Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

rose
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 86, 87, 88, 89, 90, 91  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Co nick to topik
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:10, 10 Gru 2017    Temat postu:

Przyjmij Rose wyrazy współczucia....
Żadne słowa nie potrafią złagodzić smutku, ale cóż - takie jest życie. Wszyscy wiemy o tym, że życie nie jest wieczne, ale zawsze jesteśmy zaskakiwani jego zakończeniem i zawsze uważamy, że skończyło się zbyt wcześnie. Dotyczy to zwłaszcza najbliższych... Przykro...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Śro 22:57, 13 Gru 2017    Temat postu:

Współczuję, Rose.
Powrót do góry
sir Francis Drake
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Wrz 2015
Posty: 8190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:03, 13 Gru 2017    Temat postu:

rosegreta napisał:
Nie wiem co robić, czy płakać, rozpaczać, czy wyjść i biec przed siebie...
...


ja jestem zupelnie inny pod wzgledem percepcji takich zjawisk...

...pamietam 10.4 zastanawialem sie, co moznaby bylo zrobic, aby im pomoc

bo mojra, wg mnie, to jeden z trzech czynnikow

btw, jak chcesz, to mozemy porozmawiac TU o zyciu wiecznym ........


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Czw 8:30, 14 Gru 2017    Temat postu:

Moje relacje z ojcem były złe, chociaż obiektywnie był człowiekiem niezwykłym: inteligentnym, utalentowanym, dowcipnym. Pewnie dlatego zawsze czuję ukłucie zazdrości o stosunki ojciec-córka oparte na miłości, wsparciu, podziwie. W tym sensie, jesteś szczęściarą, Rose
Niestety, wszystko przemija, współczuję...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:24, 16 Gru 2017    Temat postu:

Mozę faktycznie jestem szczęściarą, bo mogłam być córką kogoś tak wspaniałego. Tato nie był bez wad, nie raz oberwałam kapciem za niestawienie się w domu o czasie. Jestem przeciwnikiem bicia ludzi a dzieci przede wszystkim, ale sama odchodzę od zmysłów gdy moje dzieci nie stawiają się o umówionym czasie.
Co złego pamiętam, to, że ojciec odmówił mi kupna wina na imprezę sylwestrową. Byłam wtedy nieletnia. Tak sie na niego obraziłam, że na imprezę nie poszłam. Podobno dobrze, bo koleżanki mówiły, że nie było zbyt zabawnie. Chłopcy szybko odpłynęli upojeni winem...
A tato nie musiał się o mnie martwić, bo grzecznie siedziałam zamknięta w pokoju z fochem.
No i raz nie puścił mnie na ognisko a ja puściłam się sama, wróciłam nad ranem do domu... I tym razem to on nie odzywał się do mnie z miesiąc.
Straszne to było.
Poza tym przeważnie nie było problemu z wyjściami z domu ani też z wyjazdami, no może raz odmówił mi wyjazdu w góry z kolegą, którego nie znał... W sumie to sama aż tak nie nalegałam na ten wyjazd.
Bo wiadomo jak sie uprę to i tak to zrobię i nikt mnie nie zatrzyma...
Miałam dobre relacje z ojcem, lepsze niż z mamą. Nie wiem z czego to wynika, po prostu w nim miałam oparcie, poparcie i pełną akceptację.
Nie pamiętam abym kiedykolwiek z nim się kłóciła... Nie mogę sobie przypomnieć...
Tato dużo czytał swego czasu... Podrzucaliśmy mu z siostrą lektury a potem wymuszałyśmy na nim streszczenia.
Kiedyś nie było internetu. A streszczenia lektur rzadko były do dostania w bibliotekach.
Tato miał wszystko w należytym porządku. Buty zawsze wyczyszczone, rzeczy poukładane a dokumenty po segregowane. Nie to co ja. Mam wszędzie chaos pozorny w którym się odnajduję.
Tato czyścił nam buty, robił śniadanie rano i do szkoły. Kanapki oddawałam koleżankom lub karmiłam bezpańskie zwierzęta. Nigdy do tego się nie przyznałam. Jak ktoś był głodny to się do mnie zgłaszał.
Pamiętam jak urodziłam córkę. Ojciec jako pierwszy mi pogratulował. Potem jej pilnował, gdy wróciłam do pracy. Denerwowało mnie, że ubierał ją jak sybiraka, tzn. jak na sybir. Ciągle mu się wydawało, że zmarznie. Z nami też tak było, nie wypuścił z domu bez czapki i ekwipunku w postaci rękawiczek, szalika itp. I tak jak tylko zniknęłam zakresu widzenia, chowałam czapkę, szalik, rękawiczki po kieszeniach...
Nie złościł się nawet na moje wagarowanie...
Tak, jak tylko nadarzyła się okazja to wagarowałam...
Uczyłam się raczej dobrze. Fakt, nie wszyscy nauczyciele mnie lubili. To wynika z mojego stylu bycia. Jesli coś mnie nie przekonuję, nie przyklasnę. Nie umiem robić coś wbrew sobie, coś się we mnie buntuje.
Potrafiłam nie jednej nauczycielce wygarnąć co myślę o jej sposobie nauczania, metodach i zachowaniu. Tyle, że mogłam sobie na to pozwolić, bo byłam w stanie opanować materiał, byłam zdolna, może nie byłam geniuszem, a raczej przeciętniakiem, któremu nauka nie sprawiała problemu. Nie wiele nawet musiałam poświęcać jej czasu.
Podobno mój ojciec też się dobrze uczył. Był zdolny.
Wyręczał nas we wszystkim. Mojej siostrze, pełnoletniej już, chodził po batoniki do sklepu. No bo jej się nie chciało. Była chorobliwie wstydliwa, więc wykorzystywała to, a raczej wykorzystywała ojca.
Wpadki ojca... Podobno zgubił mnie z sanek. Po jakiś kilku dobrych metrach zorientował się, że sanki są puste... Spokojnie podobno czekałam w zaspie... No cóż, znam to tylko z opowieści, byłam wtedy okruszkiem...
Kilka razy widziałam go pijanego. No cóż, był szefem kółka rolniczego i dożynki... Potem już nigdy nie widziałam jak pije. Może dlatego, że nie przepadał z alkoholem. Chorował zawsze na serce, brał leki.
Nigdy nie widziałam go tez z papierosem, podobno palił we wczesnej młodości.
Pił dużo kawy swego czasu i mi też robił, tzn. robił mi kawę zbożową, ale ja tego nie wiedziałam mając lat kilka.
Nie miał cierpliwości do odrabiania z nami lekcji... Strasznie się denerwował, szczególnie jak sprawdzał moje wypracowania.
Pianie nigdy nie był moją mocną stroną.
I co w nim ceniłam szczególnie to to, że był sobą.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:15, 20 Gru 2017    Temat postu:

Nie wiem co sie dzieje, czy to zbliżające się święta czy może upadek upadku... Wszyscy ( czyli raptem kilka osób) piszący jeszcze na forum poszli do piwnicy i to w ukryciu, anonimowo. Rozumiem, że piwnice zawsze kryły w sobie tajemnice np. choćby nalewek... No właśnie, kupując biografię Lema zakupiłam jeszcze jedną książkę, do darmowej wysyłki. A, że jakoś nie mam ostatnio ochoty czytać recenzji ani tez kierować się swoimi upodobaniami do określonych autorów, wybrałam tytuł który mi sie spodoba "Radość życia" Romy Ligockiej. I właśnie pierwsza karta zaczyna się przepisem na nalewkę.
Książkę podaruję mamie, ale najpierw ją przeczytam. I tak zamiast sprzątać, ubierać choinkę, zabijać karpie (nie jem karpi) to czytam książkę.
W domu mam kompletny bałagan. Warstwa kurzu kilkudniowa, no bo od czasu do czasu ścieram kurz. W mojej szafie misz masz, tzn. wszystko w rozsypce. Swoim prezentem przyozdobiłam szczyt góry ubrań. Kupiłam sobie prezent - czarny kaszmirowy sweter.
Zadzwonił telefon i obgadywałyśmy koleżanki i kierownika. Zła ze mnie kobieta, bardzo zła... Właściwie to była wymiana spostrzeżeń.
Im bardziej jakby tracę wzrok tym bardziej dostrzegam wady innych... Zeby nie było, że jestem bez wad, swoje już znam na pamięć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:42, 26 Gru 2017    Temat postu:

W szafie do dziś nie zrobiłam porządku, ale jeszcze zrobię pewnie w tym roku. Książkę przeczytałam. Czyta się dość szybko i jest w formie zapisków z życia. Nigdy nie zrozumiem dlaczego Polacy (chociaż też jestem Polką i moja rodzina) nie lubią Żydów, ogólnie dlaczego nie lubi sie jakiś nacji. Bo ja po prostu nie lubię poszczególnych ludzi, a ogólnie to nie przepadam za politykami. Wydaja mi się tacy sprzedajni i zakłamani. Przy czym nawet jak złapie się takiego polityka za rękę to twierdzi, że to nie jego ręka...
I to mnie wkurza u nich, ten brak honoru.
I ciągle uważam, że za mało w polityce jest kobiet, a jak juz są to rzadko samodzielne, jakby nie wierzyły w to, że moga na równi a nawet lepiej działać od mężczyzn, bo są wszechstronne.
Zostawmy tą politykę... Jak już wspomniałam, że lubię czytać książkę i czuć sympatię do autora, nawet tylko za jedno określenie, które wydaje mi się bliskie. I wcale nie interesują mnie jego poglądy polityczne... Tak jak nie interesują mnie poglądy polityczne ludzi mi bliskich, tzn. nie mają dla mnie znaczenia, nawet jak sa różne od moich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:22, 05 Mar 2018    Temat postu:

Leżę w łóżku chora i piszę bzduryna forum... Denerwuję się, bo muszę wyzdrowieć do operacji, a to już w piątek. Jeśli przeżyję, a duże prawdopodobieństwo jest, że tak, to będę się zamartwiać czekając na wynik. Podobno rzadko tego rodzaju guzy bywają złośliwe ( tak mnie pocieszają). Jednak znam co najmniej dwie co stanowią wyjątek... No cóż co ma być to będzie, na klatę przyjąć będę musiała. Chciałabym być już po... ale wszak każdą chwile przeżyć trzeba, nie da się przespać czy przeczekać...
W każdym razie wierzę, że żyć jeszcze trochę będę więc kupiłam sobie na kwiecień bilet do teatru i dostałam na koncert Korteza.
Ponadto w lipcu umówiłam się z przyjaciółką.
Nawet zęby mnie bolą... Takie leżenie w łóżku jest męczące...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 11:14, 06 Mar 2018    Temat postu:

Będzie dobrze, Różyczko Yar good

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:14, 06 Mar 2018    Temat postu:

Rose! Trzymam kciuki za Twój szybki powrót do zdrowia. Będzie dobrze!
Fajnie, że myślisz pozytywnie - to ogromnie ważne.
Myślę, że możesz być pewna ciepłych myśli skierowanych do Ciebie ze strony wielu osób oraz tego, że szczerze życzą Ci zdrowia!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Formalny dnia Wto 12:15, 06 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Wto 20:42, 06 Mar 2018    Temat postu:

Będziesz się zamartwiać do operacji i, później, czekając na wynik, bo żadne racjonalizacje ani życiowa racjonalność nie są w stanie uciszyć niepokoju, tym bardziej, że chyba masz bardziej rozwiniętą sferę emocji niż racji
Dlatego życzę, żebyś jak najszybciej miała to wszystko z głowy, bo pewnie będzie dobrze, a najbardziej zabójcza jest niepewność. Nie dawaj się jej.
Powrót do góry
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:50, 08 Mar 2018    Temat postu:

Dzięki, dzięki za wsparcie. Może ktoś powie, że to głupie... ale jakoś tak lżej... Można trzymać kciuki...choć to nie ten topik. Brzuch mnie boli z nerwów, bo los jeden wie jak ja nie cierpię szpitali a ostatnio bywam w nich często. Nie da się jednak do tego przyzwyczaić... Pewnie nawet bym nie cierpiała ich, gdyby mi przyszło w nich pracować. Dziś przy dniu kobiet dostaje zdjęcia pięknie zbudowanych mężczyzn. Nagich zresztą. Normalnie jestem przeciwko uprzedmiotowianiu ludzi ale dzis spojrzałam mniej krytycznym okiem i stwierdziłam, że patrzenie nie jest takie okropne, oczywiście na pięknie zbudowane ciała... Raz do roku można złamać zasady. Choć i tak uważam, że to głupie i ten podpis "ciasteczka bez opakowania"...
Do szpitala Miśka mi dała przytulankę, przybrudzoną, wyciuraną, którą woziła po szpitalach... Powiedziała żebym ją wzięła bo można się do niej przytulić. Będzie czuwać. Ponadto żebym się nie bała, bo ona już miała tyle operacji i przeżyła...Trochę mi wstyd, że dzieci dostrzegają nasze słabości, że zamiast my być oparciem pokazujemy im nasz strach...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Czw 7:54, 08 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:18, 10 Mar 2018    Temat postu:

Fatalnie sie czuję, żałuję że zdecydowałam się na zabieg. Może za dwa tygodnie napiszę inaczej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:42, 11 Mar 2018    Temat postu:

Już jestem w domu, samopoczucie fatalne, boli jak przy anginie. Marudzę tutaj, bo przy dzieciach i znajomych nie wypada, muszę być twardzielem. Ogólnie pobyt w szpitalu zniosłam po japońsku czyli jako tako. Z każdym dniem będzie lepiej. Lekarz na pożegnanie powiedział zostało nam czekać na wynik tego co wycieliśmy...
Kurcze ile człowiek musi się cierpieć. 10 lat temu wszelkie zabiegi znosiłam lepiej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Nie 19:45, 11 Mar 2018    Temat postu:

Jeszcze trochę. Twardym trzeba być, nie miętkim

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Nie 21:10, 11 Mar 2018    Temat postu:

Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że każdy zabieg z, powiedzmy, przerwaniem ciągłości tkanek, któremu się poddałam, był błędem (albo, przynajmniej, był przedwczesny), z wyjątkiem korekcji krótkowzroczności (choć i tu, tuż po zabiegu wykonanym wówczas skalpelem, byłam pewna, że oślepnę i że chyba umieram). Dużą rolę w tych pochopnych decyzjach odegrało moje czarnowidztwo i przewidywanie rychłego zejścia w przypadku braku działania. Decyzje dotyczące zdrowia powinno się podejmować na zimno, a nie w emocjach, i jeśli zdania lekarzy co do celowości pewnych zabiegów są rozbieżne, to może lepiej dać sobie trochę czasu. Oczywiście, każdy przypadek jest inny i jak coś trzeba zrobić, to się to robi i nie ma sensu tego później specjalnie roztrząsać.

Zwizualizuj sobie, Rose, coś przyjemnego, komfort psychiczny jak zyskasz, odbierając dobry wynik.
Powrót do góry
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:07, 12 Mar 2018    Temat postu:

Ja do dzisiaj czerpie satysfakcje ze swojej poprawniej przegrody. trzeci rok bez kataru, gryp, kaszlu. Zbyt długo z tym zwlekałam. Angel

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:36, 12 Mar 2018    Temat postu:

Marudzę, bo na razie cierpię i jetem po traumie.
To nie jest mój pierwszy zabieg. Wcześniejsze znosiłam dobrze.
Nie zadziałała na mnie niebieska tabletka więc do końca byłam świadoma. Przez to przeżyłam traumę sali operacyjnej, przypinania pasami itp... Fakt, że potem uśpiono mnie maską ale wolałabym zasnąć wczesniej, nie być świadoma. To nic. Z czasem wszystko się zagoi i dobiorą odpowiednią dawkę leku. Póki co muszę poczekać. Operacja była konieczna raczej, bo guz mnie dusił, przeszkadzał w połykaniu, odczuwałam go. Za kilka lat nie wiadomo jakby mi sie funkcjonowało, bo on sobie rósł... niewiele, ale rósł.
A ja coraz młodsza nie jestem. Potem pewnie już bym musiała się z nim męczyć. Sama operacja nie zagraża aż tak życiu ale jest długa, bo precyzyjna. Stąd może takie fatalne samopoczucie.
Jak się wszystko unormuje poczuję ulgę.
Dziwnie sie jeszcze czuję, bo mam zatkane uszy. Nie wiem z czego to wynika Ponadto czuję napady niepokoju, strachu, gorąca... Normalnie okres przekwitania
Chciałabym aby mnie ktoś naprawił, czuć radość, siłę...
Chciałabym funkcjonować normalnie. Przecież powinnam odczuwać poczucie szczęścia. Mam wspaniałą rodzinę. Ludzi, którzy mnie kochają. Dla których jestem ważna.
Jest tyle wspaniałych rzeczy, które mogę robić... Które potrafię.
Które mogę jeszcze zrobić. Ponadto jestem ciekawym chyba człowiekiem. Mimo jakiegoś smutku, który jest we mnie, przygnębienia ludzie raczej lgną do mnie . Zawsze mnie to zastanawiało. Jestem przecież smutna i nieśmiała a ludzie otwierają sie przy mnie, zagadują, zamęczają pytaniami... czasem zupełnie obcy... Najlepiej lubię tych uśmiechających się do mnie.
Bywa, że mam dość ludzi, dość życia i nic mi się nie chce. Na szczęście są to chwile...
Nie wiem skąd wynika ten mój brak wiary w siebie, pewności i braku poczucia szczęścia...
Piszę sobie, bo to mi raczej pomaga. Zajmuje myśli... Kino Polska Muzyka śpiewa Kukiz, jeszcze taki młodziutki...
Jak tylko poczuję się lepiej... wezmę do ręki aparat, dawno tego nie robiłam i pójdę szukać obiektów godnych uwiecznienia...
Pojadę zobaczyć jak urządziło sie moje dziecię. Tak dziecko mi się wyprowadza, studiuje. I znów kolejny powód do smutku... Choć zostanie mi jeszcze jedno...
Kupię może sobie coś ładnego na wiosnę, nie w niedzielę oczywiście. MOże dość tych czarnych kolorów... Brakuje mi ojca... ale koleje życia są takie a nie inne.
I zamiast skupiać sie na tym co smutne, powinnam szukać tego co przyjemne.
Kupiłam sobie nawet podręcznik "Umysł ponad nastrojem"...
Może kiedyś wypracuję w sobie jakieś metody... żeby odczuwać to lekkie podniecenie życiem... czerpać radość... odczuwać pożądanie...
Idę pomóc dziecku sie pakować, choć na razie nie mogę się forsować. Dwa tygodnie mam sie oszczędzać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Pon 19:49, 12 Mar 2018    Temat postu:

letnisztorm napisał:
Ja do dzisiaj czerpie satysfakcje ze swojej poprawniej przegrody. trzeci rok bez kataru, gryp, kaszlu. Zbyt długo z tym zwlekałam. Angel

Prawie 25 lat bez okularów. Warto było leżeć w ciemności z gigantyczną migreną i zalewać się rzewnymi łzami, że się straciło wzrok (ale innych rzeczy nie warto było ruszać).



Z gulą w gardle też bym raczej nie chodziła. O ile to nie był globus histericus, podjęłaś, Rose, słuszną decyzję i ciesz się teraz gardłem wolnym od gula
Powrót do góry
rosegreta
kontynuacja stanu początkowego


Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 137 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:41, 12 Mar 2018    Temat postu:

Lekarze też twierdzili, że każda inna decyzja byłaby złym wyborem...
Przekonali mnie, choć mi się nie spieszyło. Guzy kilku centymetrowe raczej się usuwa, tym bardziej jeśli są nierówne i zwapnione. Małymi się nie przejmują... Tyle, że to ich praca... Odczuję komfort może jak się zagoi rana ... Na razie boli gardło cholernie. Ani przełykac, ani kaszlec, ani kichać nie moge, tzn mogę tylko boli. Szkoda, że nikt mnie nie uprzedził. Sporo kobiet obecnie ma podobny problem. W szpitalu zabronili mi rozmawiać z pacjentką przygotowywaną do tego zabiegu...Zabieg do przeżycia. Przed operacją był u mnie lekarz , rozmawiał ze mną na temat zabiegu. Najpierw dał mi nadzieję, że nie muszę go robić a potem powiedział, że jak nie zrobię to będzie tylko gorzej. Jakiś jajcarz mi się trafił, kokietował mnie.
Mam miesiąc na dojście do siebie... Za dwa tygodnie zrobię sobie badania i umówię się do endokrynologa.
Teraz zastanawiam się jak przemeblować pokój nie mając środków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Co nick to topik Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 86, 87, 88, 89, 90, 91  Następny
Strona 87 z 91

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin