po 30-tce

No to czas na krótką relację.

Rock in Summer Festival, pierwsza edycja (nie wiem czy będą następne), Warszawa 17.08.2010.
Najpierw jak zwykle supporty. Ale spóźniłem się na początek i nie wiem kto grał pierwszy. Pewnie The Black Tapes ale nie jest to oczywiste. Jak się pojawiłem po scenie pląsali CF 98 - pani wokalistka bardzo się starała ale ogólnie była to taka sobie, dość poprawna muzyczka, zdaje się, że trochę szwankowało nagłośnienie, bo instrumenty tłumiły wokal, przynajmniej z mojej perspektywy. Nie ma chyba nawet dostępnych filmików, więc tylko fotka:

[link widoczny dla zalogowanych]

Potem pojawiały się pod sceną coraz liczniejsze grupy osób małoletnich co zwiastowało występ Kanadyjczyków z Billy Talent. O ile mi wiadomo sami wykonawcy są z mojego rocznika, co oznacza, że i ja powinienem już wzbudzać entuzjazm wśród młodocianych a to mnie nie cieszy jakoś.

Billy Talent - no nie wiem jak ich ocenić. Wokal bardzo męczący na żywo, w wersjach studyjnych tak nie razi, na koncercie brzmiał nienaturalnie i jakoś skrzekliwie. Choć było kilka niezłych fragmentów "Rusted From The Rain" wypadło nieźle. Było oczywiście "Fallen Leaves", po którym część publiczności... zaczęła wychodzić. Dziwne, przyszli tylko posłuchać jednego hitu? Hmm... Zespół pod koniec zaczął grać całkiem nieźle, choć ciągle mam wrażenie, że z innym wokalem dawaliby radę znacznie lepiej.

[link widoczny dla zalogowanych]

i fragment "Rusted" z zapowiedzią odnoszącą się do polskich przodków wokalisty

http://www.youtube.com/watch?v=lWK2t3zqEbI

I wreszcie największa gwiazda. Czyli pierwszy raz w Polsce - Bad Religion. Wstrzelili się ze swoim logo nieźle w wokółkrzyżowe nastroje w kraju, choć raczej to nie było zaplanowane z tego powodu.

Nie będę się rozpisywał co do samego zestawu utworów - był podobny do berlińskiego z czerwca. Choć było trochę zaskoczeń. Niespodziewanie "We're Only Gonna Die" z pierwszej płyty, niespodziewanie "Atomic Garden" z niesamowitą apokaliptyczną końcówką. "Dearly Beloved" - nie grają tego często a robi wrażenie. Mieli więcej czasu, więc zagrali o 3 utwory więcej a bisy zakończyli nie "Sorrow" jak zwykle lecz "Punk Rock Song". Nie było "You", co dziwne (i Mati, gdyby była, żałowałaby pewnie).

Z innych spostrzeżeń: BR przyciągnęli ludzi z wszystkich generacji, byli starsi zdecydowanie osobnicy jako też i całkiem małe dzieci. Które jednak były chyba znudzone i senne (było cokolwiek późno). Sporo było problemów technicznych, technicy wymieniali werbel perkusiście i mikrofon wokaliście. Ale i tak wszystko przebiegło płynnie, brzmiało bardzo ładnie a zespół zapowiedział przyjazd w przyszłym roku do Krakowa. Pewnie już z materiałem z nowej płyty, którego nie zagrali, mimo wcześniejszych zapowiedzi.

[link widoczny dla zalogowanych]

Zabawa i tak była przednia, choć tym razem pierwszy raz obserwowałem z większej odległości (dzięki czemu miałem lepszą słyszalność) a nie spod samej sceny. Za rok pewnie też będzie fajnie.

I parę kawałków pod rząd (częsciowo we fragmentach): Before You Die, A Walk, How Much Is Enough i No Control

http://www.youtube.com/watch?v=FbfVZNKes_w

Aproxymat

No to może na dzień bobry coś żywszego. I po estońsku. Vennaskond - "Naeratus".
[link widoczny dla zalogowanych]