Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:32, 25 Sty 2013    Temat postu:

slepa i brzydka napisał:
zgadzam sie w zasadzie jak najbardziej z postawiona teza.
wszystko jest tylko kwestia bodzca albo pieniedzy.


niby dlaczego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati
Gość





PostWysłany: Czw 21:43, 18 Kwi 2013    Temat postu:

Mam jedno pytanie. W jaki sposób okazywalibyście miłość człowiekowi, który nie widzi i nie słyszy?
Wychodzę z założenia, że nie wyobrażacie sobie sytuacji w której zakochujecie się w takiej osobie od zera (choćby dlatego, że na 'dzień dobry' komunikacja z taka osobą jest nieskończenie trudniejsza , nie mówiąc że prawie niemożliwa) .. ale zakładam, co powinno pomóc, że poznajecie cudowną osobę, jak z obrazka, idealnie w horoskopie i w życiu pasującą do Waszych wyobrażeń plus wszystko, co sobie do tego dopiszecie ze wszystkimi wadami i zaletami i ta osoba po kilku latach wspólnego z Wami bycia traci te swoje podstawowe zmysły i staje się PRAWIE całkiem zależna od Was - w sensie fizycznym.. Pominąwszy całe zamieszanie związane z opieką szeroko pojętą.. jak wyobrażacie sobie, że okazywalibyście swoje najgłębsze uczucia komuś, kto nie widzi Waszych gestów, uśmiechu, spojrzenia i nie słyszy tego, co mówicie? Jak wyobrażacie sobie to, co ten Ktoś potrzebuje żeby czuć się kochanym? Czy myślicie, że fakt, że zostajecie z tym kimś i opiekujecie się Nim (jak opiekunka) wystarczy?
Powrót do góry
Ron
Łotoszacz rozwielitek


Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 5485
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 284 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:54, 18 Kwi 2013    Temat postu:

A korzystając z alfabetu Braille'a nie można mu tego powiedzieć?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati
Gość





PostWysłany: Czw 22:03, 18 Kwi 2013    Temat postu:

A Tobie by to wystarczyło?
Powrót do góry
Ron
Łotoszacz rozwielitek


Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 5485
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 284 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:12, 18 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:
A Tobie by to wystarczyło?

Znaczy się ta osoba mówi i zna Braille'a. Zero problemow z komunikacją. Pozostaje jej dotyk, smak i zapach. Pewnie, że bez wzroku i słuchu szczęśliwy bym nie był ale doprawdy nie rozumiem w czym problem z tym okazywaniem uczuć?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LampionyZeStarychSloikow
maszynista z Melbourne


Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 90 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:31, 18 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:
Mam jedno pytanie
wiesz co, mloda? wez no Ty sobie zaloz ogrodek. codzienny przymus pracy fizycznej rozwiazuje mnostwo problemow.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati
Gość





PostWysłany: Pią 8:45, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Eee.. mam 20 hektarów ogródka do pielenia.. nie chodzi o posiadanie problemów, a raczej o ich brak Jedynym moim problemem jest znaleźć miejsce na mapie.. Pewno dlatego sama sobie takie problemy projektuję i pewno również dlatego przyciągam ludzi, którzy takowe mają, łącznie z różnymi patologiami. Nie mając swoich problemów, żyję ich problemami...a raczej wykorzystuję je do niekończących się rozważań.

Ostatnio napadają mnie z różnych stron różne sprawy, które powodują skomasowaną masę refleksji.. za które później mi się notabene obrywa

Dwa zaprzyjaźnione mi małżeństwa rozwiodły się w ostatnim czasie, jedna moja przyjaciółka jest po niedawnej próbie samobójczej, druga moja koleżanka zwierzyła mi się ostatnio z tego, że była przez wujka molestowana w dzieciństwie, a mężczyzna, który miał być moim mężem okazał się złodziejem samochodów.. Każda z tych rzeczy wymaga przecież dogłębnej analizy, a to dopiero ułamek wszystkiego..

To, o czym napisałam nie jest wymysłem, a żywą historią jednej z moich koleżanek, (ma dziewczyna zbliżoną do mnie manierę rozgrzebywania, jak kura pazurem), której ukochany mąż najpierw stracił słuch, a teraz traci wzrok. Poza tym podobny temat pojawił się wczoraj w TV i dlatego zaczęłam się zastanawiać jakby to było, gdyby i mnie spotkało coś podobnego. Utracić zmysły, ale mieć świadomość, lub żyć z kimś, kto je utracił. No po prostu do dupy.. Dla niej nie jest problemem opieka czy przeorganizowanie życia tak, żeby mężowi je ułatwić. Dla niej problemem jest właśnie okazywanie uczuć, z czym do tej pory nie miała żadnych kłopotów, tym bardziej, że jej mąż też ma rozterki, wątpliwości i wiszące nad nimi pytanie: co dalej? Jak żyć?. A teraz, w obliczu takiego wydarzenia zgubiła się i szuka środków wyrazu dla tej swojej miłości, bo uważa, że to, co robi to za mało. Nie wiem dlaczego u mnie tego szuka, bo sama jestem w tym wszystkim zgubiona. Pewno dlatego, że chodziłyśmy do tego samego psychiatry i przerwałyśmy chodzenie, kiedy uznałyśmy, że jesteśmy całkowicie zdrowe. Hehe.. teraz tutaj nabieram wątpliwości..

Kolega z pracy miał niedawno udar. Młody, prowadzący bardzo higieniczny tryb życia.. Przez dwa tygodnie leżał nieprzytomny a kiedy się obudził okazało się, że ma sparaliżowaną całą prawą stronę. Zawsze, przy okazji rozmowy podkreślał, że to jest tylko praca i że po wyjściu z niej zapomina o wszystkim, wraca do żony, synka i zajmuje się życiem. Mówił też, że w pracy nie ma kolegów, są tylko współpracownicy. Teraz, kiedy już może się ruszać.. z trudem, bo z trudem ale może, szuka kontaktu z tymi, których traktował tylko jak współpracowników. Przyjeżdża do nas coraz częściej.. pogadać, postać, pouczestniczyć trochę w tym roboczym życiu. Niejednokrotnie ma łzy w oczach.. dlatego nie mogę z Nim za długo rozmawiać, bo mi się też od razu chce płakać. To mi również dało do myślenia, czy On faktycznie mówił to, co myślał, czy myślał tak w tamtej chwili, kiedy był zdrowy a dramat, jaki Go spotkał spowodował, że przewartościował swoje widzenie rzeczywistości? ‘Nie znasz dnia, ani godziny’.

I na gorąco jeszcze jedna, bardziej humorystyczna sprawa, związana bardziej z prawem, niż z problemem natury psychologicznej..

Mój drugi kolega podczas spaceru ze swoją żoną zliściował po twarzy faceta, który obraził jego żonę, a moją koleżankę. Facet, jak się okazało miał znajomości tu i ówdzie i załatwił sobie papiery od lekarza, informujące o jakimś poważnym urazie twarzy. Sprawa wylądowała w sądzie. Adwokat mojego kolegi wyciągnął na wierzch fakt, że ony dostał kiedyś siekierą po głowie i poszedł po linii obrony mówiącej o chwilowej niepoczytalności.. czy tam jakiejś pomroczności, cokolwiek.. Powiedział mojemu koledze, żeby się nie martwił, że wszystko będzie załatwione jak trzeba. Będzie musiał tylko pojechać do psychiatryka, podpisać papiery i spokojnie wróci do domu. Sędzia, oprócz jakiejś grzywny, zgodnie z zapowiedzią adwokata, wysłał mojego kolegę na tzw. obserwację. Bartek pojechał do tego psychiatryka, wszedł do rejestracji i poprosił o papiery do podpisu. Nie poszło jednak tak, jak obiecał mu adwokat, bo, kiedy Bartek chciał wyjść do domu dopadło go dwóch sporych panów, ubrali go w kaftan i zacnie przesiedział dwa tygodnie wśród licznego grona psychicznie chorych pacjentów. ‘Nic nie jest takie, jak wydaje się na początku’. Mało to ludziom zdarza się przywalić czasem komuś? Czy wszyscy lądują za to w psychiatryku? Jakiego trzeba mieć pecha, żeby trafić na takiego mściwego oszusta? A może to raczej miewa się szczęście, kiedy na oszusta się nie trafi..? No i jak zgrabnie można oszukać sądy..

I takie tam.. małe ziemniaczki z cyklu.. tyle wiemy o sobie, ile sprawdziło nas życie.

Mnie życie sprawdza tak skutecznie, że na własne życzenie ładując się w problemy zawsze spadam na cztery łapy i po co mi to, skoro tak na dobrą sprawę mam wszystko, czego mi trzeba? Jestem ogólnie zadowolona z życia osobistego, z pracy, z dziwnych znajomości, z możliwości realizowania swoich pasji… Zasadniczo nic mi nie przeszkadza. Rzadko się denerwuję. Na nic nie mogę narzekać, może czasami właśnie na brak adrenaliny.. Jedyne, co powinnam, to cieszyć się z tego wszystkiego co mam, wyłączyć mózg i nie szukać bzdurnych podniet. A jednak, kurwa mać, z jakiegoś powodu ciągnie mnie w dzikie i nieznane rejony i wiem, że będzie z tego problem, a mimo wszystko nie powstrzymuje mnie ta świadomość.. Być może to właśnie nazywa się głupotą. Ale na to nie ma chyba lekarstwa..

Pocieszające jest to, że zrestrukturyzowałam swoje stanowisko w robocie, dzięki czemu od poniedziałku nie będę targać już pracy do domu. W domu nie mam komputera, więc nie będę miała ani powodu, ani możliwości obarczać Was swoimi projekcjami..Mnie one też męczą. A jako, że poza przyjaciółką jest to, jedyne miejsce, które jeszcze je przyjmowało, może z czasem sama się wyleczę..
Blue_Light_Colorz_PDT_02
Powrót do góry
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:38, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:
Eee.. mam 20 hektarów ogródka do pielenia.. nie chodzi o posiadanie problemów, a raczej o ich brak Jedynym moim problemem jest znaleźć miejsce na mapie.. Pewno dlatego sama sobie takie problemy projektuję i pewno również dlatego przyciągam ludzi, którzy takowe mają, łącznie z różnymi patologiami. Nie mając swoich problemów, żyję ich problemami...a raczej wykorzystuję je do niekończących się rozważań.

Ostatnio napadają mnie z różnych stron różne sprawy, które powodują skomasowaną masę refleksji.. za które później mi się notabene obrywa

Dwa zaprzyjaźnione mi małżeństwa rozwiodły się w ostatnim czasie, jedna moja przyjaciółka jest po niedawnej próbie samobójczej, druga moja koleżanka zwierzyła mi się ostatnio z tego, że była przez wujka molestowana w dzieciństwie, a mężczyzna, który miał być moim mężem okazał się złodziejem samochodów.. Każda z tych rzeczy wymaga przecież dogłębnej analizy, a to dopiero ułamek wszystkiego..

To, o czym napisałam nie jest wymysłem, a żywą historią jednej z moich koleżanek, (ma dziewczyna zbliżoną do mnie manierę rozgrzebywania, jak kura pazurem), której ukochany mąż najpierw stracił słuch, a teraz traci wzrok. Poza tym podobny temat pojawił się wczoraj w TV i dlatego zaczęłam się zastanawiać jakby to było, gdyby i mnie spotkało coś podobnego. Utracić zmysły, ale mieć świadomość, lub żyć z kimś, kto je utracił. No po prostu do dupy.. Dla niej nie jest problemem opieka czy przeorganizowanie życia tak, żeby mężowi je ułatwić. Dla niej problemem jest właśnie okazywanie uczuć, z czym do tej pory nie miała żadnych kłopotów, tym bardziej, że jej mąż też ma rozterki, wątpliwości i wiszące nad nimi pytanie: co dalej? Jak żyć?. A teraz, w obliczu takiego wydarzenia zgubiła się i szuka środków wyrazu dla tej swojej miłości, bo uważa, że to, co robi to za mało. Nie wiem dlaczego u mnie tego szuka, bo sama jestem w tym wszystkim zgubiona. Pewno dlatego, że chodziłyśmy do tego samego psychiatry i przerwałyśmy chodzenie, kiedy uznałyśmy, że jesteśmy całkowicie zdrowe. Hehe.. teraz tutaj nabieram wątpliwości..

Kolega z pracy miał niedawno udar. Młody, prowadzący bardzo higieniczny tryb życia.. Przez dwa tygodnie leżał nieprzytomny a kiedy się obudził okazało się, że ma sparaliżowaną całą prawą stronę. Zawsze, przy okazji rozmowy podkreślał, że to jest tylko praca i że po wyjściu z niej zapomina o wszystkim, wraca do żony, synka i zajmuje się życiem. Mówił też, że w pracy nie ma kolegów, są tylko współpracownicy. Teraz, kiedy już może się ruszać.. z trudem, bo z trudem ale może, szuka kontaktu z tymi, których traktował tylko jak współpracowników. Przyjeżdża do nas coraz częściej.. pogadać, postać, pouczestniczyć trochę w tym roboczym życiu. Niejednokrotnie ma łzy w oczach.. dlatego nie mogę z Nim za długo rozmawiać, bo mi się też od razu chce płakać. To mi również dało do myślenia, czy On faktycznie mówił to, co myślał, czy myślał tak w tamtej chwili, kiedy był zdrowy a dramat, jaki Go spotkał spowodował, że przewartościował swoje widzenie rzeczywistości? ‘Nie znasz dnia, ani godziny’.

I na gorąco jeszcze jedna, bardziej humorystyczna sprawa, związana bardziej z prawem, niż z problemem natury psychologicznej..

Mój drugi kolega podczas spaceru ze swoją żoną zliściował po twarzy faceta, który obraził jego żonę, a moją koleżankę. Facet, jak się okazało miał znajomości tu i ówdzie i załatwił sobie papiery od lekarza, informujące o jakimś poważnym urazie twarzy. Sprawa wylądowała w sądzie. Adwokat mojego kolegi wyciągnął na wierzch fakt, że ony dostał kiedyś siekierą po głowie i poszedł po linii obrony mówiącej o chwilowej niepoczytalności.. czy tam jakiejś pomroczności, cokolwiek.. Powiedział mojemu koledze, żeby się nie martwił, że wszystko będzie załatwione jak trzeba. Będzie musiał tylko pojechać do psychiatryka, podpisać papiery i spokojnie wróci do domu. Sędzia, oprócz jakiejś grzywny, zgodnie z zapowiedzią adwokata, wysłał mojego kolegę na tzw. obserwację. Bartek pojechał do tego psychiatryka, wszedł do rejestracji i poprosił o papiery do podpisu. Nie poszło jednak tak, jak obiecał mu adwokat, bo, kiedy Bartek chciał wyjść do domu dopadło go dwóch sporych panów, ubrali go w kaftan i zacnie przesiedział dwa tygodnie wśród licznego grona psychicznie chorych pacjentów. ‘Nic nie jest takie, jak wydaje się na początku’. Mało to ludziom zdarza się przywalić czasem komuś? Czy wszyscy lądują za to w psychiatryku? Jakiego trzeba mieć pecha, żeby trafić na takiego mściwego oszusta? A może to raczej miewa się szczęście, kiedy na oszusta się nie trafi..? No i jak zgrabnie można oszukać sądy..

I takie tam.. małe ziemniaczki z cyklu.. tyle wiemy o sobie, ile sprawdziło nas życie.

Mnie życie sprawdza tak skutecznie, że na własne życzenie ładując się w problemy zawsze spadam na cztery łapy i po co mi to, skoro tak na dobrą sprawę mam wszystko, czego mi trzeba? Jestem ogólnie zadowolona z życia osobistego, z pracy, z dziwnych znajomości, z możliwości realizowania swoich pasji… Zasadniczo nic mi nie przeszkadza. Rzadko się denerwuję. Na nic nie mogę narzekać, może czasami właśnie na brak adrenaliny.. Jedyne, co powinnam, to cieszyć się z tego wszystkiego co mam, wyłączyć mózg i nie szukać bzdurnych podniet. A jednak, kurwa mać, z jakiegoś powodu ciągnie mnie w dzikie i nieznane rejony i wiem, że będzie z tego problem, a mimo wszystko nie powstrzymuje mnie ta świadomość.. Być może to właśnie nazywa się głupotą. Ale na to nie ma chyba lekarstwa..

Pocieszające jest to, że zrestrukturyzowałam swoje stanowisko w robocie, dzięki czemu od poniedziałku nie będę targać już pracy do domu. W domu nie mam komputera, więc nie będę miała ani powodu, ani możliwości obarczać Was swoimi projekcjami..Mnie one też męczą. A jako, że poza przyjaciółką jest to, jedyne miejsce, które jeszcze je przyjmowało, może z czasem sama się wyleczę..
Blue_Light_Colorz_PDT_02


powiem Ci, jak zareaguje wiekszosc po przeczytaniu o tym bez wzroku i sluchu.--->>>>beda glosno wspolczuli , ale tak naprawde pomysla "dobrze, ze to nie ja" .

mi tam sie nie chce wspoczuc, bo musialbym sie wczuwac w taka sytuacje, a to zbyt bolesne jest
moge to jedynie przeanalizowac na chlodno :
ten czlowiek utracil pare stopni wolnosci, wiec nalezaloby probowac zmaksymalizowac wolnosc, jaka juz posiada:
niech czuje sie bezpieczny, a moze sa jakies aparaty sluchowe, w sumie mala pociecha, ale moze poznac subtelnosci zapachow szystkich kwiatow i perfum, nigdy tez nie analizowalem zmyslu dotyku oraz smaku - ale pewnie sa tez ciekawe; no i pozostaje tzw szosty zmysl...
a wolnosc to i w skali jednostki jak i skali makro
gdyby ludzkosc przeznaczala na odpowiednie badania naukowe choc cwierc tego co na wojny i inne bezsensowne rzeczy, to obecnie przywrocenie jakichkolwiek zmyslow nie byloby problemem


a z trzeciej strony kiedys na space rozwazalismy taka teorie, ze to my(jako ludzie) jestesmy zniewoleni i w jaka euforie wprowadzily by nas dodatkowe zmysly** lub poziomy wolnosci

dawno temu nauczylem sie od bacy filozofii "dzej dablju"* - i na tym polega zasadniczo ten chlod analizy


*czyli jebac wszystkich , lacznie z z roznej masci tabunami "autorytetow", ale chodzi tylko o mozliwe podejscie a nie stan permanentny


**a chociazby upgrade'y obecnych zmyslow - np jakbysmy mogli widziec wiecej kolorow niz te 8 czy tam 16M z odcieniami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati
Gość





PostWysłany: Pią 12:59, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Jesteś sobie w ogóle w stanie wyobrazić jakie jeszcze inne zmysły moglibyśmy posiadać? Oprócz tych, które mają zwierzęta..
Powrót do góry
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:08, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:
Jesteś sobie w ogóle w stanie wyobrazić jakie jeszcze inne zmysły moglibyśmy posiadać? Oprócz tych, które mają zwierzęta..


np rekin posiada wykrywanie elektrycznosci

tam gdzie jest jakakolwiek informacja, tam moze byc zmysl jej odpowiadajacy
I TO NIE MUSI BYC NUDNE! vide kolory

a zeby dac Ci konkretny przyklad, to moglby byc zmysl fal alfa
albo podrozy w czasie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LampionyZeStarychSloikow
maszynista z Melbourne


Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 90 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:48, 20 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:
ukochany m�� najpierw straci� s�uch, a teraz traci wzrok
zgaduje, ze milosc skonczy sie jak mu odpadnie penis

ludzie zmieniaja sie, fizycznie oraz psychicznie - z tego to powodu na ten przyklad po 20 latach wspolnego pozycia nie zostaje nic co jkichs tam dwoje laczy, bo oni w tym czasie wzrastali w odzielnych kierunkach (a do tego kolezanka mlodsza o 20 lat prezentuje dosc silne argumenty, ktorych nie waha sie uzyc)

co powiedziawszy dodam, ze prawdziwa milosc potrafi pokonac takie tam pierdy. zwlaszcza, ze kobiety maja silna tendencje do przejebywania sobie zycia w imie idei, ktorymi ponabijaly sobie glowy, jak byly dziewicami

to zasadniczo o co chcialas mloda zapytac?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Sob 8:07, 20 Kwi 2013    Temat postu:

corsaire napisał:

powiem Ci, jak zareaguje wiekszosc po przeczytaniu o tym bez wzroku i sluchu.--->>>>beda glosno wspolczuli , ale tak naprawde pomysla "dobrze, ze to nie ja" .

Powiem więcej. Niektórzy w ogóle, tak jak np. ja, się nad tym nie zatrzymają. Mam mnóstwo swoich realnych problemów, które, oczywiście, w swojej skali, są niczym w porównaniu z utratą słuchu i wzroku, ale to właśnie te problemy są w tej chwili dla mnie najbardziej dotkliwe i najmocniej mnie zajmują. Poza tym, mam też świadomość, że w każdej chwili może mi się przydarzyć coś niewyobrażalnie złego (np. po uszkodzeniu pnia mózgu w wypadku komunikacyjnym będę dogorywać jako warzywo z "zespołem zamknięcia") i to jest jak najbardziej prawdopodobne.
Uwielbiałam kiedyś dzielenie włosa na czworo. Ale zauważyłam, że z biegiem lat, im bardziej życie daje mi w kość, tym mniej mam czasu, chęci i, być może, także wrażliwości w sobie, aby roztrząsać cudze lub/i teoretyczne problemy. Już mi się nie chce, już mnie to nie interesuje. Ludzie cierpią, zwierzęta cierpią (no, może czasem jeszcze budzi się we mnie niezgoda), może, pewnie, ja też będę kiedyś cierpieć bardziej, niż mogę to sobie w tej chwili wyobrazić. Nie mam na to wpływu, więc nie chcę sobie niczego wyobrażać. I, wiesz, corsaire, wyjątkowo się z Tobą zgodzę - ja też nie współczuję (czy tam, nie chce mi się współczuć), bo musiałabym spróbować współ-odczuwać, wczuć się. A nie mam zamiaru.
Powrót do góry
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:14, 20 Kwi 2013    Temat postu:

flykiller napisał:
corsaire napisał:

powiem Ci, jak zareaguje wiekszosc po przeczytaniu o tym bez wzroku i sluchu.--->>>>beda glosno wspolczuli , ale tak naprawde pomysla "dobrze, ze to nie ja" .

Powiem więcej. Niektórzy w ogóle, tak jak np. ja, się nad tym nie zatrzymają. Mam mnóstwo swoich realnych problemów, które, oczywiście, w swojej skali, są niczym w porównaniu z utratą słuchu i wzroku, ale to właśnie te problemy są w tej chwili dla mnie najbardziej dotkliwe i najmocniej mnie zajmują. Poza tym, mam też świadomość, że w każdej chwili może mi się przydarzyć coś niewyobrażalnie złego (np. po uszkodzeniu pnia mózgu w wypadku komunikacyjnym będę dogorywać jako warzywo z "zespołem zamknięcia") i to jest jak najbardziej prawdopodobne.
Uwielbiałam kiedyś dzielenie włosa na czworo. Ale zauważyłam, że z biegiem lat, im bardziej życie daje mi w kość, tym mniej mam czasu, chęci i, być może, także wrażliwości w sobie, aby roztrząsać cudze lub/i teoretyczne problemy. Już mi się nie chce, już mnie to nie interesuje. Ludzie cierpią, zwierzęta cierpią (no, może czasem jeszcze budzi się we mnie niezgoda), może, pewnie, ja też będę kiedyś cierpieć bardziej, niż mogę to sobie w tej chwili wyobrazić. Nie mam na to wpływu, więc nie chcę sobie niczego wyobrażać. I, wiesz, corsaire, wyjątkowo się z Tobą zgodzę - ja też nie współczuję (czy tam, nie chce mi się współczuć), bo musiałabym spróbować współ-odczuwać, wczuć się. A nie mam zamiaru.


to nie do konca tak
bo ja klamalem, mowiac ze nie wspolczuje wogole
gdyby tak bylo, to probowalbym przestawic rozwiazania
chodzilo mi o wskazanie hipokryzji "wspolczujacych"


z Toba tez nie do konca tak...
bo gdybys wogole nie wspolczula, nie pisalabys takiego postu

"brak cierpienia" jest najwyzsza wartoscia w buddyzmie
mimo niewatpliwych plusow, wg mnie o troche falszywa, bo niepelna
i zobacz do czego prowadzaca...

ps moze nie jestes soba przez ten nadmiar swoich realnych problemow..?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Sob 14:44, 20 Kwi 2013    Temat postu:

corsaire napisał:

to nie do konca tak
bo ja klamalem, mowiac ze nie wspolczuje wogole
gdyby tak bylo, to probowalbym przestawic rozwiazania
chodzilo mi o wskazanie hipokryzji "wspolczujacych"


z Toba tez nie do konca tak...
bo gdybys wogole nie wspolczula, nie pisalabys takiego postu

a ja nie kłamałam
napisałam, bo posty Mati bardzo często budzą we mnie przekorę. Mati o tym wie, więc mam nadzieję, że się nie obrazi na moje uporczywe próby torpedowania akurat Jej postów. Chyba nawet wiem, dlaczego właśnie Jej posty tak na mnie działają, ale nie chce mi się tego roztrząsać.

"Współczucie", o którym piszesz, jest powierzchowne. To tak, jak wtedy, gdy podchodzimy na pogrzebie złożyć kondolencje koledze z pracy, z którym zamieniamy trzy słowa w ciągu roku, z powodu śmierci matki, której nigdy nie widzieliśmy na oczy. To jest przykre, to jest smutne w jakimś ogólnoludzkim aspekcie, przypuszczamy, że on czuje się niefajnie, może nawet wyobrażamy sobie, jak bardzo niefajnie, ale co to ma wspólnego z prawdziwym, głębokim "czuciem"? Tylko, dlaczego mielibyśmy być przez to hipokrytami? Odczuwamy żal na miarę zdarzenia, a dla nas to zdarzenie nie jest bardzo istotne. Bylibyśmy dysfunkcyjni, przeżywając za każdym razem cudze nieszczęścia wyjątkowo dotkliwie i głęboko.
Powrót do góry
Ron
Łotoszacz rozwielitek


Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 5485
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 284 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:46, 20 Kwi 2013    Temat postu:

No, czyż to nie cała moja Animka.? Nic tylko sprać. Zasadniczo aby nie być hipokrytą to należy nie iść na taki pogrzeb. Jednak ten nieszczęsny, a obojętny Ci kolega poczułby się zdecydowanie lepiej, gdyby ujrzał Cię w jakiejś seksownej czarnej kreacji jak trzepoczesz podkreślonymi mascarą długimi rzęsami, a na ich końcach pojedyńcza łza wisi. Pro kolega bono możesz przecież wyobrazić sobie, że ktoś zdeptał Ci żółwia. I w kajeciku zapisujesz sobie dobry uczynek. Think

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ron dnia Sob 18:50, 20 Kwi 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Sob 19:32, 20 Kwi 2013    Temat postu:

Ron napisał:
Zasadniczo aby nie być hipokrytą to należy nie iść na taki pogrzeb. (...)

Na pogrzeby chadza się w ramach ludzkiej solidarności (halo, halo? widzisz, zauważyliśmy, że ktoś ci umarł. Wiemy, że jest ci źle. Jest nam przykro - nie tak, jak tobie, ale ogólnie, raczej przykro). To nie jest hipokryzja. Wydaje mi się, że większość ludzi przyjmuje ten gest z pewnym zadowoleniem i oczekuje go. Ja, co prawda, nie byłabym uszczęśliwiona widząc współpracowników na pogrzebie kogoś bliskiego (tfu, tfu, tfu), a łzy na rzęsach koleżanek mogłyby mnie nawet zirytować, ale mogę nie być reprezentatywna.
Powrót do góry
Mati
Gość





PostWysłany: Sob 23:00, 20 Kwi 2013    Temat postu:

corsaire napisał:

tam gdzie jest jakakolwiek informacja, tam moze byc zmysl jej odpowiadajacy
I TO NIE MUSI BYC NUDNE! vide kolory
a zeby dac Ci konkretny przyklad, to moglby byc zmysl fal alfa
albo podrozy w czasie

O nieeee.. to absolutnie nudne nie jest, tylko trudno sobie to wszystko wyobrazić a teoria wydaje się być, w obliczu takich pomysłów, dość licha.. Pisałeś o zwiększeniu granic wolności i jakie to byłoby fajne. Jesteśmy wolni na tyle, na ile pozwalają nam na to okoliczności a im bardziej otwarty umysł tym bardziej wydaje mi się czujemy się zniewoleni i być może to, co mamy to jedyna możliwa i dostępna nam wolność. Wolność słowa, myśli i uczuć. Z czego dwie ostatnie są może tylko trochę mniej ograniczone od pierwszej.. Zasadniczo cały temat o wolności jest zgubny. Wymyśliliśmy sobie dość niejednoznaczne pojęcie wolności dokładnie tak, jak Boga.. Abstrakcja znaczy się.. Choć widziałam dzisiaj program, w którym naukowcy prowadzą badania na temat istnienia świadomości, jako całkiem odrębnego od ciała bytu.. Gdyby okazało się, że faktycznie poza ciałem świadomość istnieje cała nasza wizja życia po śmierci nabrałaby być może faktycznie, oprócz w ogóle racji bytu ,głębi pojęć takich jak ‘niebo’ i ‘piekło’..
Skoro piszesz o podróżach w czasie to ciekawa w obliczu tego jest również telepatia..
A z czym można powiązać, skoro o zmysłach mowa, coś takiego, jak bardzo konkretna reakcja organizmu na wspomnienia.. np. dreszcze, mdłości, omdlenia, mokro między nogami itd…?

LampionyZeStarychSloikow napisał:

zgaduje, ze milosc skonczy sie jak mu odpadnie penis
(…)
co powiedziawszy dodam, ze prawdziwa milosc potrafi pokonac takie tam pierdy. zwlaszcza, ze kobiety maja silna tendencje do przejebywania sobie zycia w imie idei, ktorymi ponabijaly sobie glowy, jak byly dziewicami
to zasadniczo o co chcialas mloda zapytac?

brak penisa można sobie doskonale zrekompensować np. różowym, wibrującym dildo.. ważne jest tylko to, czy pozostaje ono w rękach ukochanego..
Dlaczego przeje bywaniem sobie życia jest nadawanie mu jakiegoś ponadwymiarowego wyrazu idei? Kobiety lubią życie osnute mgiełką magii i tajemnicy.. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że wszystkie, tylko gro z nich na skutek życiowych ‘dramatów’ traci wiarę w istnienie czegoś ‘ponad’ pranie śmierdzących skarpet, użeranie się z nieekonomicznym ładowaniem zmywarki i nudnym bzykankiem w imię swojej roli. Inne natomiast nadal w te rzeczy radośnie wierzą znajdując sobie coraz to nowych kochanków
Pytanie dlaczego mąż zapomina o rocznicy, o skarpetkach, o budzeniu w żonie poczucia , że jest tą jedyną i piękną a kochanek nie? Obaj to mężczyźni.. obaj posiadają tę samą kobietę, tyle, że w różnych wymiarach.. I kto inny, jeśli nie mężczyźni stworzyli w umyśle kobiet przejebującą życie ideę o której napisałeś.. poeci, malarze, muzycy.. wszyscy się cudnie rozpływają nad ideą wiecznej miłości, a potem okrutnie odzierają je z tej wizji.. Nie kobiety są winne.. tak, są winne tego, że wierzą takim męskim banialukom ..
w malinowym chruśniaku... kurwa..

Mam tyle pytań, że cierpliwości Ci nie wystarczy na szukanie na nie odpowiedzi..
Poszedłbyś na kurs gotowania i florystyki, żeby dać wyraz swojemu uczuciu ukochanej, niewidomej i głuchej kobiecie? A może zrobiłbyś jeszcze coś, żeby pobudzić te zmysły, które jeszcze jej zostały?

flykiller napisał:

a ja nie kłamałam
napisałam, bo posty Mati bardzo często budzą we mnie przekorę. Mati o tym wie, więc mam nadzieję, że się nie obrazi na moje uporczywe próby torpedowania akurat Jej postów. Chyba nawet wiem, dlaczego właśnie Jej posty tak na mnie działają, ale nie chce mi się tego roztrząsać.
(…)


Nie obrażam się, nie irytujesz mnie, nie mam w stosunku do Ciebie najmniejszej negatywnej emocji..wręcz przeciwnie  Zawsze bardzo sobie cenię Twoje racjonalne, twardo stąpające po ziemi podejście do rzeczywistości, z jednej strony chłodne i racjonalne a z drugiej pełne wrażliwości i życiowej mądrości.. choć czasami wydaje mi się ono nieco sztywne, ale jak wiemy, my kobiety.. sztywność w pewnym wieku jest na miarę magii .. I zawsze bardzo lubię czytać Twoje posty, bo piszesz o tym, co chciałabym sama czuć, a widocznie nie jestem jeszcze gotowa.. i może nigdy nie będę..
Powrót do góry
LampionyZeStarychSloikow
maszynista z Melbourne


Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 2671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 90 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:54, 21 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:
Poszed�by� na kurs gotowania
w zyciu. nie cierpie gotowac.

czlowiek jest zasadniczo sentymetnalnym zwierzem i jesli tylko nie jest skurwielem, to potrafi z siebie wykrzesac odrobine empatii. ale nie ma co sie ludzic, wszystko ma swoje granice. po ich przekroczeniu sytuacja staje sie podobna do spotkania z czarna dziura - chory zapada sie w nicosc, a otoczenie zostaje w zgliszczach i powypalane. dlatego uwazam, ze ludziom powinno sie dac prawo do godnej smierci.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati
Gość





PostWysłany: Nie 1:03, 21 Kwi 2013    Temat postu:

Wszystko zależy od tego, czy ważniejszy jesteś dla siebie Ty sam, czy sensem Twojego życia jest oddanie się innej osobie.. wtedy nie ma granic dla empatii.. poszedłbyś na ten kurs z radością..
Twój post to jasna odpowiedź
Powrót do góry
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:24, 21 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:

I kto inny, jeśli nie mężczyźni stworzyli w umyśle kobiet przejebującą życie ideę o której napisałeś.. poeci, malarze, muzycy.. wszyscy się cudnie rozpływają nad ideą wiecznej miłości, a potem okrutnie odzierają je z tej wizji.. Nie kobiety są winne.. tak, są winne tego, że wierzą takim męskim banialukom ..
w malinowym chruśniaku... kurwa..


Bardzo Cię lubię czytać Mati, natomiast odpowiadać Tobie to już nie lada
sztuka. Czytając mam tysiąc odpowiedzi, sęk w tym, że wszystkie są proste niby przysłowiowa budowa cepa.
Czasami mam wrażenie, że nawet jeśli Cię wrzucić gdzieś w sam środek szarości to usilnie starasz się dobić czym prędzej do czerni lub bieli, która tak naprawdę nie istnieje - owszem - wydaje, się że istnieje ludziom bardzo młodym, którzy niczego jeszcze w życiu nie doświadczyli.
To tak jak z tym przykładem powyżej - na jednym biegunie stawiasz poetów, na drugim śmierdzące skarpetki czy tę zmywarkę (za mało mi się zacytowało), a przecież życie toczy się gdzieś pośrodku.
Gdyby "wieczna" miłość wyglądała tak jak opisują poeci to by człowiek też się nią znudził. Milość to nie tylko mokre majtki, rocznice i kwiaty, ale przede wszystkim wspólna droga przez życie, które jest ciężkie i upierdliwe. Owszem - są i wyżej wspomniane przyjemności, ale w pamięci zapisują się raczej zdarzenia gdy ukochany trzyma Cię za rękę gdy leżysz w szpitalu, nie śpi z Tobą gdy dziecko jest chore itd. itp.
Tkwi przy Tobie gdy jesteś upierdliwa, nieszczęśliwa, zrzędliwa...
Owszem, człowiek wciąż czegoś w życiu szuka - ale mimo różnych marzeń i swojego odrębnego widzenia świata niekoniecznie szuka tylko doznań o których wspomniałaś powyżej, dlatego Twoja klasyfikacja kobiet bardzo, ale to bardzo mi się nie podoba.
Z prostego względu bo odpowiedź na poniższe pytanie wcale nie jest dla mnie oczywista - czy kobieta, która zmienia kochanków obsypujących ją kwiatami, co pół roku jest szczęśliwsza od tej, która pierze ulubionemu mężowi skarpetki?

Inni ludzie o których piszesz - ja też takim współczuję, ale jest coś o czym chyba nie mamy pojęcia - pomimo olbrzymiej traumy oni wiedzą więcej niż my, więcej rozumieją i najczęściej ich wola życia i walki jest przeogromna.
Doceńmy więc to, podziwiajmy, bo przesadna litość czy współczucie to tylko część naszej projekcji o ich wnętrzu czy życiu. Sądzę zaś, ze zasługują na wiele więcej.



Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin