Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

znieczulanie do porodu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy porody w Polsce powinny być znieczulane na życzenie
Tak
100%
 100%  [ 14 ]
Nie
0%
 0%  [ 0 ]
Nie wiem
0%
 0%  [ 0 ]
Jestem "za", a nawet "przeciw"
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 14

Autor Wiadomość
lena
maszynista z Melbourne


Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 3846
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 834 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:10, 07 Maj 2012    Temat postu:

dziękuję

Zastrzyków to ja się nie boję. Już kilka pobytów w szpitalach zaliczyłam w życiu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lena
maszynista z Melbourne


Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 3846
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 834 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:46, 05 Cze 2012    Temat postu:

no więc mogę się wreszcie wypowiedzieć w temacie

Miałam znieczulenie zzo. Dostałam je po kilkunastu godzinach porodu. Sam dochtor przyszedł i się nade mną ulitował proponując znieczulenie.
Poczułam się jak w niebie, ale na krótko, bo jakoś kiepsko mnie dochtor znieczulił i nadal czułam ból po prawej stronie ciała.

Tak czy inaczej uważam z całą stanowczością, że zzo powinno się należeć każdej chętnej rodzącej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:56, 05 Cze 2012    Temat postu:

To teraz mogę się już wypowiedzieć jak po wszystkim .

Przy drugiej cesarce miałam znieczulenie zzo i ....mało nie zeszłam, zaczęłam się dusić i ciśnienie leciało na dół w zastraszającym tępię, słyszałam jak się wszyscy zaczęli wydzierać, a najbardziej utkwiło mi jak lekarz krzyczał na pielęgniarkę żeby się pośpieszyła bo im pacjentka zejdzie.

Po roku miałam operacje i też takie znieczulenie, pani anestezjolog wytłumaczyła mi że to kwestia odpowiedniego nawodnienia przed operacją, miałam małego pietra, ale wszytko poszło dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lena
maszynista z Melbourne


Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 3846
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 834 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:03, 05 Cze 2012    Temat postu:

Kurcze, zawsze jest jakieś ryzyko d'oh!
Pocieszające jest to że pewnie większość znieczuleń działa prawidłowo Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agniecha
pół żartem / pół serio


Dołączył: 06 Mar 2007
Posty: 14556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1225 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:19, 05 Cze 2012    Temat postu:

Swoją ostatnią cesarkę miałam zzo . Znieczulenie działało znakomicie i wszystko prawie ok. Do dziś dnia dopada mnie ostry, przeszywający ból w kręgosłupie, w miejscu wkłucia - ale tylko wtedy gdy leżę na wznak ...więc jak ognia unikam tej pozycji ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 11:32, 05 Cze 2012    Temat postu:

Każda operacja, każdy zabieg i każdy poród niesie ze sobą niebezpieczeństwo powikłań. Po cesarce moja koleżanka miała nietrzymanie moczu i zapalenie otrzewnej, które o mało nie skończyło się zgonem. Jak tak wstecz spojrzymy to okaże się, że wiele kobiet nie przeżywało uświęconego naturalnego porodu, albo umierało na skutek sepsy. Na szczęście jest już coraz lepiej, coraz nowsze metody, cieńsze igły, lepsze leki itp.
U Sztormika pewnie znieczulenie chwyciło za wysoko porażając mięśnie oddechowe. Na sali operacyjnej raczej zgony z tego powodu się nie zdarzają, zawsze jest pod ręką zestaw do intubacji. Zachowanie lekarza było zatem karygodne, zdecydowanie zabrakło mu wyczucia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:41, 05 Cze 2012    Temat postu:

O, to teraz wiem dlaczego nie mogę leżeć na plecach. Anxious

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lena
maszynista z Melbourne


Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 3846
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 834 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:23, 05 Cze 2012    Temat postu:

Mnie przez kilka pierwszych dni bardzo bolały plecy, ale już jest dobrze.
I w końcu mogę spać na plecach - tak długo o tym marzyłam w ciąży

Kewa ma rację - każdy zabieg niesie ze sobą pewne ryzyko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
Gość





PostWysłany: Wto 15:42, 05 Cze 2012    Temat postu:

Znieczulenia zewnątrzoponowego nie miałam okazji mieć. Kilka razy byłam usypiana do badań i zabiegów. Dziwne uczucie, bo niby człowiek śpi, ale jakby nie do końca. Bo po wybudzeniu nie byłam pewna czy to co się dzialo, rozmowy to mi sie śnilo czy działo sie naprawdę. To trochę denerwujące, takie uczucie nieświadomości.
Teraz gdy Lena juz jest po to powiem, że różne sa powikłania porodów.
Pierwszy poród miałam w tym samym szpitalu co drugi. Inny był jednak zespół. Cały zespół lekarz i dwie położne przebywały ze mną. Działano na granicy pewnie ryzyka. Odczuwałam silne bóle kręgosłupa, takie do utraty przytomności, a więc postanowili urodzić za mnie. Dziecko mi wycisnęli. Poród był krótki i niemęczący. Wszystko skończylo sie dobrze.
Drugi to kompletna porażka. Byłam umówiona na znieczulenie, akurat wypadł nagły przypadek, a anestezjolog jeden na cały szpital. Zostawiono mnie samą sobie i kazano rodzić. Przeciez to takie naturalne. Dobrze, że był ze mną mąż. Inaczej bym chyba oszalała. Jedna położna. Lekarza nie widziałam. Przyszedł na sam koniec, gdy wszystko zaczęło się pieprzyć.
Ogolnie nie nadaję się do rodzenia dzieci. Mam fatalne parametry.
Przez tych lekarzy jestem jakby no coż pisac. Gdybym nie miała kochającego męża, juz raczej nigdy nie mogłabym się związać z żadnym mężczyzną. Źle dokonano nacięć i w ogole pęknięcia trzeciego i czwartego stopnia i brak chirurga . Koszmar. Można zwariować, a oni nic tylko chcieli podawać mi leki uspokajające (moze na to akurat limitów nie mają) choc ja nawet nie wiedziałam co się dzieje. Może jeszcze cos się da zrobić, ale musze znaleźć specjalistę odpowiedniego. Może...
I jeszcze ten brak inkubatora odpowiedniego. Przyniesienie mi Miśki, aby jak cos umarła mi w łóżku.
Ja wiem, że powinnam tego tak nie zostawić. Wiem, że mogłam spokojnie podać ich do sądu chyba. Ale wiem jak to wygląda i nie zniosłabym bym tego dobrze chyba.
Dlatego wązny jest chyba odpowiedni szpital i opieka.
Tak to spokojnie mogłam rodzić w domu, miałabym tylko żal do siebie.


Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Wto 16:36, 05 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 16:22, 05 Cze 2012    Temat postu:

Bardzo współczuję, Rose. W domu pewnie byś nie przeżyła, a kto wie może i Malwina również. Szpitale są straszne: bezduszne, niedofinansowane, odzierają z godności, intymności. Powinnam się przyzwyczaić, znam to tak dobrze, ale nie potrafię. Najchętniej zrobiłabym wielką rewolucję i bezlitośnie wyburzyła wszystkie niespełniające standardów, personel rozpędziłabym na cztery wiatry. Potem zaczęłabym wszystko od nowa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Wto 16:34, 05 Cze 2012    Temat postu:

Kewa napisał:
Zachowanie lekarza było zatem karygodne, zdecydowanie zabrakło mu wyczucia.

Oj tam, trudno o wyczucie i subtelności, kiedy pacjentka jest bliska "zejścia". Domyślam się, że sytuacja była bardzo... dynamiczna i lekarzowi puściły nerwy. To go chyba trochę usprawiedliwia(?)
Powrót do góry
Jayin
mistress of chaos


Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 5958
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 987 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pogranicze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:39, 05 Cze 2012    Temat postu:

Tak czy inaczej - nie ma co generalizować - można trafić na beznadziejnego lekarza (czy to medycznie, czy personalnie) w wypasionym, nowym szpitalu, a można trafić na wspaniały personel w szpitalu, z którego tynk odpada Kwadratowy

W czasie ciążowania przerabiałam kilka szpitali - czy to badania, czy "wczasy" - i różni ludzie się tam trafiali... nawet w czasie porodu - dobrze, że po kilku godzinach była zmiana na dyżurze, bo bym chyba tam powystrzelała pół oddziału... d'oh! a z braku broni - zagryzła

Inna sprawa - że w zachwalanych niemieckich szpitalach ponoć też nie masz gwarancji, czy będzie miło, czy nie... Tyle, że tutaj obowiązuje przede wszystkim standard: "Pacjent to klient, a klient - nasz pan" - niezależnie od rodzaju ubezpieczenia, z jakim się przychodzi. Więc położna, czy salowa może sobie poburczeć i pofukać, ale zrobi i tak wszystko, żeby pacjentka nie mogła na nią narzekać "służbowo".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
Gość





PostWysłany: Wto 16:51, 05 Cze 2012    Temat postu:

Wypadku szpitala, w którym przebywałam to wina zmian kadrowych. Doświadczony personel został przetrzebiony (czystki, zwolnienia), dziwna polityka personalna. Pozostała część to jakieś niezrozumiałe dla mnie układy.
Mniejsza z tym, ja musze żyć z dyskomfortem. Ze świadomością, że jestem gorszym czlowiekiem. Nawet mężowi nie zwierzałam się dokładnie ze swoich problemów, żyję z tym sama i radzę sobie jak tylko potrafię.
Trochę czytałam, rozmawiałam z lekarzem, zawsze jest jakaś nadzieja choćby na jakąś poprawę.
Nie chciałabym na starość sprawiać kłopotów moim dzieciom. Spokojnie więc sama poproszę o jakiś dom pogodnej starości. Może to brzmi gorzko, ale jakos jestem z tym pogodzona. Czasem mnie tylko wkurza ta bezsilność i wstyd.


Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Wto 16:57, 05 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 17:40, 05 Cze 2012    Temat postu:

Ja chyba jestem dziecko szczęścia, bo z wyjątkiem jednego razu przy poronieniu, zawsze trafiałam dobrze. Tzn na jednostki ludzkie, sympatyczne i zaangażowane. Mój mąż mówi, że zwyczajnie nikt nie może się oprzeć mojemu słowotokowi a nawet najbardziej heterowata lekarka czy pielęgniarka mięknie, kiedy tuż przed zabiegiem wyznaję: rozmyśliłam się, taaak się boję, niech mnie pani przytuli.
Pobyty w szpitalach przy okazji porodów wspominam raczej z rozrzewnieniem i miło. Przy porodach nie byłam znieczulana. Raz, że wtedy w ogóle chyba sie nie znieczulało, dwa w moim przypadku nie było to konieczne. Kilka razy miałam znieczulenie ogólne, przy ostatnim zabiegu haluksowym ogólne i miejscowe. Znieczulenia boję się jak diabeł święconej wody, chociaż ten lęk jest całkiem irracjonalny- nigdy nie działo się nic złego. Ostatni podobno - jak mówi mój ulubiony ortopeda, tuż przed całkowitym odlotem, już na stole, żądałam zdjęcia czepka ( wyglądam w nim ohydnie- niech mi ktoś to zdejmie) oraz domagałam się odpowiedzi na pytanie, czy były wypadki ucieczki ze stołu operacyjnego.Wyznałam także miłość całemu zespołowi operacyjnemu.
Być może podświadomie w sytuacjach zagrożenia włącza mi się opcja ostatniej sieroty losu, bez jakichkolwiek roszczeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
Gość





PostWysłany: Wto 18:25, 05 Cze 2012    Temat postu:

Pierwszy poród wspominam mimo bólu okropnego kręgosłupa, dość milo. Lekarz cały czas ze mną żartował, a na koniec z kwitował, ze jestem najgorsza gadułą jaką zna i na dodatek zadaję zbyt wiele pytań. Stroił sobie żarty ze mnie. Bo najpierw mnie głaskał, przytulał i współczuł, spytal się czy jestem zmęczona, a potem skwitował : jedno dziecko urodziła i zmęczona, ja mam czwórkę. Gdy odpowiedziałam z bulwersowana : ale pan ich nie rodził, odpowiedział : ale ile mnie zrobienie kosztowało... Tongue out (1) Położone tak się smiały, że jedna prawie polozyła się koło mnie na stole. Terapia przez smiech była skuteczna.
A po podawaniu jak to nazwała pielęgniarka anestezjologiczna drinka w kroplówce, zawsze się zrywam ze stołu i żegnam z personelem /proszę mi wybaczyć, muszę juz iść, źle się czuję/.
Raz lekarz mnie złapał, położył na stół i zalożył maskę. Niech pani sobie pooddycha czystym tlen - rzekł. Tyle pamiętam.
Innym razem po wybudzeniu mnie, anestezjolog rzekła - tylko niech pani nie myje dzis okien Do dzis mnie nurtuje, co ona tak z tymi oknami wypaliła Think


Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Wto 18:43, 05 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 19:08, 05 Cze 2012    Temat postu:

flykiller napisał:
Kewa napisał:
Zachowanie lekarza było zatem karygodne, zdecydowanie zabrakło mu wyczucia.

Oj tam, trudno o wyczucie i subtelności, kiedy pacjentka jest bliska "zejścia". Domyślam się, że sytuacja była bardzo... dynamiczna i lekarzowi puściły nerwy. To go chyba trochę usprawiedliwia(?)

Nie usprawiedliwia. Człowiek zdany na innych jest i tak bardzo wystraszony a profesjonalizm polega na tym, że trzyma się nerwy na wodzy. Byłam przy znieczuleniach, mam specjalizację z anestezjologii i wiele widziałam. Pewnie, że lekarze zachowują się różnie. W takich sytuacjach jak opisana, zwykle pada hasło intubujemy i natychmiast mija zagrożenie uduszenia. Lekarze właściwie nawet to lubią, bo mają zdecydowanie większą kontrolę nad operowanym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 19:24, 05 Cze 2012    Temat postu:

W temacie personelu, to daleka jestem od tego, żeby wszystkich wrzucać do jednego worka. Oczywiście śmiech jest sposobem na odreagowanie, chyba najskuteczniejszym. Nie bronię też pacjentów, bo często trafiają się wyjątkowo wredni i roszczeniowi. Chodzi o to, że ten stały niedobór, bieda, bylejakość wcześniej czy później na jednych i drugich odbije swoje piętno. W sumie przy operacyjnym stole fajnie się żartuje i znieczulenie zzo stwarza szansę, że operowany również w tym uczestniczy. Zawsze robiło na mnie wrażenie, gdy za kotarą krew się leje, a górna część człowieka śmieje się i rzuca dowcipami. Super są tez cięcia cesarskie, bardzo wzruszające i miłe, oczywiście z wyjątkami, o których wolę nie pamiętać.
Bardzo miło wspominam anestezjologów z wojskowego szpitala. Uwielbiali przyjeżdżać do nas na prowincję na dyżury. Pierwsze czego szukali to "podstawowe narzędzie lekarza dyżurnego", czyli poduszka. Gdy było zimno znany lekarz w randze podpułkownika i z twarzą bandziora zamiast fartucha założył sweterek i poszliśmy znieczulać do nastawienia barku. Przestraszony młody człowiek pyta, czy będzie bolało. Anestezjolog obejrzał się zdziwiony dookoła i powiedział: a ja nie wiem, bo mnie z kotłowni zawołano do pomocy. Jednocześnie już podawałam znieczulenie i chłopak prawie natychmiast zasnął. Gdy się obudził zapytał ile to jeszcze potrwa, a miał już gips na ręce. Wtedy dopiero się roześmiał i zrozumiał żart doktora.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Wto 19:44, 05 Cze 2012    Temat postu:

Kewa napisał:

Nie usprawiedliwia. Człowiek zdany na innych jest i tak bardzo wystraszony a profesjonalizm polega na tym, że trzyma się nerwy na wodzy. Byłam przy znieczuleniach, mam specjalizację z anestezjologii i wiele widziałam. Pewnie, że lekarze zachowują się różnie. W takich sytuacjach jak opisana, zwykle pada hasło intubujemy i natychmiast mija zagrożenie uduszenia. Lekarze właściwie nawet to lubią, bo mają zdecydowanie większą kontrolę nad operowanym.

Mimo wszystko uważam, że trudno się przejmować psychicznym samopoczuciem pacjenta na granicy utraty świadomości (do którego, być może, niewiele dociera), kiedy jego samopoczucie fizyczne może się za chwilę drastycznie pogorszyć. Lekarze są tylko ludźmi. Wystarczyłoby mi, gdyby w sytuacji zagrożenia życia lekarz zachowywał się profesjonalnie pod kątem merytorycznym, a nie prezentował nienaganne maniery.
Powrót do góry
Jayin
mistress of chaos


Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 5958
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 987 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pogranicze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:58, 05 Cze 2012    Temat postu:

Tzn. jak? "Cham, ale fachowiec"? Think

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 20:00, 05 Cze 2012    Temat postu:

Jayin napisał:
Tzn. jak? "Cham, ale fachowiec"? Think

Taki House na przykład


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin