chorobie umysłu. Człowiek jednak boi się śmierci, ma instynkt samozachowawczy.
Owszem ludzie, którzy mają problemy, nie potrafią się odnaleźć w sytuacji, nie chcą funkcjonować, nie widzą sensu istnienia, mają czasem myśli, ze już nie chcą cierpieć, chcieli by skrócić to co odczuwają. Jeśli komukolwiek taka myśl przez głowę przeszła powinien o tym z kimś porozmawiać. Nie można po prostu siebie wymazać. Powinno się pomyśleć o innych – trybikach.
Znam historię prawdziwą. Pewna znajoma odebrała telefon w nocy. Głos męski powiedział jej, że zachwalę zamierza popełnić samobójstwo. Po odebraniu telefonu miała ambiwalentne uczucia- żart, po co odebrałam telefon, co robić, jak rozmawiać, rozłączyć się czy kontynuować. Zachowała zimną krew, jak to się mówi. Zadzwoniła na policję, jednocześnie rozmawiając z niedoszłym samobójcą. O dziwo policjant wiedział jak się trzeba zachować. Ustalili operatora, dane, ona wiedziała jakie pytania ma zadawać. Nie wiem, zresztą ona też dlaczego chciał to zrobić, jednak instynkt kazał mu szukać pomocy. To nie jeden taki przypadek, sama czytałam o podobnym.


Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Śro 16:22, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
animavilis
Gość





PostWysłany: Śro 17:42, 26 Sie 2009    Temat postu:

slepa i brzydka napisał:
(...) w zupelnym oderwaniu od tych zjawisk (podstawy socjologii) istnieje nasz wirtualny swiat, w ktorym granie odbywa sie na niewyobrazalna skale. i tutaj juz nie mowimy o mimikrze, czy empatii, tutaj nie mowimy o odgrywaniu naszych spolecznych rol. to jest rzeczywistosc wirtualna, niezbadany twor, ktory potrafi czlowieka odmienic, uszczesliwic lub zniszczyc.

Pięknie napisane.

slepa i brzydka napisał:

(...) jak sie temu przygladam, to byt okreslony jako "istnienie obiektywne, poza jakoklwiek ocena" jest mnie badz moim oponentom potrzebne w calym naszym zyciu jak swini plaszcz.

Mnie jest potrzebne, dla zachowania równowagi. Potrzebna jest mi świadomość, że ja w oczach cudzych i swoich to nie cała ja, że jest coś więcej, jakiś inny punkt odniesienia, coś bardziej uniwersalnego, żeby się w tym świecie własnych i obcych ocen nie udusić.
Powrót do góry
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:50, 26 Sie 2009    Temat postu: Tak sobie myślę w ciszy nocy...

rose napisał:
Czytam. I myślę. Chyba tak jak Lulka – nad samotnością. Ludzie myślą, że są wyspą. Wiem, że to nieprawda. Zawsze się zastanawiałam, jak daleko trzeba czuć niechęć do istnienia, do życia, do funkcjonowania w społeczeństwie.
.....
Mam swój tok myślenia. Niektórzy mówią o wrażliwości umysłu ja mówię tu o chorobie umysłu. Człowiek jednak boi się śmierci, ma instynkt samozachowawczy.


Nie wrażliwość, lecz choroba umysłu? Nie zgadzam się! Wrażliwość jest tym co nas różni od reszty ziemskiej fauny. Gdyby nie ona, zostałyby tylko instynkty: instynkt przetrwania gatunku, zdobywania pożywienia, instynkt samozachowawczy. Gdyby nie wrażliwość, skakalibyśmy do dzisiaj po drzewach i nie istniałoby pojęcie "homo sapiens". To nie niechęć do życia prowadzi ludzi do samounicestwienia! Sama piszesz o instynkcie samozachowawczym, który z racji swej natury należy do nadrzędnych impulsów kierujących człowikiem. Żeby go stłumić, żeby człowiek stał się znieczulony na jego działanie, musi zamknąć się sam w przestrzeni, w której strach przed samounicestwieniem staje się mniejszy, niż strach przed wszystkim co czyha poza kokonem, w którym sam się zamknął. Musi uznać za pewnik, że wszystko "na zewnątrz" jest wrogie i stara się go zabić lub, że stał się wszystkim zbędny. W tej sytuacji dochodzi do rezygnacji. Jeszcze tylko próbujący dojść do głosu instynkt samozachowawczy próbuje doprowadzić do tego, że człowiek wbrew swoim niby racjonalnym działaniom, wbrew sobie, próbuje doprowdzić do niepowodzenia "ucieczki". Stąd telefony do przypadkowych osób, stąd np. tłumaczenie sobie, że nie potrzeba tak dużo tabletek itd... Stąd nieudane często - bo robione wbrew sobie, próby zwrócenia uwagi na to, że "jestem, żyję, chcę coś zaoferować"...
Twierdzę, że tu właśnie chodzi o wyjątkową wrażliwość, o zranioną najgłębiej świadomość sensu istnienia - nie jako "trybika", lecz jako kogoś, kto chciałby być tak ważny dla innych, jak inni są ważni dla "mnie".

animavilis napisał:
[
Potrzebna jest mi świadomość, że ja w oczach cudzych i swoich to nie cała ja, że jest coś więcej, jakiś inny punkt odniesienia, coś bardziej uniwersalnego, żeby się w tym świecie własnych i obcych ocen nie udusić.

Myślimy podobnie, lecz... tylko częściowo. To nie chodzi tylko o przeglądanie się w oczach swoich i obcych, to nie jest nawet kwestia jakości i sensu tych opinii. To jest potrzeba przekonania się, że jesteśmy dostrzegani - często obojętnie jak... Jestem przekonany, że ordynarne i głupie "występy" na netowych forach(które wszyscy znamy) wynikają między innymi właśnie z takiej potrzeby. "Udusić" mogą nie oceny, lecz ich brak!
Kilka lat temu "przegadałem" wiele godzin z kimś, kto po nieudanej próbie "ucieczki", pod wpływem tego, że został dostrzeżony, zmienił swój stosunek do otoczenia. Dziś jego życie jest typowe (jesli istnieje coś takiego jak "typowość"), pracuje, nawet założył nową rodzinę. W trakcie rozmów nagle zdałem sobie sprawę, że wszystko co mówił sprowadzało się do poczucia braku w jego życiu prostych rzeczy, na które na codzień prawie nie zwracamy uwagi. Pod wpływem tego co mówił, napisałem wtedy wiersz, który jemu z pewną tremą pokazałem. Powiedział po dłuższej chwili: właśnie dokładnie o tym mówiłem...
Ten wiersz brzmiał:
Prośba...

O tak niewiele
proszę Cię życie...
Radosny uśmiech
w porannej porze,
spojrzenie ciepłe
na początku dnia.
Jeden uścisk dłoni
- przyjaźni znak...
Drżenie serca,
po nocy spełnionej
oczu radosny blask.
Pozwól mi tylko życie,
bym mógł choć tyle
... dać

Niestety - nie udało się mi, ani też nikomu innemu - nawet z najbliższego otoczenia Jarka uzmysłowić jemu, że chodzi o tak proste (?) sprawy, że są one dla niego osiągalne.
Jarek zbudował wokół siebie zbyt szczelny kokon i ... poczuł się w końcu bardzo zmęczony... Porozumiewał się z kokonu z otoczeniem, próbował nawet innym pomagać, ale ciągle w nim siedział, wzmacniał ściany i ... poddał się w końcu...

Tylko tyle i aż tyle... Akademickie dysertacje, mądre roprawki z psychiatrii, psychologii, socjologii itp. często krążą tylko w okolicy prawdy, że w centrum wszystkich wydarzeń, które tętnią tragediami, szczęściem, triumfami i porażkami, jest słaby, podatny na zranienie CZŁOWIEK - nie tylko trybik stanowiący element większej całości...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paj
maszynista z Melbourne


Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 3593
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1171 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:31, 26 Sie 2009    Temat postu:

Formalny
Cokolwiek nie napiszesz jeszcze o Jarasie, to dla wielu ludzi, nawet jego nieobecność, nie może znaczyć tyle, co dla Ciebie, czy innych.
Dla wielu ludzi jego sposób odejścia, przyczyna, będą określane szaleństwem, czy czymś podobnym.
Dla wielu ludzi On jest tylko nickiem.
I my dla wielu ludzi pozostaniemy tylko literkami.
Niczym.
Dlaczego?
Bo tak myślą. Bo tak też jest im wygodniej.
Bo jest to od nich tak dalekie, aż niewyobrażalne.
Są ludzie szczęśliwi z racji swojej odporności na świat, którzy lepiej smakują życie.
Lepiej znoszą niepowodzenia, klęski.
Może nie doświadczyli tyle?
Może..
A może ich inna wrażliwość nie "kumuluje" wszystkich klęsk i pozwala im żyć z wiarą, że jutro będzie lepiej?
Jeżeli są ludzie, którzy nie mają takiej wtrwałości i siły, aby żyć.
Jeżeli są ludzie, którzy po porażkach budują coraz grubszy kokon, w którym się chowają, to pewnie mają wiarę, że kiedyś ten kokon pęknie. Do czasu.
Ale jeśli nie pęka..to duszą się w nim.
Ale nie są szaleńcami.
Nie mają już siły żyć, z każdym dniem coraz słabsi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez paj dnia Śro 23:38, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Czw 7:17, 27 Sie 2009    Temat postu: Re: Tak sobie myślę w ciszy nocy...

Formalny napisał:

animavilis napisał:
[
Potrzebna jest mi świadomość, że ja w oczach cudzych i swoich to nie cała ja, że jest coś więcej, jakiś inny punkt odniesienia, coś bardziej uniwersalnego, żeby się w tym świecie własnych i obcych ocen nie udusić.

Myślimy podobnie, lecz... tylko częściowo. To nie chodzi tylko o przeglądanie się w oczach swoich i obcych, to nie jest nawet kwestia jakości i sensu tych opinii. To jest potrzeba przekonania się, że jesteśmy dostrzegani - często obojętnie jak... Jestem przekonany, że ordynarne i głupie "występy" na netowych forach(które wszyscy znamy) wynikają między innymi właśnie z takiej potrzeby. "Udusić" mogą nie oceny, lecz ich brak!

No właśnie! I dlatego świadomość istnienia jakiejś innej prawdy o nas samych, może nam pomóc zdystansować się nie tylko od świata nieustannych ocen, ale też i jego braku. Gdy zaczyna męczyć mniemanie o sobie, w którym czujemy fałsz, gdy irytują opinie innych, które wydają się nam nietrafione, nieprawdziwe, ale także wtedy, gdy boli obojętność, pomijanie, zawsze można próbować wytłumaczyć sobie, że w szerszej perspektywie to nie jest takie istotne, bo prawda o mnie, człowieku, trybiku, ziarnku piasku we wszechświecie, plątaninie białka jest ulotna jak korona z piór i niedostępna dla nikogo.
Powrót do góry
Mati.
criatura na końcu czasu


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 8185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1207 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 7:53, 27 Sie 2009    Temat postu:

Paj napisał:

Dla wielu ludzi On jest tylko nickiem.
I my dla wielu ludzi pozostaniemy tylko literkami.
Niczym.
Dlaczego?
Bo tak myślą. Bo tak też jest im wygodniej.
Bo jest to od nich tak dalekie, aż niewyobrażalne.


niekoniecznie tylko dlatego..
również dlatego, że 'podniecanie się' literkami daje dużo mniej satysfakcji niż rozmowa z żywą osobą, której można patrzeć w oczy, obserwować jej mimikę i gestykulację, smiech i łzy - zwłaszcza, jeśli chcemy porozmawiać i nawiązać jakieś relacje a nie tylko czytać.. wydaje mi się to właśnie problemem dzisiejszego zachwytu siecią. Sieć - jak sama nazwa wskazuje, musi mieć swojego Krzyżaka, którym jest nasz osobisty zachwyt, często też uzależnienie (jak bardzo byśmy twierdzili, że tak nie jest). Trudno jest się z tej własnej sieci uwolnić zwłaszcza kiedy się w nią zaplączemy. Samotność o której tu piszecie, to taka na którą sami się skazujemy nie ufając do końca innym pająkom, nie pozwalając sobie na wiele bo gdzieś w nas tli się jednak (może w podświadomości) poczucie, że to nie jest miejsce warte całkowitego poświęcenia. Czy słusznie? nie wiem, to wie każdy samodzielnie. Ta samotność to właśnie przez brak realnego dotyku, zapachu, smaku.. czyli tych bodźców, które są nam niezbędne do pełni funkcjonowania i identyfikowania swojego świata.. bez nich ta nasza sieciowa rzeczywistość jest zdecydowanie amputowana i dlatego odczuwamy jej niedobory, dlatego odczuwamy samotność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Czw 7:57, 27 Sie 2009    Temat postu: pochwała nocy

Formalny tak piękny post (i tytuł! ten post ma tytuł!), że nie śmiem go komentować. Proszę tylko: pisz częściej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oto_ja
maszynista z Melbourne


Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 2094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:26, 27 Sie 2009    Temat postu:

beata napisał:
edit(oto ja - chyba niechcąc powtórzyłam Twoją myśl )


Nie martwi mnie to, wręcz przeciwnie, zwłaszcza, że podkreśliłaś cos bardzo ważnego.

Nie kojarzę za bardzo Pana, ktorego wymieniłas obok Jarasa, ale mam nadzieję, ze słowa, które padły pod jego adresem puści mimo uszu. Tutaj to podstawa.
A o Jarasie bez względu na to, jak się zachowywał w oczach innych zawsze będę miała dobre zdanie. czasami nie rozumiałam jego zachowań, innym razem były tak oczywiste, że szkoda gadać. W stosunku do mnie- nigdy złe. Przynajmniej tak tego nie odbierałam, chociaż często mieliśmy inne widzenie świata, ze tak powiem.

I to tyle ode mnie w tym temacie. Nie widzę sensu na siłę go ciągnąć, zwłaszcza złośliwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
slepa i brzydka
madonna z wielkim cycem


Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 10000
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 964 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Vondervotteimittiss

PostWysłany: Czw 8:40, 27 Sie 2009    Temat postu:

Paj napisał:

I my dla wielu ludzi pozostaniemy tylko literkami.
Niczym.
Dlaczego?
Bo tak myślą. Bo tak też jest im wygodniej.
Bo jest to od nich tak dalekie, aż niewyobrażalne.




tylko literkami? gdybysmy tylko tym dla siebie byli, nie musielibysmy obserwowac dramatycznych lub wznioslych zdarzen z naszej forumowej rzeczywistosci; klotni, wielkich przyjazni, upadkow, rozstan, radosci tworzenia i (jak czasem mi sie wydaje) jeszcze wiekszej radosci niszczenia. te literki sa nosnikiem emocji, ktore zawsze widoczne sa w kazdym poscie, i nawet jesli czytajacy ten post pozostaja wobec tresci obojetni, to zawsze ladunek emocji zgromadzony w tych literkach odbija sie echem...echem...echem... wydaje mi sie nawet, ze to wlasnie ta emocjonalnosc pozostaje w pamieci czytajacych na dluzej, niz tresci.

powiedz Paj, czy to tylko przekora, kiedy piszesz, ze Twoje pisanie tutaj jest niczym, ze Ty mozesz jestes dla innych niczym? to bardzo ostre slowa, wrecz karcace - tak je przynajmniej mozna odebrac. i zaciekawilo mnie, po co robic tutaj takie (badz co badz), czasochlonne i emocjonujace nic? ja jakos wole wierzyc, ze nawet jesli nie spotkam sie z reakcja, ktorej bym oczekiwala, to jednak kazdy odzew tworzy wartosc dodana dla moich wypowiedzi.

i jeszcze jedna mysl mi sie nasuwa... jesli cos lub ktos jest dla mnie daleki, to czy ja musze sie zblizyc? musze chciec sie zblizyc? Paj, patrzac na przyklad nas dwoch; wspolistniejemy tutaj od lat bez wzajemnego zainteresowania soba nawzajem. czy kiedykolwiek pozalowalas, ze nie zblizylas sie do mnie chocby na milimetr, albo czy ja bylabym w stanie swoimi slowami wzbudzic w Tobie poczucie winy, ze nigdy nie usilowas podejsc w moja strone chocby na wyciagniecie reki?


jak odbierasz tego posta? tu sa moje prawdziwe, niezmyslone, szczere, lekko skonsternowane emocje, czy one tez sa niczym?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paj
maszynista z Melbourne


Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 3593
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1171 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:09, 27 Sie 2009    Temat postu:

slepa i brzydka napisał:
Paj napisał:

I my dla wielu ludzi pozostaniemy tylko literkami.
Niczym.
Dlaczego?
Bo tak myślą. Bo tak też jest im wygodniej.
Bo jest to od nich tak dalekie, aż niewyobrażalne.




tylko literkami? gdybysmy tylko tym dla siebie byli, nie musielibysmy obserwowac dramatycznych lub wznioslych zdarzen z naszej forumowej rzeczywistosci; klotni, wielkich przyjazni, upadkow, rozstan, radosci tworzenia i (jak czasem mi sie wydaje) jeszcze wiekszej radosci niszczenia. te literki sa nosnikiem emocji, ktore zawsze widoczne sa w kazdym poscie, i nawet jesli czytajacy ten post pozostaja wobec tresci obojetni, to zawsze ladunek emocji zgromadzony w tych literkach odbija sie echem...echem...echem... wydaje mi sie nawet, ze to wlasnie ta emocjonalnosc pozostaje w pamieci czytajacych na dluzej, niz tresci.

powiedz Paj, czy to tylko przekora, kiedy piszesz, ze Twoje pisanie tutaj jest niczym, ze Ty mozesz jestes dla innych niczym? to bardzo ostre slowa, wrecz karcace - tak je przynajmniej mozna odebrac. i zaciekawilo mnie, po co robic tutaj takie (badz co badz), czasochlonne i emocjonujace nic? ja jakos wole wierzyc, ze nawet jesli nie spotkam sie z reakcja, ktorej bym oczekiwala, to jednak kazdy odzew tworzy wartosc dodana dla moich wypowiedzi.

i jeszcze jedna mysl mi sie nasuwa... jesli cos lub ktos jest dla mnie daleki, to czy ja musze sie zblizyc? musze chciec sie zblizyc? Paj, patrzac na przyklad nas dwoch; wspolistniejemy tutaj od lat bez wzajemnego zainteresowania soba nawzajem. czy kiedykolwiek pozalowalas, ze nie zblizylas sie do mnie chocby na milimetr, albo czy ja bylabym w stanie swoimi slowami wzbudzic w Tobie poczucie winy, ze nigdy nie usilowas podejsc w moja strone chocby na wyciagniecie reki?


jak odbierasz tego posta? tu sa moje prawdziwe, niezmyslone, szczere, lekko skonsternowane emocje, czy one tez sa niczym?

Pisząc ..tylko literkami miałam na myśli to, że każdy ma inny próg wrażliwości na coś.
Przykładowo.
Jesli napiszę; mam wszystko gdzieś.
To kilka osób zupełnie na to nie zwróci uwagi, bo uzna, że to tylko chwila, zły nastrój.
Niesistotne.
I naprawdę nie ma w tym nic złego.
Ktoś inny napisze; Paj, nie miej wszystkiego gdzieś. Będzie dobrze.
Czy cokolwiek różni te dwie osoby?
Niekoniecznie.
Nie musimy w oczekiwany sposób reagować na siebie.
Tak jak napisał Formalny o Jarasie; to było wręcz niemożliwe ogarnięcie jego emocji, wczucie się w nie- identycznie tak, jak on tego oczekiwał.
Bo każdy z nas jest inny.
Pisząc słowa; jesteśmy tylko literkami.
Tak, jestem przekonana, że dla wielu osób jesteśmy tylko nickami, pustymi literkami.
Są ludzie, którzy czytają nasze słowa nawet bez chęci rozumienia.
I nie widzę w tym nic złego.
Nie dla wszystkich jesteśmy ważni, nie we wszystkich budzimy sympatię.
Wyczuwasz jakąś gorycz w moich słowach?
Masz rację.
To rodzaj złości, że tylko ludzkie dramaty budzą w niektórych reakcję, nie zawsze też prawdziwą.
Nie wierzę już tak często, jak kiedyś, w prawdziwą chęć rozumienia, zrozumienia, niesienia pomocy.
Moja niewiara w dobro ludzi zapewne bierze się z moich, tylko moich doświadczeń życiowych.
Zapewne nie rzadko odrzucam być może dobro.
Ale właśnie z tego powodu, że to, co ktoś nazywałem dobrem dla mnie, było przede wszystkim zaspokojeniem jego potrzeb poprawienia sobie wizerunku, nastroju.
Lub potem było wykorzystywane w bardzo niefajny sposób.
Poza tym..Wiem, że teraz dość gorzko czuję, myślę.
Jestem przekonana, że życie w kokonie, bez złudzeń, bez rozczarowań, jest dużo bezpieczniejsze.
To jak wybór między ryzykowną operacją- czyli zaufanie komuś, a powolne umieranie- bez nikogo i niczego, bez złudzeń.

A co do Ciebie Ślepaczku.
Nie właziłyśmy sobie nigdy w paradę, nie popadałyśmy chyba w konflikty.
Choć pewnie bardzo się różnimy.
Rodzaj spokojnej raczej egzystencji forumowej.
I nie musiałyśmy do siebie "słodzić", aby być może w jakiś sposób martwić się swoimi porażkami, cieszyć z sukcesów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez paj dnia Czw 11:55, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
Gość





PostWysłany: Czw 16:03, 27 Sie 2009    Temat postu: Re: Tak sobie myślę w ciszy nocy...

Formalny napisał:

Nie wrażliwość, lecz choroba umysłu? Nie zgadzam się! Wrażliwość jest tym co nas różni od reszty ziemskiej fauny. Gdyby nie ona, zostałyby tylko instynkty: instynkt przetrwania gatunku, zdobywania pożywienia, instynkt samozachowawczy. Gdyby nie wrażliwość, skakalibyśmy do dzisiaj po drzewach i nie istniałoby pojęcie "homo sapiens".

Miałam na myśli - odebranie sobie życia, pisząc, ze to nie wrażliwość a choroba umysłu. Nie ma jednak znaczenia w jaki sposób to nazwiemy.
Tak naprawdę trudno mi o tym pisać. Cholernie boleję zawsze nad tym, że nie można było nic zrobić. Dlaczego? Wydaje mi się (misie ), że można rozpatrywać taką śmierć w różnych aspektach. Czy dana osoba chce żyć. Bo jeśli chcemy uratować wszystkich przyszłych samobójców, to będziemy też ratować osoby, które tego nie chcą np. okropnie są zmęczeni długotrwałą chorobą, albo strachem (różne przyczyny, np. strachem przed cierpieniem). Nie wszystkim można przywrócić sens życia. Nie znałam Jarasa, nie wiem czy wysyłał sygnały.
Wolę myśleć, że mam na coś wpływ. Jeden sens w życiu to za mało, dlatego mam kilka, na wszelki wypadek. I chyba jestem jakimś trybikiem.

Abstrahując od tego co napisałam wyżej. Podobają mi się twoje posty, są wzruszające, poważnie. Na ile to twoja wrażliwość, a na ile kunszt. Nie wnikam. Pisarza też o to nie pytam, to raczej niestosowne.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin