Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prasowe smaczki.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
melpomena
zła kobieta


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 9156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 475 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:47, 04 Sty 2007    Temat postu: Prasowe smaczki.

Ukradł most, bo myślał, że to jego własność

Policjanci z komendy w Białogardzie (Zachodniopomorskie) zatrzymali 53-letniego mężczyznę, który ukradł... ważący 10 ton metalowy most na rzece Liśnica.
Jak poinformował rzecznik białogardzkiej policji Jerzy Zachaczewski, o "zniknięciu" 17-metrowej długości mostu w niewielkiej miejscowości Dobrówko (Zachodniopomorskie) policję zawiadomił w środę dyrektor Gminnego Ośrodka Sportu i Gospodarki Komunalnej w Tychowie (Zachodniopomorskie). Kilkanaście godzin później policjanci ustalili, że złodziejem jest 53-letni Michael O., właściciel gruntów leżących na jednym z brzegów Liśnicy.

- W czasie przesłuchania podejrzany przyznał się do kradzieży, zeznał jednak, iż zrobił to nieświadomie, gdyż był przekonany, że most jest jego własnością i dlatego tuż przed sylwestrem zlecił jednej z białogardzkich firm jego rozbiórkę - powiedział Zachaczewski.

Rozebrany most, który według dyrekcji gminnego ośrodka w Tychowie jest wart 64 tys. zł., Michael O. sprzedał w punkcie skupu złomu za 8 tys. zł. Wszystkie elementy mostu zostały już odnalezione i zabezpieczone przez policjantów.

Wójt gminy Tychowo Elżbieta Wasiak powiedziała, że decyzja o odbudowie mostu jeszcze nie zapadła. "Dobrówko nie jest odcięte od świata, bo do miejscowości można dojechać inną, częściej uczęszczaną drogą, brak mostu stanowi jednak realne zagrożenie dla bezpieczeństwa i dlatego postawiliśmy nad brzegami rzeki szlabany pomalowane fluorescencyjną farbą, żeby nikt nie wjechał wieczorem samochodem prosto do rzeki" - powiedziała Wasiak.

Prokuratura w Białogardzie postawiła w czwartek Michaelowi O. zarzut kradzieży, za co grozi do 5 lat więzienia. Po przesłuchaniu mężczyzna został zwolniony do domu.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malenstwo
oprawca moreli


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:11, 04 Sty 2007    Temat postu:

dobre sobie, to ja może jakies tory zwinę Blue_Light_Colorz_PDT_02

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bobro
gryźliwy behemot


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 20179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z boku trochę
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:31, 04 Sty 2007    Temat postu:

ani się waż! [-X Blue_Light_Colorz_PDT_46

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hower
Johnnie Walker


Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 4817
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 437 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jaaa???

PostWysłany: Czw 22:37, 04 Sty 2007    Temat postu:

Chłopak pomyślał. Wynajął firmę do rozbiórki, bo maluchem z przyczepką to z 30 kursów by musiał zrobić

malenstwo napisał:
dobre sobie, to ja może jakies tory zwinę Blue_Light_Colorz_PDT_02

Ty zwiniesz tory a Bobro ciebie. I gdzie tu logika?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hower dnia Czw 22:37, 04 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malenstwo
oprawca moreli


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:37, 04 Sty 2007    Temat postu:

to może asfalt w wąchocku?
nie, zapomniałam że to fucha sołtysa Blue_Light_Colorz_PDT_02


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
melpomena
zła kobieta


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 9156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 475 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:05, 05 Sty 2007    Temat postu:

Czy zupa jest "rasistowska"?

Francuski sąd administracyjny orzekł we wtorek, że powiązana ze skrajną prawicą organizacja charytatywna może żywić bezdomnych zupą na wieprzowinie.
Zakaz wydawania zupy ogłoszono w ubiegłym miesiącu, argumentując, iż było to dyskryminowanie żydów i muzułmanów, którzy nie jedzą wieprzowiny ze względów religijnych.
Zdaniem sądu oferowanie zupy stanowiło co prawda "wyraźną dyskryminację", ale nie można tego zakazać, gdyż żywiono nią każdego, kto chciał ją jeść.
Burmistrz Paryża Bertrand Delanoe skrytykował decyzję sądu i wezwał policję, by się od niej odwołała. "W obliczu tej inicjatywy, która śmierdzi ksenofobią, chcę jeszcze raz wyrazić pragnienie ratusza, by zwalczać wszystkie formy dyskryminacji, rasizmu i antysemityzmu" głosi oświadczenie Delanoe.
Krytykowaną przez burmistrza akcję podjęło nacjonalistyczne ugrupowanie Solidarność Francuzów (SDF). Według niego gotowana na wieprzowinie zupa to tradycyjne francuskie pożywienie.
"Nikt nigdy nie był w stanie udowodnić, że komukolwiek odmówiono zupy bądź odzieży ze względu na jego religię lub rasę" powiedział radiu France Info po ogłoszeniu wyroku adwokat SDF Frederic Pichon.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pasztet
Gość





PostWysłany: Pią 12:09, 05 Sty 2007    Temat postu:

Juz mnie wpienia ta polityczna poprawnosc.
Przed swietami nie moglem kupic normalnej kartki swiatecznej, same tylko obrazki z zima i sniegiem i napisami typu "Happy Holidays".

Toczylem tez ciekawa dyskusje z dziewczyna z firmy, ktora byla wielce obrazona za zorganizowanie firmowej wigilii (no powiedzmy, ze bylo to raczej Christmas Party). Obrazona byla dlatego, ze jest Zydowka, choc niepraktykujaca. Czasami ludzie wydaja sie niezwykle tępi. Albo zahaczaja o idiotyzm, vide Francuzi z tym opętaniem laickością wszystkiego.
Powrót do góry
melpomena
zła kobieta


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 9156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 475 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:24, 05 Sty 2007    Temat postu:

Mnie czasami ta poprawnośc polityczna śmieszy, a czasami do płaczu doprowadza. Jeśli jestem w kraju arabskim, to dostosowuję się do panujących tam obyczajów i nie paraduję roznegliżowana w 40 stopniowym upale na ulicy. Natomiast pamiętam awanturę właśnie we Francji, gdzie Arabki walczyły o możliwość chodzenia na uniwersytety w chustkach. Jeśli wchodzisz między wrony to kracz jak i one. Mało tego, czytałam artykuł o pewnej arabskiej rodzinie - emigrantach. Małżeństwo wyemigrowało do Paryża i doskonale się przystosowało do warunków tam panujących. Natomiast ich dzieci, urodzone już we Francji na siłę wracają do arabskich zwyczajów - córka należała do najbardziej radykalnych osób walczących o te chusty i robiła awantury matce, która chodziła w dźinsach.

W związku z powyższym artykułem przytoczę pewien "dialog" który rozwinął się w dyskusję o fanatyźmie. Chciałam poprosić ich o przykłady "pozytywnego fanatyzmu", ale sobie darowałam (pisownia orginalna).

aaa napisał:
zzz, czy zgodzisz się ze mną, że można podsumować Twoja wypowiedzić, że każdy fanatyzm jest zły?

zzz napisał:
hmmm... nie wiem czy kazdy... musialbym sie nad tym dluzej zastanowic... napewno jest grozny. jesli chodzi o fanatyzm religijny to jest zly... ale nie dzieje sie tak dlatego ze religje takie sa tylko ludzie... chcialbym spotkac kiedys prawdziwego islamiste by moc z nim porozmawic, nie jakies bojownika, tylko prawdziwego wyznawce. mysle ze moglo by to byc ciekawe

aaa napisał:
zzz, mas rację - do moje stwierdzenie "każdy fanatyzm" warto sprecyzować do "każdy fanatyzm religijny"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aproxymat
Para X to my


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 33795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1537 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zewsząd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:48, 05 Sty 2007    Temat postu:

Niekoniecznie religijny. Fanatyczni kibole są nawet realniejszym zagrożeniem dla przeciętnego człowieka na ulicy niż fanatyczny muzułmanin. Fanatyzm jest groźny niezależnie od tego kto jest fanatykiem - o ile oczywiście ten fanatyzm przekłada się na konkretne działania czy zdarzenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
melpomena
zła kobieta


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 9156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 475 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:27, 06 Sty 2007    Temat postu:

Za [link widoczny dla zalogowanych]

Fanatyzm postawa oraz zjawisko społeczne polegające na ślepej i bezkrytycznej wierze w słuszność jakichś poglądów politycznych, religijnych lub społecznych. Przejawem fanatyzmu jest skrajna nietolerancja wobec przedstawicieli odmiennych poglądów. Jego przeciwieństwem jest tolerancja. Ciężkim przejawem fanatyzmu jest oszołomstwo.

Fanatyzm to fanatyzm, nie ma dobrego czy złego fanatyzmu.


A teraz coś bardzo długiego.

Troja. Bulwersująca tajemnica skarbu króla Priama

Przez długie lata zagadką skarbu króla Priama było to, w jakich muzealnych piwnicach jest on przechowywany. Teraz, gdy po kilku dziesięcioleciach został odnaleziony w Moskwie i jako wielka sensacja jeździ po cały świecie, okazuje się, że – być może – otacza go jeszcze jedna, bardziej bulwersująca tajemnica.

Odnaleziony 30 maja 1873 roku przez Heinricha Schliemanna na wzgórzu Hisarlik w Turcji zbiór trojańskiego złota (sześć koszy przedmiotów wykonanych z przedniej jakości kruszcu!) przez dziesięciolecia przechowywany był w Berlinie, gdzie w ostatnich dniach drugiej wojny światowej w tajemniczych okolicznościach zaginął. Przez lata podejrzewano, że trojańskie złoto – wraz z wieloma innymi wojennymi „zdobyczami” – w pierwszych dniach maja 1945 roku ze stolicy Trzeciej Rzeszy wywieźli Rosjanie. Moskwa jednak długo temu zaprzeczała i zdanie na ten temat zaczęła zmieniać dopiero w epoce głasnosti. W końcu zagadka skarbu Priama została wyjaśniona – wydano oficjalne oświadczenie, z którego wynikało, iż Rosjanie rzeczywiście są w posiadaniu trojańskich kosztowności. W Petersburgu, w Muzeum Puszkina, zorganizowano słynną już dziś wystawę, na której zaprezentowano skarb niewidziany od przeszło pół wieku. Teraz, gdy wystawa ta jeździ po całym świecie (w tej chwili gości w Polsce), okazuje się, iż to, gdzie znajdował się skarb, wcale niekoniecznie było największym sekretem otaczającym Priamowe precjoza, że – być może – jest jeszcze jedna tajemnica, na dodatek – dużo bardziej bulwersująca.

Falsyfikaty?
Bo – być może – tyle razy opisywany i tak bardzo podziwiany skarb króła Priama jest... sfałszowany! Jeżeli nie cały, to przynajmniej częściowo! Co najbardziej wstrząsające – kto wie, czy oszustwa tego nie dopuścił się sam jego odkrywca, Heinrich Schliemann! Współcześni biografowie odkrywcy wyciągają bowiem na światło dzienne takie szczegóły jego życiorysu, które bardzo poważnie każą powątpiewać w jego naukową uczciwość i prawdomówność.

W przypadku trojańskiego złota powody do niepokoju pojawiły się w związku z fragmentami niedawno odnalezionej prywatnej korespondencji, którą Schliemann prowadził z jednym ze swych francuskich współpracowników, Pierrem Beaurainem. W liście Schliemanna do niego z 28 czerwca 1873 roku (roku odkrycia skarbu!), pisanym z Aten, a opatrzonym dopiskiem „do rąk własnych!”, czytamy między innymi: „...proszę Pana o informację, czy w Paryżu znajduje się jakiś złotnik, któremu można w pełni zaufać. Tak bardzo, aby powierzyć mu zlecenie wykonania kopii wszystkich znalezionych przedmiotów. Powinny one wyglądać jak starożytne i oczywiście nie mogą nosić żadnych znaków owego złotnika. Poza tym musi on zachować konieczne milczenie i wykonać pracę za możliwie przystępną cenę. Może potrafiłby nawet zrobić srebrną wazę z galwanizowanej miedzi, którą dałoby się następnie pociemnić. Proszę, aby w czasie pertraktacji cały czas mówił Pan o przedmiotach znalezionych w Norwegii i niech Pan, na miłość Boską, nie wymienia słowa Troja”. I od akapitu: „Powtarzam, złotnik, do którego Pan się zwróci, musi być osobą absolutnie godną bezgranicznego zaufania. (...) Z wyrazami szacunku dla Pana H. Schliemann”.

W dniu 8 lipca 1873 roku Beaurain odpisał Schliemannowi z Paryża: „Myślę, że Pan Froment Meurice, złotnik i jubiler światowej sławy, daje gwarancję i dyskretną pewność, której Pan szuka. Spotkałem się z nim, nie informując szczegółowo o sprawie, a on oznajmił, że jest gotowy skopiować każdy przedmiot za przystępną cenę. (...) ...chcę dodać, że w tak ważnej sprawie w każdym razie lepiej będzie, jeśli Pan przekaże te przedmioty osobiście, kiedy przyjedzie do Paryża. Jakiż by to miało sens, gdybym ja działał z całkowitą dyskrecją i ostrożnością, a następnie w jakiś głupi sposób Pańska tajemnica wyszłaby na jaw. Niewątpliwie pomyślałby Pan, że to ja nie zachowałem należytej ostrożności, a takie podejrzenie byłoby dla mnie bardzo przykre. (...) P. Beaurian”.

Coś jest na rzeczy?
Korespondencja ta daje bardzo wiele do myślenia. Po pierwsze – uderza w niej to, iż list do Beauraina Schliemann opatruje dopiskiem „privee” – „do rąk własnych”, co w jego nadzwyczaj bogatej epistografii jest czymś całkowicie wyjątkowym. Dlaczego Schliemannowi zależało, żeby akurat ten list nie trafił w niepowołane ręce? Dlaczego uznał, że poruszany w nim temat jest aż tak dalece delikatny? Dlaczego aż dwukrotnie podkreśla, iż złotnik musi być osobą dyskretną i godną zaufania?

Po drugie – już wielokrotnie pojawiały się sugestie ekspertów, że zarówno ze skarbem Priama, jak i z później odkrytymi przez Schliemanna kosztownościami z Myken „coś jest nie w porządku”. Krytycy niemieckiego archeologa wielokrotnie twierdzili, iż skarb Priama nigdy nie istniał i w przypadku składających się nań eksponatów chodzi najprawdopodobniej o zbiór rozmaitych przedmiotów wydobywanych i potajemnie gromadzonych w czasie wieloletniej kampanii wykopaliskowej. Co innego bowiem – z propagandowego punktu widzenia – gdy odkrywa się pojedyncze złote przedmioty, a coś całkiem innego, gdy w ręce wpada cały wielki skarb.

Korespondencja między Schliemannem i Beaurainem z przełomu czerwca i lipca 1837 roku ten ostatni problem stawia w jeszcze innym świetle. Warto przypomnieć, że wykopaliskowy wspólnik Schliemanna z Troi, Frank Calvert, na łamach „Levant Herald” już kilkadziesiąt lat temu wysunął twierdzenie, że „Schliemann znalazł wprawdzie na wzgórzu Hisarlik wiele klejnotów, ale misy, dzbany i kubki ze szczerego złota kazał wykonać (...) złotnikowi”. Calvert co prawda nie przedstawił wtedy żadnych dowodów na poparcie tych rewelacji, lecz czy zacytowany przed chwilą list nie powinien stanowić wystarczającego impulsu do ich poszukiwania? Czy fakt, iż kopiąc dalej w Troi, w 1878 roku Schliemann natrafił tam na następne złote kolczyki, ale dziwnym trafem nie odnalazł już żadnych złotych naczyń, nie powinien stanowić jeszcze większej zachęty do ich podjęcia?

Schliemann ostatecznie nie skorzystał z usług jubilera Emile’a Froment-Meurive’a, polecanego mu przez Pierre’a Beauraina. Sam w sobie fakt ten jednak niczego nie dowodzi. Bo – zakładając, iż istniał jakiś sekretny plan – czyż w Grecji nie można było znaleźć równie sprawnych i dyskretnych złotników, omijając jednocześnie w ten sposób niebezpieczeństwo odnalezienia precjozów w czasie przewożenia ich przez granicę?

Oczywiście nie można wykluczyć, iż posługując się kopiami odnalezionych złotych przedmiotów, Schliemann pragnął przechytrzyć władze tureckie, tak niechętnym okiem patrzące na to, iż wywozi on z kraju oryginalne znaleziska. Ale z drugiej strony jego biografowie coraz powszechniej przyznają, iż ten najsłynniejszy archeolog XIX stulecia i „ojciec współczesnej archeologii” był nieposkromionym mitomanem, dla którego liczyły się przede wszystkim jego własne ego i światowa sława, natomiast naukowa rzetelność była czymś, co miało co najwyżej drugorzędne znaczenie.

„Był to skomplikowany charakter – czytamy w jednym z opracowań – brak mu było prostolinijności i wewnętrznego porządku. Głównym tworzywem jego biografii była nienawiść, bezradność, wściekłość i fantazja. W zachowaniu Schliemanna dostrzegało się wiele działań zastępczych i sublimacji”.

Skarb jak... Atlantyda?
Sprawa ewentualnego sfałszowania skarbu Priama do tak nakreślonego wizerunku psychologicznego na pewno mogłaby pasować. Kto wie, czy przypuszczenia Calverta, nabierające nowych barw w kontekście ujawnionej korespondencji z roku 1873, nie należałoby rozpatrywać w jeszcze szerszym planie? Mało kto dziś pamięta, iż Schliemann pozostawił po sobie tajemniczy testament, w którym stwierdził, iż znalazł niezaprzeczalne dowody na istnienie Atlantydy. Sprawa ta, swego czasu szeroko opisywana w prasie amerykańskiej (znacznie mniej bezkrytycznie nastawionej do Schliemanna niż zafascynowane nim gazety europejskie), po bliższym przyjrzeniu okazała się kompletnym humbugiem.

Czy podobnie jest z trojańskim złotem króla Priama?
Być może odpowiedź na to pytanie będzie można odnaleźć w przyszłości w liczącej ponad 80 tysięcy listów korespondencji Schliemanna. Do tej pory poznano ją mniej niż fragmentarycznie. Dodatkowym utrudnieniem przy analizie tej ogromnej spuścizny spoczywającej w Gennadios Library w American School of Classical Studies jest to, iż pisana była ona w dwunastu różnych językach, jako że Schliemann był niezrównanym poliglotą. Jest to jeden z nielicznych faktów, które w jego zagmatwanym i coraz bardziej wieloznacznym życiorysie nadal przez nikogo nie są kwestionowane.

Źródło: Roman Warszewski / Poznaj Świat


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anka
serce żółto-czerwone


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 13358
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 257 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Scyzorykowo :D

PostWysłany: Sob 16:23, 06 Sty 2007    Temat postu:

malenstwo napisał:
to może asfalt w wąchocku?
nie, zapomniałam że to fucha sołtysa Blue_Light_Colorz_PDT_02


Asfalt w Wąchocku ma sie dobrze - a prawdziwny sołtys całkiem całkiem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
melpomena
zła kobieta


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 9156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 475 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:44, 07 Sty 2007    Temat postu:

To jest bardzo dobre

Nie chodzi mi o "lekką" karę, a o to, że w końcu faceta ukarano.

100 batów za cudzołóstwo

Sto batów otrzymał podczas publicznej chłosty Irańczyk z miasta Behszahr (na północy), który utrzymywał kontakty seksualne z mężatkami - poinformowała w niedzielę irańska prasa.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kara - jak na Islamską Republikę - była wyjątkowo lekka. Zgodnie z prawem, za cudzołóstwo w Iranie grozi śmierć przez ukamienowanie. Tak ostrej formy represji nie stosuje się od 2002 roku.

Dziennik "Etemad Meli" poinformował jednak, iż cudzołożnik oprócz tego, że "utrzymywał nielegalne stosunki seksualne" z zamężnymi kobietami, filmował przebieg spotkań z nimi.

Dlatego też parlament irański w trybie pilnym wszczął procedurę głosowania nad ustawą przewidującą karę śmierci dla gwałcicieli za filmowanie aktów seksualnych i rozpowszechnianie ich w społeczeństwie.

Dodatkowo przyczyniło się do tego rozbicie szajki gwałcicieli zajmujących się właśnie takim procederem.



[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
melpomena
zła kobieta


Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 9156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 475 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:38, 29 Sty 2007    Temat postu:

Tajemnicze zaginięcia pasażerów luksusowych liniowców

W ciągu ostatnich czterech lat przepadło bez wieści co najmniej 30 pasażerów luksusowych statków pasażerskich. I nie chodzi tu o utonięcia czy samobójstwa. Wobec tajemniczych zaginięć na pełnym morzu, policja jest bezradna. Do rozwiązania zagadek rodem z "Archiwum X" amerykański kongres powołał nawet specjalną komisję.

- Liczba niewyjaśnionych zaginięć rośnie. Statki, podobnie jak małe miasteczka, są miejscem popełniania przestępstw. Tylko, że mieszkańcy miast znają ryzyko i nikt tam nie wypada za burtę. aby zniknąć na zawsze - mówił w 2005 r. członek komisji, senator Christopher Shays. Sprawę zaginięć pasażerów liniowców w obszernym raporcie opisał brytyjski "Guardian"

Morski rejs stwarza idealne okoliczności do popełnienia morderstwa doskonałego. Ciało i narzędzie zbrodni toną w oceanie, a zatrudniani przez armatorów ochroniarze częściej przypominają głupkowatych policjantów niż sprytnych detektywów z seriali telewizyjnych. W rezultacie nie ma dowodów, podejrzanych i śledztwa. Nie ma też pasażerów.

Przypadek córki Carvera: jak kamień w wodę

Czterdziestoletnia córka Kendalla Carvera w rejs na Alaskę wypłynęła luksusowym liniowcem "Celebrity Cruise Line's Mercury". Nazajutrz po wypłynięciu, steward zauważył, że Merrian Carver nie spała w swojej kabinie. Mężczyzna o odkryciu powiadomił szefa. Ten zapewnił, że wszystkim się zajmie i, jak pisze "Guardian", kazał codziennie zostawiać w kajucie świeże czekoladki. Gdy rejs dobiegł końca, rzeczy pasażerki spakowano i wyniesiono ze statku. Nikt nie zawiadomił ani policji, ani rodziny. Kendall Carver walczył, by poznać prawdę o zaginięciu córki. Wydał majątek na prywatnych detektywów, zainteresował nawet sprawą FBI, ale nie dowiedział się niczego.

- Linie Royal Caribbean Cruise robiły wszystko, by spowolnić śledztwo, które prowadzili wynajęci przez nas detektywi - powiedział później Carver Seattlepi.com. W cytowanym przez portal oświadczeniu, przedstawiciele firmy napisali, że są pewni, iż Merrian Carver popełniła samobójstwo.

Przypadek małżeństwa Pham: rejs życia w prezencie

Hue Pham i jego żona Hue Tran wybrali się w podróż życia. Wietnamskie małżeństwo uciekło z rodzinnego kraju kontenerowcem. Trzydzieści lat później z okazji Dnia Matki syn zafundował rodzicom kosztowny karaibski rejs statkiem "Carnival Destiny". Państwo Pham zniknęli gdzieś pomiędzy Barbados a Arubą. Przeszukanie pokładu nie przyniosło rezultatów. Liniowiec zawrócił i w asyście straży przybrzeżnej poszukiwał ciał, ale nigdy nie natrafiono na żaden ich ślad.

- Dwójka obywateli amerykańskich, bez żadnych problemów osobistych i kłopotów finansowych, w najszczęśliwszych latach swojego życia, zaginęła bez wieści i bez świadków - mówił potem syn pary, Michael Pham "Guardianowi". Tymczasem organizator rejsu uznał, że małżonkowie popełnili samobójstwo, bo na leżakach na górnym pokładzie znaleziono należące do nich klapki - pisze portal Seattlepi.com.

Stowarzyszenie Ofiary Rejsów i przypadek Sabine L.

Pham z pomocą krewnych innych osób zaginionych na luksusowych statkach założył międzynarodowe stowarzyszenie Ofiary Rejsów (Cruise Victims). Obecnie grupa pomaga rodzinie 62-letniej Niemki Sabine L., która pod koniec grudnia zniknęła z pokładu liniowca "Queen Elizabeth 2".

Krewni kobiety założyli stronę internetową poświęconą zaginionej. - W grudniu aresztowano Stephena Wrighta. Były steward "QE2" jest oskarżony o zamordowanie pięciu kobiet (nie na statku). Jakiś związek? - napisał jeden z internautów.

Jeden z zaginionych obudził się w wodzie

''Jacksonville Business Journal'' opisał przypadek Toma Searsa, który w 2003 r. podróżował do Meksyku na statku "Carnival Celebration". Mężczyzna ocknął się w wodzie. Nie miał butów i spodni, nie miał statku i nie miał pojęcia, co się właściwie stało. - Wiem, że poszedłem do kasyna w poszukiwaniu kolegi. Dalej nic już nie pamiętam. Obudziłem się w wodzie - mówił Sears dziennikarce "JBJ". Mężczyzna przez 17 godzin utrzymywał się na powierzchni wody. Uratował go przypadkowy statek.

W przypadku Dianne Brimble sprawa jest jasna?

Dianne Brimble na luksusowy rejs po południowym Pacyfiku oszczędzała przez dwa lata. W podróż marzeń wyruszyła w 2002 r. na statku "Pacific Sky". W przeciwieństwie do innych ofiar, Brimble nie zaginęła. W drugim dniu rejsu jej ciało znaleziono w kajucie zajmowanej przez kilku mężczyzn. Zanim jednak statek dopłynął do wyspy Noumea, i zanim wpuszczono na pokład policję, lokatorzy zdążyli "posprzątać" dokładnie całą kabinę.

Badania toksykologiczne wykazały, że przed śmiercią podano Brimble tzw. "tabletkę gwałtu". Na zarekwirowanym jednemu z mężczyzn aparacie cyfrowym odkryto zdjęcia nagiej Dianne zrobione niedługo przed śmiercią. Mimo to, nikt nie został nigdy oskarżony w tej sprawie. Śledztwo ciągnie się już pięć lat.

Organizatorzy rejsów wolą zaginięcia, bo chcą mieć spokój

- Załogi wolą nazywać morderstwo "zaginięciem", nawet jeśli pasażerowi stało się coś złego. Zaginięcie nie jest przestępstwem, więc nie trzeba go zgłaszać policji. Taka tendencja jest bardzo powszechna - tłumaczy telewizji CBS senator Christopher Shays.

Geoff Furlong, który sześć lat przepracował na liniowcach jako ochroniarz, stwierdził w rozmowie z "Guardianem", że powszechnym obiektem ataków na statkach są młode kobiety. - Najczęściej nie rejestruje się skarg. Pasażerowie są przekupywani szampanem i darmowymi wakacjami albo straszeni konsekwencjami podania sprawy do sądu. W poważniejszych wypadkach wysadza się napastnika w najbliższym porcie i tyle - tłumaczył Furlong.

- Organizatorzy rejsów po prostu chcą mieć święty spokój - skomentował dla "Guardiana" ochroniarz, Randy Jaques.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin