Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Będą jednym ciałem?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Pałac Kultury i Nauki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yasha
Gość





PostWysłany: Pon 18:54, 24 Paź 2005    Temat postu:

bijou napisał:
nie wierze w wierność...jedną jedyną miłość życia

ale pewnie wyjątki się zdarzają.......tylko ze ja takich nie znam...

Gdyby bylo tak, ze nasze doswiadczenia generuja wiare, to bylibysmy w nieciekawym polozeniu
Na szczescie tak nie jest. Albo nie zawsze tak jest.
Ja wierze w wiernosc - bo wiernosc jest idea i popycha czlowieka do wsnioslych czynow. Inna sprawa, ze sa na swiecie zli ludzie, ktorzy niszcza wiernosc i zdradzaja. ale zostawmy ich na pastwe wlasnego losu - czyli dajmy im wypic ich wlasne piwo Twisted Evil

Moze mnie latwiej jest wierzyc w wiernosc i "wieczna" milosc - wieczna w sensie stabilnosci, i takiej ktora sie nie wypala po chwili namietnosci - bo moglam to obserwowac i doswiadczyc we wlasnej rodzinie - moi dziadkowie, z obu stron, to przyklad wspanialych par, gdzie wiernosc i milosc byly wartoscia, o ktora sie dbalo.
Nie wiem jaki mialabym stosunek do tych tematow, gdyby moj ojciec zdradzal matke i mial kochanki na boku - moze sama bym sie szlajala z byle kim i byle gdzie
Wierze, ze na swiecie jest tak, ze kazdy ma swojeog odpowiednika. Jesli sie ktos spieszy, nie jest cierpliwy i dla zabicia czasu zalicza po kolei roznych partnerow, to moze sie rozminac ze swoim przeznaczeniem. Nie kazdy chce wziac zuzyty "przechodzony" towar - typu: czekalem na ciebie, marzylem, a ty w tym czasie zabawialas sie z innymi - to cie zmienilo, juz nie wyobrazam sobie zycia razem.
Sadze, ze wielu ludzi w glebi serca marzy o kims takim szytym dla niego "na miare" - czystym i swiezym, nieuzywanym, z metka. Z kim, kto bedzie mu wierny, kto bedzie go kochal i nie porzuci w zadnych warunkach, nawet jak sie juz zestarzeje i zbrzydnie.
Powiedz mi, ilu ludzi chce dla siebie zle?
A jednak tak dzialaja, ze sami prowokuja ten zly rozwoj wydarzen.
Powrót do góry
latexfist
użytkownik nieaktywny


Dołączył: 21 Paź 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:26, 24 Paź 2005    Temat postu:

Yasha napisał:
Jakkolwiek nie myslec - kazde dzialanie pozostawia slad w nas. Nie jestesmy juz potem tymi samymi ludzmi.

Ale tak jest ze wszystkim. Każdy mały wybór coś tam determinuje.

Yasha napisał:
Wierze, ze na swiecie jest tak, ze kazdy ma swojeog odpowiednika. Jesli sie ktos spieszy, nie jest cierpliwy i dla zabicia czasu zalicza po kolei roznych partnerow, to moze sie rozminac ze swoim przeznaczeniem. Nie kazdy chce wziac zuzyty "przechodzony" towar - typu: czekalem na ciebie, marzylem, a ty w tym czasie zabawialas sie z innymi - to cie zmienilo, juz nie wyobrazam sobie zycia razem.
Sadze, ze wielu ludzi w glebi serca marzy o kims takim szytym dla niego "na miare" - czystym i swiezym, nieuzywanym, z metka. Z kim, kto bedzie mu wierny, kto bedzie go kochal i nie porzuci w zadnych warunkach, nawet jak sie juz zestarzeje i zbrzydnie.
Powiedz mi, ilu ludzi chce dla siebie zle?
A jednak tak dzialaja, ze sami prowokuja ten zly rozwoj wydarzen.

Możliwe, że są tacy ludzie (patrz: podkreślenie), ale nie stanowią większości. Generalnie to już nie te czasy, że czekamy na kogoś, kto życia nie zna. Kiedyś słyszałem takie powiedzenie, że w życiu musimy spotkać pewną liczbę niewłaściwych ludzi, żeby potem rozpoznać tę właściwą. Poza tym, co to znaczy - przechodzony towar? Jak to rozumiesz? Bo dal mnie przechodzony towar, to jakby się parzyła z kim popadnie 24/7.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yasha
Gość





PostWysłany: Pon 20:38, 24 Paź 2005    Temat postu:

latexfist napisał:
Yasha napisał:
Wierze, ze na swiecie jest tak, ze kazdy ma swojeog odpowiednika. Jesli sie ktos spieszy, nie jest cierpliwy i dla zabicia czasu zalicza po kolei roznych partnerow, to moze sie rozminac ze swoim przeznaczeniem. Nie kazdy chce wziac zuzyty "przechodzony" towar - typu: czekalem na ciebie, marzylem, a ty w tym czasie zabawialas sie z innymi - to cie zmienilo, juz nie wyobrazam sobie zycia razem.
Sadze, ze wielu ludzi w glebi serca marzy o kims takim szytym dla niego "na miare" - czystym i swiezym, nieuzywanym, z metka. Z kim, kto bedzie mu wierny, kto bedzie go kochal i nie porzuci w zadnych warunkach, nawet jak sie juz zestarzeje i zbrzydnie.
Powiedz mi, ilu ludzi chce dla siebie zle?
A jednak tak dzialaja, ze sami prowokuja ten zly rozwoj wydarzen.

Możliwe, że są tacy ludzie (patrz: podkreślenie), ale nie stanowią większości. Generalnie to już nie te czasy, że czekamy na kogoś, kto życia nie zna.

Generalnie to nie mam na mysli kogos, kto zycia nie zna.
Raczej osobe zdeprawowana. Mozliwe, ze to nie jest modne slowo, i teraz w zastepsie uzywa sie "znajacy zycie".
Dla wyjasnienie podam przyklad Doriana Greya.
On znal zycie bardzo dobrze. Ale troche nie z tej strony co nalezy.

Cytat:
Kiedyś słyszałem takie powiedzenie, że w życiu musimy spotkać pewną liczbę niewłaściwych ludzi, żeby potem rozpoznać tę właściwą.

Spotkac a zyc wspolnie - to roznica.
Spotykamy wielu ludzi niewlasciwych, chcemy czy nie. ale nie z kazdym musimy wchodzic w glebsze relacje.

Cytat:
Poza tym, co to znaczy - przechodzony towar? Jak to rozumiesz? Bo dal mnie przechodzony towar, to jakby się parzyła z kim popadnie 24/7.

A dla mnie ktos, kto robi to nawet znacznie rzadzniej. Czy to zalezy u ciebie od ilosci, czy mentalnosci?
Ile razy nalezy parzyc sie z kim popadnie, aby sie liczylo?
Powrót do góry
latexfist
użytkownik nieaktywny


Dołączył: 21 Paź 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:01, 24 Paź 2005    Temat postu:

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Yasha napisał:
Wierze, ze na swiecie jest tak, ze kazdy ma swojeog odpowiednika. Jesli sie ktos spieszy, nie jest cierpliwy i dla zabicia czasu zalicza po kolei roznych partnerow, to moze sie rozminac ze swoim przeznaczeniem. Nie kazdy chce wziac zuzyty "przechodzony" towar - typu: czekalem na ciebie, marzylem, a ty w tym czasie zabawialas sie z innymi - to cie zmienilo, juz nie wyobrazam sobie zycia razem.
Sadze, ze wielu ludzi w glebi serca marzy o kims takim szytym dla niego "na miare" - czystym i swiezym, nieuzywanym, z metka. Z kim, kto bedzie mu wierny, kto bedzie go kochal i nie porzuci w zadnych warunkach, nawet jak sie juz zestarzeje i zbrzydnie.
Powiedz mi, ilu ludzi chce dla siebie zle?
A jednak tak dzialaja, ze sami prowokuja ten zly rozwoj wydarzen.

Możliwe, że są tacy ludzie (patrz: podkreślenie), ale nie stanowią większości. Generalnie to już nie te czasy, że czekamy na kogoś, kto życia nie zna.

Generalnie to nie mam na mysli kogos, kto zycia nie zna.
Raczej osobe zdeprawowana. Mozliwe, ze to nie jest modne slowo, i teraz w zastepsie uzywa sie "znajacy zycie".
Dla wyjasnienie podam przyklad Doriana Greya.
On znal zycie bardzo dobrze. Ale troche nie z tej strony co nalezy.

Ze skrajności w skrajność. Po drodze nie było nikogo? Od razu Dorian Grey?

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Kiedyś słyszałem takie powiedzenie, że w życiu musimy spotkać pewną liczbę niewłaściwych ludzi, żeby potem rozpoznać tę właściwą.

Spotkac a zyc wspolnie - to roznica.
Spotykamy wielu ludzi niewlasciwych, chcemy czy nie. ale nie z kazdym musimy wchodzic w glebsze relacje.

Dzisiejszy świat jest trochę inny. Obecnie rozwija się model związku pt. seryjna monogamia.
I niestety jest tak, że niektórzy muszą razem zjeść beczkę soli, żeby stwierdzić, że to ta niewłaściwa osoba. Czy to jest gorsze? Nie.

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Poza tym, co to znaczy - przechodzony towar? Jak to rozumiesz? Bo dal mnie przechodzony towar, to jakby się parzyła z kim popadnie 24/7.

A dla mnie ktos, kto robi to nawet znacznie rzadzniej. Czy to zalezy u ciebie od ilosci, czy mentalnosci?
Ile razy nalezy parzyc sie z kim popadnie, aby sie liczylo?

To ja się pytam, ile.
Pewnie, że od mentalności. Ale czy mam rozumieć, że uznajesz, że TYLKO i WYŁĄCZNIE dziewica jest dobrym materiałem na żonę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Pon 21:27, 24 Paź 2005    Temat postu:

Witam.

latexfist napisał:
Poza tym, co to znaczy - przechodzony towar? Jak to rozumiesz? Bo dal mnie przechodzony towar, to jakby się parzyła z kim popadnie 24/7.
Niestety, ja również używam tego pojęcia ostatnio. :-(

Nie chodzi może o "parzenie się 24/7", ale o zbyt lekkie podejście do "tych spraw".

Marzę o tym, jak napisała @ Yasha, żeby poznać kogoś mi przeznaczonego, "szytego na moją miarę", zaś poznaję... echhh... szkoda gadać.

Jak mam się czuć, kiedy chciałbym oddać kobiecie wszystko z siebie, a potem okazuje się, że albo "za bardzo się staram", albo "nie pasujemy charakterami", albo "no ja sama nie wiem, czego ja w życiu chcę", albo... jeszcze gorsze rzeczy.

Jak mam się czuć, kiedy wiem czego chcę w życiu, a także wiem, czego wymagam od siebie i kobiety w związku, zaś n-ta już z rzędu kobieta, której zaufałem, nie wie tego.

Jak mam się czuć, kiedy Matka wpajała mi do głowy pewne zasady moralne przez całe życie, mówiła coś o honorze, o "jakiejś" czystości czy uczciwości, a także asertywności - zaś dziś spotykam same osoby takie, które te wartości kopią i bezczeszczą, a wśród tych osób przeważającą ilość stanowią kobiety. I, kiedy piszę o tym w sposób otwarty, że to lub to mi się nie podoba, nazywany jestem "niezrównoważonym psychicznie" i "zaprasza" się mnie na wizytę u lekarza.

Jak wreszcie mam się czuć, kiedy w życiu spotkałem już kilkanaście kobiet i każdej z nich dałem "cząstkę siebie", zaś one postanowiły to podeptać butami. I dziś, kiedy jest mi smutno z tego powodu i czasem o tym napiszę, to np. na forum [link widoczny dla zalogowanych] (choć nie tylko) jakaś "gówniara" mi pisze: "zmieniałeś sobie panienki jak rękawiczki".

Jak mam się czuć, kiedy o swoich najskrytszych pragnieniach, marzeniach czy fantazjach, zamiast ze swoją ukochaną, muszę (bo mam potrzebę, jak każdy) rozmawiać na zupełnie nieznanym forum, pod innym nickiem, ale przynajmniej nie muszę się obawiać negatywnych skutków braku tolerancji w Polsce.

No pytam, jak mam się czuć? Mam być zawsze roześmiany, jak to widać było po moich ostatnich postach? Nie, to tylko moja maska, żeby nikt nie pomyślał, że jestem jakiś "ponurak".

Kiedy wchodzę sobie na jakiś portal, gdzie można poznać nowe osoby i wyszukuję kobiety w wieku 25-30 lat mieszkające w okolicach mojego miejsca zamieszkania, to "wyskakują" tylko takie ogłoszenia:
  • "Nikogo nie szukam" ale "nie mam dzieci i chcę mieć" (heh, "z powietrza"?);
  • "Szukam romansu/seksu" (dziękuję, do widzenia);
  • "Szukam przyjaźni" (dziękuję, mam już przyjaciół - szukam kobiety na stałe);
  • "Orientacja biseksualna", ale "panowie, nie pisać!" (coś się chyba komuś pomyliło z orientacjami - oczywiście dziękuję, pa pa).
i tym podobne bzdury. Zaś kobiety, które piszą poważnie i rzeczywiście szukają kogoś na stałe mają już... 40 albo 50 lat.

Jak mam traktować kobiety, skoro zawsze chciałem je szanować, uwielbiać, podziwiać, rozpieszczać i kochać (a przynajmniej tę jedyną), skoro one same się nie szanują. A tych "jedynych" było już "całe mnóstwo" i dziś one się dalej "świetnie bawią", a ja jestem sam.

Więc i ja w tej sytuacji sobie myślę: no tak, "przechodzony towar", wyszumiały się, poruchały, może powykorzystywały takich jak ja, a teraz, kiedy już mają coraz mniej chętnych, bo z wiekiem coraz mniej urody - zastanawiają się nad "poważnym związkiem" i oczywiście wymagają teraz od przyszłego partnera, żeby "nie zwracał uwagi na wygląd, tylko na charakter". Wcześniej mówiły: "trzeba życie brać garściami, wyszumieć się, bo żyje się tylko raz", a dziś mówią o wzniosłych pojęciach takich jak miłość i inne, szukając może jakiegoś frajera. Nie nie, dziękuję, "postoję" :-/.

latexfist napisał:
Pewnie, że od mentalności. Ale czy mam rozumieć, że uznajesz, że TYLKO i WYŁĄCZNIE dziewica jest dobrym materiałem na żonę?
Może i nie, ale z pewnością jest ona lepszym "materiałem", niż "przechodzony towar" :-/.

latexfist napisał:
Dzisiejszy świat jest trochę inny. Obecnie rozwija się model związku pt. seryjna monogamia.
No właśnie. :-(

Jak mam się zatem czuć, kiedy żyjąc sobie z tym wszystkim i w takim świecie, mieszkam sam jak palec i nie mam do kogo otworzyć ryja nawet, przytulić się, wypłakać czy wyżalić.

Mam tylko swój komputer, pracę, hobby i to wszystko. Bo nienawidzę żadnych dyskotek, hałaśliwych imprez i popijawy u znajomych, gdzie widzę jak tam najbardziej łamane są wszelkie zasady moralne, o których powyżej wspomniałem. Poza tym - sam nie piję, więc cóż miałbym tam w ogóle robić?

Dlatego ostatnio po prostu zamykam się w domu na "cztery spusty" i nie chcę z nikim się kontaktować, najwyżej mogę pogadać sobie na forach. Ale potem można mi bezkarnie i anonimowo "nawrzucać", że jestem "buldogiem ze szczękościskiem" albo "chorym psychicznie", zaś ja na to mogę "wyłożyć laskę" :-/.

Echhh...

Mówiłem, że lepiej, żebym dziś nie pisał. Nie posłuchałem sam siebie. :-/

Dobra, olejcie ten post, bo gadam same pierdoły. :-(

Pozdrawiam Was serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yasha
Gość





PostWysłany: Pon 21:27, 24 Paź 2005    Temat postu:

latexfist napisał:
Yasha napisał:
latexfist napisał:
Yasha napisał:
Wierze, ze na swiecie jest tak, ze kazdy ma swojeog odpowiednika. Jesli sie ktos spieszy, nie jest cierpliwy i dla zabicia czasu zalicza po kolei roznych partnerow, to moze sie rozminac ze swoim przeznaczeniem. Nie kazdy chce wziac zuzyty "przechodzony" towar - typu: czekalem na ciebie, marzylem, a ty w tym czasie zabawialas sie z innymi - to cie zmienilo, juz nie wyobrazam sobie zycia razem.
Sadze, ze wielu ludzi w glebi serca marzy o kims takim szytym dla niego "na miare" - czystym i swiezym, nieuzywanym, z metka. Z kim, kto bedzie mu wierny, kto bedzie go kochal i nie porzuci w zadnych warunkach, nawet jak sie juz zestarzeje i zbrzydnie.
Powiedz mi, ilu ludzi chce dla siebie zle?
A jednak tak dzialaja, ze sami prowokuja ten zly rozwoj wydarzen.

Możliwe, że są tacy ludzie (patrz: podkreślenie), ale nie stanowią większości. Generalnie to już nie te czasy, że czekamy na kogoś, kto życia nie zna.

Generalnie to nie mam na mysli kogos, kto zycia nie zna.
Raczej osobe zdeprawowana. Mozliwe, ze to nie jest modne slowo, i teraz w zastepsie uzywa sie "znajacy zycie".
Dla wyjasnienie podam przyklad Doriana Greya.
On znal zycie bardzo dobrze. Ale troche nie z tej strony co nalezy.

Ze skrajności w skrajność. Po drodze nie było nikogo? Od razu Dorian Grey?

Zycie ogolnie jest droga
"Znac zycie" - mozemy jednak inaczej rozumiec.
Ja wole "znac zycie" od wlasciwej, dobrej strony.
A zlych rzeczy unikac.

Cytat:
Yasha napisał:
latexfist napisał:
Kiedyś słyszałem takie powiedzenie, że w życiu musimy spotkać pewną liczbę niewłaściwych ludzi, żeby potem rozpoznać tę właściwą.

Spotkac a zyc wspolnie - to roznica.
Spotykamy wielu ludzi niewlasciwych, chcemy czy nie. ale nie z kazdym musimy wchodzic w glebsze relacje.

Dzisiejszy świat jest trochę inny. Obecnie rozwija się model związku pt. seryjna monogamia.
I niestety jest tak, że niektórzy muszą razem zjeść beczkę soli, żeby stwierdzić, że to ta niewłaściwa osoba. Czy to jest gorsze? Nie.

Czy uwazasz, ze ten obecny model lepiej sie sprawdza w rozpoznaniu czy masz z wlasciwa osoba do czynienia?

Cytat:
Pewnie, że od mentalności. Ale czy mam rozumieć, że uznajesz, że TYLKO i WYŁĄCZNIE dziewica jest dobrym materiałem na żonę?

Po pierwsze - to dziala w obie strony.
Po drugie - kazdy sam wybiera. Jeden chce dziewice i zadna inna, a innemu wszystko jedno.
Ja wybieram osobe, ktora nie wchodzi w przypadkowe relacje bez zobowiazan. Komus takiemu nie zaufam. Jestem zdania, ze jesli ktos chce wspolzyc, nalezy sie ozenic i ponosic odpowiedzialnosc za ta osobe. Jesli nie wyjdzie (co sie zdarza), to istnieja rozwody. Posrednie rozwiazania uwazam ze nieuczciwe.
Powrót do góry
Yasha
Gość





PostWysłany: Pon 21:41, 24 Paź 2005    Temat postu:

jaras napisał:

Jak mam się zatem czuć, kiedy żyjąc sobie z tym wszystkim i w takim świecie, mieszkam sam jak palec i nie mam do kogo otworzyć ryja nawet, przytulić się, wypłakać czy wyżalić.

Mam tylko swój komputer, pracę, hobby i to wszystko. Bo nienawidzę żadnych dyskotek, hałaśliwych imprez i popijawy u znajomych, gdzie widzę jak tam najbardziej łamane są wszelkie zasady moralne, o których powyżej wspomniałem. Poza tym - sam nie piję, więc cóż miałbym tam w ogóle robić?

Dlatego ostatnio po prostu zamykam się w domu na "cztery spusty" i nie chcę z nikim się kontaktować, najwyżej mogę pogadać sobie na forach. Ale potem można mi bezkarnie i anonimowo "nawrzucać", że jestem "buldogiem ze szczękościskiem" albo "chorym psychicznie", zaś ja na to mogę "wyłożyć laskę" :-/.

Echhh...

Mówiłem, że lepiej, żebym dziś nie pisał. Nie posłuchałem sam siebie. :-/

Dobra, olejcie ten post, bo gadam same pierdoły.

Pozdrawiam Was serdecznie.

Bardzo ciekawy wpis. Dziekuje, ze napisales tak szczerze to wszystko.
I jakos mnie to nie dziwi, co przezywasz, bo mysle, tak jak napisalam, ze w glebi pragniemy uczciwego i czysteo zycia.
Poza tym, kto powiedzial, ze jest obowiazek pisania tylko tak, aby byc rozrywkowym?
Czy pisanie o cierpieniu, rozczarowaniu, smutku jest nielegalne na tym forum?
Nie sadze - inaczej by mnie AliAs nie zapraszal - on mnie zna, ze ja lubie trudne tematy prowokowac
Powrót do góry
latexfist
użytkownik nieaktywny


Dołączył: 21 Paź 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:43, 24 Paź 2005    Temat postu:

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Dzisiejszy świat jest trochę inny. Obecnie rozwija się model związku pt. seryjna monogamia.
I niestety jest tak, że niektórzy muszą razem zjeść beczkę soli, żeby stwierdzić, że to ta niewłaściwa osoba. Czy to jest gorsze? Nie.

Czy uwazasz, ze ten obecny model lepiej sie sprawdza w rozpoznaniu czy masz z wlasciwa osoba do czynienia?

Na pewno też się sprawdza. A czy lepiej... to chyba zależy od osoby. To tak jak z powiedzmy pływaniem - jedni lepiej pływają kraulem, inni żabką. Który styl jest lepszy? Obiektywnie lepszy.

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Pewnie, że od mentalności. Ale czy mam rozumieć, że uznajesz, że TYLKO i WYŁĄCZNIE dziewica jest dobrym materiałem na żonę?

Po pierwsze - to dziala w obie strony.
Po drugie - kazdy sam wybiera. Jeden chce dziewice i zadna inna, a innemu wszystko jedno.
Ja wybieram osobe, ktora nie wchodzi w przypadkowe relacje bez zobowiazan. Komus takiemu nie zauwam. Jestem zdania, ze jesli ktos chce wspolzyc, nalezy sie ozenic i ponosic odpowiedzialnosc za ta osobe. Jesli nie wyjdzie (co sie zdarza), to istnieja rozwody. Posrednie rozwizania uwazam ze nieuczciwe.

Ale osoba, która nie wchodzi w przypadkowe relacje bez zobowiązań mogła być związana z wieloma osobami.
We wspomnianej wcześniej seryjnej monogamii ludzie nie wiążą się ze sobą bez zobowiązań. Tylko po jakimś czasie się rozstają.
Co do ślubu, to pamiętam, co nasz wspólny znajomy o tym pisał - ludzie biorą śluby tylko po to, żeby je potem zrywać. Ślub, o jakim mówisz to kawałek świstka. Skoro można w każdej chwili wziąć rozwód, to nie wprowadza nic dodatkowego poza pewną formalnością. Ot, taki ozdobnik.
Jak ktoś chce wziąć odpowiedzialność za drugą osobę, to żadne śluby nie są mu potrzebne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
latexfist
użytkownik nieaktywny


Dołączył: 21 Paź 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:01, 24 Paź 2005    Temat postu:

jaras napisał:
Witam.

(...)

Echhh...

Mówiłem, że lepiej, żebym dziś nie pisał. Nie posłuchałem sam siebie. :-/

Dobra, olejcie ten post, bo gadam same pierdoły.

Pozdrawiam Was serdecznie.

Skąd Ty je bierzesz? To jakiś mega pech, bo spotykałem różne dziewczyny na swojej drodze. A podobno widać, jakie mam podejście (to w sumie ciekawe, bo się jakoś o sobie nie pisałem, no ale...).
Do leczenia? Przypomina mi się "Ja, robot", jak Spooner mówi coś w stylu: "A jakbym był przyjęty przez świat, gdybym to ja był tym zdrowym, a cały świat szalony? Bo tak się właśnie czuję". Niepotrzebnie przyjmujesz pogląd otoczenia jako jakiś obiektywny czy coś w tym stylu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yasha
Gość





PostWysłany: Pon 22:09, 24 Paź 2005    Temat postu:

latexfist napisał:
Ale osoba, która nie wchodzi w przypadkowe relacje bez zobowiązań mogła być związana z wieloma osobami.

Mogla. Ale to nie zdarza sie jednak zbyt czesto. Po prostu zwykle ktos, kto szanuje siebie i innych nie podejmuje pochopnych decyzji.

Cytat:
We wspomnianej wcześniej seryjnej monogamii ludzie nie wiążą się ze sobą bez zobowiązań. Tylko po jakimś czasie się rozstają.

Czyli jednak bez zobowiazan. Zobowiazania zwykle komplikuja mozliwosci rozstania - stad ludzie unikaja takich rozwiazan, az do chwili, gdy sa doprowadzeni do ostatecznosci.

Cytat:
Co do ślubu, to pamiętam, co nasz wspólny znajomy o tym pisał - ludzie biorą śluby tylko po to, żeby je potem zrywać.

Moim zdaniem, ludzie biora slub, dlatego, ze chca byc razem, zgodnie z prawem, i czerpac z tego rowniez przywileje dotyczace malzenstwa.

Cytat:
Ślub, o jakim mówisz to kawałek świstka. Skoro można w każdej chwili wziąć rozwód, to nie wprowadza nic dodatkowego poza pewną formalnością. Ot, taki ozdobnik.

Nie. Nie w kazdej chwili, tylko w wyjatkowych przypadkach. A to duza roznica miedzy nieformalnym zwiazkiem, ktory sie rozpada bez konsekwencji z dnia na dzien, i nikt nie musi za to placic.

Cytat:
Jak ktoś chce wziąć odpowiedzialność za drugą osobę, to żadne śluby nie są mu potrzebne.

Ale to jest zabawa w zwiazek, jesli sie lekcewazy prawo. Slub ma powazne prawde konsekwencje, a nieformalny zwiazek jest od nich wolny. W legalnym malzenstwie malzonkowie maja zarowno prawa jak i obowiazki, w nieformalnym zwiazku wszystko jest umowne, na zasadzie: mam ochote, to zrobie. I poki mam ochote, to z toba mieszkam, utrzymuje cie, opiekuje sie toba, a jak mi przejdzie, to sie wyprowadze.
Ale tu juz wchodzimy w sfere zasad i przekonan.
Niektorzy godza sie na takie nieformalne rozwiazanie, bo im nikt nie proponuje malzenstwa
Ale moge ci reczyc, ze po kilku chwilach takiego "zwiazku" niejedka kobieta czy mezczyzna zapragna miec "normalna" rodzine, i jesli wowczas druga osoba bedzie utrzymywala, ze slub to tylko papier - to ta druga strona poszuka sobie kogos, kto zechce z nia zyc "formalnie".

Moje zupelnie osobiste zdanie jest takie - ze jesli czlowiekowi zalezy na drugiej osobie, z ktora chce dzielic zycie, bo pierwsze o czym pomysli, to malzenstwo. Jesli mezcyzzna powaznie traktuje kobieta i ja szanuje, to jej nie zaproponuje wspolzycia przed oswiadczynami.
I nie mow mi, ze czasu sie zmienily, bo obserwaje moje wskazuja na cos innego. Jak czlowiek, ktory nie uznaje zwiazkow formalnych trafia na ta wlasciwa osobe, to w te pedy sie oswiadcza
Powrót do góry
Yasha
Gość





PostWysłany: Pon 22:11, 24 Paź 2005    Temat postu:

latexfist napisał:
jaras napisał:
Witam.

(...)

Echhh...

Mówiłem, że lepiej, żebym dziś nie pisał. Nie posłuchałem sam siebie. :-/

Dobra, olejcie ten post, bo gadam same pierdoły.

Pozdrawiam Was serdecznie.

Skąd Ty je bierzesz? To jakiś mega pech, bo spotykałem różne dziewczyny na swojej drodze. A podobno widać, jakie mam podejście (to w sumie ciekawe, bo się jakoś o sobie nie pisałem, no ale...).
Do leczenia? Przypomina mi się "Ja, robot", jak Spooner mówi coś w stylu: "A jakbym był przyjęty przez świat, gdybym to ja był tym zdrowym, a cały świat szalony? Bo tak się właśnie czuję". Niepotrzebnie przyjmujesz pogląd otoczenia jako jakiś obiektywny czy coś w tym stylu.


Chyba nie powinnam sie wtracac, ale odnosze wrazenie, ze jaras ma wieksze wymagania od ciebie
Powrót do góry
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Pon 22:42, 24 Paź 2005    Temat postu:

Yasha napisał:
Chyba nie powinnam sie wtracac
Szkoda. Ciekawie by było poczytać, co na ten temat ma do powiedzenia jeszcze inna przedstawicielka płci, na której w swym ostatnim poście nie zostawiłem "suchej nitki". Zwłaszcza, że ta przedstawicielka jest nawet tu moderatorem i to ja bardziej się wtrąciłem w jej z kimś tam dyskusję, niż ona.

Yasha napisał:
odnosze wrazenie, ze jaras ma wieksze wymagania od ciebie
Z pewnością mam większe.

No bo jest tak: od siebie trzeba czegoś wymagać? Trzeba. I od innych także trzeba. Może nie za wiele, ale wcale niczego nie wymagać też nie można.

A u mnie nie ma "pieprzenia w bambus". Jak widzę koło, to nigdy nie będę ściemniał, że jest ono kwadratowe. :-/

Jednak przepraszam, jeśli kogoś swym ostatnim postem uraziłem.

Przesyłam moc pozdrowień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
latexfist
użytkownik nieaktywny


Dołączył: 21 Paź 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:46, 24 Paź 2005    Temat postu:

Yasha napisał:
Chyba nie powinnam sie wtracac, ale odnosze wrazenie, ze jaras ma wieksze wymagania od ciebie

No, chyba nie.

Yasha napisał:
latexfist napisał:
We wspomnianej wcześniej seryjnej monogamii ludzie nie wiążą się ze sobą bez zobowiązań. Tylko po jakimś czasie się rozstają.

Czyli jednak bez zobowiazan. Zobowiazania zwykle komplikuja mozliwosci rozstania - stad ludzie unikaja takich rozwiazan, az do chwili, gdy sa doprowadzeni do ostatecznosci.

Gadanie. Jak ktoś żył ze sobą dłuższy czas, to rozstanie nie będzie proste, bo formalnie czy nie - wiele rzeczy ich połączyło, wspólne sprawy, mieszkanie, znajomi, często razem się gromadzi różne książki itd. Tak jakby życie bez ślubu to było życie na walizkach i w każdej chwili można było wyjść.

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Co do ślubu, to pamiętam, co nasz wspólny znajomy o tym pisał - ludzie biorą śluby tylko po to, żeby je potem zrywać.

Moim zdaniem, ludzie biora slub, dlatego, ze chca byc razem, zgodnie z prawem, i czerpac z tego rowniez przywileje dotyczace malzenstwa.

A potem biorą rozwód, dlatego, że nie chcą być już razem, chociaż zgodnie z prawem. I czerpać przywileje, jakie widzą w rozwodzie.

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Ślub, o jakim mówisz to kawałek świstka. Skoro można w każdej chwili wziąć rozwód, to nie wprowadza nic dodatkowego poza pewną formalnością. Ot, taki ozdobnik.

Nie. Nie w kazdej chwili, tylko w wyjatkowych przypadkach. A to duza roznica miedzy nieformalnym zwiazkiem, ktory sie rozpada bez konsekwencji z dnia na dzien, i nikt nie musi za to placic.

To się nazywa "różnica charakterów" albo "rozpad pożycia" i oto całe wyjątkowe przypadki.

Yasha napisał:
latexfist napisał:
Jak ktoś chce wziąć odpowiedzialność za drugą osobę, to żadne śluby nie są mu potrzebne.

Ale to jest zabawa w zwiazek, jesli sie lekcewazy prawo. Slub ma powazne prawde konsekwencje, a nieformalny zwiazek jest od nich wolny. W legalnym malzenstwie malzonkowie maja zarowno prawa jak i obowiazki, w nieformalnym zwiazku wszystko jest umowne, na zasadzie: mam ochote, to zrobie. I poki mam ochote, to z toba mieszkam, utrzymuje cie, opiekuje sie toba, a jak mi przejdzie, to sie wyprowadze.
Ale tu juz wchodzimy w sfere zasad i przekonan.

Owszem, nieformalny związek jest wolny od prawnych konsekwencji (ale nie wszystkich - nie można np. bez konsekwencji spłodzić dziecka). I tylko nich. Są też nieprawne konsekwencje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
latexfist
użytkownik nieaktywny


Dołączył: 21 Paź 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:49, 24 Paź 2005    Temat postu:

jaras napisał:
Yasha napisał:
odnosze wrazenie, ze jaras ma wieksze wymagania od ciebie

Z pewnością mam większe.

Skąd ta pewność?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Pon 23:09, 24 Paź 2005    Temat postu:

latexfist napisał:
Skąd ta pewność?
Choćby po tym, co widzę w Twojej ostatniej dyskusji z @ Yasha.

latexfist napisał:
Yasha napisał:
Chyba nie powinnam sie wtracac, ale odnosze wrazenie, ze jaras ma wieksze wymagania od ciebie :lol:

No, chyba nie.
A jednak "chyba" tak.

latexfist napisał:
Yasha napisał:
latexfist napisał:
We wspomnianej wcześniej seryjnej monogamii ludzie nie wiążą się ze sobą bez zobowiązań. Tylko po jakimś czasie się rozstają.

Czyli jednak bez zobowiazan. Zobowiazania zwykle komplikuja mozliwosci rozstania - stad ludzie unikaja takich rozwiazan, az do chwili, gdy sa doprowadzeni do ostatecznosci.

Gadanie. Jak ktoś żył ze sobą dłuższy czas, to rozstanie nie będzie proste, bo formalnie czy nie - wiele rzeczy ich połączyło, wspólne sprawy, mieszkanie, znajomi, często razem się gromadzi różne książki itd. Tak jakby życie bez ślubu to było życie na walizkach i w każdej chwili można było wyjść.
Tak, proszę Ciebie - tak właśnie jest. Dziewczyna sobie mieszka ze mną, pieprzy mi jak to jej jest ze mną dobrze, a potem, kiedy coś jej nie pasuje, zabiera manatki i wyprowadza się. Ile razy już to przerabiałem? Sporo.

latexfist napisał:
Yasha napisał:
latexfist napisał:
Co do ślubu, to pamiętam, co nasz wspólny znajomy o tym pisał - ludzie biorą śluby tylko po to, żeby je potem zrywać.

Moim zdaniem, ludzie biora slub, dlatego, ze chca byc razem, zgodnie z prawem, i czerpac z tego rowniez przywileje dotyczace malzenstwa.

A potem biorą rozwód, dlatego, że nie chcą być już razem, chociaż zgodnie z prawem. I czerpać przywileje, jakie widzą w rozwodzie.
Tacy ludzie, którzy biorą ślub lub się rozwodzą dla korzyści materialnych, nie zasługują za żaden szacunek.

latexfist napisał:
Yasha napisał:
latexfist napisał:
Ślub, o jakim mówisz to kawałek świstka. Skoro można w każdej chwili wziąć rozwód, to nie wprowadza nic dodatkowego poza pewną formalnością. Ot, taki ozdobnik.

Nie. Nie w kazdej chwili, tylko w wyjatkowych przypadkach. A to duza roznica miedzy nieformalnym zwiazkiem, ktory sie rozpada bez konsekwencji z dnia na dzien, i nikt nie musi za to placic.

To się nazywa "różnica charakterów" albo "rozpad pożycia" i oto całe wyjątkowe przypadki.
A gdzie w tym wszystkim miłość? To już największe znaczenie mają te różnice charakteru, a nie to co się czuje do kogoś wraz z upływającym czasem?

latexfist napisał:
Yasha napisał:
latexfist napisał:
Jak ktoś chce wziąć odpowiedzialność za drugą osobę, to żadne śluby nie są mu potrzebne.

Ale to jest zabawa w zwiazek, jesli sie lekcewazy prawo. Slub ma powazne prawde konsekwencje, a nieformalny zwiazek jest od nich wolny. W legalnym malzenstwie malzonkowie maja zarowno prawa jak i obowiazki, w nieformalnym zwiazku wszystko jest umowne, na zasadzie: mam ochote, to zrobie. I poki mam ochote, to z toba mieszkam, utrzymuje cie, opiekuje sie toba, a jak mi przejdzie, to sie wyprowadze.
Ale tu juz wchodzimy w sfere zasad i przekonan.

Owszem, nieformalny związek jest wolny od prawnych konsekwencji (ale nie wszystkich - nie można np. bez konsekwencji spłodzić dziecka). I tylko nich. Są też nieprawne konsekwencje.
Ech, Panie Dzieju...

Wdziałem co wcześniej miałeś tu w tym poście napisane do @ Yasha - coś w stylu: "wydaje się, że tylko Ty masz rację i nie przyjmujesz do wiadomości cudzych poglądów", ale chyba to usunąłeś.

Wiesz... to właśnie przez takich ludzi, o takich poglądach jakie zaprezentowałeś powyżej, kobiety (to znaczy te mądrzejsze od tych głupszych) dziś wolą być nader ostrożne w poznawaniu się z nowym partnerem i zawieraniu z nim związków.

A wyobraź sobie, że te moje "większe wymagania", to także to, że "wymagam" od partnerki tego, żeby swój "życiowy tor myślenia" kierowała na planowanie związku ze mną. I to formalnego, a nie oszukiwania się, że "jesteśmy razem".

Dokładnie tak jak napisała @ Yasha, chyba one się po prostu wystraszyły tego, że oto znalazł się jakiś "facet" (brrr... co za słowo!), który nie chce się zabawić na jedną noc, a może nawet na jeden rok, tylko chce stałego związku, a co za tym idzie, odpowiedzialności i stabilizacji.

Zaś na to, że właśnie, jak napisała @ Yasha, "nie proponowałem im współżycia przed ślubem" reagowały chyba tak, jakby na wieść, że "wcale nie mogę". Heh :-/.

Nie muszę chyba więc mówić tutaj, z kim w tej Waszej dyskusji się bardziej zgadzam...

Pozdrowienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo` Mama
nie oddaję pożyczek


Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:16, 24 Paź 2005    Temat postu:

jaras napisał:

Kiedy wchodzę sobie na jakiś portal, gdzie można poznać nowe osoby i wyszukuję kobiety w wieku 25-30 lat mieszkające w okolicach mojego miejsca zamieszkania, to "wyskakują" tylko takie ogłoszenia:
[*]"Szukam przyjaźni" (dziękuję, mam już przyjaciół - szukam kobiety na stałe);


Myślę sobie, że te "od przyjaźni" to po prostu już boją się
liczyć na miłość - a co dopiero przyznac do tego publicznie..
W pewnym wieku przyznać, że szuka się miłości, to słabość - nie tylko mężczyźni noszą maski
a nie każdego stać na odwagę takiego patrzenia na siebie, jake Ty masz.

Swoją drogą..
w wieku ok. 30 lat chyba trochę trudno o "nieprzechodzony towar" - w dodatku wrażliwy, niebrzydki, niegłupi i jeszcze dojrzały..
Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Pon 23:27, 24 Paź 2005    Temat postu:

Yo` Mama napisał:
Swoją drogą..
w wieku ok. 30 lat chyba trochę trudno o "nieprzechodzony towar" - w dodatku wrażliwy, niebrzydki, niegłupi i jeszcze dojrzały..
No, nic dziwnego, skoro już w wieku 16-17 lat większość z nich przestaje być dziewicami, a swoje ciało traktują jak rzecz na "pokaz" czy wręcz "sprzedaż". No mówię: wejdź sobie na portale z randkami i popatrz sama, jak jest - bo ja już to wiele razy robiłem i patrzyłem na dziewczyny w różnych przedziałach wiekowych.

Tak, że trudno o to jest i w wieku 18-24, i w wieku 25-30 i nawet w wieku 31-35 lat.

Dopiero w wieku przed "czterdziechą" się o tym myśli, kiedy zazwyczaj jest już za późno. A kiedy mężczyźni taką nieszanującą się kobietę odtrącają, to potem ona nagle stwierdza, że "tak w ogóle to jej facet do życia nie jest potrzebny", jest feministką, a wszystkich mężczyzn, bez względu na to, czy zasłużyli na to czy nie - tępi. Ale oczywiście wytyka nam, że mamy swą "męską dumę". :-/

Ot - taki mamy dziś świat. Nie jestem w nim szczęśliwy. :-/

Serdeczne pozdrowienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo` Mama
nie oddaję pożyczek


Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:42, 24 Paź 2005    Temat postu:

jaras napisał:
Ot - taki mamy dziś świat. Nie jestem w nim szczęśliwy. :-/

no nie wiem.. nie wiem...
mam bardzo bliską kumpelę, którą spotyka to samo, co Ciebie
Czy to znaczy że dobrzy i wartościowi ludzie przyciągają złych i pustych?

aha..
jaras napisał:
No mówię: wejdź sobie na portale z randkami i popatrz sama, jak jest

"Sam" mogę popatrzeć
a nie "sama"

trzym się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Pon 23:55, 24 Paź 2005    Temat postu:

Yo` Mama napisał:
jaras napisał:
Ot - taki mamy dziś świat. Nie jestem w nim szczęśliwy. :-/

no nie wiem.. nie wiem...
mam bardzo bliską kumpelę, którą spotyka to samo, co Ciebie
Czy to znaczy że dobrzy i wartościowi ludzie przyciągają złych i pustych?
No, ja mam wrażenie, że to chyba jest jakaś parszywa reguła, którą tylko nieliczne szczęśliwe związki potwierdzają. :-/

Yo` Mama napisał:
aha..
jaras napisał:
No mówię: wejdź sobie na portale z randkami i popatrz sama, jak jest

"Sam" mogę popatrzeć
a nie "sama" :D
To czemuś sobie taki nick mylący zrobił(a)... tfu! zrobił? ;-)

Yo` Mama napisał:
trzym się
Jasne, Yo` Man! ;-)

Pozdrawiam gorąco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yasha
Gość





PostWysłany: Wto 6:40, 25 Paź 2005    Temat postu:

jaras napisał:
Yasha napisał:
Chyba nie powinnam sie wtracac
Szkoda. Ciekawie by było poczytać, co na ten temat ma do powiedzenia jeszcze inna przedstawicielka płci, na której w swym ostatnim poście nie zostawiłem "suchej nitki". Zwłaszcza, że ta przedstawicielka jest nawet tu moderatorem i to ja bardziej się wtrąciłem w jej z kimś tam dyskusję, niż ona.

Odczulam wrazenie, ze troche za ostro potraktowalam nasza z latexfistem wymiane zdan i powinnam przystopowac, zwlaszcza ze otrzymalam uwage od jednego z rozmowcow, ze moj styl odnoszenia sie do innych nie jest najlepszy i powinnam nad nim popracowac (z czym sie zgadzam). To bardo trudne rozmawiac o sprawach osobiscie kazdego z nas dotyczacych bez wzajemnego urazania sie, czy nawet obrazania. Sila rozpedu przekraczamy bariere netowej anonimowosci i zaczynamy odnosic sie do siebie personalnie, moze za bardzo.

Cytat:
Yasha napisał:
odnosze wrazenie, ze jaras ma wieksze wymagania od ciebie
Z pewnością mam większe.

No bo jest tak: od siebie trzeba czegoś wymagać? Trzeba. I od innych także trzeba. Może nie za wiele, ale wcale niczego nie wymagać też nie można.

Jesli o mnie chodzi - staram sie byc realistka. Wymagac na tyle, abym nie musiala poswiecac swoich idealow, idac na niebezpieczny kompromis, i wierzac, ze moje wymagania sa mozliwe do zrealizowania przez czlowieka, ktorego chce uwazac za bliskiego.
Cytat:
Jednak przepraszam, jeśli kogoś swym ostatnim postem uraziłem.

Przesyłam moc pozdrowień.

Ja rowniez przepraszam, jesli ktos poczul sie sponiewierany tym, co pisalam. Musze koniecznie popracowac nad umiejetnoscia przekazywania swoich mysli bez personalnych wycieczek.

Pozdrawiam
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Pałac Kultury i Nauki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin