Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Filiżanka z chińskiej porcelany
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:31, 17 Cze 2008    Temat postu: Filiżanka z chińskiej porcelany

Co się z nami dzieje? Z nami-ludźmi po 30? Z jednej strony mamy spore już doświadczenie z całą tą pokręconą rzeczywistością,jesteśmy silni, zwarci i gotowi... A z drugiej strony...kruche, delikatne konstrukcje psychiczne, które pękają pod ciężarem codzienności.

Impuls do założenia topika? Niedzielne spotkanie z bliską przyjaciółką. I szokująca informacja,że od 2 miesięcy jest na terapii. Depresja. Rozmawiałyśmy cholernie długo. Wiem,że podjęła bardzo dobrą decyzję.
I okazuje się,ze takich osób, które szukają specjalistycznej pomocy, jest bardzo dużo- ona czekała na zwolnienie się miejsca w grupie terapeutycznej, ok. miesiąca.
Jak sądzicie, czy to nowe zjawisko? Czy tak jak chodzimy do dentysty leczyć żęby, do florystki po rośliny, do hydraulika po naprawienie kranu...tak teraz będzie się chodziło do specjalisty od naprawy...duszy?
Czy to oznacza,że jeśli staram się sama radzić sobie z własnymi problemami, to robię błąd, bo nie rozwiązuję ich do końca, bo...się na tym nie znam? Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fedrus
...


Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 6266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:35, 17 Cze 2008    Temat postu:

trzbe było dodać: jaki zawód koleżanka wykonuje, jakie ma stosunki z pozostałymi członkami rodziny i jak układa się jej życie osobiste.
To takie pierwsze 3 czynniki, które wg. mnie, gdy nie funkcjonują, prowadzą ludzi na terapię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 8:37, 17 Cze 2008    Temat postu:

Nienawidzę pracy. Okresowo tak silnie, że rano siadam na łózku i płaczę, że muszę tam iść.Siostra, która jest lekarzem zaleca wizytę w poradni zdrowia psychicznego. Tylko co ja powiem lekarzowi- że nie lubię pracy?????????Zapewne jak 3/4 reszty ludzkości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:41, 17 Cze 2008    Temat postu:

Widzisz, ja nie chcę o niej rozmawiać. To spotkanie było tylko impulsem do całego ciągu ...zastanawiania się.
Z drugiej strony, czy my jesteśmy już tak słabi, żeby nie poradzić sobie? Przecież większość z nas ma za sobą przejścia, które logicznie rzecz biorąc, kwalifikowały by nas na taką terapię. I daliśmy radę. Czy taka pomoc specjalisty nas nie osłabia? Czy nie jest to w pewnym sensie, przerzucenie części problemu na inną osobę? Think


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illunga dnia Wto 8:44, 17 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bobro
gryźliwy behemot


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 20179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z boku trochę
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:41, 17 Cze 2008    Temat postu:

a nie ma takiej pracy, którą mogłabyś polubić??? (to do Seeni było)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bobro dnia Wto 8:42, 17 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fedrus
...


Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 6266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:44, 17 Cze 2008    Temat postu:

illunga napisał:

Z drugiej strony, czy my jesteśmy już tak słabi, żeby nie poradzić sobie?

Przecież znasz odpowiedź na to pytanie. Są ludzie, którzy potrafią sami wykaraskać się z różnych tarapatów, przezwyciężyć uzależnienia itp, są też tacy, którzy nie dają sobie rady, nie potrafią, nie nauczyli się, a może myślą, (całkiem słusznie) że skoro są od tego specjaliści to dlaczego nie skorzystać z ich pomocy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zadziora
Gość





PostWysłany: Wto 8:52, 17 Cze 2008    Temat postu: Re: Filiżanka z chińskiej porcelany

illunga napisał:
jeśli staram się sama radzić sobie z własnymi problemami, to robię błąd, bo nie rozwiązuję ich do końca, bo...się na tym nie znam? Think


też staram się sama rozwiązywać swoje problemy i uważam, że nie popełniam błędu, natomiast czy sięganie po pomoc specjalisty jest konieczne decyduje chyba konstrukcja psychiczna i niemożność owego samodzielnego poradzenia sobie z problemem. mnie osobiście zastanawia problem depresji- ludzie coraz więcej mają, coraz więcej są w stanie osiągnąć, zobaczyć, a uciekają w siebie i depresję, tak jakby nie byli w stanie odpowiedzieć na coraz to nowe możliwości i po prostu cieszyć się tym, co mają
Powrót do góry
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:55, 17 Cze 2008    Temat postu:

Seeni i w takiej sytuacji chyba tylko jakieś resztki zdrowego rozsądku, jakieś "bycze" poczucie obowiązku i chyba....mimo wszystko dystans do sprawy ratują nam sytuację.
Mam takie wrażenie,że czasem jesteśmy smokiem wielogłowym: jedna głowa wali w ścianę i wyje,że już nie może, a ta druga głowa patrzy z ironicznym uśmieszkiem, co pierwsze nie wytrzyma: ściana czy czoło


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kasiek66
druga matka Buddego


Dołączył: 18 Gru 2006
Posty: 11106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 295 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:04, 17 Cze 2008    Temat postu:

Zycie nieubłaganie pedzi. Mam wrazenie ze z roku na rok coraz szybciej. Bierzemy na barki wiecej i wiecej. Niekiedy nie chcemy, ale inni uważaja ze jeszcze udźwigniemy.
A przeciez człowiek nie rózni sie od tego sprzed 20,30 czy 50 lat.
Niedawno moja kolezanka straciła w wypadku męża. Kiedys kazdy by powiedział o rocznej żałobie, o czasie na pogodzenie sie, o tym ze trzeba wylac morze łez i że jest to niezbedne.
Dzis popedza sie ludzi , zeby szybko staneli na nogi, ze zycie przed nimi, ze maja budowac cos nowego, ze maja sie nie poddawac.
Smutne jak bardzo nie liczymy sie z uczuciami i robimy na siłe robota z człowieka.

Dwa tygodnie temu mój kolega z krainy podziemnej pomaranczy byl na 5-dniowym szkoleniu w Wawie. Doswiadczył przejazdów metrem i innymi srodkami miejskiej komunikacji. Zadał mi pytanie- dokąd wy tak biegniecie? Jak patrze na was to wydaje mi sie, ze niektórzy nie wiedza ju po co i gdzie, biegna byleby biec.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bosska
Gość





PostWysłany: Wto 9:04, 17 Cze 2008    Temat postu:

co nas nie zabije, nas wzmocni - i coś w tym jest.
ktoś, kto jest zahartowany w niepowodzeniach, komu życie różnie sie plecie, inaczej podejdzie do nieoczekiwanego niemiłego zdarzenia czy nawet jakiejś tragedii niż ktoś, komu nawet pyłek spod nóg usuwano.

to widać nawet w szkole. niezdanie matury dla kogoś, komu rodzice wszystko podawali na tacy, kto zawsze był "naj", etc. jest prawdziwą tragedią. załamaniem życiowym. natomiast dla kogoś, kto sam musiał sobie radzić w wielu sytuacjach, to kolejne doświadczenie życiowe i kopniak, że osiadł na laurach. planuje zdawanie za rok i zastanawia się, jak ten rok wykorzystać.
Powrót do góry
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 9:04, 17 Cze 2008    Temat postu:

Myślę, że każdy z nas balansuje nieustannie na krawędzi szaleństwa ( czy depresji). Oh...popadnięcie w depresję byłoby takie cudowne- mogłabym w końcu zwalić obowiązki na innych. Nie chodziłabym do ohydnej pracy, leżałabym sobie zwinięta w embrion i przeżywała ból istnienia, a wszyscy skakali by wokół mnie. Kusi taka wizja, kusi straszliwie. Bardzo chętnie uległabym swoim skłonnościom depresyjnym. Tyle, że boje się owego przekroczenia granic. A jak nie ma powrotu.? Jezeli tak już do końca musiałabym leżeć zwinieta w embrion.? Jeżeli nawet przekroczenie granicy odbyłoby sie za moją wiedzą i zgodą to czy potrafiłabym samodzielnie wrócic ?
Dlatego nie ryzykuję. Żadnych depresji. Do pracy marsz, do garów marsz, porządki w szafach rób.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:13, 17 Cze 2008    Temat postu:

Ta rzecz, o której pisze Zadziorka, to uciekanie w siebie, mimo pozorów że wszystko jest ok. Może to z tej powierzchowności. Bo tak jak pisze Kasia, biegniemy ciągle biegniemy, a w biegu nie da się pomyśleć o wielu sprawach, tylko łapie się to co leży na wierzchu.
A te całe głębiny pod powierzchnią?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zadziora
Gość





PostWysłany: Wto 9:29, 17 Cze 2008    Temat postu:

tylko czy to rzeczywiście aż takie głębiny pod tą powierzchnią? i czy aż tak warto się w nich grzebać? tak się tylko pytam, sama też czasem lubię uciec w siebie, zamknąć się przed światem i pomyśleć... ale generalnie, moje obserwacje, szczególnie z miejsca pracy i ludzi, mniej lub bardziej obcych, których poznaję masy, wskazują, że wcale nie jest miło przebywać z ludźmi o skłonnościach depresyjnych, zwłaszcza jeśli je ujawniają... może to jest tak, że mamy wystarczająco duzo własnych problemów i po prostu nie lubimy być obciążani cudzymi, no chyba że osoba jest nam bliska. osobiście od lat otaczam się celowo i z wyrachowaniem ludźmi aktywnymi, pozytywnie nastawionymi do życia, pracy, ludzi i optymistami- łatwiej i przyjemniej się z nimi przebywa i pracuje. no i definitywnie rację ma Bosska, że ludzie, którym nie było lekko w życiu łatwiej znoszą i przechodzą kryzysy... kiedyś miałam skłonność do użalania się nad sobą i pytania (sił nadprzyrodzonych ) dlaczego ja, dlaczego na mnie coś spada, teraz daję sobie mentalnego kopniaka i do przodu
Powrót do góry
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:31, 17 Cze 2008    Temat postu:

Do podobego wniosku jak Bosska, doszłam słuchając mojej przyjaciółki, której tak właśnie...większość rzeczy w życiu sie układała do tej pory.
Ale jak to zwykle w życiu bywa wszystko do czasu. Bo jeśli jest ok. to na całej długości, ale jeśli zaczyna się sypać, to dosłownie z każdego kąta.

Czy uciekanie w depresję jest najłatwiejszym wyjściem? A może totalną desperacją?
Seeni mów,że nigdy nie wiadomo czy jeśli zwiniemy się w ten kłębuszek, to będziemy umieli się później z niego wyplątać. Dla mnie jeszcze coś jest tutaj ważne: samodzielność i nie zawracanie sobą głowy otoczeniu.
Nie wiem, może źle myślę, ale zamki , które nas trzymają, mają klamki po wewnętrznej stronie naszej głowy. I ktoś z zewnątrz, choćby się wściekł, to nie będzie umiał tego otworzyć. Musimy to zrobić sami.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kasiek66
druga matka Buddego


Dołączył: 18 Gru 2006
Posty: 11106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 295 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:49, 17 Cze 2008    Temat postu:

Dziewczyny, to nie jest uciekanie w depresje.
Ona przychodzi po cichu, zzera kawałek po kawałku. Najpierw sie człowiek wyłacza z niektórych spraw, ogranicza kontakty z ludxmi, nie odniera telefonów, tłumaczy sobie ze to chwilowe przemeczenie organizmu i ze minie.
I tak miesiac po miesiacu- do chwili kiedy nie wstaje juz z łózka
Kiedy bola go wszystkie komórki, w głowie zamet, strach dławi, nie otwiera drzwi własnym dzieciom, a one wiedza ze nie wolno dzwonic domofonem tylko trzeba zawsze miec klucz przy sobie.
Kiedy nie odbiera zadnego telefonu.
Kiedy lezy całymi dobami w poscieli a noce sa białe. Zmeczenie z braku snu wyciencza.
Kiedy pewnego dnia współmałzonek znajduje taka osobe zasikana, bo zapłakanie juz dawno mineło.
Kiedy trzeba wziac ja na rece i zawiezc do lekarza.
Kiedy juz opada ułuda , ze ta osoba sama sie wykaraska.
Kiedy trzeba podjac decyzje o uleczeniu, ale juz całego domu. Depresja jednego członka rodziny powoduje chorobe całego domu.

I kiedy pada diagnoza- depresja. -Nie da sobie pani z tym rady sama, najpierw musimy ustawic organizm farmakologicznie

I nie przytrafiło sie to osobie, która miała słodko w domu rodzinnym. Która nie była zaprawiona w zyciu
To moze dopasc każdego


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bosska
Gość





PostWysłany: Wto 10:02, 17 Cze 2008    Temat postu:

depresja jest bardzo podstępna. przychodzi niespodziewanie i niepostrzeżenie łamie w nas kolejne tamy.
tylko, że jest różnica w ilości przełamanych tam w zależności od zaprawienia się w niepowodzeniach danej osoby, zanim pojawi się depresja. i tego, co się akurat dzieje w jej życiu.

kurcze, czy ja za bardzo nie mieszam??? bo wiem, co chcę powiedzieć, ale mam problem z wysłowieniem się .....
Powrót do góry
kasiek66
druga matka Buddego


Dołączył: 18 Gru 2006
Posty: 11106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 295 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:08, 17 Cze 2008    Temat postu:

bosska napisał:

kurcze, czy ja za bardzo nie mieszam??? bo wiem, co chcę powiedzieć, ale mam problem z wysłowieniem się .....

Bo zwykle tak jest jak chcemy cos powiedziec z własnego podwórka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bosska
Gość





PostWysłany: Wto 10:21, 17 Cze 2008    Temat postu:

kasiek66 napisał:
bosska napisał:

kurcze, czy ja za bardzo nie mieszam??? bo wiem, co chcę powiedzieć, ale mam problem z wysłowieniem się .....

Bo zwykle tak jest jak chcemy cos powiedziec z własnego podwórka


ale w tym przypadku sprawa rozbija się o jednoczesne wykonywanie pracy zarobkowej i pisanie na forum - niestety, chyba nie posiadam aż tak rozwiniętej umiejętności wykonywania kilku czynności naraz (lub raczej myślenia o kilku sprawach na raz), jak sądzę.

generalnie chodziło mi o to, że ktoś zahartowany w boju ma większą szansę obronienia się przed depresją i że naprawdę wyjątkowy splot tragedii życiowych czy też bardzo bolesny kopniak od życia sprawia, że zaczyna uciekać w depresję.
kogoś, kogo życie i bliscy oszczędzali, nie ma wytworzonego tego ochronnego pancerza i depresja ma łatwiejszą szansę przebicia się i dotarcia.
i że zawsze jest to niezauważalne - widzi się dopiero, jak już dopadła.
Powrót do góry
Nikt
sikający na stojąco


Dołączył: 07 Lis 2005
Posty: 7296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 478 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z samego dna

PostWysłany: Wto 13:07, 17 Cze 2008    Temat postu:

Gówno prawda. Można mieć pancerz, jak IS-2, można przejść już w życiu wiele...zbyt wiele. A i tak może dopaść deprecha.... Po prostu jedna kropla goryczy za dużo, jedna kropla zła, która przelewa czarę i wtedy cała gorycz wylewa się i zalewa "duszę"...

Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mii
Lilla My


Dołączył: 03 Paź 2006
Posty: 10858
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1025 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sama nie wiem skad

PostWysłany: Wto 13:10, 17 Cze 2008    Temat postu:

Proszę Szanownego Koleżeństwa...z ciekawością przeczytałam Wasze posty

Tak jak napisał Fedrus istnieje cała masa "konstrukcji osobowych" są kruche jak z wosku i twarde jak stal, ale nawet te stalowe potrafią runąć...a wszystko zależy jak często dostają razy i czym.
W życiu każdego z nas są momenty ciężkich prób, z jednych wychodzimy tylko z siniakami a z innych tylko specjalista może nas poskładać.
Wszystko co przeżywamy zapisuje się w naszym mózgu niczym na twardym dysku...z tą różnicą, że dysk da radę sformatować...mózgu niestety nie i prędzej czy później stres wychodzi z niego atakując inne organy i powodując różnorakie dolegliwości....nazywa się to nerwicą psychosomatyczną...bardzo dokuczliwa małpa.
Uważam, że osoba która zapadła na depresję powinna poddać się opiece specjalisty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin