Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pocztówki znad krawędzi
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
oto_ja
maszynista z Melbourne


Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 2094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:15, 11 Gru 2009    Temat postu:

illunga napisał:
Ale wielu się stara Bardzo stara. I dobrze. Bo mogę to sobie pooglądać


I wielu z nas też


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:55, 30 Lip 2010    Temat postu:

Jadąc autobusem mam dużo czasu na przyglądanie się miastu. Dziś przejeżdżałam przez tzw. dzielnicę cudów. Są takie w każdym mieście, z zaniedbanymi kamienicami, podwórkami-studniami i dziwnym towarzystwem wystającym w bramach. Jakby czas się zatrzymał gdzieś w latach 30-tych.
Nie chcę pisać o biedzie, zaniedbaniu i patologii, bo to niejako znak rozpoznawczy takich miejsc. Ale coraz częściej się zdarza, że w takich dzielnicach zamieszkują osoby jakby spoza tego kręgu. Poznałam ostatnio dziewczynę, która odziedziczyłą wielkie mieszkanie w fantastycznym punkcie, ale ze stygmatem dzielnicy cudów. Nie mogąc sprzedać - wprowadziła się. Mieszka z rodziną. Mieszkanie jest cudne, wielkie, nowoczesne, pięknie urządzone, a prowadzi do niego klatka schodowa, na którą, w biały dzień , bałam się wejść.
Dziś dla mnie, jej ulica już nie jest taka straszna, bo osowjona niejako, jej obecnością.
Czy to psychologiczne prawidło, że nastawienie do kogoś/czegoś, zmienia się nam wraz z "oswojeniem" danego miejsca/człowieka?
Te mijane dziś bramy, nadal wydawały mi się strasznie niebezpieczne...nie chodź tam o zmierzchu... Ale kamienica Kamili i Mateusza jest już w porządku, choć brama skrzypi i schody na piętro są tak stare, ża aż mają zagłębienia w kamiennych stopniach bliżej poręczy Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati.
criatura na końcu czasu


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 8185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1207 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:56, 01 Sie 2010    Temat postu:

Mam teraz duuużo czasu.. obserwuję, nasłuchuję, zaciągam się wonią całego otoczenia: pól, łąk, lasu.. mimo, iż jest już druga po południu nadal wśród zapachów unosi się pamięć poranka o brzasku, kiedy zając skubie świeżą koniczynę upojoną rosą opadłych, nocnych mgieł. Pachnie południem, pierwszą godziną i drugą.. pachnie nawet godziną, która dopiero przede mną. Już wiem jak pachnie powietrze, kiedy słońce sunąc po nieboskłonie opada za linią lasu w aurze różowego nieba. Już wiem jak zmieniają się zapachy i dźwięki wraz z kładącym się do snu panem życia i powstającym równolegle panem nocy. Ci dwaj panowie różnią się od siebie znacznie. Jeden lubi towarzystwo obcych.. dziwnych bytów zamieszkujących Ziemię, które robią różne dziwne rzeczy nie zawsze zrozumiałe.. leżą w bez ruchu, czytają, wstają, chodzą, kucną, pogrzebią palcem w ziemi, rozejrzą się a potem zamykają oczy i podnosząc głowę do góry śmieją się wesoło, podlewają zielone, jadą dziwnymi sprzętami, wchodzą do wody chociaż nie należą do środowiska wodnego.. drugi Pan woli balować w otoczeniu bliskich mu i znanych kumpli i kumpelek, miliardów gwiazd i nie wiem ilu planet. Ten Pan to przyjaciel samotników, choć samotnikiem wcale nie jest a samotnicy podnoszący do niego swoje buzie balują razem z miliardami jego znajomych.

Wiatr akompaniuje starym lipom i młodszym od nich brzozom. Słyszę te pogaduchy, słyszę pogaduchy ukrytych przed palącym słońcem koników polnych, chrząszczy i trzmieli. Wiatr zaprasza mnie do tej rozmowy. Słyszę jak nawołują się zakochane pary, jak drobne listki brzozy płaczącej pieszcząc się snują wesołą melodię lata. Słyszę jak ptaki leniwie próbują zaplanować wieczorne wybryki. Kakofonia dźwięków, jedyna nieznająca fałszywej nuty.

Mam przed oczami ukochany krajobraz mojej nirwany. Mam przed oczami postać. W beżowym kapelusiku, kraciastej koszuli i bawełnianych, seledynowych spodniach. Widzę jak schodzi z kamiennych schodów na miękką trawę i powoli kieruje w stronę starej, chylącej się ku ziemi drewutni. Przedziera się przez zarośniętą mchem i dziką różą ścieżkę i wychodzi tuż koło piaszczystej skarpy gęsto obsadzonej krzewami. Przystaje, rozgląda się i patrzy.. Wyjmuję aparat i robię zdjęcie. Jedno, drugie..Postać zatrzymana w kadrze. Lekko przygarbiona, zmęczona. Na skraju ścieżki skręca w prawo i kieruje się do oddalonego jakieś 50 metrów płotu, lekko pod górkę. Podążam za Nim wzrokiem przyglądając się każdemu, wykonanemu z najwyższą atencją, ruchowi. Niezgrabny. Patrze jak sunie tam, gdzie za płotem jest już tylko wielka łąka i las. Tak.. tu, blisko domu czuję się jak w oazie, ale wystarczy przejść przez płot, który wydaje się być symboliczną granicą między tym co spokojne, bezpieczne i przewidywalne, czasami wręcz nudne a tym, co niespokojne, bezpieczne, ale całkiem nieprzewidywalne, więc fascynujące. On tam już nie dochodzi. Ani do płotu, ani do łąki. Przysiada na pieńku pod starym orzechem, a który kazał zostawić po starej, zdziczałej jabłoni, rozgląda się i patrzy.. Towarzyszą mu zastępy świerszczy i chóry ptaków. Towarzyszy mu wiatr, który niesie nostalgię i zadumę. Towarzyszy mu spokój i tęsknota. Towarzyszy nam smutek.

Słyszę: ‘pstryk’..’pstryk’.. ach.. to Tylko ja i moja cyfrówka.. dźwięk i chłód jakby z innej bajki.. Kradnę Mu te chwile. Kradnę, by zatrzymać w formacie JPG, w moim Brand New computer.. mam nadzieje, że również w głowie i w sercu.

Wstaje i idzie dalej pod ręke ze swoją wierną towarzyszką, drewnianą laseczką. Jeden kroczek, drugi, trzeci.. powolutku, spokojnie, ostrożnie.. przecina otwartą przestrzeń, zatacza pętlę i chowa się pomiędzy sosnami samosiejkami.. Fajne te sosny, gęste i szerokie. Inne niż te, które rosną w lesie. Wyłania się z drugiej strony i dociera do krzesła ogrodowego stojącego nieopodal domu. Przystaje, chwilę podpiera się o nie ręką, rozgląda się i patrzy.. w końcu przysiada.. na dłuższą chwilę..

‘Pstryk’..’Pstryk’..

Przed Jego oczami zielony ogródek, soczysta trawa pod stopami, krzaki zdziczałych porzeczek i sosny.. te same co wcześniej, samosiejki.. a dalej za płotem łąka i pole promienieją słonecznym blaskiem i znowu las, kryjący miliony tajemnic, a każda ma swojego odpowiednika wśród gwiazd. Delikatny wiatr koi rozpalone powietrze.
Coś mi tu lata. Nie przepadam za latającymi stworzeniami, zwłaszcza tymi, które potencjalnie mogą gryźć, a że nie jestem do końca pewna które gryzą a które nie, daję dubla przed wszystkimi.. na wszelki wypadek.

‘Dziadku.. dokąd idziesz?’ pomyślałam..

Dziadek podniósł się z fotela w momencie, kiedy przyniosłam sobie kartkę i ołówek. Widzę go teraz, jak siedzi sobie bezpiecznie w wiklinowym fotelu na tarasie, pije zieloną herbatę i czyta. Bielusieńkie włoski zmierzchwił kapelutek, głowa lekko pochylona, okulary.. lata motylek..
‘Psia mać, kręcę się w kółko’ powiedział dziadek szukając kuchni.. i odnalazł właściwą drogę..
Może kiedyś będę choć trochę do Niego podobna..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mati. dnia Nie 20:57, 01 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:35, 03 Paź 2012    Temat postu:

Czas jakiś temu miałam potrzebę skorzystania z pomocy na pewnym specjalistycznym forum. Zalogowałam się, trochę popisałam, dowiedziałam się co i jak...i skasowałam konto.
I naszła mnie taka refleksja - ciężkie jest życie forowego "kota". Powszechne podejście: jesteś nowy, jesteś głupszy, zapracuj, żebyśmy się do ciebie odezwali. A tak w ogóle to jesteś kobietą więc co ty tam wiesz o czymkolwiek.
I piszą "koty" głupoty. Takie merdanie ogonkiem połączone z robieniem z siebie kretynka.
Do jakiego stopnia obie strony świadomie w to grają? Do momentu osiągnięcia celu? Do momentu nasycenia próżności? Do momentu aż przy czytaniu własnych postów zaczynają boleć zęby?
Tworzymy byty wirtualne. Jak długo trzeba być na Forum, żeby poczuć się jego częścią?
"Illunga" jest kompilacją mnie i mojego w danej chwili nastroju. Dzięki Waszej wspaniałomyślności czy może dobrej woli, mam komfort pisania jak chcę i co chcę. I zazwyczaj bez obawy bycia zrozumianym opacznie.
Czuję się częścią tego Forum.
Czy to jest efekt zasiedzenia? Piszemy o różnych sprawach. Znamy trochę swoje poglądy. Dziwicie się jeszcze czasem? Przyznaję, że bardzo lubię, kiedy zza nicka wyglądnie czasem prawdziwa osoba. Fakt - nigdy nie mogę być do końca pewna tej prawdziwości, ale.... czasem w ferworze dyskusji powie się coś czy to o sobie czy to posługując się zawodową wiedzą... i nagle zza czapki z dzwoneczkami wygląda ktoś bardzo prawdziwy.
Długi ten post. Nikt nie czyta długich postów Ale noc sprzyja pisaniu długich pocztówek. Znad krawędzi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klementyna
syndrom sztokholmski


Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 3630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1062 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:52, 03 Paź 2012    Temat postu:

illunga napisał:
(...)
Długi ten post. Nikt nie czyta długich postów Ale noc sprzyja pisaniu długich pocztówek. Znad krawędzi

czyta, czyta... zwłaszcza nocą

Il, jakiś czas temu zalogowałam się na pewnym forum branżowym. Byłam przekonana, że jako nowicjuszka zostanę "naznaczona" lub zdeptana w tamtejszych dyskusjach. Jak się okazało - wcale nie. Jest to forum tematyczne, więc zagladają tam ludzie poszukujący "konkretów". A z racji, że branżowe, więc uzytkownicy juz po pierwszym poście czują się jak "u siebie". Nie mam tam miejsca na "duby smalone" i degrengolady, bo nie taki jest zamysł for tematycznych. Być może światek artystyczny kieruje się innymi zasadami, bezwzględnej tolerancji, dlatego nie czuje sie tej bariery wyalienowania, którą ja odczuwałam np. wchodzac na forum prawnicze (jako, załóżmy lajkonik w temacie). Ale jakkolwiek, wydaje mi sie, że po to to są fora tematyczne, by nie tylko przesiadywali tam stali bywalcy, prowadząc dyskusje między soba, ale by każdy mógł wejść w poszukiwaniu wiedzy w konkretnym temacie. A to, jak nas przyjmują inni użytkownicy - jest jedynie kwestią kultury.

Bo jeśli spojrzeć na fora ogólne, z duzą ilością użytkowników i brakiem obowiązku logowania się - nick'iem, pomijając srednią wieku i zasoby intelektualne, kultury... wypowiedzi tam nie uswiadczysz, czemu często sprzyja "anonimowość". Inaczej jest na forach z wąskim gronem odbiorców. I choć tu zachowany jest poziom, ale znowu hermetyczność miejsca stwarza barierę dla nowych. W miejscu, gdzie nicki znają sie pozaforumowo, znają się z imienia i nazwiska, trudno wbić się w klimat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jayin
mistress of chaos


Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 5958
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 987 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pogranicze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:00, 04 Paź 2012    Temat postu:

klementyna napisał:
czyta, czyta... zwłaszcza nocą


...albo rano

O tych forach, kotach-ogonkach-nowych, hermetyczności i braku kultury można by pisać i pisać... Ja nigdy czasu nie mam, żeby długaśne pocztówki z przemyśleniami tu wpisywać. Teraz np. trafiłam powyżej na post Ill o bramach i kamienicach. I by się chciało coś tu spłodzić, bo temat tez znany, ale... Zegar tyka, przedszkole czeka, robota z klientami tupią niecierpliwie...

Oczywiście, że na każdym forum wygodniej i lepiej jest być "Przez Zasiedzenie", niż "wbijać się w klimat" jako Nowy Angel Bo ani to siedzieć i podglądać po cichu, ani na chama wpisywać się w każdym temacie, bo nachalnie to wygląda...

Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Czw 7:18, 04 Paź 2012    Temat postu:

Na forum "branżowe" już nie zaglądam (nie wiem nawet, czy pamiętam jeszcze hasło), bo szybko się zorientowałam, że nie znajdę tam interesujących mnie informacji, a w chórze narzekań, jak bardzo źle się dzieje w naszej "branży" brać udziału nie chcę. Owszem, dzieje się źle, ale bezsensowne bicie piany tego nie zmieni, zresztą, biorąc pod uwagę formę i treść niektórych postów, czułam lekkie zażenowanie faktem, że ludzie je pisujący pracują w tym sektorze.

Natomiast na forach ogólnotematycznych nigdy nie czułam się specjalnie "nowa", ani "obca", ale to wynikało z ich specyfiki. "Zadebiutowałam" na o2 w czasie, kiedy pisywało tam wiele osób (i wielu wielonikowców). Byłam więc tylko jednym z licznych nicków i mogłam, w tym strumieniu wielu głosów, być kimkolwiek: kimś nowym, kimś starym w nowym wcieleniu. Nie musiałam się dostosowywać, zapoznawać, niczego udowadniać.
Trochę inaczej było na "trzydziestkach", na których w 2006 r. pisywało niewiele osób i posty pojawiały się rzadko. To obligowało do pewnego wysiłku, więc starałam się pisać równie długie i mądre posty, co reszta userów, przy czym udawało mi się zachować zwykle ten pierwszy warunek Pamiętam jednak, że przyjęto mnie bardzo sympatycznie (np. miłe gesty ze strony Kewy, przekomarzania z Kasztanką, Ślepą, Niebieskim) lub uprzejmie ignorowano. Bardzo szybko poczułam się na forum komfortowo i pewnie z powodu tego sentymentu wróciłam na nie po przerwie, chociaż to już jest inne forum.
Powrót do góry
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:31, 11 Mar 2013    Temat postu:

Starszy, mocno chory człowiek - mój stryj, starszy brat mojego Taty. Odkładana wizyta, bo Tato, sam chory, nie jest gotów by się spotkać. Wreszcie z dnia na dzień:"Możesz ze mną jechać?" Jadę. 200 km. Pogoda przeobrzydliwa-wściekła śnieżyca. Poznaje nas i Tatę i mnie. Słaby, ale ucieszony. Zostawiam braci idę pogadać z resztą rodziny.
I po jakimś czasie nie mogę. Co drugie zdanie: "No cóż, tak musi być". Strasznie złości mnie ta rezygnacja. Ten brak wiary, że może będzie lepiej, że nic tylko położyć się i czekać na koniec. Przecież taką niewiarą oni infekują tego chorego. Jak jemu ma się coś chcieć, kiedy widzi taką bezwolę? I jeszcze niby nic, ale...łóżko, które wypożyczono ze szpitala, postawili dokładnie w tym samym miejscu, gdzie stało łóżko mojej zmarłej 18 lat temu babci. No niby nic, ale czy to dla takiego starszego człowieka, chorego, nie jest takie "drobne" przesłanie, że nic z tego nie będzie? Takie mam wrażenie, że spisali go na straty.
Może reszcie łatwiej się z tym wszystkim pogodzić, kiedy sobie tak racjonalnie tłumaczą?
No to co w końcu lepsze - trzeźwy osąd czy nadzieja do końca? Jest złoty środek?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Pon 22:57, 11 Mar 2013    Temat postu:

illunga napisał:

No to co w końcu lepsze - trzeźwy osąd czy nadzieja do końca? Jest złoty środek?

W sumie jestem zaskoczona dojrzałością Twej rodziny. Bo zwykle jest przeciwnie - wbrew wszystkiemu kiwają głowami, że będzie dobrze, że musi być. Pamiętam jak mój tato w wieku 60 lat ciężko zachorował, bez szans na wyzdrowienie. Najpierw zastosował klasyczne wyparcie, że przecież przeszczep szpiku, że cały zakład oddał dla niego krew. Przejęliśmy tę jego grę: będzie dobrze, na pewno, damy radę. Aż któregoś dni nie wytrzymał, wrzasnął: Co wy do diabła myślicie?! Nie wiem, że umrę?! I co z tego?! Potem dodał ciszej: każdy kiedyś umrze. Zamurowało nas. Mama się popłakała. Bardzo chciała, żeby "pogodził się" z Bogiem, ale on nie chciał. Twardy był do końca. I taki dzielny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:23, 11 Mar 2013    Temat postu:

Nie wiem Kewuś. Może to ja nie umiem się z tym pogodzić. Może za mocno pamiętam silnego, wesołego leśnika, który umiał sobie radzić w każdej sytuacji, z każdym pogadać i wszystko zorganizować.
A teraz widzę siwiutkiego 82-latka, który przysypia w połowie słowa i ... chciałabym, żeby to zniknęło, żeby tak nie było.
Rozkleiłam się. Muszę to jakoś przetłumaczyć sobie. A nie potrafię. Chcę wierzyć w cud. Że może, że może jeszcze nie teraz.
Smutna ta Pocztówka, ale noszę się z tym od tej wizyty i ciągle mnie to uwiera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 10:07, 12 Mar 2013    Temat postu:

82 lata to dość ładny wiek, a jak mój ojciec mówił, każdy kiedyś...
Zmarł mój pierwszy chłopak. Pierwsza wielka, dzika namiętność, ogromny ból, rozczarowanie, zawód. Wpędzał mnie w kompleksy krytykując sposób ubierania się, zbyt duże piersi, nieśmiałość. Potrafił być jednak wyjątkowo czuły, romantyczny, zwariowany. Jeździliśmy motorem do jego babci, gdzie jadłam po raz pierwszy szparagi, świeżo wykopane z ogródka. Podawał mi w dłoniach wodę ze źródełka miłości. Na pewnej pijanej imprezie bardzo się pokłóciliśmy. Ja chciałam wracać do domu, on - zostać. Wybiegłam. Jechałam pociągiem szlochając do środka. Potem czekałam każdego dnia, że przyjdzie i przeprosi. Nie przyszedł. Od naszego wspólnego kolegi dowiedziałam się, że zachorował na zapalenie opon mózgowych. Rozmawiałam potem z jego siostrą, mówiła, że bardzo na mnie czekał. Zawiodłam - duma okazała się silniejsza. Spotkaliśmy się potem raz jeszcze, ale coś umarło między nami. Minęło wiele lat, zdążyłam już po raz drugi wyjść za mąż. Spędziliśmy z rodzinami wczasy domek w domek i on mnie nie poznał. Ożenił się z bardzo przeciętną dziewczyną, a zawsze marzył o modelce. Po jego śmierci dowiedziałam się, że chorował na toczeń. Zmarł po wizycie u dentysty na sepsę.
Każdy kiedyś...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin