po 30-tce

king

Jedna nie może się doczekać szkoły, a druga myśli o niej z nienawiścią. A co najdziwniejsze spragniona szkoły ma w niej cieżkie kłopoty, bo pyskata i gorzej sobie radzi, a prymuska nie lubi szkoły, mimo braku kłopotów.
Sny o szkole ma chyba każdy, ale rady są różne. Jedna mówi: pokażę ci tatusiu jak ściągać, a druga rysuje mapy fizyczne z pamięci; największe koszmary mam z geografią.

animavilis · Gość

Moją zmorą, za sprawą niewydarzonego belfra, była informatyka. Tak kompletnej idiotki, niedouka i beztalencia pedagogicznego nie udało mi się spotkać przez wszystkie moje szkolne lata, na różnych poziomach edukacji. Kilka lat po ukończeniu liceum niepochlebne głosy o informatyczce wciąż mnie dobiegały, więc na mojej opinii nie zaważyła tylko stronniczość i uraza z powodu grożącego miernego na półrocze.
Rzadko kiedy zdarza mi się trwać w tak uporczywej i teraz już, bezinteresownej, niechęci.
Nie zanotowałam tej niechęci ani do matematyczki ani fizyka, mimo mojego wyraźnego otępienia w kierunkach ścisłych. Zawsze ratowała mnie błogosławiona teoria, której można było się wykuć na pamięć, niczego nie rozumiejąc

Geografia mnie nudziła, biologia i chemia nie wzbudzały emocji, języki znosiłam nieźle [ukłon w stronę eleganckiej łaciny], polski i historię, z przyjemnością.
WF przetrwałam dzięki nieustannym kombinacjom ze zwolnieniami Angel

Mati.

...ja jeszcze szkoły nie skończyłam.. d'oh!