Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Człowiek, który ocalił świat

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Pałac Kultury i Nauki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yasha
Gość





PostWysłany: Wto 7:37, 14 Lut 2006    Temat postu: Człowiek, który ocalił świat

Co myślicie o tym?
[link widoczny dla zalogowanych]

26 września 1983 r. mógł być ostatnim dniem w naszym życiu. Gdyby pułkownik Pietrow nie złamał rozkazu prawdopodobnie nic nie byłoby w stanie powstrzymać wojny nuklearnej. Alarm, który wybuchł w centrum dowodzenia radzieckich wojsk rakietowych spowodował wadliwy system ostrzegania


23 lata temu los świata był w rękach jednego człowieka. Stanisław Pietrow, pułkownik wojsk rakietowych Związku Radzieckiego, już trzymał rękę na urządzeniu, którym miał odpalić 5 tys. nuklearnych pocisków w stronę Stanów Zjednoczonych! Odpowiedź byłaby miażdżąca - pół Europy, razem z Polską, zniknęłoby z mapy świata. Jednak Pietrow zdecydował się na rzecz niebywałą. Złamał rozkaz...

Kim jest człowiek, który nie dopuścił do wojny atomowej i uratował świat przed zagładą? Przez całe lata żył skromnie w miasteczku pod Moskwą. Dopiero teraz jego niezwykły czyn wyszedł na jaw. Za ocalenie ludzkości dostał w siedzibie ONZ nagrodę Obywatel Świata (World Citizen Award).

"Człowiek, który zapobiegł wojnie nuklearnej" - taka inskrypcja widnieje na nagrodzie, którą płk Pietrow, już na emeryturze, odebrał właśnie od Stowarzyszenia Obywateli Świata (Association of World Citizens). Statuetka przedstawia szklaną dłoń mocno ściskającą Ziemię.

26 września 1983 r. tuż po północy płk Pietrow pełnił służbę w zamkniętym mieście Serpukow-15, ok. 50 km na północny wschód od Moskwy. To tu w podziemnym bunkrze ukrytym w lesie mieściło się atomowe centrum dowodzenia i słynny rosyjski czerwony guzik. Jedno jego naciśnięcie wystarczyło, by wystrzelić 5 tys. radzieckich pocisków nuklearnych wymierzonych w Stany Zjednoczone. 44-letni Pietrow jak zazwyczaj siedział w fotelu dowódcy. Zza swego ustawionego na półpiętrze biurka spoglądał w dół na dużą halę, w której oficerowie i technicy monitorowali nawet najdrobniejszy ruch amerykańskich pocisków. W razie ataku mieli je natychmiast zestrzelić, by ocalić sowieckie imperium.

Odpalić rakiety

Służba Pietrowa wypadła niecałe cztery tygodnie po tym, jak Rosjanie przez pomyłkę zestrzelili koreański samolot pasażerski z 269 osobami na pokładzie. Nic nie wróżyło, że tego dnia pułkownik podejmie najważniejszą decyzję w życiu. Nagle 40 minut po północy nowy, nie do końca przetestowany radziecki satelitarny system ostrzegania pokazał, że pięć amerykańskich rakiet nadlatuje z głównej bazy USA Malmstrom w Montanie. W hali rozległ się dźwięk syreny alarmowej, a na pulpicie, przy którym siedział Pietrow, zaczęły migać dwie lampki: "atak rakietowy" i "start". "Start" był komendą do odpalenia radzieckich pocisków nuklearnych, które miały zniszczyć Stany Zjednoczone.

Pod Pietrowem ugięły się nogi. Stał przed wielką elektroniczną mapą Ameryki i nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Zgodnie z instrukcją bez zastanowienia powinien zawiadomić przywódcę ZSRR Jurija Andropowa, rozpocząć odliczanie i wystrzelić rakiety. Taki atak oznaczałby nieuchronnie początek III wojny światowej. Być może ostatniej w historii ludzkości.

Wojskowy nie stracił jednak zimnej krwi. - Kto zarządziłby atak przy użyciu tylko pięciu pocisków? Taki idiota jeszcze się nie narodził - pomyślał.

Rozmowa, która ocaliła świat

Pietrow nie podporządkował się rozkazom, zaufał intuicji. Chwycił za telefon. Przez ponad pięć minut w jednej ręce trzymał telefon, przez który dzięki gorącej linii rozmawiał z Kremlem, w drugiej walkie-talkie, przez które apelował do swojej załogi, by w spokoju wróciła na swoje miejsca i nie rozpoczynała działań wojennych. Władzom Rosji stanowczo powiedział: To fałszywy alarm, i w tym momencie uratował świat. Pułkownik dużo ryzykował. - Nie miałem 100 proc. pewności, że to był fałszywy alarm, nie byłem nawet bliski 100 proc. Gdybym się pomylił, mój kraj przestałby istnieć - powiedział po latach rosyjskim dziennikarzom.

Dopiero po kilku miesiącach okazało się, że Pietrow miał rację. System satelitarny zawiódł z powodu odbicia się światła słonecznego od chmur, które tego dnia były nad Montaną. Po 26 września 1983 r. 67-letni dziś pułkownik został zepchnięty na boczny tor. W 1993 r. przeszedł na emeryturę, by zająć się swoją żoną, która przeszła udar mózgu. Gdy zmarła, musiał pożyczyć pieniądze na jej pogrzeb. Stanisław Pietrow mieszka dziś w blokowisku podmoskiewskiego 54-tysięcznego miasta Fraizino. Jego emerytura to równowartość mniej niż 700 zł. Dopiero w miniony czwartek bohater miał swój wielki dzień. W gmachu ONZ powiedział: - Po prostu wykonywałem swoje obowiązki. Jestem szczęśliwy, że mój czyn zyskał tak duże uznanie.
Powrót do góry
Aproxymat
Para X to my


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 33795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1537 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zewsząd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:58, 14 Lut 2006    Temat postu:

Bodaj Lem kiedyś pisał o zagrożeniu wojną atomową, że mniej jest prawdopodobne, by wynikła z inicjatywy wielkich mocarstw, gdzie istnieją systemy kontroli tej broni, jej uzycie jest usankcjonowane wieloma czynnikami, wreszcie sami jej "uzytkownicy" zdają sobie sprawę ze skutków jej zastosowania i mogą się nawet w ostatniej chwili wycofać (i coś takiego zrobił bohater tego artykułu)... Dużo groźniejsze są małe państewka, pojedynczy dyktatorzy, rozmaici obsesjonaci, dla których podjęcie decyzji o użyciu bomby A nie stanowi większego problemu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beeper
tańczący z ujemnym niedźwiedziem


Dołączył: 07 Lis 2005
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zza torka

PostWysłany: Wto 9:13, 14 Lut 2006    Temat postu:

Piękny artykuł, włos się jeży na głowie czytajac jego treść.
Szkoda tylko, że roi się od bzdur i wniosków wysnuwanych na siłę, bez jakiejkolwiek analizy argumentów.

1. Pułkownik nie złamał żadnego rozkazu, z tej prostej przyczyny, że żadnego rozkazu nie miał. On miał procedury do wykonania i postępował wg tych procedur.
2. To że los świata spoczywał w ręku jednego człowieka, to następna bzdura. Pan pułkownik był jedynie ogniwem w łańcuszku decyzyjnym, może dość ważnym trybikiem, ale nie jedynym.
3. Słynny czerwony guzik to mit. Włączenie systemu uaktywniającego system odpalania rakiet to tylko początek dość skomplikowanej procedury, którą w każdej chwili można było przerwać. Pamiętajmy, że rok 1983 to czas kiedy zaledwie ułamek sił strategicznych stanowiły najnowocześniejsze rakiety, których start był możliwy "zaledwie" po kilkunastu minutach od ogłoszenia alarmu.
4. He, he, kolejny fragment śmieszy mnie najbardziej: "... powinien zawiadomić przywódcę ZSRR Jurija Andropowa, rozpocząć odliczanie i odpalić rakiety". Tak sobie, według swojego widzimisię, wywalić cały arsenał nuklearny, bo coś tam mu się na pulpicie wyświetliło. Tu widać, że znajomość zagadnień związanych z wojskiem autorki artykułu ogranicza się do posiadania wujka, który zaraz po drugiej wojnie strzelał z rozklekotanego mosina. Bez komentarza.
Pan pułkownik zrobił tylko to, czego od niego wymagano i to po co tam został posadzony. Podjął prawidłową decyzję i za to mu chwała. Dlatego na tym stanowisku nie sadzano kaprala służby zasadniczej tylko pułkownika. Nawet gdyby bardzo chciał, bez rozkazów najwyższych dowódców i pierwszego sekretarza nie mógł sam odpalić rakiet. Sprawa nieco inaczej wyglądała na łodziach podwodnych, będących na patrolach przy brzegach Stanów Zjednoczonych. Ale to inna bajka.
Artykuł, choć utrzymany w dość sensacyjnym i katastroficznym tonie, śmieszyć powinien każdego, kto liznął choć trochę tematyki wojskowej. Ja liznąłem.
[/u]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
makukek
pełnomocnik fitoplanktonu


Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:43, 15 Lut 2006    Temat postu:

Aproxymat napisał:
Bodaj Lem kiedyś pisał o zagrożeniu wojną atomową, że mniej jest prawdopodobne, by wynikła z inicjatywy wielkich mocarstw, gdzie istnieją systemy kontroli tej broni, jej uzycie jest usankcjonowane wieloma czynnikami, wreszcie sami jej "uzytkownicy" zdają sobie sprawę ze skutków jej zastosowania i mogą się nawet w ostatniej chwili wycofać (i coś takiego zrobił bohater tego artykułu)... Dużo groźniejsze są małe państewka, pojedynczy dyktatorzy, rozmaici obsesjonaci, dla których podjęcie decyzji o użyciu bomby A nie stanowi większego problemu.



hej,
taaak ...
ci którzy dużo mają mogą wiele stracić ...
to przecież tak proste ... że aż ... szokujące ...
makuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Pałac Kultury i Nauki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin