Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Radio Wolne Forum
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> W przerwie na kawę!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:22, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 17
O Jesiennej, Niedomyślnych Owcach i Wilku.

Dawno dawno temu mieszkała na forum o2.pl Jesienna. Była to osoba bardzo spokojna i powszechnie lubiana a jej specjalnością była poezja. Niemal codziennie forumowicze mogli przeczytać jej nowy wiersz, czasem nawet kilka wierszy jeśli akurat Jesienna była w odpowiednim nastroju.
Pewnego razu Jesienna tak bardzo pogrążyła się w pisaniu rozbudowanego poematu, że zupełnie zapomniała o zaplanowanym od dawna strzyżeniu swojego przytopikowego trawniczka. Jakież było więc jej zdziwienie, kiedy zerknęła przez okno na ów trawniczek a ten wcale nie był zarośnięty trawą a równo przystrzyżony. "O! Mam pewnie wielbiciela, który niczym Niewidzialna Ręka wykonał za mnie tę pracę!" - pomyślała Jesienna. I zaraz postanowiła dowiedzieć się co to za wielbiciel. Niestety, mimo uporczywego czuwania nikogo nie udało jej się wypatrzeć. W końcu Jesienna uznała, że wielbiciel ów, jest być może zapalonym ogrodnikiem, który lubi zajmować się trawnikami, więc najlepiej będzie poczekać aż trawa odrośnie i przyłapać go na gorącym uczynku. Jak postanowiła tak i uczyniła. I rzeczywiście pewnego wieczora zerknęła przez okno i ujrzała, że na trawniczku coś się poruszyło. Wyskoczyła przed topik i jej oczom ukazało się stadko owiec, które skubały sobie w najlepsze źdźbła trawy a na widok Jesiennej wpadły w lekki popłoch i zbiły się w ciasną gromadkę.
- Co wy tu robicie? Kim jesteście? - zapytała Jesienna, która dotąd widywała na forum tylko kozę (w dodatku z nosa), ale owiec jeszcze nie.
- My... No... My chciałyśmy tylko sobie tu coś zjeść... Byłyśmy głodne... - odparły zmieszane owce. - Czy to twój trawniczek? Bo myśmy nie wiedziały...
- Oczywiście, że mój - potwierdziła Jesienna i pokazała owcom tabliczkę na topiku, na której było napisane: "Topik i trawnik Jesiennej".
- Ooo... myśmy się nie domyśliły tego... Bo my jesteśmy niedomyślne owce...
- No, w sumie nie szkodzi, nic się złego nie stało. - Jesienna pojednawczo uśmiechnęła się do Niedomyślnych Owiec. - Możecie spokojnie się tu czasem pożywiać, tylko nie stratujcie mi trawniczka. Ile was właściwie jest.?
- 16... nie 17... 16... przecież umiem liczyć... siebie nie policzyłaś!... policzyłam.... ojej! jednej brakuje! - Niedomyślne Owce zaczęły mówić jedna przez drugą, aż w końcu ogarnęła je panika, bo zorientowały się, że nie ma jednej z nich. - Jest już ciemno! Pewnie gdzieś zabłądziła i zjadł ją Wilk albo coś gorszego...
- Wilk? - zdziwiła się Jesienna. - Owszem mieszka tu taki po sąsiedzku, ale nie wiem czy byłby zdolny zjeść jedną z was. Poczekajcie tu a ja do niego zajrzę.
I tak zrobiła. Weszła na topik Wilka i ujrzała gospodarza nieco zaskoczonego wizytą.
- Cześć Wilku, wybacz, że przeszkadzam - przywitała się Jesienna. A potem przyjrzała się bliżej Wilkowi i ze zgrozą dostrzegła, że odziany jest w sweterek z owczej wełny.
- O co chodzi? Dlaczego tak na mnie patrzysz i masz takie wielkie oczy? - zapytał zdziwiony Wilk. Podążył za wzrokiem Jesiennej. I zmieszał się okropnie.
- Skąd masz taki sweterek? - zapytała ostro Jesienna.
- Och... no... tego... - Wilk był zmieszany coraz bardziej. - To takie moje hobby...
- Hobby? To jest hobby? Pożeranie bezbronnych owieczek nazywasz swoim hobby?
- Jakie pożeranie? Ja nikogo nie pożarłem! - Wilk był zupełnie zaskoczony. - Czasem gryzę, nie zaprzeczę, ale nie pożeram forumowiczów!
- A więc? Skąd ten sweterek? - teraz i Jesienna zaczęła się dziwić...
- No przecież mówię wyraźnie, że to moje hobby jest.... - Wilk zawstydził się ponownie. - Sweterek z czystej żywej wełny. Pjur niju łul - dodał z amerykańskim akcentem, blyskając uzębieniem... Ale pozyskanej metodami bezkrawymi. Powiedziałem jednej z owiec, że z jej figurą trzeba nosić runo bardziej przy ciele. A że pasjonuję się szydełkowaniem i robieniem na drutach nie dopuściłem żeby mięciutki surowiec uboczny postrzyżyn trafił w barbarzyńskie łapy jakiegoś amatora. Moje wyroby rękodzielnicze uzyskały szereg wyróżnień, w tym Godło "Ciepłe i praktyczne" Koła Gospodyń Forumowych. Mam wszystkie numery Wykrojów i Wzorów. Znam się na tym.
Tak więc zaginiona owieczka się odnalazła. I wszyscy razem wybrali się na topik poetycki, gdzie ślady ich twórczości i dziś można znaleźć.

Pora na morał oczywiście:
Na forum i tak żadna się tajemnica nie ukryje, nie ma więc się czego wstydzić.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:23, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 18

O Pamparampamie, Dżdżownicy i przyszłości tego forum.

Zdarzyło się raz tak, że pewien forumowicz o nicku Pamparampam cały dzień pracował pisząc posty na forum. Zmęczyło go to okrutnie, każdy zresztą kto kiedykolwiek posty pisał, wie jak wiele wymaga to wysiłku i jak wyczerpującym jest zajęciem. Liczne są wszak przypadki gdy forumowicze zapadali na hiperpostozę i tracili od tego rozum.
Wrócił więc Pamparampam na swój topik i zasnął niemal natychmiast. Obudziła go dziwna jasność za oknem. Zerknął na zegarek - i zauważył, że przespał bite 12 godzin. "Oo! To już południe!" - pomyślał. I czym prędzej ruszył na forum. Lecz kiedy tylko się na nim znalazł wpadł w stan osłupienia. Oto forum nie było już takie jak zawsze. Wszędzie było pełno czystych i schludnych topików, w pełni zautomatyzowanych. Ani śladu błota i brudu tak przydatnego do obrzucania się w czasie dyskusji. Uśmiechnięte twarze forumowiczów i gwar radosnych rozmów i żartów w niczym nie przypominały znajomego wizerunku forum. Na dokładkę obok niebieskich i pomarańczowych roiło się od nicków we wszystkich barwach tęczy (a były nawet i ultrafioletowe). Podszedł więc Pamparampam do seledynowego forumowicza i zapytał co się stało i skąd takie zmiany na forum.
- Zmiany? - zdumiał się seledynowy i rozejrzał uważnie. - Nie widzę żadnych zmian. Wszystko jest jak było.
- Niemożliwe - rzekł Pamparampam. - Przecież jeszcze wczoraj było zupełnie inaczej.
- Wczoraj było tak samo jak dziś. I przedwczoraj. I od 2036 roku - czyli od 3 lat nic się nie zmieniało.
- Cooo!? - Pamparampam był całkowicie przerażony. - To teraz jest 2039 rok? Och, to znaczy, że przespałem 35 lat! Jak to się stało?
Ale seledynowy, uprzejmie przepraszając, poszedł już w inną stronę.
Pamparampam błąkał się po forum kilka godzin. Nigdzie nie widział znajomych nicków ani topików. Forumowicze byli bardzo mili i uprzejmi ale zaprzątnięci własnymi sprawami i nikt nie chciał za długo z nim gadać. W końcu wpadł na pomysł by udać się do Admina i raźno ruszył w stronę jego siedziby. Ta jednak okazała się być... Muzeum Administracji Forum. Zaspany kustosz wyjaśnił Pamparamowi, że od czasu Pomarańczowej Rewolty w 2006 nie ma już Administracji. Na forum panuje demokracja, czasem przeplatana krótkimi okresami feudalizmu starojapońskiego. W 2010 roku forum przeszło na trójwymiarowość i wielokolorowość. W 2025 ostatecznie zamknięto działy "Po 30-tce - ogólna dyskusja", "Po 30-tce - poznajmy się" i "Seniorzy", ponieważ każdy forumowicz zostaje automatycznie odmładzany. W 2036 roku ostatecznie zmieniono system tworzenia postów, teraz powstają one na skutek wysyłania informacji bezpośrednio z mózgów forumowiczów, nie wymagają więc pracochłonnego pisania. Obecnie forum jest miejscem powszechnej zgody i szczęśliwości... Na pocieszenie kustosz zaproponował zapoznanie się ze stałą ekspozycją, na którą składa się między innymi "Poczet adminów forumowych" pędzla Jana Matejki (nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem) lub którąś z wystaw czasowych: "Motyw pomarańczy we wczesnej kulturze forumowej" i "Wkład prymitywistów w rozwój forum".
Jednak Pamparampam nie miał ochoty na wystawy. Wychodząc natknął się na ogromną kolejkę. Kolejka wiła się konwulsyjnie, jak nie przymierzając Homer w grobie jak widzi ekranizację Troi (lub jak Janis Joplin na wieść, że jej rolę w autobiograficznym filmie odtworzy Pink . Jak widać najwiekszą popularnością cieszyły się zabalsamowane zwłoki admina wystawione w specjalnym mauzoleum i nawet 5 cześć przeciętnej miesięcznej pensji, którą trzeba było zaplacić za bilet nie odstraszała spragnionych tego widoku gapiów.Pamparampam nie chciał i tego oglądać. Opuścił Muzeum i już miał pójść gdzieś przed siebie bez celu, kiedy nagle usłyszał konspiracyjny szept:
- Psst! Hej! Pamparampam, tutaj!
Pamparampam zerknął w stronę szeptu i ujrzał ukrytą pod liściem łopianu Dżdżownicę. Dżdżownicę! Tę samą, którą pamiętał z czasów dawnego forum!
- Czy to ty Dżdżownico?! - zawołał wzruszony Pamparampam. - Skąd się tu wzięłaś, czy też przespałaś tyle lat co ja?
- Nie, nie - roześmiała się Dżdżownica. - Kiedyś przeczytałam taką bajeczkę Radia Wolnego Forum o Tobie i o mnie, więc postanowiłam przeczekać w ukryciu te wszystkie lata aż tu się zjawisz i będę Ci mogła zdradzić zakończenie tej historii.
- Ojej - westchnął Pamparampam. - To pewnie nie jest dobre zakończenie?
- Ależ skąd, jest całkiem dobre - oznajmiła pogodnie Dżdżownica. - To wszystko okaże się snem i za chwilę się obudzisz...
I rzeczywiście! Ledwie Dżdżownica wypowiedziała te słowa a już wszystko się rozpłynęło i Pamparampam otworzył oczy na swoim topiku. Nie musiał nawet zerkać przez okno, bo już z zewnątrz dobiegały znajome odgłosy forumowych kłótni, wrzaski obłąkanych, skowyt obdzieranych ze skóry pomarańczy, sprośne przyśpiewki opilcow...Wszystko było jak zawsze...

A morał jest oczywiście taki:
Czasem warto wierzyć w bajki
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:24, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 19
O Emmie i Yappie

W pochmurny jesienny poranek, stanęła pewnego razu przed obliczem Admina delegacja najuboższych forumowiczów. Pokłonili się biedacy nisko i prosili kornie by z ogromnego majątku zgromadzonego przez Administrację choć kilka groszy im rzucił, albo jeśli to zbyt dlań bolesne, niech troszkę podatki obniży bo nie sposób najprostszych nawet topików utrzymać przy obecnych stawkach. Nic jednak nie wskórali, Admin odprawił ich z kwitkiem, po czym postanowił zerknąć do skarbca forumowego by bogactwami nagromadzonymi przez lata oczy swe nacieszyć. Jakież było jednak jego zdumienie, kiedy ujrzał, że drzwi skarbca, choć z najgrubszej były stali z zakładów w Kassel, całkiem zostały pogięte, sam skarbiec opróżniony zaś do dna, nie został w nim nawet najmniejszy diamentowy okruszek.
Osłupiał Admin, potem wpadł we wściekłość i rozesłał posłańców we wszystkie zakątki forum, którzy mieli sprawcę zuchwałej kradzieży schwytać. Wkrótce jednak na jaw wyszło, że rabusiem owym okazał się sam straszliwy Yapp, o którym każdy wiedział, że jest na forum od zarania dziejów i nikt pokonać go nie zdoła.
Usadowił się ów Yapp na szczycie pewnego stromego samotnego topiku, skarby ukrył w głębokiej jaskini, sam zaś pogrążył się w perwersyjnej zabawie, polegającej na mamieniu podróżnych, iż ci kosztowności posiądą, jeśli na 3 pytania jego odpowiedzą. Nikt jednak na pytania odpowiedzieć nie zdołał, a Yapp śmiejąc się okrutnie, przegranych w takim quizie, jednym machnięciem kolczastego ogona w bezdenną przepaść zrzucał. Niekiedy też kłapnięciem wielozębnej szczęki głów ich najpierw pozbawiał, a z czaszek nieszczęśników zrobił sobie naszyjnik i serwis do kawy.
Mijały tak lata, aż w końcu wieść o Yappie dotarła do Emmy, która niejednego forumowego potwora już ujarzmiła. Postanowiła, że i tego pokona, najprzód jednak z Adminem ustaliła, że przynajmniej dziesiąta część odzyskanego skarbu zostanie przeznaczona na rozwój forum.
Admin zgodził się, bo już mu tęskno było do tych wszystkich złotych gwinei, dukatów i szmaragdów wielkości sporego prosiaka.
Wkrótce stanęła Emma pod owym topikiem, na szczycie którego, można już było Yappa dostrzec. Po kilku dniach mozolnej wspinaczki była już na miejscu. Yapp otaksował ją spojrzeniem,dumając czy z jej szkieletu będzie można coś ciekawego wytworzyć, zamyślał bowiem od dawna komplet kościanych szachów sobie obstalować.
- Czy ty jesteś Yapp? - zapytała Emma.
- Oczywiście, że ja, czy jest tu ktoś jeszcze, kto mógłby być Yappem? - zauważył przenikliwie Yapp, w głębi umysłu rozważał zaś już czy może lepiej miast szachów zrobić sobie kościaną szczotkę do drapania po grzbiecie.
- Nie, ale ty nie wyglądasz mi na Yappa - stwierdziła Emma, miała bowiem już wcześniej ułożony pewien podstępny plan. - Yapp jest zupełnie inny.
- Jak to? A ja to niby kim jestem? - Yapp był nieco zdziwiony.
- Tak to. Nie wiem kim jesteś, możliwe, że jesteś Yappem a możliwe, że nie. Yapp zadaje podróżnemu trzy pytania, a jeśli ten poprawnie odpowie, nagrodzony zostaje całym bogactwem ukrytym w tym topiku.
- No i tak jest - Yapp zaczął się irytować. - Tak własnie robię, bo to ja jestem Yappem, czy mogę już ci zadać te pytania?
- Oczywiście - Emma zgodziła się z uśmiechem.
- No to już, powiedz mi ile ważyła przeciętna gęś pomorska?
- Nie wiem - odparła Emma, ale bynajmniej nie wyglądała na przestraszoną.
- Ha ha ha ha rrrrooooaaarrrgh! - Yapp roześmiał się i zaryczał okrutnie. - No to przegrałaś zuchwała, czeka cię rychły koniec!
- Wcale nie - na Emmie ryk Yappa nie zrobił wrażenia. - To pytanie się już nie liczy, bo trzy pytania zadałeś mi już i już na nie odpowiedziałam.
Tu Emma sprytnie zrobiła ctrl+c i ctrl+v i zaskoczonemu Yappowi zacytowała jego własne pytania:
"czy jest tu ktoś jeszcze, kto mógłby być Yappem?", "Jak to? A ja to niby kim jestem?" a nawet: "czy mogę już ci zadać te pytania?".
- Nie, no to się nie liczy, to nie jest uczciwe - zdenerwował się Yapp.
- A czy uczciwe jest okradanie forum? I te zabawy w zadawanie pytań? Przegrałeś, każdy to może sprawdzić, oddawaj skarby!
Z ociąganiem Yapp powlókł się do jaskini mamrocząc coś w rodzaju: "Dogadajmy się, możemy się tym przecież podzielić". Lecz Emma była nieubłagana i tak to Yapp został się na topiku sam, bez grosza przy duszy. Do dziś każdy, kto tam przechodzi może jego narzekania i przekleństwa pod adresem całego świata usłyszeć.
Admin podziękował Emmie, ale obiecany rozwój forum do dziś nie miał miejsca. Jedyne co Admin zrobił to sam siebie zwolnił z forumowych podatków, twierdząc, że płacenie ich przez niego mogłoby być odebrane jako niemoralne.

A morał jest moralny oczywiście:
Nie wolno kraść a podatki należy płacić o czasie *.


* Morał sponsorowany przez Forumowy Urząd Skarbowy
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:25, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 20
O Pomarańczowym Tanim Zegarku i eXocecie.

W zasadzie forumowicze niczym nie różnią się od pozostałych istot ludzkich. Mają takie same słabostki i podobne marzenia. A gdyby zapytać ich czego na forum najbardziej pragną, zawołają niechybnie: "Chleba i igrzysk!". O chlebie powszednim na forum niejedno już napisano, jednak forumowe igrzyska do dziś nie są dokładnie udokumentowane, a przekazy na ten temat bardzo są niejasne i można je między bajki włożyć, nic więc dziwnego, że o nich będzie ta opowieść.
Kiedy odbywały się igrzyska cichły forumowe wojny, a uwaga forumowiczów skupiała się na zawodnikach. Z zapartym tchem śledzono zmagania sprinterów i zapaśników, oklaskiwano wybitnych postoskoczków i zachwycano się emotkomiotami. Ale tym co najwięcej budziło emocji, były tradycyjne wyścigi kwadryg. Od dawna wiadomo było, że w zawodach tych liczą się tak naprawdę 2 stronnictwa - niebieskich i pomarańczowych, ich to rydwany przystrojone w odpowiednie barwy z łatwością dystansowały pozostałych rywali. Nie zaszkodzi zauważyć, że niebieskim kibicował sam Admin, zaś pospólstwo raczej sympatyzowało z pomarańczowymi. Wyścigi odbywały się w morderczym tempie, aż doszło do tego, że w finale dwie tylko kwadrygi pośród wszystkich, liczyły się w walce o medal. Niebieską powoził eXocet, zawodnik, którego styl życia i wypowiedzi wiele budziły kontrowersji, ale też zapewniały mu nieustanną popularność. Jeździł w sposób wręcz szaleńczy i wielu prorokowało, że kiedyś nie uda mu się wyjść z zakrętu, on sobie jednak te ponure wróżby ważył lekce. Pomarańczowa zaś kwadryga należała do Pomarańczowego Taniego Zegarka, zawodniczki, o której niewiele było wiadomo. Ponoć była kiedyś niebieska, lecz nicka ktoś jej nikczemnie ukradł, a może właśnie była pomarańczowa zawsze, tylko nicki zmieniała, bo ją ciągle niebiescy prześladowcy hasłowali? Tego nikt nie wiedział. PTZ jeździła ostrożniej, lecz konsekwentnie, co w obliczu pojedynku z eXocetem nie stawiało jej na straconej pozycji.
Finałowy wyścig rozpoczął się wraz z dźwiękiem wielkiego gongu. Rychło już na pierwszym okrążeniu PTZ i eXocet zdystansowali pozostałych rywali. Kiedy trwało drugie okrążenie i niektórych maruderów zaczęli dublować nikt nie miał już wątpliwości, między kim rozstrzygnie się walka o laury. Zakłady na trybunach szły o bajońskie sumy (czyli takie wąsate ryby z okolic Bayonne, będące tradycyjną walutą w zakładach bukmacherskich).
Ostatnie okrążenie. Ryk na trybunach zagłuszył wszystko. Rydwany niebieski i pomarańczowy szły obok siebie niemal zupełnie równo i żaden nie mógł uzyskać przewagi. EXocet śmiał się obłąkańczo, PTZ ze skupieniem obserwowała trasę. I wtedy tuż przed metą zdarzyła się rzecz niespodziewana! Oto pomarańczowa kwadryga gwałtownie zahamowała i stanęła w miejscu. PTZ zeskoczyła na zrytą kołami i kopytami ziemię i podniosła z niej coś niewielkiego. EXocet zaś przejechał linię mety i zanim się zatrzymał zdążył jeszcze stratować sędziego i przypadkowo przechodzącego sprzedawcę hot-dogów. Owacje na cześć zwycięzcy mieszały się z szumem zaskoczonych głosów tych widzów, którzy przyglądali się PTZ, która niespiesznie przemaszerowała przez metę, niosąc w ręce ... tak, tak, to było zupełnie niebywałe!, małego forumowego chomika, odwieczną maskotkę forum, który dziwnym trafem znalazł się na trasie wyścigu. Kiedy dostrzegli to pomarańczowi zaczęli bić wielkie brawa dla PTZ, a niektórzy domagali się powtórzenia wyścigu. Na co niebiescy zaczęli gwizdać i wołać, że jak ktoś chce ratować chomiki, to niech sobie idzie do lecznicy dla zwierząt a nie jeździ na wyścigach. Na co pomarańczowi odkrzykiwali, że taki zawodnik co po trupach jedzie do zwycięstwa, nie jest godzien udziału w igrzyskach, a nawet domagali się by eXocet został zabanowany. Tego już niebiescy zdzierżyć nie mogli i w stronę pomarańczowych oprócz wyzwisk poleciały też różne przedmioty, w tym takie, z którymi służby porządkowe na trybuny nie wpuszczają. Pomarańczowi odpowiedzieli tym samym. Zaczęła się straszna awantura, a echa jej trwają do dziś, wystarczy zapytać dowolnego niebieskiego co sądzi o pomarańczowych i vice versa. Nie było więc dekoracji zwycięzców. EXocet nie przejął się tym wcale, wsiadł na swój prywatny rydwan, co barwę miał świeżej krwi tętniczej i pomknął gdzieś w swoją drogę. PTZ zaś zyskała sławę osoby o dobrym sercu i każdy forumowicz i dziś o tym przyświadczy.

A morał jest następujący:
Wygrywać można na różne sposoby. Ale na niektóre nie warto.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:26, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 21
O Loopsie.

Skoro tylko zapiał pierwszy kur a nad forum rozbłysły pierwsze poranne zorze a już Admin raźno wziął się do pracy. Pobanował sobie trochę, żeby nie wyjść z wprawy, potem zaś otworzył szeroko okno i oddychając głęboko rześkim rannym powietrzem popatrzył na budzące się poniżej do życia forum. Wtem owionął go dziwny chłód i ogarnęło niepokojące uczucie czyjejś obecności za plecami. Istotnie, kiedy się tylko odwrócił, oczom Admina ukazał się nader dziwny osobnik, który uśmiechnął się doń szeroko i dziwnie akcentując końcówki wyrazów powiedział:
- Dzień dobry szanownemu panu Adminowi.
Admin przyjrzał mu się uważnie i groza zjeżyła mu resztki włosów na głowie. Pomijając już fakt, że tajemniczy przybysz odziany był w stój, który był niewątpliwie szczytem mody w czasie Kongresu Wiedeńskiego a na oczy wciśnięte miał zaskakujące złote binokle, to najbardziej dziwaczny był fakt, że nie był ani niebieski ani pomarańczowy. Nie był więc forumowiczem - a na forum obecność kogoś kto nim nie jest - to prawdziwa rzadkość.
Przybysz uśmiechając się dalej wyciągnął skądś zwój dziwnych wypłowiałych wydruków a także jakby nadpaloną starą dyskietkę i zamachał nimi przed twarzą Adminowi.
- To - powiedział przy tym - to jest umowa zawarta przez nas z pańskim szanownym poprzednikiem, niejakim Argonautą. Umowa ta podpisana przez czcigodnego Argonautę jego własną krwią, stwierdza zaś, że jeśli w przeciągu roku od jej zawarcia, poziom zadowolenia forumowiczów z warunków na forum panujących nie podniesie się, to forum przechodzi na naszą własność. Przespacerowałem się dopiero co po forum i wszędzie topiki trzęsły się od narzekań i biadań, a ani jeden z forumowiczów nie wyraził się o warunkach tutejszych pochlebnie. Tak więc uważam, że nie ma już na co czekać a pozostaje wypełnić umowę.
- Zaraz, chwileczkę - Admin był mocno zaskoczony. - Co to znaczy "na naszą własność"? Czyli czyją?
- Szanowny pan Admin raczy żartować - nieznajomy podszedł do okna i spoglądał na panoramę forum. - A tu nie ma żartów. Najpierw zmienimy trochę kolorystykę - te jasne tła rażą mój gust estetyczny. Powinna tu dominować głęboka, wychodząca z czerwieni czerń. Poza tym... niech policzę... wychodzi po 3 kotły wrzącej smoły na topik... na większe można by dołożyć po jeszcze jednym... usuńmy też te zbędne działy o wierze i moralności...
Wtem nieznajomy jakby zaniemówił. Po czym wskazał palcem w stronę jednej z forumowych uliczek.
- A to? Kto to taki?
Uliczką właśnie szła sobie Loopsie.
- Czy to nie przypadkiem...? Nie... to niemożliwe!
- To jest Loopsie - powiedział Admin. - Jedna z tutejszych forumowiczek.
- Och.. Nie... To zmienia postać rzeczy - nieznajomy zaczął się wyraźnie krzywić. - Mieliśmy już z nią u nas dość kłopotów... Może... Hmm... może byśmy tak renegocjowali umowę i przedłużyli ją na następny rok?
- Co? - tym razem Admin zwietrzył szansę na to, że utrzyma swą władzę na forum. - Niech tak będzie! Gdzie mam się podpisać?
Umowa została błyskawicznie skorygowana i podpisana i w chwilę później nieznajomy przepraszając szanownego pana Admina za kłopot ulotnił się pośród chmury związków siarki i fosforu. Admin otarł pot z czoła, podszedł do okna i zawołał:
- Hej Loopsie!
Loopsie zadarła głowę i bezceremonialnie, jak to miała w zwyczaju zapytała:
- Czego chcesz?
- Nic... nic! Nie odchodź przypadkiem z forum!
Loopsie popatrzyła na niego jak na wariata i popukała się znacząco w czoło. I poszła gdzieś w swoich sprawach.

A morał jest taki:
Czasem nie robiąc zupełnie nic, można wiele dobrego zrobić.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:26, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 22
O Mr MW.
Z tonącego topiku ostatni schodzi jego założyciel. Takie są odwieczne forumowe tradycje, choć trzeba przyznać, w dzisiejszych czasach rzadko kto je podtrzymuje. Wielki, ekskluzywny i podobno niezatapialny topik Mr MW zatonął pewnej burzliwej nocy jednak tak szybko, że nim ktokolwiek się obejrzał wszyscy jego pasażerowie i załoga znaleźli się w głębokich i lodowatych odmętach. Trzeba przyznać, że orkiestra grała do końca, a wnioskując z bulgotów dobiegających z miejsca gdzie siedział waltornista, nawet trochę dłużej. Mr MW rozpaczliwie uchwycił się oderwanej pokrywy fortepianu i pośród szalejącego sztormu dryfował w nieznane. Nikt nie wie jak długo to trwało, dość powiedzieć, że wyczerpany do granic możliwości wylądował na brzegach malutkiego, samotnego i całkiem bezludnego topiku. Na krańcach forum jest wiele takich miejsc, których nie opisali jeszcze forumowi kartografowie a sami forumowicze bywają tam niezwykle rzadko albo i wcale.
Gdy tylko Mr MW doszedł do siebie postanowił trochę rozejrzeć się w sytuacji, lecz nie wyglądała ona zbyt wesoło. Topik był bardzo niewielki, otoczony ze wszech stron bezkresem forumowego oceanu. Pojął więc z rozpaczą Mr MW, że nie ma szans wydostania się zeń i przyjdzie mu w zapomnieniu dokonać tu żywota. Było tu co prawda trochę żywności pozwalającej na skromną wegetację, jednak wszelkie próby opuszczenia topiku były z góry skazane na porażkę.
Tak oto zaczęły mijać mu dni. Pewnego dnia na brzegach wylądowały jakieś resztki z dawnego zatopionego topiku Mr MW. Ów rzucił się na nie w nadziei, że odnajdzie coś co ułatwi mu pobyt a może nawet sposób na wydostanie się z opresji. Jednak była to tylko skrzynia zawierająca bardzo efektowny gramofon z tubą napędzany na korbkę. Trochę porysowaną płytę, na której było niestety tylko jedno nagranie - mianowicie "La Cucaracha" w wersji na puzon i klawesyn. A także pięknie oprawioną księgę "O akweduktach miasta Rzymu" niejakiego Frontinusa, rzecz niezwykle pouczającą, ale mało praktyczną w warunkach jakich znajdował się Mr MW. Ponieważ jednak miał mnóstwo czasu, więc przeczytał ją całą i z braku lepszych zajęć narysował na piasku nader udany akwedukt. Odtąd lubił sobie w skwarne południa wyobrażać, że jest to akwedukt prawdziwy i szemrze w nim przyjemnie chłodna woda. Wieczorami za to nakręcał gramofon i na topiku rozbrzmiewała "La Cucaracha", która wkrótce przyciągnęła lokalne stadko topikowych papug, te szybko nauczyły się melodii i wtórowały jej hałaśliwym chórkiem.
Dni mijały monotonnie i Mr MW coraz bardziej pogrążał się w poczuciu beznadziei. Zaczął wyobrażać sobie ten topik jako czarną dziurę, z której nic nie może się wydostać. I tak te myśli zaczęły mu krążyć wokół horyzontów zdarzeń, stref Schwarzschilda, tuneli czasoprzestrzennych i kiedy do tego doszedł to nagle ogarnęło go wielkie uniesienie i krzycząc "Heureka!" zaczął biegać dookoła topiku bo oto zdało mu się, że znalazł sposób na uwolnienie się. Tak! Postanowił wykopać tunel pod topikiem - na przeciwną stronę forum! Jak postanowił, tak też i uczynił. Trwało to bardzo długo, ale Mr MW miał mnóstwo czasu i w końcu udało mu się przekopać na forumowe antypody. Traf chciał, że wydostał się na zewnątrz na bardzo ludny topik. Forumowicze, którzy już dawno pogodzili się z jego zaginięciem, teraz kompletnie oniemieli, kiedy się przed nimi pojawił. Zaczęli wznosić radosne okrzyki i jeden przez drugiego wypytywać Mr MW o jego losy. Stał się wkrótce prawdziwym forumowym bohaterem, kiedy jednak wsłuchał się w chór głosów jaki nieustannie rozbrzmiewa na forum, kiedy spostrzegł, że są tu poruszane te same tematy co zawsze, przypomniały mu się papugi tak samo wrzeszczące "La Cucarachę". I zatęsknił za cichym szmerem wody w narysowanym na piasku akwedukcie...

Morał zaś z tej bajeczki jest następujący:
Forum stałe jest i niezmienne, gdyż stali i niezmienni są forumowicze.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:28, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 23
O Nio i George'u.

Dawno temu był sobie na forum o2.pl pewien spokojny wiejski topik. Forumowicze go zamieszkujący żyli ze sobą w zgodzie i przyjaźni. I wspólnie pracowali jak Admin przykazał. A wśród tych forumowiczów byli też Nio i George. I oni nie stronili od pracy a posty przez nich pisane wielokrotnie wybierano jako najbardziej dorodne i okazałe na całym forum.
Stało się jednak tak, że na rubieżach forum rozpętała się okrutna wojna i wielu forumowiczów powołanych zostało pod broń i wysłanych na ów daleki front. Wśród nich był i George. Kiedy odjeżdżał, na topiku zapanowało przygnębienie - wszyscy życzyli mu rychłego powrotu a sama Nio machała mu chusteczką na pożegnanie i tak jak pozostali wołała "Wróć do nas jak najszybciej".
Nie sposób opisać, czego doświadczył nieszczęsny George na tej straszliwej wojnie. Widział rzeź niewinnych forumowiczów, równane z ziemią topiki, krwawe ataki podstępnych spamerów, stosy poległych nicków wrzucanych do wielkich czarnych worów. Nic więc dziwnego, że przeżycia te ze szczętem zdruzgotały mu psychikę i jego proste i jasne dotąd myśli biec teraz zaczęły ścieżkami, których kształt przeraziłby nawet Mandelbrota. Zmienił się nie do poznania...
Kiedy powrócił witano go radośnie, on jednak to całkiem zignorował, żwawo podążył za to do gospody, za resztkę żołdu kupił sobie gorzałki, po czym zaczął pić na umór. Widać było, że ciężkie ma za sobą chwile, kiedy jednak Nio próbowała go pocieszyć, mówiąc, żeby się nie martwił, gdyż dobry Admin czuwa nad całym forum, George nagle walnął pięścią w stół i zakrzyknął:
- Nie ma żadnego Admina! Admin nie istnieje! Admin to wymysł naiwnych forumowiczów, którzy potulnie pracują na forum i myślą, że czeka ich za to jakaś nagroda!
- J-jak to? - zdziwiła się Nio i pozostali forumowicze zgromadzeni wokół George'a. - Przecież codziennie doświadczamy jego obecności.
- Hłe hłeee - roześmiał się George. - Co wy wiecie o forum - nic! Admin jest złudzeniem.
- W takim razie skąd się wzięło Forum? - zapytała Nio. - Ktoś je musiał stworzyć!
- Nikt go nie stwarzał. Samo się zrobiło, ewolucja, rozumiesz? Na pewno nie rozumiesz. Nikt tu nic nie rozumie.
I George zaczął odtąd głosić swoje poglądy, a były one doprawdy bardzo pokrętne i nawet najwięksi logicy forum tracili zapał do polemiki, gdyż George nie kierował się już logiką. Ale rychło znalazł sobie grupę wyznawców i cały topik podzielił się na dwa stronnictwa. Jedno trzymało z Nio i głosiło, że Admin istnieje. Drugie popierało George'a i twierdziło, że wręcz przeciwnie, Admina nie ma, obrzucało przy okazji Nio i jej popleczników najgorszymi obelgami.
Zdesperowana Nio postanowiła udowodnić istnienie Admina w najprostszy sposób. Założyła sobie nowy nick i zaczęla pod nim niemiłosiernie rozrabiać. Nie trzeba było czekać by Admin dał jej ciężkiego bana. Tyle, że zabanowana Nio nie mogła powiedzieć George'owi, że ją Admin zabanował, co dowodzi jego istnienia, bo była właśnie zabanowana i nie mogła powiedzieć nic. George pojął to całkiem opacznie jako porażkę Nio w sporze z nim i odtrąbił wielkie zwycięstwo. Kiedy zaś ban Nio się skończył, zażądał dowodu, że była zabanowana, ale nie da się udowodnić, że się było zabanowanym, więc utwierdziło go to tylko w jego poglądach.
Oczywiście na topiku nikt już nie pracował, wszystkie pola leżały odłogiem aż porosły postami-chwastami a schludne dotąd obejścia zamieniły się w ruiny... Nic więc dziwnego, że tubylcy zdziczeli z czasem, a forumowicze z innych rejonów forum omijać ich zaczęli z daleka.
Mówi się nawet, że to topik, o którym nawet Admin zapomniał. George zaś popadł w całkowity obłęd i do dziś straszy się nim małe forumowiczęta, ostrzegając by omijały z daleka topik, z którego dobiega jego dzikie "hłeehłeeehłe!"

A morał jest zupełnie jasny:
Czy jest Admin czy go nie ma, warto żyć w zgodzie i życzliwie traktować innych forumowiczów.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:29, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 24
O Mocy Lorda Vadera i Mocy Mocy.

Dawno temu w odległej galaktyce żył sobie Lord Vader. Ale nie o nim będzie ta bajeczka tylko o Mocy Lorda Vadera. Nie da się ukryć, że Moc Lorda Vadera nigdy nie dorównał sławą Lordowi Vaderowi, co wpędzało go w kompleksy i depresje. Mieszkał MLV w okazałym topiku, który budził zazdrość wielu forumowiczów, lecz sam małą uwagę przywiązywał do swego bogactwa. Zajęty był bowiem snuciem nierealnych planów objęcia rządów na forum. Wymyślał coraz fantastyczniejsze projekty. A to, że dogada się z pomarańczowymi, obejmie nad nimi przywództwo, poprowadzi ich hufce i całe forum opanuje. A to, że wżeni się w jakiś znaczny ród forumowy i dzięki rozmaitym układom i koligacjom doprowadzi do ogłoszenia go monarchą. A to znowu, że będzie gromadził kompromitujące innych forumowiczów posty, które potem wykorzysta do podłego szantażu i tak wszystkich zaszachuje, że sami mu władzę oddadzą.
Tak sobie Moc Lorda Vadera rozmyślał, nie robił jednak nic, gdyż był po prostu marzycielem a naturę miał próżniaczą i rzeczy wymagające większego wysiłku niż przełknięcie kawałka pizzy odkładał zawsze na nieokreślone "jutro".
Miał Moc Lorda Vadera wiernego sługę zwanego Moc Mocy. Sługa ów mnóstwo miał pracy, MLV bowiem w ogóle o topik nie dbał, jadł tylko pizzę od czego roztył się niemożebnie i trzeba było stale się wokół niego krzątać. Nie zdzierżył więc pewnego razu Moc Mocy, cisnął w kąt sekator, którym właśnie strzygł żywopłot, stanął przed obliczem Mocy Lorda Vadera i rzekł podniesionym głosem:
- Mam tego dość! Tyram tu dzień w dzień za żebraczą pensję, nigdym słowa podzięki nie usłyszał nawet. Odchodzę!
I odszedł.
Moc Lorda Vadera trochę się zmieszał, ale tylko trochę. "Dam sobie radę sam, bez tego obrażalskiego typka" - pomyślał. I zjadł kolejny kawałek pizzy.
Pizza jednak szybko się skończyła. Moc Lorda Vadera uniósł się ze swego łoża, ale tyle tylko miał siły by dopełznąć do drzwi i spostrzec, iż jest tak monstrualnie gruby, że się w nich żadną miarą nie zmieści. Zaczął więc słabym głosem wzywać pomocy, ale nikt go nie usłyszał. A tu zaczęły pojawiać się problemy natury fizjologicznej. Jednak jedyny porcelanowy przedmiot, który jego okolone oponami tłuszczu oczy zidentyfikowały w zasięgu krótkiej ręki, był gustowny klosz w stylu regencji. MLV byłby i zbeszcześcił klosz nierasobliwie, gdyby nie fakt, że dwa otwory (większość kloszy je posiada) obrzydziły mu tę nęcącą początkowo ideę. Ten błahy zdawałoby się incydent spowodował przełom. Moc Lorda Vadera ogarnęło przerażenie. Pojął bowiem jasno, że nie zrealizuje już żadnego ze swoich planów. Nie poprowadzi pomarańczowej kohorty, gdyż żaden go rumak nie uniesie, żadna arystokratka go nie poślubi, a jeśli chodzi o zbieranie kompromitujących postów, to raczej jego samego czeka wkrótce poważna kompromitacja.
W tym czasie jednak zaczęły nękać Moc Mocy wyrzuty sumienia. Wyrzuty sumienia miały kształt srebrnych sztućców, które z rezydencji Mocy Lorda Vadera wyniósł ukradkiem, zamierzając się na nich szybko wzbogacić. Miał bowiem Moc Mocy serce dobre, choć obrażalski był w istocie. Tak więc wrócił, postanawiając, że odda wszystko, no może część tego co zabrał, żeby go sumienie nie gryzło boleśnie. Kiedy jednak wszedł do rezydencji, usłyszał cichy piskliwy szloch i zajrzał do izby gdzie Moc Lorda Vadera rozpaczliwie usiłował przecisnąć się przez zbyt ciasne drzwi. Widok ten był tak tragiczny, że Moc Mocy zalewając się łzami i przepraszając za swoje grubiańskie zachowanie, rzucił się na pomoc.
Wszystko się dobrze skończyło. Moc Lorda Vadera odtąd zmienił się bardzo, zaczął o siebie dbać, odchudził się w ten sposób, że zamiast samemu obżerać się pizzą, każdemu kto miał na nią ochotę - wręczał spory kawałek. Podniósł też wynagrodzenie Mocy Mocy i to na tyle wysoko, że ten kupił sobie nową liberię, która wzbudzała zachwyt u forumowiczek. Słowem zyskał zaskakującą popularność i choć władzy nie zdobył, to zaczęto nawet rozważać, czy nie nazwać któregoś działu forum jego imieniem.

Pora więc na odpowiedni morał:
Szacunek u innych wzbudzisz swymi czynami, nie zaś marzeniami.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:31, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 25
O Kjeli i Argonaucie.

O tym, że Forum o2.pl jest bardzo stare wiedzą wszyscy forumowicze. Widywano topiki z postami pisanymi po łacinie, wydrapywane rysikami na glinie posty sumeryjskie, topiki pokryte hieroglifami. A nawet, w najbardziej zapomnianych rejonach forum, topiki o ścianach pokrytych rysunkami przedstawiającymi mamuty i inne dawno wymarłe stwory. Choć, trzeba to uczciwie przyznać, chodzą słuchy, jakoby mamuty na Forum nie wymarły doszczętnie... Gdyby zaś ktoś mógł się wznieść ponad forum, ujrzałby że ma ono formę niezwykle zagmatwanego labiryntu, gdzie kręte ścieżki wiją się pomiędzy topikami, kończąc się często ślepymi zaułkami a wszystkie drogowskazy złe pokazują kierunki i wiodą nieuważnych podróżnych na pewne zatracenie.
Nie wiedziała o tym Kjela, która pewnego razu postanowiła pożegnać się z Forum i tym samym udowodnić sobie i wszystkim forumowiczom, że nie są skazani na wieczne w nim bytowanie.
Ukłoniła się wszystkim bardzo grzecznie i nie namyślajac się długo, zanurzyła się w gąszcz topików. Po kilku dniach nieprzerwanej wędrówki szybko się zorientowała, że coś jest nie tak. Topik o zdradzie, który mijała dnia poprzedniego, znów się przed nią pojawił.
Kiedy ominęła go szerokim łukiem, wpadła na dwa topiki o k-z-k, które jak wiedziała z doświadczenia prowadziły w bardzo nieciekawe rejony. Im szybciej biegła tym bardziej stała w miejscu. W koncu padła zrezygnowana i wycieńczona. Rozejrzała się wokoł. Była na
topiku o niskim poziomie Forum, gdzie gromady forumowych głupków wykrzykiwały
ochoczo obelgi pod adresem "co poniektórych", którzy jak wiadomo na Forum są winni wszystkiemu. Ha!... wydawalo jej się, że i ten topik zostawiła już dawno za sobą... Zapytała przypadkowego przechodnia o ten fenomen i dowiedziała się, że na forum są niekiedy setki identycznych topików, których rozróżnić nie sposób, a na dodatek okrutni spamerzy celowo dostawiają następne - fałszywe, które pogłębiają tylko zamieszanie. Westchnęła więc Kjela zastanawiając się jak sobie z tym problemem poradzić i zaraz wpadła na pomysł, żeby na każdym topiku swój post, choćby króciutki zostawiać, dzięki czemu łatwo się rozezna, czy w tym miejscu była już uprzednio i ile razy.
Tak mijały kolejne dni a Kjela dzielnie maszerowała w coraz dawniejsze forumowe ostępy i pustkowia aż w końcu zaświtała jej nadzieja, że może uda się jej trafić na legendarny Pierwszy Topik, gdzie z pewnością wyjście z Forum się musi znajdować.
Tak też i się stało. Któregoś posępnego listopadowego wieczora weszła na zakurzony, pokryty pleśnią i pajęczynami topik, za którym nie było już następnego.
Trzeba powiedzieć, że nie prezentował się okazale. Poświęcony był tematyce fast-foodów. Stała tu odrapana budka z hot-dogami. Kjela wspinając się na palce zajrzała do środka przez okienko, w którym szczerzyła się potłuczona szczeżuja. Przepraszam - korekta - potłuczona szyba. Pośród pordzewiałych baniek ze starym olejem i fantazyjnych wykwitów pleśni, na skrawku ceraty z motywem łowickim, na estetycznej papierowej tacce, Kjela ujrzała świeżutkiego parującego hamburgera. Wyglądalł jakby dopiero co ktoś go tam umieścił a przy nim leżała karteczka z napisem "zjedz mnie". Obok stał kubeczek Coli a przy nim karteczka, która glosiła "wypij mnie". Nie zastanawiając się zbytnio, wdzięczna opatrznosci za ten nieoczekiwany poczęstunek Kjela wbiła zęby w hamburgera. Mełła go pracowicie wytężając mięśnie żuchwy by naruszyć jego zwartą i sprężystą strukturę. Posiłek był prawie przyjemością, szczególnie jeśli ktoś miał praktykę z dzieciństwa w jedzeniu kleju, waty i chińskich gumek.
Kjela otarła dyskretnie z twarzy resztki musztardy.
Wtem!... poczuła, że dzieje się z nią coś dziwnego... jej glowa znajdowała
się coraz wyżej i wyżej... Uświadomiła sobie, że rośnie... Kiedy oszołomienie minęło, Kjela zaczęła rozglądać się wokół. Ujrzała w dole maleńki labirynt Forum a przed sobą... zasuszonego staruszka, popędzającego usmolonych kuchcików, którzy wyjmowali góry hamburgerów z wielkich buzujących pieców.
Kjela przyjrzala mu się uważniej i, o cudzie!, rozpoznała w nim samego Argonautę - Pierwszego Admina Forum.
- Halo! Dzień dobry zacny Argonauto! To ja Kjela! Pamiętasz mnie? - zawołała Kjela.
- Co? Kto? - zdumiał się Argonauta przerywając ruganie opieszałego palacza. - A co ty tu robisz dziecinko?
- Przyszłam wydostać się z Forum! Domyślam się, że tu na tym topiku, takie wyjście musi się znajdować.
- Hm.. no.. tak.. w rzeczy samej. - Argonauta nieco się zamyślił. - Sam nie wiem. Ale dlaczego chcesz opuścić Forum? Nie podoba ci się?
- Nie! - odparła Kjela butnie. - To zwykły bubel techniczny a w dodatku pełno na nim głupców i psychopatów.
- Hm... - zamyślił się Argonauta. - W takim razie obiecam, że otworzę przed tobą wrota realu a Forum oczyszczę z osadów ponurej głupoty, jeśli zjesz dwadzieścia pięć hamburgerów!
Kjela bytując od tylu już lat na Forum była już otrzaskana z absurdalnymi propozycjami. Nie wnikała w celowość tej czynności. Zdesperowana siadła przed górą hamburgerów i zaczęła je gryźć z taką zaciekłością i zapamiętaniem, jakie widziała u forumowych kundli gryzących łydki co bardziej wyróżniających się forumowiczów.
Czekała w napięciu wpatrzona w magiczne wrota. Nic się nie stało (jeśli nie liczyć kwiku zmurszałej pomarańczy, którą ktoś przypadkiem ugodził niebezpiecznym postem o ostrych końcach)
- Co jest, nic się nie dzieje? Nie widzę, żeby wrota drgnęły ani żeby kożuch debilizmu pokrywający Forum zniknął! - krzyknęła Kjela. - Oszukałeś mnie Argonauto! Oszukałeś nas wszystkich!
Argonauta stropił się lekko ale zaraz aby pokryć zmieszanie odparł arogancko:
- Oszukałem? Sami się oszukaliście. Pierwszy topik symbolicznie wyznaczył profil forum:
"Szybko i byle jak". Nie zasługujecie na nic więcej. Nie potraficie doceniać subtelniejszych smaków. Zresztą sprzedaż fast foodu przynosi nam zyski. Pracujemy nad wprowadzeniem nowego produktu, który jeszcze lepiej odpowie na oczekiwania rynku: pomyje. Są tańsze w produkcji a nasze badania wykazały, że forumowicze i tak nie wychwycą różnicy. To przysporzy nam frekwencji! A z Forum nie ma wyjścia, możesz najwyżej, wybrać los pustelnika, czy też raczej postelnika, jak to mawiają starzy forumowicze. Wielu wybrało drogę ascezy w pisaniu postów.
- Nie, dziękuję bardzo. To ja już wolę wrócić na Forum, żegnam Cię!
I Kjela odeszła. Czasami widać ją jak krąży po Forum i ostukuje ściany w
poszukiwaniu tajemnego wyjścia z Forum. Kto to wie?

A jaki morał?
Kto szuka ten zawsze znajdzie. Choć nie zawsze to czego szuka.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:32, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 26.
O Karotce_K i Apple37

Był piękny słoneczny dzień na Forum. Na ławeczkach przed topikami zasiedli starzy forumowicze i wygrzewając kości gwarzyli jak to kiedyś, panie, było dobrze na Forum, kiedy to, panie, pomarańczowi ustępowali niebieskim miejsca na topikach i w ogóle było, panie, inaczej niż teraz.
W ogródku Admina zaś, z promieni słońca korzystały marchewki, wśród ktorych wyróżniała się Karotka_K i jabłuszka, których przywódczynią była Apple37.
- Wy marchewki, to macie kiepsko - zagadywała Apple37 do Karotki. - Trzymacie się tuż przy ziemi, nie macie nawet takich pięknych widoków na codzień jak my, jabłuszka. Możemy huśtać się na gałązkach i patrzeć na wszystkich z góry.
- No co ty! - Karotka zatrzepotała natką z oburzenia. - My, marchewki mamy się naprawdę znakomicie. Przy ziemi nie smagają nas zimne wichury i nie grozi nam upadek z dużej wysokości!
- A forumowe króliki? - odcięła się Apple.
- A forumowe robaczki? - tym samym tonem rzuciła Karotka.
I tak sprzeczały się przez jakiś czas, lecz przerwały, bo nagle w ogrodzie zadudniły na ścieżce ciężkie kroki Admina. Ów postanowił bowiem przyrządzić sobie, w ramach zalecanej mu przez specjalistów diety, surówkę owocowo-warzywną. Admin słyszał coś kiedyś o surowkach ale postanowił nieco ugruntować swą wiedzę. Poczytał sobie na Onecie co to takiego surówka owocowo-warzywna, zorientowal się w mig, że potrzeba do tego owoców i warzyw i wyruszył w rejony owoco- i warzywodajne.
- Hej, co on tu robi? - zaniepokoiła się Karotka.
- Nie wiem, ale nie wygląda to na przypadkową wizytę - odparła z gałązki Apple.
Lecz nagle zamilkły gwaltownie gdyż ziemia zatrzęsła się od kroków człapiącego Admina. Ten wyciągnął swą włochatą rękę po Apple.
- Zostaw mnie! - zapiszczała Apple. - Co to ma znaczyć?!
- Zostaw ją! - krzyknęła Karotka. I nie namyślając się długo oplotła natką nogę Admina na wysokości kostki usiłując powstrzymać go w ten sposób. Admin wymamrotał coś z zacietą miną (trudno powiedzieć co ale chyba coś o warzywach, bo wydaje się, że kończyło się na "nać") i wyrwał jednym ruchem nogi Karotkę z grządki, ta jednak trzymała go tak mocno, że upadł i uderzył sie boleśnie o pień jabłonki. Zdenerwowany chwycił Karotkę w swą wielką garść, jednak w tym momencie w jej obronie stanęła Apple, która zdesperowana zerwała się z gałązki i celując idealnie w ciemię spadła na Admina nokautując go na miejscu.
Kiedy ten odzyskał przytomność szybko zrezygnował z marzeń o surówce marchewkowo-jabłkowej. "Lepiej zjem hamburgera" - pomyślał. - "Ten nie powinien być taki agresywny". I poobijany poszedł do siebie.
Karotka i Apple odetchnęły z ulgą.
- Spójrz! - zawołała Karotka. - Nie tkwię już w ziemi! Jestem wolna!
- Ja też nie wiszę już na gałązce! - ucieszyła się Apple. - Musze przyznać, że tu na dole nie jest tak strasznie źle jak mi się wydawało. A chciałabyś Karotko zobaczyć jak jest na jabłonce?
- Jasne, że chcę!
I Karotka wdrapała się na drzewko.
- Co za widoki! Naprawdę, wcześniej nie miałam o tym pojęcia! - westchnęła z zachwytem.
- To co, może teraz pójdziemy sobie obejrzeć resztę Forum? - zaproponowała Apple.
I tak też uczyniły, minęły po drodze forumowych starców z rozrzewnieniem wspominających dawne czasy Forum, kiedy to, panie, marchewki nie właziły na drzewa, a jabłuszka nie włóczyły się po przyzwoitych topikach.

A morał jest oczywisty:
W chwili niebezpieczeństwa lepiej jest współpracować niż pogrążać się w jałowych debatach.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:33, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 27.
O Hansmanie i Selenie.

Było to w naprawdę dawnych czasach, kiedy Hansman nie jeździł jeszcze po Forum swoim BMW, lecz był ubogim studenciną, rozwożącym na rowerze cudze posty na wskazane topiki. Niewiele da się zarobić taką pracą, Hansman wszakże się nie poddawał. Podobno też, w co trudno dziś uwierzyć, parał się pisaniem postów na zlecenie, co jak wiadomo jest czynnością nielegalną i surowo zwalczaną przez Administrację.
Lecz praca nie sprawiała mu takich kłopotów, jak skrywane starannie, lecz płomienne uczucie do pięknej Seleny. Był Hansman wówczas chorobliwie wręcz nieśmiały, nie miał odwagi nie tylko do Seleny podejść, ale nawet, kiedy dostawał zlecenie na dostarczenie postu na jej topik, od razu z wrażenia dostawał gorączki i prosił by ktoś inny za niego się zlecenia podjął. W tajemnicy zaś pisał post do Seleny, w którym wyznawał jej swą miłość, lecz na razie napisał tylko 2 zdania, bo nie potrafił wszystkiego co czuje odpowiednio wyrazić. Oczywiście Selena nie wiedziała o niczym, więc Hansmana ignorowała zupełnie, co przyprawiało go o jeszcze większą rozpacz.
Pewnego wieczoru, utrudzony pracą, wstąpił na pewien rozrywkowy topik, zamierzając swe smutki utopić w wysokoprocentowym napoju. Barman bez słowa dolewał mu kolejne porcje, Hansman zaś rozgrzany alkoholem, wylewnie zwierzył mu się ze swoich problemów.
- Nie, chłopie - oznajmił barman. - Selena nie jest dla ciebie odpowiednia. Znalazłbyś sobie jakąś porządną pomarańczową dziewczynę, mało to tu takich?
- Och, nikt mi jej nie zastąpi. - zajęczał Hansman i wychylił następną kwaterkę.
Minęło tak kilka godzin, aż w końcu barman zauważył, że pora zamykać topik.
- Rusz się chłopie - powiedział do Hansmana. - A weź to, zostawił to chyba któryś z bywalców tego topiku. Przyda ci się, jak będziesz tak po nocy wracał do siebie, czasy są teraz na Forum niespokojne.
I podał mu kastet. Hansman przyjrzał się kastetowi z niedowierzaniem. Wrzucił go do kieszeni i ciężko wzdychając wyszedł z topiku na Forum. Mroźne nocne powietrze otrzeźwiło go trochę, szedł więc pustymi forumowymi ulicami, nawet specjalnie się nie chwiejąc. Był zupełnie sam. Nie licząc pewnego paskudnego szczuropodobnego bulteriera, który przyplątał się nie wiadomo skąd i teraz towarzyszył Hansmanowi w nocnej podróży, zerkając nań kaprawymi oczkami ni to z kpiną ni z wyrzutem.
- Co się tak na mnie gapisz przybłędo? - zagadnął go Hansman. - Wyglądasz tak brzydko, że możesz być nawet zaczarowaną księżniczką, oczekującą odczarowania pocałunkiem.
Bulterier zamerdał ogonkiem, sugerując spojrzeniem, że i owszem, jest zaczarowaną księżniczką i można go pocałować. Hansmanowi jednak na tę sugestię zrobiło się jakoś niedobrze i zamierzył się na psisko patykiem. Nie zdążył go jednak przegonić, gdy wtem z pobliskiego topiku dobiegło rozpaczliwe wołanie o pomoc.
Hansman podbiegł do topiku i zobaczył jakieś szamoczące się sylwetki, kiedy dotarł bliżej ujrzał trzech pomarańczowych rzezimieszków atakujących... tak! Selenę. Hansman zdębiał na moment. Walczyły w nim sprzeczne uczucia - nie miał wielkich szans w starciu z oprychami, kiedy jednak wsunął dłoń do kieszeni, ta sama natrafiła na kastet a ten sam odpowiednio wskoczył na palce. Był to bowiem Kastet Przeznaczenia, mityczny amulet wykuty u zarania Forum przez Twórców Kodu. Zaskoczony Hansman poczuł jak ramię z kastetem przeszywa jakaś ogromna Energia i w głowie zawibrowały mu dziwne myśli i obrazy. Nim się obejrzał już wskoczył na topik, już osłonił Selenę, już kilkoma potężnymi ciosami powalił dwóch pomarańczowych a trzeciego ściskał za gardło z taką siłą, że ów zdołał tylko "Pomyłuj" wyrzęzić, nim duch go opuścił.
- Dziękuję ci! Dziękuję! Kimkolwiek jesteś mój wybawco - uratowana Selena nie kryła wdzięczności. - Co mogę dla ciebie zrobić?
- Ja?... N-n-nic - wyjąkał Hansman. I usiłował szybko ukryć w kieszeni kastet. Kiedy tak nim manewrował, z kieszeni wypadł mu malutki i trochę pomięty post. To był właśnie ten, na którym wyznawał Selenie, że ją wielbi. Selena podniosła post i mignęło jej, że jest na nim jej nick. Nim Hansman zdołał wyjąkać słowa protestu, już przeczytała wszystko.
- Mój ty! - zawołała i objęła go czule.
Co było dalej wie każdy forumowicz. I choć oboje dorobili się wielu pomarańczowych wrogów, którzy nie mogą zapomnieć lania jakie im Hansman sprawił, dziś cieszą się ogólnym mirem i popularnością.

Morał zaś jest następujący:
Wielka miłość pokona wszelkie przeszkody, także na Forum (i nie tylko).
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:34, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 28.
O Haście, Majce i Beacie.


Ach, te forumowe burze! Któż ich doświadczył? Któż nie odczuł, kiedy się zbliżają? Atmosfera na forum gęstnieje wtedy i pojawiają się w nadmiarze emotki [zly] i [wsciekly]... Forumowicze chodzą naelektryzowani jak koty na bursztynowej posadzce, a gwałtowne wyładowania, które potem następują, niejednego przyprawiły o drgawki i ciężkie stany lękowe...
Tak było i tego ponurego dnia. Na pewnym topiku siedziały sobie Hasta, Majka i Beata. Rozmowa im się jednak nie kleiła i od czasu do czasu zerkały tylko jak za okiennicami mroki rozświetlają groźne błyskawice. Wtem Majce zdało się, że usłyszała jakiś dźwięk, ni to chrobot, ni stukanie, za drzwiami topiku.
- Co to może być? - zapytała. - Otwieramy i sprawdzimy, czy lepiej poczekamy aż burza minie?
- Sprawdźmy to! - zawołała dziarsko Hasta. - Może to jakiś strudzony i zmoknięty wędrowiec szuka schronienia?
- Może to nawet atrakcyjny strudzony wędrowiec? - zauważyła Beata.
I bez wahania otworzyła drzwi. Jednak nikogo za nimi nie dostrzegła.
- Nikogo tu nie ma... Zaraz, coś tu leży... - Beata schyliła się i podniosła sprzed progu jakiś niewielki przedmiot. - Co to takiego?
Położyła przedmiot na stole. Przedmiot okazał się pięknie stylizowaną, złotą pomarańczą, na której ktoś wygrawerował napis "Dla najpiękniejszej".
- To nie dla mnie - stwierdziła Beata. - Ty to weź, Majka.
- Ja? - Majka mocno się zdziwiła. - A po co mi to? Ładnie wygląda, owszem, ale nie jest mi do niczego potrzebne. Może Hasta by to zechciała?
- No właściwie, czemu nie? - Hasta wzięła pomarańczę. - Może to magiczna pomarańcza? Może jak się ją potrze, wynurzy się forumowy dżin i spełni nasze życzenia?
Potarła pomarańczę, jednak nie wynurzył się z niej dżin, ani nawet dżin z tonikiem, za to na złotym owocu dostrzec się dało jakąś rysę.
- Hej, spójrzcie! Pomarańcza się otwiera! Ma chyba jakąś pokrywkę na gwincie! - zawołała Majka.
Wpatrywały się w pomarańczę, gdy ta rzeczywiście zaczęła się otwierać niczym marsjański pocisk na żwirowisku pod Horsell. A gdy otworzyła się całkowicie, ku zgrozie obserwującej trójki, z wnętrza owocu zaczęły wydostawać się wszystkie możliwe plagi Forum! Była to bowiem legendarna pomarańcza Pandory, w której Admin wszystkie forumowe nieszczęścia uwięził, lecz gdzieś ją zagubił i oto znalazła się w tak niezwykłych okolicznościach. Z przerażeniem Majka, Hasta i Beata obserwowały teraz jak wylewa się z pomarańczy cuchnący spam, zdziczałe krwiożercze pomidory, wulgaryzmy, chamstwo i bezinteresowna złośliwość, fałszywe nicki i zarazki straszliwej choroby, która paraliżuje i w obłęd wprawia moderatorów.
Nie trzeba było długo czekać aż rozpełzły się plagi po Forum. Tłum forumowiczów patrzył na to oniemiały ze strachu, lecz wkrótce strach ustąpił miejsca złości i szukaniu winnych.
- Musimy coś zrobić, żeby odwrócić ich uwagę, bo inaczej ich gniew się przeciw nam zwróci - stwierdziła przytomnie Beata.
- Ale co? Może włączymy przyjemną muzykę, żeby ich trochę uspokoić? - Hasta nie miała zupełnie pomysłu.
- Ja mogę zdejmować skarpety - zaproponowała Majka.
- E, to na pewno ich nie zainteresuje. - Beata myślała intensywnie i na głos. - Wezwijmy Admina. Powiemy, że ktoś nam to podrzucił. I niech zrobi z tym porządek.
Tak też uczyniły.
Oczywiście Admin miał inne sprawy na głowie, zresztą nie chciał wyjść na bałaganiarza, który gubi pomarańcze pełne nieszczęść. Więc wygłosił jakieś banalne przemówienie, że jak przepisze Kod, to wszystko wróci do normy. Ale to było dawno temu. I co innego jest dziś normą.

A morał jest taki:
Z problemami należy walczyć raczej niźli uznawać za naturalne i godzić się z nimi.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:35, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 29.
O Abyss.

Już od dawna różne znaki zapowiadały wielkie nieszczęścia na Forum. Na jednym z topików pojawił się ponoć forumowicz o 200 nickach, gdzie indziej widziano, pisane niewidzialną ręką, złowrogie posty pełne niezrozumiałych słów takich jak "kohabitacja" czy "tetraoksydazy". Wreszcie nastąpił wysyp rozmaitych wróżów i innych augurów wieszczących rychły Koniec Forum, trwały wśród nich tylko spory czy rozpadnie się ono na kawałki, czy też raczej ulegnie zgnieceniu i ostatecznemu Sprasowaniu. Przepowiednie te mroziły krew forumowiczów i nie trwało długo, by miast uczciwej pracy przy pisaniu postów, pogrążyli się w jałowych dyskusjach kiedy i jak Forum ulegnie zagładzie.
Kiedy tak te dyskusje trwały, nikt na Forum nie pracował, o sprzątaniu nie było nawet mowy, uliczki między topikami zmieniły się więc w błotko, które jak wiadomo przyciąga z ogromną mocą przedstawicieli trzody chlewnej. W krótkim czasie świnki opanowały Forum i nie można było przejść nawet do najbliższego topiku, żeby się na jakąś nie natknąć.
- Czyje to świnki? - pytali forumowicze. - Skąd one się tu wzięły?
- Trzeba coś zrobić z tą plagą - szeptali między sobą. Ale nikt nie wiedział co.
I wtedy ktoś przypomniał sobie o Abyss!
- Ona się zna na świnkach! Mogłaby wyprowadzić je z Forum!
Szybko więc forumowicze sformowali delegację, która wybrała się do Abyss z prośbą o pomoc. Nie było to jednak łatwe zadanie. Od dłuższego już czasu Abyss nie udzielała się publicznie, wybrała bowiem sobie topik na uboczu, gdzie praktykowała wraz z sobie podobnymi medytacje, kontemplacje i afirmacje mające ułatwić rzucenie palenia.
- Abyss nie będzie z wami rozmawiać - oświadczył jeden z mieszkańców tego topiku, niejaki Gosc. - Kiedyś ktoś ukradł jej nicka i od tego czasu nie ufa żadnemu forumowiczowi.
- A... a może przyjęłaby jakiś dar? Może moglibyśmy spełnić jakieś jej warunki?
- Poczekajcie trochę, pójdę i pogadam z nią - mruknął Gosc i zatrzasnął wrota topiku.
Kiedy wrócił panował już zmrok.
- Abyss uwolni was od świnek, nie chcąc w zamian nic... - powiedział Gosc.
- Hurra! - ucieszyli się forumowicze.
- No to idźcie już na swoje topiki, jutro wszystko będzie jak dawniej.
Istotnie w nocy, kiedy wszyscy spali, Abyss wyprowadziła wszystkie świnki z Forum. Przynajmniej tak się wszystkim wydawało. W rzeczywistości, świnki były sztuczne, wypełnione za to papierosami przemycanymi z innego Forum, którymi wrogowie Abyss postanowili utrudnić jej wypełnienie ślubów nikotynowej abstynencji. Abyss od razu połapała się, że coś jest nie tak. Podmieniła więc sztuczne świnki na prawdziwe - z własnej hodowli, za to specjalnie tresowane i niezwykle złe i agresywne. Kiedy więc wrogowie Abyss nadeszli by sprawdzić efekty swoich niecnych poczynań, świnki rzuciły się na nich i przegnały aż na dział "Komunkator Tlen.pl - wersja na komórki". Po czym wróciły wraz ze swoją właścicielką na topik o rzucaniu palenia, trzeba bowiem wiedzieć, że same miały problem nikotynowy. W końcu to złe świnki były.

A morał jest następujący:
Miast myśleć o nieszczęściach, zawczasu warto znaleźć ich przyczyny.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:36, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 30.
O tym jak Mordaty został Podczaszym.
Niezbadane są tajemnice lochów Administracji o2.pl. Krążą słuchy jakoby kryły sie w nich niezmierne bogactwa zrabowane zabanowanym Forumowiczom. Stosy drogocennych maili, które zniknęły wraz ze skrzynkami. Ponoć są tam też katakumby, w których spoczywają kolejni Moderatorzy, którzy nie podołali trudom swej pracy. I izby tortur, gdzie często przesiaduje Admin znęcając się nad bezbronnymi Forumowiczami.
Ale największym skarbem są podobno wielkie kadzie i beczki wypełnione najprzedniejszymi trunkami z forumowych winnic, gorzelni i browarów.
- Mowy nie ma! - Admin zdenerwował się okrutnie na samą sugestię, że mógłby od czasu do czasu urządzać jakieś bachanalia, gdzie Forumowicze mogliby raczyć się do woli onymi trunkami.
- Choć trochę, chociaż odrobinkę... po butelce na głowę... po pół butelki? - Forumowicze nie potrafili ustąpić.
- Dajcie mi spokój! Spójrzcie ilu z was ma problemy alkoholowe, ile jest pijackich topików-melin, gdzie trudno o trzeźwego Forumowicza. Nie mam najmniejszego zamiaru tego popsuć jeszcze bardziej. Jak tak będziecie marudzić, to wprowadzę prohibicję do kodu Forum.
I Admin zatrzasnął z hukiem bramę swej siedziby.
Wtedy do grupy zatroskanych Forumowiczów podszedł Mordaty. Nie był Mordaty w ciemię bity i wszyscy wiedzieli, że choć zawadiaka zeń i awanturnik, to fortelami niejednego dokonał i nawet przed Adminem lęku nie czuje.
- Mam pomysł - oświadczył. - Poczekajcie cierpliwie, a wnet napojów z loszków Administracji zakosztujecie.
I zakołatał znów do wrót Administracji.
- Czego? - zirytowany Admin nie miał ochoty na rozmowy, tym bardziej że miał właśnie zamiar zabanować paru Forumowiczów, którzy ośmielali się go krytykować na tajnym forumowym zjeździe.
- Mości Adminie - Mordaty zgiął się w pokłonie. - Mam wielki zaszczyt być sługą uniżonym Waszmości i pragnę w hołdzie zaoferować swoje wszelkie możliwe usługi!
- Nie interesują mnie twoje usługi - burknął Admin. - Spadaj stąd.
Ale Mordaty już zawirował wokół niego w jakimś skomplikowanym pląsie. I plotąc nieustannie o tym jak to cudowne są rządy Admina i jak wielce jest on dla Forum łaskawy, posadził go za stołem i nagle zawołał:
- Cóż to za szczęsny dzień dla mnie, że mogę być tu gościem! Trzeba to natychmiast uczcić! Bić w dzwony! Dać ognia z dział! Wznieść toasty!
- Czyś ty oszalał, Mordaty? - Admin popatrzył nań z politowaniem i niesmakiem zarazem. - Może Cię zabanować do przykładu?
- Tak! Oszalałem! - krzyknął Mordaty z przejęciem. - Zabanuj mnie! Zastrzel! Zamuruj mnie żywcem w piwnicy z baryłką amontillado! Jestem tylko prochem przy tobie!
- Z tą piwnicą to niezły pomysł - zauważył Admin. - Dobra, zamuruję cię, tego jeszcze nie robiłem, a skoro jesteś taki chętny...
Mordaty zaczął w uniesieniu wykrzykiwać dziękczynne modlitwy, co utwierdziło Admina w przekonaniu, że zamurowanie wariata będzie najlepszym rozwiązaniem. Wziął go więc pod ramię i zaprowadził do piwnic, aż na samą najniższą kondygnację.
- Amontillado! - wrzasnął jeszcze Mordaty. Po czym zaczął uważnie rozglądac się dookoła. Faktycznie, legendy nie kłamały wszędzie wokół stały kadzie, baryłki i antały, leżakowały butle, połyskiwały pełne gąsiory.
- St. Adminnay, rocznik 2002 ze skasowanego topiku! - Mordaty czytał z zachwytem etykiety. - Nobile Forummo, wiosna 2003, z pomarańczy! D'Moderataux! Niewiarygodne, że coś takiego jest jeszcze na Forum.
- Istotnie, z pomarańczy, ale zbiory nie były wtedy najlepsze - Admin westchnął. - Nawet czuć lekko jakby padliną.
- Nie może to być! Pozwól mi skosztować kropelkę, jedną kropelkę, zanim mnie zamurujesz.
- No, niech ci będzie. - Admin nalał trochę pomarańczowo lśniącego trunku do jednego z pucharków i podał Mordatemu.
- Cudowne! Boskie! - Mordaty rozpromienił się. - Ale nie przystoi bym pił sam w twym towarzystwie! Nie uwłaczy chyba twej godności zanadto, jeśli i ty napijesz się ze mną.
Admin trochę się wzdragał, ale pomyślał, że właściwie dlaczego nie i również napełnił sobie pucharek, który szybko wychylił.
- Czyż to nie wspaniałe? - Mordaty już sięgnął po inną omszałą butlę. - Skosztujmy tego! to chyba słynne Blue Topicale?
Nim się Admin obejrzał, już miał pełen puchar i sączył go pośród pełnych egzaltacji okrzyków Mordatego. Jak nietrudno zgadnąć, nie minęła 2 godziny, a obaj obejmowali się już kordialnie, śpiewając na dwa zachrypnięte głosy o niewdzięcznych forumowych dziewczynach i o urokach zakazanych topików z działu o seksie i związkach.
- Wszystko dla ciebie zrobię, Mordaty... - szlochał ogarnięty nagłym wzruszeniem Admin. - Chcesz, mianuję cię Kanclerzem...
- Och nie... - Mordaty usiłował sobie przypomnieć jaki miał plan, z którym do Admina przyszedł. Coś mu się roiło, że chciał dać coś Forumowiczom, ale nie pamiętał co. - Daj coś Forumowiczom! A ja mogę być Podczaszym, by te zacne trunki miały godną opiekę.
- Aaa tam, Forumowicze... - prychnął Admin. - Zawracają tylko głowę. Za to ty będziesz Podczaszym!
I tak rzeczywiście się stało. Kiedy nazajutrz Admin trzeźwiał, wstyd mu było przyznać się do tego co zrobił. Bał się, że Mordaty wyda go przed Forumowiczami i wszyscy dowiedzą się, że Admin, sam będąc pijakiem, innym picia odmawia. Rozkazał więc by Podczaszemu urządzić stanowisko w piwnicy, zapewniając stałe dostawy alkoholi, by ten nosa na Forum nie wystawiał.
Do dziś więc słuch po Mordatym zaginął, ale przecież od czasu do czasu, ci z Forumowiczów, co koło Administracji się kręcą, słyszą zza jej murów, mocno co prawda stłumione, pijackie przyśpiewki....

Warto zatem z morałem się zaznajomić takim:
Z wszelkich przyjemności z umiarem korzystać należy, by wstydu sobie i innym nie przynosić.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:38, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 31.
O tym jak PS31 pokonał Zbereźnika.

Jak to się zaczęło, chyba nikt nie wie. Może wśród pierwszych, prymitywnych jeszcze Forumowiczów, znalazł się taki, co nie chciał się z innymi topikiem dzielić i ogryzionym postem zaczął ich okładać? A może, jak chce legenda, jeden z Forumowiczów pozazdrościł drugiemu popularności i zatłukł go na odludnym topiku? Dość zauważyć, że dziś przemoc nie jest na Forum niczym niezwykłym i niejednokrotnie widać topiki, gdzie publicznie Forumowicze biją się między sobą i awanturują, ku zgrozie zaś powszechnej, coraz częściej w starciach tych biorą udział Forumowiczki.
Żył kiedyś na Forum PS31, który widząc jak Forum coraz częściej w pole walki się zmienia, na własną rękę chciał porządki na nim zaprowadzić.
Wymyślił sobie, iż starczy ulotki rozdawać i kwiatki-emotki. Forumowicze jednak patrzyli na niego ze zdziwieniem i zupełnie ignorowali. Obszedł całe Forum, lecz ledwie kilka ulotek rozdał, zaś kwiatki-emotki, owszem niektórzy przyjmowali, lecz po to jedynie, by nimi forumowe bydełko nakarmić.
Zniechęcony i smutny wracał więc do siebie, gdy nagle napotkał na swej drodze Zbereźnika, co stał pod topikiem Kobiety-z-klasą i czegoś na nim wypatrywał. Zbereźnik oderwał na moment wzrok od topiku, zauważył PS31 i wybuchnął drwiącym śmiechem:
- Patrzcie no tylko, czy to nie ten głupek PS31? Daj mi jednego kwiatka...
PS31 ufnie podał mu kwiatka, którego Zbereźnik natychmiast zgniótł i cisnął w okno topiku Kobiety-z-klasą.
- Ej, co ty robisz? Tak nie wolno! Tak się nie godzi! - PS31 zatrząsł się z oburzenia.
- Wszystko wolno i wszystko się godzi. To wolne Forum i każden jeden może robić co chce. Idź się poskarż Adminowi, ciamajdo - odparł rechocząc złośliwie Zbereźnik. - A jeszcze lepiej poskarż się Kzk.
PS31 był już zdenerwowany nie na żarty. Zamachnął się bukietem kwiatków i zdzielił nim Zbereźnika w nos.
- Co?? - teraz Zbereźnik zaskoczony. - Co to za bicie kwiatkami? Jakieś flower-power?
I rzucił się na PS31. Ten nie zdołał wykonać uniku i w chwilę później obaj zaczęli bezrozumnie szarpać się i okładać pięściami. Wokół nich wkrótce zgromadził się spory tłumek, który z pasją kibicował to jednemu to drugiemu, dawał dobre rady w rodzaju "Z lewej go!" i nawet obstawiał zakłady kto wygra.
Obaj walczący szybko opadli z sił. PS31 postradał kilka zębów, zaś Zbereźnik utracił część wierzchniego odzienia, spod którego rozdartych resztek, ku rozbawieniu zebranych, ujrzeć można było damską bieliznę.
- A co, nie można? - Zbereźnik nie zmieszał się tym wcale. - To wolne Forum i można na nim robić co się chce.
- Pofftazas się - wysyczał PS31. - Pssez ciebie pssestałem być patsyfisstą! Stzesss się!
- Phi, akurat się ciebie boję - Zbereźnik odwrócił się na pięcie i zamierzał odejść.
- Skoro ffsysstko wolno, to wolno i to! - zawołał w tym momencie PS31. I błyskawicznie wyrwał z pobliskiego płotu sztachetę, którą zaatakował Zbereźnika znienacka i całkiem ją na nim połamał. Zostawił tak Zbereźnika potłuczonego niemiłosiernie i nieprzytomnego, spojrzał w stronę Forumowiczów i rzekł:
- Sspsseniewiezzylem się swoim pssekonaniom. Juzz nigdy nie będę taki jak dawniej. Nie ma tu miejssca dla mnie na tym Forum, między wami, bo mogę się ssstać tylko jessce gorssy. Zegnam więc i psseprasam za ffsystko... Ale jakby ten Zberezznik wam dokutsał, dajcie zznać... na meila...

I tak to się skończyło. Dziś też wystarczy wezwać PS31 w dowolnej chwili, by Zbereźnika łatwo uspokoić, choć ten odgraża się, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa na Forum.

A morał jak łatwo odczytać jest taki:
Ważnym jest by znać granice swych złych stron i ich nie przekraczać.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:39, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 32.
O Pytonie.

Dawno temu żył sobie na Forum o2.pl pewien wąż o nicku Pyton. Jak przystało na węża wiódł całkiem wężowy żywot, czyli większość czasu nie robił nic, sporadycznie zaś wybierał się na jakiś topik, by zapolować na drobną forumową zwierzynę hodowlaną i głód zaspokoić. W swoim mniemaniu uchodził Pyton za węża kulturalnego i dobrze wychowanego. Nigdy nie kusił nikogo zakazanymi owocami z ogrodu Admina. Zawsze też sprzątał po sobie wylinkę.
Pewnego wieczoru, Pyton poczuł, że warto coś niecoś przekąsić, zakradł się więc do niewielkiego topiku, wśliznął niepostrzeżenie i dopadł sporego forumowego kurczaka. Kurczak, trzeba to przyznać, bronił się bardzo mężnie. Pyton uporał się z nim po zaciętej walce, narobili jednak przy tym tyle hałasu, że nagle drzwi topiku uchyliły się ze zgrzytem i światło z lampy naftowej trzymanej przez zaaferowaną Forumowiczkę oślepiło zaskoczonego Pytona.
- Łomatko boshe! - krzyknęła Forumowiczka, której nick niestety jest już dziś nieznany. - A cóż to za dziwo?
- Hę? - Pyton nie bardzo wiedział co odpowiedzieć, dopiero bowiem w silnym świetle zorientował się, że cały jest upaćkany krwią i poobklejany piórami pożartego przez siebie kurczaka.
- Toż to Wielki Opierzony Wąż! - podniosła larum Forumowiczka. - A chodźta tu ino wszyscy i zobaczta sami.
I nim się Pyton zorientował (a po posiłku zawsze był trochę ociężały i rozkojarzony), już na topik wpadł tłum zaciekawionych Forumowiczów.
- Legendy mówią, że taki Wąż to Wcielenie forumowego bóstwa! - zabrał w tym tłumie głos jakiś starszy Forumowicz.
- Czy jest groźny? - zapytał ktoś.
- Nie będzie groźny, jeśli będziemy składać mu ofiary, oddawać cześć i robić tym podobne rzeczy. W przeciwnym razie może się rozgniewać i zesłać na Forumowiczów jakieś nieszczęście - objaśnił starszy Forumowicz.
Podniosła się wrzawa, która zagłuszyła słowa Pytona, który chciał przeprosić za pożarcie kurczaka i nawet uiścić z tego tytułu jakieś odszkodowanie. Nie minęło wiele czasu a już posadzono go na czymś w rodzaju tronu, podsuwano różne smakołyki i śpiewano naprędce ułożone psalmy i litanie. Spontanicznie zorganizował się także zespół Forumowiczek, które odziane w nader skąpe stroje odtańczyły taniec dziękczynny jako formę wdzięczności dla Losu, że zesłał na Forum tak niezwykłą istotę. Kult Opierzonego Pytona rozprzestrzenił się błyskawicznie. Sprzyjały temu rozmaite plotki i pogłoski. Ktoś widział rzekomo jak Pyton uzdrowił niepiśmiennego Forumowicza, który dotąd nigdy posta na Forum nie napisał, a dzięki cudownej interwencji bóstwa, nawet własny topik założył. Z najdalszych krańców Forum spieszyły teraz do Pytona pielgrzymki w rozmaitych intencjach. Sam zaś Pyton, choć z początku próbował protestować, wkrótce zasmakował w takim życiu. Nie musiał już się wysilać z polowaniami, przyjmował hołdy i modły, zaczął nawet udzielać błogosławieństw, co mu szczególnie przypadło do gustu. Był nawet o krok od uznania się samemu za bóstwo...

Ale wieści o nim dotarły też do Admina, który oczywiście wpadł w furię. Najpierw chciał Pytona zabanować, a topik puścić z dymem. Postanowił jednak dać przesądnym Forumowiczom przykład jak wygląda cywilizacja i zorganizował pokazowy proces, w którym sam wystąpił jako Prokurator i Sędzia zarazem. Pyton stanął (a właściwie leżał, węże bowiem nawet jak stoją to leżą) przed nim i został oskarżony o wzniecanie zamieszek na Forum, szerzenie zgubnych postaw nieracjonalistycznych i jeszcze 30 innych najcięższych zbrodni, których wymyślenie sprawiło Adminowi wiele radości.
Lecz w obronie Pytona stanął sam Dyżurny Prawnik, który ze swadą dowodził, że Pyton jest zupełnie nieszkodliwy i łagodny, nie nosi broni i dotąd nie był notowany ani skazywany za cokolwiek. W końcu Pyton został uniewinniony.

Najwięcej problemu stanowiło wyjaśnienie rzekomego opierzenia Pytona, które sprawiło, że naiwni Forumowicze przypisali mu nadprzyrodzone właściwości. Admin postanowił pójść z duchem czasu i zalecił, by Pyton, jeśli dalej chce chodzić (czyli pełzać) po Forum oklejony pierzem, niech tłumaczy zacofanym Forumowiczom, że nie ma w jego opierzeniu nic nadnaturalnego. Że jest to tylko potwierdzenie teorii Darwina o ewolucji gatunków, która to teoria zaświadcza, że ptaki pochodzą od gadów i że on, Pyton, jest formą przejściową między nimi.

A morał z bajeczki jest taki:
Zdarza się, że wydarzenia z pozoru błahe stają się zarzewiem niezwykłych historii.
Powrót do góry
Radio Wolne Forum1
Gość





PostWysłany: Pon 16:41, 02 Sty 2006    Temat postu:

Bajeczka 33.
O Lordzie Eomerze i Formalnym.

Formalny przyszedł na świat na pewnym bardzo ubogim topiku. Panowała na nim niewyobrażalna wręcz nędza, wszyscy zamieszkujący go Forumowicze nosili na zmianę jeden wytarty dresik, kupiony w Realu (bynajmniej, nie w Realu Madryt), a stać ich było tylko na jedną emotkę na tydzień. Królowały też na tym topiku prawdziwie surowe zasady moralne. Kiedyś Formalny roześmiał się nieroztropnie z cudzego nicka i za karę musiał przepisać po sto razy wszystkie posty Seleny, od czego nabawił się do tej Forumowiczki okropnej i nieusuwalnej urazy. Stało się jednak jasne, że na topiku tym zaczęło brakować już miejsca, a wysokie koszty utrzymania sprawiły, że Forumowicze losowali między sobą, który z nich topik opuści i gdzie indziej szczęścia poszuka. Los wskazał Formalnego. Ten wybłagał, by na drogę dresik mu podarować, nie chciał bowiem pokazywać się na Forum w niewymownie ubogiej spódniczce z sitowia, w jakiej często paradował na rodzinnym topiku.
Ruszył więc w końcu Formalny w drogę, ale nie bardzo wiedział dokąd pójść, więc postanowił najpierw rozejrzeć się po okolicy. Włóczył się trochę bez celu aż trafił na szeroki gościniec i uznał, że nim podąży w dalszą wędrówkę. Uszedł ledwie niecałą staję, kiedy nagle zza zakrętu wyjechał, pośród tętentu rasowych rumaków, niezwykły złoty dyliżans kapiący od ozdób i tych cudnych, pełnych bizantyjskiego przepychu rzeczy, których nie sposób nazwać, jeśli się nie jest jubilerem od dziesięciu pokoleń (Radio nie jest).
Dyliżans wyhamował gwałtownie, a gdy otworzyły się jego drzwiczki wychylił się zza nich niezwykłej aparycji młodzian, który skinął na Formalnego upierścienioną dłonią.
- Hola Leszczyku! - zawołał. - Jestem Lord Eomer. Herbu Reaktywacja. Można powiedzieć, że władam tą okolicą, ale rzadko tu zaglądam, bo mam mnóstwo takich zajęć, o których takim łosiom w tanich ubrankach jak ty, nawet się nie śniło. Powiedz no mi jednak, czy dobrze jadę w stronę urwisk Los Forumados? Zamierzam poćwiczyć tam trochę sportów ekstremalnych, kupiłem nawet z tej okazji w Zurichu specjalny spadochron, na którym zamierzam rzucić się w głąb przepaści, aby zaznać przyjemności, o jakich taki leszczyk jak ty może tylko pomarzyć. A potem voila! ruszam na Copacabanę...
I tu Lord Eomer ze szczegółami opowiedział Formalnemu co zamierza tam robić, a były to opowieści tak nieprzyzwoite, że do przytoczenia nadaje się wyłącznie określenie "różowe majteczki", które padało raz za razem. Roiło się od opisów tak gorszących, że nie sposób ich cytować bez zażenowania, o ile nie jest się kurtyzaną od dziesięciu pokoleń (Radio nie jest). Formalny również nie, więc jął się czerwienić.i wyjąkał, że nie wie gdzie się Los Forumados się znajdują. Na to Lord Eomer taksująć z politowaniem umorusaną twarz Formalnego i jego taniutki dresik orzekł, że to zrozumiałe. Następnie, zdjęty żalem, rzucił mu woreczek z szafranem którego trzy skrzynie dostał przedwczoraj od króla Arabii Saudyjskiej.
- Naści leszczyku! - wykrzyknął, po czym mieszając portugalskie i hiszpańskie pożegnania odjechał specjalnie oddzielonym pasem traktu na krórym było napisane "VIP only".
Formalny z woreczkiem szafranu pozostał na zakurzonym trakcie. Wolałby garniec smalcu lub posilną zupę z forumowej stołówki, ale skoro los obarzył go szafranem, dobył z reklamówki z Biedronki, która mu za cały bagaż była, puszkę mielonki turystycznej, suto posypał szafranem i posilił się w skupieniu.
Wędrował już dość długo Formalny, aż pojął, że zabłądził. Wszędzie pełno było stromych zboczy i otchłannych urwisk, gdyż w istocie, znalazł się w samym centrum Los Forumados, ale tego nie wiedział, bo nigdy tu nie był a jedyną mapę Forum jaką w życiu widział pokazano mu ongiś przez 3 sekundy, żeby się od patrzenia nie zużyła.
Wtem pośród gęstniejącego mroku dostrzegł znajomy dyliżans stojący na wąskiej ścieżce nad szczególnie stromą przepaścią.
- Hop hop! Lordzie Eomerze! Czy to pan? - zawołał Formalny.
- To ja! - głos Lorda Eomera dobiegł jednak nie z dyliżansu a z przepaści. - Tu jestem, leszczyku.
Formalny wychylił się nieco i ze zgrozą ujrzał Lorda Eomera wiszącego poniżej na słynnym specjalnym spadochronie z Zurichu, zaczepionym o jakiś ostry skalny występ.
- Czy to, że pan tam wisi, to też jest sport ekstremalny? - zapytał.
- Tak.. to tylko efekt różnorodności moich zainteresowań. Co za czasy, bogaty człowiek nie może sobie nawet powisieć na spadochronie w odludnym miejscu, zeby zaraz nie pojawił się jakiś leszczyk w tanich bucikach i ubranku z przeceny w hipermarkecie. Ale... dość gadania... jutro muszę być w Monaco... i w Neapolu... a potem lecę jeszcze do... no nieważne... rzuć mi jakąś linkę to się stąd wydostanę.
Formalny rozejrzał się, ale żadnej linki nie było.
- Nie ma tu linki do rzucenia - krzyknął w stronę Lorda Eomera.
- No jasne, że nie ma, nie zabieram takiej, żeby sobie nie ułatwiać, cóż to byłby za sport ekstremalny z ułatwieniami. Nadmienię, że w innych sportach, również nie stosuję ułatwień.. a odnoszę same sukcesy.
- Może mógłbym coś sklecić z uprzęży dyliżansu? - zasugerował Formalny.
I w rzeczy samej powiązał ją w coś w rodzaju długiej linki, niestety, okazała się zbyt krótka i Lord Eomer nijak nie mógł jej dosięgnąć. Nie mając innego wyjścia Formalny zdjął z siebie dresik i umocował go jako przedłużenie uprzęży. Teraz Lord Eomer chwycił się tej ratunkowej linki i nie bez narzekania na to, że musi się zniżać do takiego bratania się z nędzarzami, wydostał się z przepaści.
- Gracias, leszczyku - Lord Eomer roześmiał się pogodnie. - Pewnie pierwszy raz przyszło ci przeżyć taką przygodę z prawdziwym VIPem. W nagrodę podrzucę cię na Forum, żebyś mógł wszystkim opowiedzieć o moich niebywałych wyczynach.
I tak to obaj jednocześnie zjawili się na Forum i można ich tu spotkać do dziś.
A morał jest taki:
Czasem najbardziej odległe zdawałoby się forumowe osobowości mogą łączyć wspólne, niezwykłe przeżycia.
Powrót do góry
flo
herszt bandy Portugalczyków


Dołączył: 31 Sie 2005
Posty: 445
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:22, 02 Sty 2006    Temat postu:

ale prezent noworoczny mamy
czytałam sobie kiedyś te bajeczki
chociaż wielu osób nie kojarze wogóle
ale to chyba w niczym nie przeszkadza
bo i tak sie to świetnie czyta
zaraz sobie to wydrukuje w formie papierowo - broszurkowej
żeby sie delektować w wolnych chwilach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drahna
piórko na gzymsie


Dołączył: 01 Lis 2005
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:16, 03 Sty 2006    Temat postu:

To ja nieśmiało poproszę o ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nadszyszkownik Cicho
wolframowy żarnik


Dołączył: 25 Wrz 2005
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Northern Ireland

PostWysłany: Wto 20:21, 03 Sty 2006    Temat postu:

Podobno o jakimś podłym kurduplu ma być.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> W przerwie na kawę! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin