Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

rose
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 88, 89, 90, 91  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Co nick to topik
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
animavilis
Gość





PostWysłany: Pon 18:28, 09 Kwi 2018    Temat postu:

Bardzo długo. Awantura to może nie, ale chyba zaczęłabym się robić upierdliwa i nieprzyjemna.
Powrót do góry
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:17, 09 Kwi 2018    Temat postu:

Ale oni tam wszyscy mili i uprzejmni... Nie miałabym sumienia wszczynać awantur. Poza tym ja raczej z tych "przepraszam że żyję". No naprawdę już musi mnie ktoś bardzo wyprowadzić z równowagi, o co wcale nie tak łatwo... ale wtedy to tornado. Dlatego staram się powstrzymywać. Ile mnie to kosztuje to tylko ja wiem... no i najbliżsi...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Wto 6:52, 10 Kwi 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 7:17, 10 Kwi 2018    Temat postu:

rosegreta napisał:

Jakoś tak wszystko próbuje mnie przygnębić... ale nie, ale nie... idę dziś na koncert Korteza. W piątek w bibliotece miejskiej byłam na recitalu Zamachowskiego. Sympatyczny człowiek, było kameralnie...Bawiłam się dobrze.

I tak trzymaj! Przymierzałam się do terapii u psychoterapeuty (tak, tak, ja) i terapeuta zadał mi pytanie, za które z góry przeprosił, a mnie wcale nie wydało się niewłaściwe. Zapytał: co robiłaby pani wiedząc, że zostało pani 3 miesiące życia? Nieważne co odpowiedziałam, ale zdałam sobie sprawę, że tak bardzo wszyscy jesteśmy śmiertelni. niestety. Po co tak bardzo roztrząsać?
A za wyniki trzymam kciuki, i jakoś tak wiem, że będą dobre. Mi kiedyś zdjęcie stawów biodrowych tak przetrzymano, że wyobrażałam sobiejuż najgorsze, a okazało się, że zwyczajnie było nie dość ostre i wymagało dalszej konsultacji. Może u Ciebie też coś trzeba jeszcze raz nastawić, powtórzyć, zmierzyć, ocenić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:49, 10 Kwi 2018    Temat postu:

W takim kontekście, tych przysłowiowych trzech miesięcy życia, jakoś często odstępuje od awanturowania się nawet jak mnie ktoś mocno wkurzy. Nie warto, życie za krótkie na zatruwanie go negatywnymi emocjami. Blue_Light_Colorz_PDT_02

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:00, 17 Kwi 2018    Temat postu:

Mam już wynik, niestety pozytywny...
Szkoda, że nie mam takiego szczęścia do wygranych np. w totku.
Wybraniec kurcze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 20:05, 17 Kwi 2018    Temat postu:

Czyli, że co? Rose, błagam, nie każ nam się domyślać. Operacja? Naświetlanie, czy leki?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:24, 18 Kwi 2018    Temat postu:

Cholera.
Trzeba myśleć, pozytywnie, wiem że to gigantyczny banał ale z życia mam takie przykłady że czarne myśli przyciągają zło a te pozytywne gdzieś tam procentują.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 9:26, 18 Kwi 2018    Temat postu:

Różyczko będzie dobrze. Miliony razy dostawałaś po tyłku i zawsze udawało się wyjść na prostą. Z chorobą także sobie poradzisz. To nie wyrok tylko kolejny sprawdzian.
Całuski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Śro 9:49, 18 Kwi 2018    Temat postu:

Seeni napisał:
To nie wyrok tylko kolejny sprawdzian.

Tak, zły wynik niczego nie przesądza, nie w czasach takich możliwości medycznych i przy szybkiej diagnozie. Ściskam
Powrót do góry
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:19, 20 Kwi 2018    Temat postu:

letnisztorm napisał:
Cholera.
Trzeba myśleć, pozytywnie, wiem że to gigantyczny banał ale z życia mam takie przykłady że czarne myśli przyciągają zło a te pozytywne gdzieś tam procentują.

To wcale nie banał. To jest ważne, pozytywne myślenie ale strasznie trudne.
Już w wielu publikacjach z psychologi (czytam, bo chcę sobie pomóc), że odpowiednie myślenie, nastawienie pomaga w życiu, łagodzi, uspokaja.
W sumie gdy dostałam wynik, byłam zła, choć niezaskoczona.
Mam intuicje. I nie chodzi tu o negatywne myśli ale o to, że wynik biopsji był niejednoznaczny. Guz zwapniony, nierówny i węzły chłonne szyjne z prawej strony powiększone. Chciałam się łapać nadziei i zmieniać kierunek myśli, że to nie to... że może ... Potem dziwne unikanie mnie przez lekarzy, duża dawka hormonów... Mimo wszystko myślałam, żę może to tylko takie prewencyjne działanie. Potem długi okres oczekiwania na wynik...
Trudno. Pierwsze myśli to panika... co teraz będzie. Czy będę cierpieć, no bo wiadomo, że każdy umrze prędzej czy później.
Czy jeszcze będę żyć na tyle aby pomóc Miśce... Czy będę mieć przerzuty...
Bo niby przy tej złośliwości raka nie są częste.
Pierwsze myśli to panika.
Teraz muszę się relaksować, unikać stresu (bo stres długotrwały nie słuzy nam i naszemu zdrowiu).
Mam trochę żal do lekarza rodzinnego, że lekceważyła wszystkie objawy i moje niepokoje (duszności nocne, problemy z przełykaniem i powiększone węzły chłonne). No cóż, jak w dowcipie - trzy białe rzeczy, które szkodzą człowiekowi - sól, cukier i lekarz pierwszego kontaktu.
Po prostu przychodząc z jakimś problemem do lekarza czuję się jak hipochondryk. Nie powinno tak być, że pacjent im przeszkadza, zło konieczne. Ogólnie rzadko chodziłam do lekarza... raczej unikałam lekarzy.
Mniejsza o to. Chcę mysleć pozytywnie, bez żalu, negatywnych uczuć, obwiniania siebie czy innych. Szkoda, że to dla mnie takie trudne.
Chcę być asertywna.
No a pierwsze co zrobiłam w tym kierunku... wrzuciłam nielubianą koleżankę do czarnej listy w telefonie. Dlaczego, bo nie chce mieć do niej żalu, nie chcę czuć negatywnych uczuć a przez brak asertywności pozwalałam aby wypijała mi energię, narzucała się, czerpała ze mnie sporo... a dla mnie rzadko cokolwiek zrobiła. Przegięła wsadzając mi dokumenty do biurka pod moją nieobecność i wyparła się tego. Tak sie nie robi. Od tego są przełożeni. Im ewentualnie przekazuje sie sprawy a oni decydują czy sprawa może leżeć czy przekazać ją komuś innemu pod nieobecność...
Nieistotne. Po prostu nie żałuję, odetchnęłam, że już ewentualnie służbowo i to w ograniczonym zakresie będę mieć z nią kontakt. Bo myślę, że do mnie po pomoc nigdy nie przyjdzie.
Pozbyłam się już kiedyś jednej takiej, co to nawet po pieniądze do mnie przychodziła.
Nie chodzi o to aby sobie wzajemnie nie pomagać a o to, że niektórzy to wykorzystują. Oplotą cię jak bluszcz i doprowadzają do dyskomfortu psychicznego.
Tyle, że te osoby nie zdają sobie sprawy z tego. I uważają się za pokrzywdzone, bo wszyscy są źli, nikt im pomóc nie chce...
A tych wszystkich po prostu boli ramię odwiecznego szarpania za nie, pomóż, pomóż...
Trzeba to wszystko odrzucić, właśnie te negatywne myśli...
Chciałabym mieć charakter mojego czarnego kota tzn. szwarc charakter. On brnie do przodu i nie da sie wyrzucić z domu. Jak coś przeskrobie nie ma wyrzutów sumienia, jak krzyczę to sie chowa, a jak go wyrzucam to wraca albo nie daje się wyrzucić. Przy czym nigdy sie nie obraża i ma wszystko w czterech literach... Uważam go za głupiego kota, bo nigdy takiego kota nie miałam... Ogólnie rzadko bywa zestresowany i zawsze robi swoje, nie zważając na zakazy.
W sumie nie wiem co mam pisać, co mam myśleć i co robić.
Zaczęłam czuć się staro, bo chodzę po lekarzach, robię wyniki...
Właściwie nie wiem jak mam się czuć... Ogólnie czuję się w miarę dobrze.
Dzis poszłam na gimnastykę, o 8 rano. Załapałam się na mini imprezkę z okazji zrobienia specjalizacji lekarskiej jednej uczestniczki treningu.
Rano jest jakoś ciekawiej, mniejsze grupy...
Pozdrawiam Was.
I jakoś przez to przejdę.
I mimo wszystko, choć wiem, że to trudne, kontrolujcie się, nie dajcie się zbywać, bo to Wasze zdrowie.
Mocno patetycznie, banalnie brzmię ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Pon 19:33, 23 Kwi 2018    Temat postu:

rosegreta napisał:

Po prostu przychodząc z jakimś problemem do lekarza czuję się jak hipochondryk. Nie powinno tak być, że pacjent im przeszkadza, zło konieczne.
(...)
I mimo wszystko, choć wiem, że to trudne, kontrolujcie się, nie dajcie się zbywać, bo to Wasze zdrowie.

Bardzo często się tak czuję i trudno nie dać się zbywać, gdy drugi czy trzeci lekarz mówi, że "nic nie widzi", "nic nie czuje", podczas gdy ja czuję i widzę dość ewidentnie. Zaczynam się wtedy wątpić we własne zdrowie - ale psychiczne.
Ja się badam i kontroluję, ale zawsze muszę się strasznie przemagać i walczyć ze sobą, żeby iść do lekarza. Ogólnie, czuję się chora na samą myśl o wizycie.
Życzę Ci, Rose, dużo siły w zmaganiach z polską służbą zdrowia, bo prawie zawsze jest pod górkę i nie chodzi mi tylko o lekarzy, którzy są różni i mają różne podejście do pacjenta, ale o całokształt, o te kolejki, numerki, depresyjne poczekalnie, o tę przedmiotowość, z jaką jest się traktowanym. Mam nadzieję, że przebrniesz przez to w miarę bezboleśnie, szybko i zwycięsko.
Powrót do góry
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:31, 27 Kwi 2018    Temat postu:

Nie wiem czy przejdę. Popadam chyba w melancholię mimo wiosny a właściwie lata (bo ostatnio pogoda letnia ).
Dziwnie się czuję kiedy lekarze zaczynają mnie pocieszać. Słyszę, że obecnie medycyna jest na takim poziomie, że dziś rak to nie wyrok, że ...
I wszystko dobrze i ja w to wierzę, bo mam kilka koleżanek w pracy i żyją... choć znałam i takich, których już nie ma.
Nie to mnie przeraża ale własne myśli. Jakoś nie panuję nad nimi. I pamiętam, że był taki czas, kiedy miałam dość niepowodzeń tzn. jakiś tam niekomfortowych sytuacji i chciałam zniknąć z tego świata, bo było mi źle, bo nie po mojej myśli... Taki banał... A kiedy to jest realne chyba chcę jeszcze żyć. W sumie życie jest piękne a ja jestem szczęśliwa, jest mi dobrze. Byłam kochanym dzieckiem. Owszem nie było doskonale, rodzice nie spełniali moich oczekiwań, bo zbyt wysoko pewnie postawiłam poprzeczkę, ale oni tez stawiali mi ją zbyt wysoko... tak mi się bynajmniej wydawało. Choć może nie było żadnych poprzeczek... W każdym bądź razie dzieciństwo miałam raczej szczęśliwe. Obecnie też jestem kochana. Mam wspaniałe córki.
Jedna mi powiedziała dziś, że jest zadowolona ze swojego zycia. Druga płacze, bo jakis chłopiec na podwórku popsuł jej piłkę. Powiedziałam jej, że pokaże mi który to mu nakopiemy i zabierzemy kieszonkowe. Popatrzyła na mnie dziwnie.
Jak byłam dziewczynką to prałam chłopców. Niech by mi, który zepsuł piłkę. A obecnie jakoś uśpiłam tego lwa w sobie. I zamiast walczyć to płaczę...
Fuj, jaką piję ohydną herbatę. Melisa z lawendą. Smakuje mydłem, tak mydłem lawendowym...
Podobno wycisza. Słucham trójki i próbuje uspokajać myśli, wyciszać, zmieniać im tory.
Teraz żałuję tych wszystkich myśli kiedy chciałam zniknąć i kiedy skarżyłam się losowi.
Ale co ja, przecież jeszcze żyję... Nie mam wszak określonego czasu jeszcze życia... Boję się wizyty u onkologa. Boję się dalszego leczenia, choć wcale nie wiem jak będzie wyglądało... Zawsze boimy sie niewiadomego. Wszystko chcemy mieć pod kontrolą. Boimy, przezywamy a czasem to czego sie boimy okazuje sie nie takie straszne... Potem zapominamy o tym...
Boszsz... co ja pieprzę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:51, 09 Maj 2018    Temat postu:

bratnia dusza.
Nie chodzi mi o szukanie partnera. To już mam za sobą, choć raczej nie szukałam, sam się znalazł i jest. I czy jest moją bratnią duszą, to właściwie nie wiem. Wkurza mnie jak inni czasem. To jednak nie miało być o nim.
A ni o mnie tym razem bezpośrednio.
Ot, po prostu obecnie na forum nie czuję tutaj bratniej duszy raczej. Wszyscy sa mi mentalnie obcy. Owszem znajdą się wspólne punkty w myśleniu, ale całościowo raczej czuję się alienacje. Z tym, że zdaję sobie sprawę, że każde z Was może odczuwać podobnie.
A teraz nawiążę do tego o czym chciałam.
Oglądam program Kuby Wojewódzkiego. To program rozrywkowy i bywa w nim zabawnie. Zdarzało mi się też na tym programie przysnąć (mimo, że jest krótki), grać w candy crush, czytać książkę. Wszystko zależy od gościa zaproszonego do programu.
Ostatnio był Andrzej Stasiuk z członkami zespołu Hajdamaki.
I właśnie Stasiuk zrobił na mnie wrażenie. Nie wiem czy czytałam jego publikacje. Może felietony. No bo ja mam tak, że wydaje mi się, że nie czytałam, biorę do ręki i przypominam sobie, że jednak znam... Może nie potrafię czytać, a może coś z moim mózgiem jest nie tak....
Na pewno muszę przeczytać, bo wydaje mi się jakoś mentalnie bliski.
Dodaje "wydaje mi się", jakoś tak go odebrałam po obejrzeniu programu i wysłuchaniu w necie odnalezionych z nim innych rozmów.
Pominę, że pomysł na płytę z utworami Mickiewicza był wg mnie trafiony.
Dobrze się tego słucha, nawet tej recytacji Stasiuka.
Pewnie też tak macie ?
Muszę kończyć, choć chciałam jeszcze coś napisać.
Nie wiem dlaczego ten czas tak szybko płynie.
Dziś zdążyłam tylko pójść na siłownię, wziąć kąpiel, wypić kawę z mlekiem kokosowym (smaczne to połączenie), herbatę z pokrzywy i już muszę biec po dzieci, odebrać. Miło się tak obijać, choć wolałabym jednak być zdrowa i "zapierniczać w stresie".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Śro 19:03, 09 Maj 2018    Temat postu:

Nie szukam na forum bratniej duszy, bo choć zdarza się, że bardzo dobrze, jak mi się wydaje, rozumiem, co ktoś pisze i co chce napisać lub ujmuje coś w sposób, którego sama nie zrobiłabym lepiej - to ciągle za mało, by uznać go za bratnią duszę.
Trafiają do mnie w punkt wstrzelone liczne teksty Spiętego; kiedy czytam Tokarczuk, to tak, jakbym czytała o lata świetlne mądrzejszą i sprawniejszą językowo siebie; głęboko utożsamiam się z niektórymi tekstami Vargi, Karpowicza, Twardocha czy Stasiuka (płyta jest OK, ale Stasiuk nie ma daru przyciągania uwagi głosem) i taką samą wartość potrafią mieć dla mnie słowa osób zupełnie mi nieznanych - ale z tych skrawków, choć czasem wyłania się jakiś obraz osoby, zszyć całości albo chociaż czegoś bliskiego całości, nie sposób. Nie znam ich.

Kilka razy już wspominałam, że to co mówisz, jest mi niejednokrotnie zaskakująco i niepokojąco bliskie. Niepokojąco, bo zupełnie nie czuję między nami żadnego "braterstwa" i to są podobieństwa, które w ogóle mi się nie podobają. Wolałabym utożsamiać się z kimś na pozytywnej płaszczyźnie emocjonalnej, a nie łapać się na tym, że łączą nas bliźniaczo podobne negatywne emocje i wady (a przynajmniej to, co ja poczytuję za wady). Żeby nie wgłębiać się w ten śliski dość temat, napiszę tylko, że jesteś mi niewiarygodnie wręcz czasem bliska w swoim, nazwijmy to, rozmemłaniu życiowym. I egocentryzmie. A na tym, siłą rzeczy, nie da się budować braterstwa dusz.
Powrót do góry
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:51, 10 Maj 2018    Temat postu:

E tam wady, nie mam żądnych wad...
Nie to, że szukam bratnich dusz jakoś specjalnie. Jestem zbyt leniwa na przyjaźnie, już te co mam mi w zupełności wystarczają. Choć nie przeczę, lubię poznawać ludzi i z każdego pobytu zyskuje jakąś nową znajomość, która kończy się dalszym kontaktem, choć o to nie zabiegam.
Po prostu tak mam, że ktoś wydaje mi sie bliski w widzeniu świata, postrzegania i ogolnie interesującą dla mnie osobą. Interesującą tzn. atrakcyjną intelektualnie (nie wiem czy to mądre określenie). Czyli jednym słowem osobą do zaakceptowania, w której być może (bo to przypuszczenie) w towarzystwie czułabym się dobrze.
I takie wrażenie wywarł właśnie na mnie Stasiuk swoim zachowaniem, wypowiedziami.
A przecież było tylu innych gości choćby u Wojewódzkiego. Tyle innych obejrzanych czy przeczytanych wywiadów.
Nie to, że innych twórczości nie doceniam... tzn. skupiam się na ich twórczości, tym co tworzą...a nie na tym kim mi się wydają, jacy są.
Po prostu czasem czuję sie do kogoś sympatię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:11, 09 Wrz 2018    Temat postu:

Nie mam weny ani talentu aby coś wymyślić na urodzinową imprezkę koleżanki, która kończy 50. Macie jakieś pomysły ?
Czy jeśli uda mi się coś napisać czy Anima popraw mi błędy ?
Znacie jakieś zabawy albo konkursy... O dziwo w internecie nie znalazłam inspiracji... A może nie potrafię już szukać...
Nawet nie wiem czy ja dożyję 50. Tak się porobiło... Nie, nierozpaczam...Kiedyś myślałam, że będę... Przypomniałam sobie opiwiadanie o pewnym świętym, że gdy był dzieckiem i spytano się go co będzie robił jak dowie się, że za chwile umrze, odpowiedział, że to co robi, czyli dalej będzie się bawił. Dzieci mają specyficzne myślenie... ale dużo w tym prawdy. Tak naprawde nie zmienia się nic. Dochodzą tylko kolejne pobyty w szpitalu, u lekarzy...
Widzę nawet plusy całej sytuacji... nowe znajomości. Poznałam super ludzi... Świat mnie nadal zadziwia... No i jeszcze po japońsku (jako tako) funkcjonuje...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Nie 12:55, 09 Wrz 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Pon 8:18, 10 Wrz 2018    Temat postu:

Nie poprawiam niczyich błędów z pobudek dydaktycznych, a od dawna nie ma komu tak mnie zirytować, żebym zrobiła to z czystej złośliwości

Myślałam ostatnio o Tobie, o tym, czy zdrowiejesz i jak sobie radzisz z tą NFZ-owską machiną zdrowia, ale zawsze trudno mi się przemóc, żeby zapytać.

Nie mam żadnych pomysłów na świętowanie pięćdziesiątki. Z mojej perspektywy to dość ponura okoliczność (w najlepszym wypadku, nastrajająca melancholijnie) i w ogóle bym jej nie świętowała. Ale myślę, że w kwestii wchodzenia w głąb jesieni życia Seeni ma odmienne zdanie i mnóstwo pomysłów na radosne spędzenie takiego dnia.
A propos świętowanie różnorakich zdarzeń, uderzyło mnie, ostatnio, raczej nieprzyjemnie, imprezowanie z okazji rozwodu. Z jednej strony, skoro małżeństwo okazało się do dupy, istotnie, można poczuć radość z odzyskanej "wolności". Z drugiej, małżeństwo, ślub, to zwykle jedna z najdonioślejszych i najbardziej ekscytujących chwil życia, wielka radość, "nowa droga życia", coś, co się wspaniale zaczyna i ma, w założeniu, trwać. Kiedy się tak nędznie kończy, widziałabym to jednak w kategoriach porażki życiowej, zmarnowanego czasu, nerwów, rozwianych marzeń czy złudzeń. Ogólnie, przykra okoliczność. Dlatego to świętowanie jakieś takie - nie na miejscu.
Powrót do góry
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:04, 12 Wrz 2018    Temat postu:

Każda okazja do świętowania jest dobra a rozwód jak najbardziej. Otwieranie nowego etapu w życiu, jak 18 tka, przeprowadzka no i zawsze lepiej się bawić i cieszyć niż rozpamiętywać i żałować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 19:16, 12 Wrz 2018    Temat postu:

rosegreta napisał:
Nie mam weny ani talentu aby coś wymyślić na urodzinową imprezkę koleżanki, która kończy 50. Macie jakieś pomysły ?
.

Moja koleżanka ostatnio obchodziła. Zrobiliśmy jej sąd. Została oskarżona o bycie kobietą i skazana na bycie dożywotnio kobietą po 50- tce. Dziewczynki wystąpiły z śpiewaczo- tanecznym układem ( cekinowe sukienki boa z piór) i śpiewały tak:
być kobietą po pięćdziestce ,
po co mam być piękna młoda
po pięćdziestce być nareszcie
w tym szaleństwie jest metoda
Czemu bać się każdej zmarszczki
czemu w lustro patrzeć z lekiem
Po pięćdziestce
życie jest dopiero piękne

itd na melodię Być kobietą Alicji Majewskiej.
Zasadniczo nabrałam chęci.

Osobiście na swoje pięćdziesiąte urodziny, które będą w kwietniu nie planuję wielkiej imprezy. Już spytałam swoje przyjaciółki, czy uczynią mi ten zaszczyt i wyjadą ze mną w tym czasie do Lizbony. Zamierzamy pogrążyć się w portugalskim szaleństwie zakupowym oraz rozrywkowym. Będziemy melancholijnie wspominać, spacerować nocą, tańczyć i oczywiście popijać porto.
Nie bardzo mam czas na rozpamiętywanie swojego starczego wieku. Nie czuję się szczególnie młodo, ale w moim przypadku prawdziwe w stu procentach jest twierdzenie: życie zaczyna się po 50- tce. Postawiłam całe swoje życie na głowie. Zmieniłam w nim wszystko, co było stałe i pewne. Jakbym na to nie spojrzała to jest początek nowej drogi chociaż niejako u schyłku życia. Nie mam, zatem wyjścia, muszę jeszcze pożyć, chociażby po to żeby zobaczyć, jak mi to wszystko wyjdzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Śro 20:44, 12 Wrz 2018    Temat postu:

letnisztorm napisał:
Każda okazja do świętowania jest dobra a rozwód jak najbardziej. Otwieranie nowego etapu w życiu, jak 18 tka, przeprowadzka no i zawsze lepiej się bawić i cieszyć niż rozpamiętywać i żałować.

Możliwe, ale ja to, po prostu, chyba nie umiałabym tak "heja i do przodu". I chyba nie chciałabym.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Co nick to topik Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 88, 89, 90, 91  Następny
Strona 89 z 91

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin