Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

czy Pasztet ma depresję i jak uratować go od samobójstwa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:19, 17 Lut 2015    Temat postu:

Ciekawe skąd taki pogląd, że jeżeli rodzice posiadają jakieś wymagania względem edukacji w szkole to: nie dorośli do roli rodziców, chcą żeby szkoła wychowywała albo nie chce im się zajmować dziećmi.

Hans, dzieci ubieram w lumpeksach nigdy w Gapie nie byłam.
Pori pogadamy o leniwych rodzicach jak spędzisz chociaż miesiąc po trzy godziny dziennie, odrabiając z dziećmi lekcje ( na dobrze z wyjątkiem sobót).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez letnisztorm dnia Wto 7:21, 17 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Wto 10:26, 17 Lut 2015    Temat postu:

lulka napisał:

Co sadzicie o różnego rodzaju poradnikach "Jak żyć?"
Nie mam tutaj na myśli "Książki kucharskiej" i jak ugotować zupę pieczarkową, ale przepisy typu jak wychowywać dziecko, jak poderwać faceta, jak radzić sobie ze stresem itp.
Może dwa razy w życiu przeczytałam tego typu poradnik i byłam zdegustowana - bo czyjeś podejście do życia jest dla mnie tak obce, że mnie najnormalniej w świecie te poradniki śmieszyły.

Trudno mi powiedzieć, co sądzę, bo nie czytam. Dawno temu czepiłam się kultowej "Potęgi podświadomości" Murphy'ego, ale szybko ją porzuciłam, znudzona i zirytowana.
Jeśli chodzi o dobre rady bliskich, w pełni podzielam zdanie Paszteta. Zawsze, kiedy moja Mama składa mi życzenia np. noworoczne, mam ochotę Ją zapytać, czy składa je mnie, czy sobie.
Powrót do góry
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:49, 17 Lut 2015    Temat postu:

Miałam się już nie odzywać, bo rozwalam topik o depresji, ale gdy doszłam do tego momentu nie wytrzymałam..

Pochodzenie O-Ren Ishii napisał:

Skąd w ogóle takie teorie ?? (…) Absurd, Annalizo, ta teoria jest z sufitu !


Nie, nie z sufitu. Np. z publikacji niemieckiego neurobiologa Geralda Hüthera, albo z wyników badań Prof. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej.
Huether pisze:
„Neurobiologia poczyniła w ciągu ostatnich 20 lat ogromne postępy. Dzięki temu wiemy już, że dotychczasowa koncepcja szkoły jest błędna. Rozwój mózgu nie jest zdeterminowany genetycznie, nie mamy programów sterujących jego rozwojem. Dzięki kolejnym badaniom coraz lepiej rozumiemy, że mamy do czynienia z samoorganizującymi się procesami. Połączenia neuronalne w mózgach zależne są od doświadczeń. Dlatego każde dziecko jest inne i wyjątkowe i w każdym tkwi potencjał, jakiego nawet nie podejrzewamy. Aby się rozwinął, dziecko musi mieć wzorce postępowania, poczucie przynależności i bezpieczeństwa i wciąż musi stawać przed nowymi wyzwaniami. Wszystko, co dzieje się na skutek nacisków, stresu lub strachu, ma negatywny wpływ na jego rozwój. Procesu uczenia się nie można wymusić z zewnątrz”.

A Ty skąd czerpiesz swoją wiedzę?


p.s. mam szczęście być matką wzorowej prymuski, która lubi przed snem rozwiązać testy z angielskiego, a w sobotę przeczytać sobie wszystkie czytanki z elementarza. Nie próbuję więc narzekaniem na zły system edukacji zatuszować własnych błędów wychowawczych. (co nie oznacza, że nie popełniam błędów).
Ale zwyczajnie mnie boli (a przede wszystkim, obchodzi mnie to), gdy przychodzi ze szkoły i mówi, że było nudno, że znowu to samo. Widzę też, jak duże są różnice między dziećmi, a przede wszystkim, że nic się nie zmieniło w podejściu nauczycieli od czasów, gdy ja byłam w szkole.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:06, 17 Lut 2015    Temat postu:

If napisał:
(...)jeśli narzucimy gradację ważności, to pewnie będzie się świetnie uczyć ale czy będzie szczęśliwa.., bo nie wiesz czy robi to co lubi, czy jedynie robi to co lubi rodzic..


I TU widzę zadanie dla rodzica.

"Kiedy miałem 5 lat, moja mama zawsze mówiła mi, że szczęście jest kluczem do prawdziwego życia. Gdy poszedłem do szkoły, spytali mnie kim chcę byc gdy dorosnę. Odpowiedziałem że chcę "byc szczęśliwy". Powiedzieli mi, że nie zrozumiałem pytania. Ja im powiedziałem że nie rozumieją życia. " John Lennon

ETID: If, nie usuwaj proszę swoich wpisów. To były bardzo cenne uwagi. Proszę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez annaliza dnia Wto 12:07, 17 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lf
oprawca moreli


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 83 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:17, 17 Lut 2015    Temat postu:

annaliza napisał:

ETID: If, nie usuwaj proszę swoich wpisów.


Przeczytałem pobieżnie oba artykuły.., nie do końca zgadzam się z pierwszym.., być może na początku to fajnie wygląda, ale ma też swoje minusy, ponieważ utrwala styl myślenia czysto logicznego zabijając twórczą wyobraźnię.., o czym zresztą można w drugim artykule przeczytać.., poza tym drugi artykuł mocniej uwzględnia znaczenie faz rozwojowych, a pierwszy bardziej odnosi się do rozwoju funkcji poznawczych, poprzez wzmocnienie których dziecko ma przejść fazę adekwatności.., zresztą nie ważne.., może raczej powinniśmy się zastanowić nad pytaniem dla kogo znaczenie ma szkoła? Czy takie same znaczenie ma dla rodziców i dzieci? Zapewne dla rodzica jest kluczem do lepszej przyszłości dla dziecka, bo sądzimy że dobre wykształcenie równa się lepsze życie w przyszłości.., to my rodzice określamy ważność a dzieci tylko się do tego dostosowują, ponieważ w tym okresie realizują zadanie jakim jest poczucie własnej skuteczności.., fachowość w jakiejś dziedzinie, dążenie do perfekcji.., jeśli zawężamy obszar nauki do osiągnięć szkolnych, to dzieci tam lokują poszukiwanie własnych kompetencji.., tam uczą się systematyczności, pracowitości, tam się porównują do innych, a w ten sposób samoograniczają się i nabywają silnego poczucia obowiązku.., stają się niewolnikami typologii narzuconych ról.., a przecież dziecko w tym czasie dąży do opanowania różnych umiejętności i pragnie uznania za swoją pracę.., jeśli narzucimy gradację ważności, to pewnie będzie się świetnie uczyć ale czy będzie szczęśliwa.., bo nie wiesz czy robi to co lubi, czy jedynie robi to co lubi rodzic..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati
nieustraszony granatnik


Dołączył: 15 Lip 2014
Posty: 626
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 81 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:03, 17 Lut 2015    Temat postu:

lulka napisał:
(...)
Co sadzicie o różnego rodzaju poradnikach "Jak żyć?"
Nie mam tutaj na myśli "Książki kucharskiej" i jak ugotować zupę pieczarkową, ale przepisy typu jak wychowywać dziecko, jak poderwać faceta, jak radzić sobie ze stresem itp.
(...)



jak żyć Panie Premierze..

Nigdy nie przeczytałam nic w tym stylu, bo na to szkoda mi czasu, ale przepadam wprost za cytatami o mądrościach życiowych, które niosą w sobie mnóstwo bogatych treści i na tyle uniwersalnych, że zawsze można odnieść to jakoś do siebie i coś dla siebie znaleźć.. Niektóre są mniej, inne bardziej banalne, jednak czasami taka piguła jest jak ciepły koc w chłodną noc.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:28, 17 Lut 2015    Temat postu:

Bardzo ciekawe rozważania i trudno większości stwierdzeń nie przyznać racji. Nawet tych, które są w stosunku do siebie w pozornej sprzeczności. Kilka okresleń uznałbym jednak za co najmniej polemiczne. Takim jak np. "narzucanie ról", "narzucanie gradacji ważności"...
Przez moje życie przechodzi trzecie pokolenie i obserwując swoje bezpośrednie otoczenie oraz to dalsze - znajomych i krewnych, coraz bardziej przekonany jestem, że od "narzucania" - zaszczepiania pewnych zasad, znacznie ważniejsze są wzorce jakie znajduje w domu człowiek od pierwszych dni swojego życia. Wyjątkowo rzadko i to w specyfiicznych sytuacjach widziałem ludzi wchodzących w dorosłe życie, którzy nie powielali domowych wzorców. Ojciec tłumaczący synowi, że nie powinien się lenić i ma się brać do uczciwej roboty, a sam spędzający popołudnia na drzemce w fotelu przed telewizorem, mający problem z wbiciem gwoździa, na pewno niczego tak naprawdę nie osiągnie. Dotyczy to również kobiet z małpią miłością zaszczepiających swoim "wiecznie malutkim" córeczkom i syneczkom przekonanie, że cały świat jest stworzony po to, by im zawsze usługiwać. W pewnym wieku wszelkie próby przekierowania myślenia młodego człowieka skazane są już na niepowodzenie. Tzw. okres buntu może zmienić u młodego człowieka zachowanie, ale prędzej czy później w większości wypadków i tak następuje "powrót do macierzy". "Dzieciątka" siorbiące i ciamkające na wzór mamusi lub tatusia, w przyszłości będą robić to samo, nawet, gdy przez chwilę będą próbowały zachowywać się inaczej...
Zgadzam w pełni z Pogłoską, która w pewnym momencie napisała, że od wychowywania (patrz - zaszczepiania wzorców i zasad) jest jednak dom, a nauczyciel ma zupełnie inną rolę do spełnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:00, 17 Lut 2015    Temat postu:

lf napisał:
Formalny napisał:
Ojciec tłumaczący synowi, że nie powinien się lenić i ma się brać do uczciwej roboty, a sam spędzający popołudnia na drzemce w fotelu przed telewizorem, mający problem z wbiciem gwoździa, na pewno niczego tak naprawdę nie osiągnie.


.., to jest tylko kwestia innego języka teorii np. to zdanie, które napisałeś, można odczytać w teorii behawioralnej jako modelowanie lub naśladowanie a można rozpatrywać je z punktu widzenia teorii psychoanalitycznych i uznać je za podwójne wiązanie, czyli komunikat werbalny jest inny niż niewerbalny.., możemy też podejść do tego na gruncie teorii systemowych czyli odtwarzania komunikacji wewnątrz rodzinnych, które powielane są z pokolenia na pokolenie.., odniosłem się jedynie do pewnego specyficznego okresu w życiu dziecka.., jest to okres specyficzny, bo sensytywny dla powstania pewnych funkcji.., oczywiście masz rację, że bardzo wiele zależy od wcześniejszych etapów w rozwoju dziecka..

Sorry... Gdy rzecz dotyczy bardzo teoretycznych modeli zjawisk występujących w dziedzinach mi bliskich, w których jestem "mocny", rozmawiając na ten temat z nie fachowcami powstrzymuję odruch posługiwania się językiem hermetycznym. Swój język staram się dostosować do skali dyskusji. Gdy rozmawiam o wbijaniu gwożdzia w deskę, nie zagłębiam się w rozważania ile procent energii uderzeń zamienia się w ciepło i na ile ciekawy jest efekt pojawiania się w tej sytuacji szczątkowego promieniowania rentgenowskiego.
Nie chodziło mi o zagłębianie się w teorie pedagogiczne lub zagadnienia z zakresu psychologii rozwoju dziecka lub życia w rodzinie. Pisałem o zwykłym (prymitywnym?... ) praktycznym podejściu do wychowania młodego człowieka, bo tak odczytałem aktualny etap wymiany poglądów. Pisałem o swoich doświadczeniach ojca bardzo dorosłych synów i wnuczek w różnym wieku oraz o spostrzeżeniach dotyczących zjawisk występujących w otoczeniu - czyli o praktyce...
Cieszę się, że obaj zauważamy wpływ wczesnych etapów w rozwoju dziecka, na późniejszą osobowość dorosłego człowieka. Ze swej strony uważam, że dotyczy to nie tylko wczesnych etapów. Obawiam się, że mimo wszystko ten wpływ bywa niestety marginalizowany...

EDIT Zniknął wpis "If"... ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Formalny dnia Wto 15:02, 17 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:07, 17 Lut 2015    Temat postu:

Formalny napisał:
(...) od wychowywania (patrz - zaszczepiania wzorców i zasad) jest jednak dom, a nauczyciel ma zupełnie inną rolę do spełnienia.


I właśnie o tej ROLI NAUCZYCIELA tu piszemy. To jakie jest Twoje zdanie w tym temacie?


Ja się zgadzam z tym co przed chwilą napisała If o roli rodziców (i usunęła), tylko, że jedno z drugim się zazębia, przenika, uzupełnia.

Nie można twierdzić, że szkoła uczy, a rodzice wychowują, skoro dzieci spędzają w szkole 7-8 godz. dziennie przez 5 dni w tygodniu.
Jeśli wychowanie to świadome działanie na osobowość wychowanka, to nie można twierdzić, że nauczyciele (szkoła, koledzy) nie wychowują. Przecież nakazują, zabraniają, chwalą, nagradzają. Mówią, jak się należy zachować, czego nie wolno robić. Wpływają na określone postawy uczniów, na ich zachowanie. To nie jest wychowanie?

Dla małego dziecka nauczyciel jest autorytetem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 20:24, 17 Lut 2015    Temat postu:

W zasadzie wszystko zostało już powiedziane: przykłady z domu, otwarci i wrażliwi nauczyciele itp. To ja tylko jeszcze o szkodliwości łatki "zdolny-leniwy" [link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Wto 20:41, 17 Lut 2015    Temat postu:

annaliza napisał:

Dla małego dziecka nauczyciel jest autorytetem.

Może tak być, ale nie ma co przeceniać tej roli. Niejednokrotnie większym autorytetem niż nauczyciel (i rodzice) bywają, w wieku szkolnym, koledzy.

Zawsze myślałam, że jestem roszczeniowo (i życzeniowo) nastawiona do rzeczywistości, ale ten koncert życzeń, którego można być świadkiem na forum (nie tylko na tym topiku), wyleczył mnie z wyrzutów sumienia. Wszyscy wiemy, jak powinno być, ale skala naszych oczekiwań (wobec - służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, organów ścigania, systemu edukacji, itp.) jest kompletnie niedostosowana do realiów. Oczywiście, rola szkoły nie powinna ograniczać się wyłącznie do nauczania, ale trudno nie zdawać sobie sprawy, że nie ma możliwości spełnienia oczekiwań, jednocześnie, nauczycieli, uczniów i ich rodziców oraz zabezpieczenia potrzeb każdego ucznia. To jest system państwowy, on gwarantuje tylko pewne podstawy. W interesie systemu wcale nie leży to, aby kreować jednostki wybitne, rozwijać jednostkowe zainteresowania, tylko żeby produkować wyrobników, uśrednić, wyedukować, zapakować, wypuścić na rynek pracy. Geniusze są, pożądanym, ale efektem ubocznym. Zarówno w przypadku dzieci szczególnie uzdolnionych, jak i tych z jakimiś trudnościami, rodzice muszą zintensyfikować swoje działania, aby zapewnić im odpowiedni rozwój. I tak, jak mi się wydaje, w przypadku tych ostatnich, sytuacja się poprawiła, bo szkoła jest bardziej uczulona na świadczenie pomocy. Może nie wszędzie działa to tak, jak powinno (przykład wskazany przez Sztormi) i wtedy musi wkraczać rodzic, ale gdzie indziej, działa (podany przeze mnie przykład nauczycielki, która dostrzegła problem kilku uczniów, porozmawiała z rodzicami, przekazała im opinie, zasugerowała kontakt ze specjalistą, ułatwiła dotarcie do niego).
Powrót do góry
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:01, 17 Lut 2015    Temat postu:

Napiałem dłuuugi post, ale nie wysłałem.

Jedno krótkie pytanie z niego zacytuje:

Jaki procent rodziców opiera swoje wymagania w oparciu o realne mozliwości i chęci swych dzieci ?
Teraz z tej częśći odrzućmy tych ( rodziców ) ktorzy postulowaliby, by szkoła nie wymagała nic , albo prawie nic .( bo rzecz przeciez wyłącznie w tym, by dzieci w miarę sprawnie szkołę ukonczyły - skoro jest obowiązek szkolny )
Z pozostałych odrzućmy tych, którzy tak naprawde nie mają uwag do szkoły jako takiej , a do konkretnego nauczyciela - nieudacznika, lub olewacza.

Ilu zostaje ?
I czy dla nich nalezałoby wszystko zmieniac ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nudziarz dnia Wto 21:09, 17 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:41, 17 Lut 2015    Temat postu:

Nudziarzu, kompletnie nie łapie, o co Ci chodzi.
Ale tez mam wrazenie, ze i ja pozostaje niezrozumiana. Chociaz nie przez wszyskich, dzieki Kewo

Nie mam nic (jeszcze ) do konkretnego nauczyciela. Chodzi mi tylko o to, ze: "Konsekwentnie ignorujemy fakt, że nasze dzieci w szkole się nudzą i są nieszczęśliwe. To barbarzyństwo!"
I robimy to wlasnym dzieciom.
To tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:48, 17 Lut 2015    Temat postu:

Annalizo... spróbuje rozjasnić poprzez Twoje pytanie.
Nasze dzieci się nudzą ....

Po pierwsze dlaczego sie nudza ?
Czy dlatego wyłacznie, iz przekazuje się nudne tresci, czy tez może większości dlatego, ze owe tresci ( jak i cała nauke ) mają w dupie ?

Po drugie.. czy szkola to cyrk? Trzeba zatrudnic klaunów i robić wszystko, by było interesująco ?
Czy tez może jednak uczyć ?

Zdaję sobie sprawę, ze sa nauczyciele, przy których nie da się nie spać.. ale to znow uwagi do konkretnych ludzi, a nie do idei


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 21:58, 17 Lut 2015    Temat postu:

Też mam wrażenie, że ze zrozumieniem coś nie teges. Roszczeniowość polegać ma na tym, że domagamy się szacunku dla dzieci, tak? Żeby nie etykietować, nie wyzywać i nie poniżać? Żeby może jeszcze czasem wykorzystać wiedzę i doświadczenie pedagoga? Żeby umilić sobie pracę, a maluchom dodać wiary w siebie i swoje możliwości? Ja nawet wiem, że skoro zawsze tak było, to po co zmieniać, ale dlaczego zatem powstają topiki o zacofaniu?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:36, 17 Lut 2015    Temat postu:

Nudziarzu, jestem aktualnie na etapie edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej. O gimnastalistach napiszę za kilka lat.

Z dużym zainteresowaniem przyglądam się / uczę / staram zrozumieć jak uczą się moje dzieci. Fascynuje mnie ich ogromna ciekawość świata, rozczula znajdowanie niestandardowych rozwiązań.
I to nie dotyczy tylko moich dzieci. Ale wszystkich, a przynajmniej większości.

One nie mają w dupie nauki. Wręcz przeciwnie. Chłoną wszystko jak gąbka. Dwuletnie dziewczynki znają bezbłędnie wszystkie angielskie, skomplikowane nazwy kucyków z My Little Pony (jak Sunset Shimmer , Twilight Sparkle, Rainbow Dash, Fluttershy i dziesiątki innych, dla wielu dorosłych nie do opanowania ).

Wszystkie dzieci zadają setki pytań, wykonują tysiące eksperymentów. Dopóki nie pójdą do szkoły i nie dowiedzą się, że ich pytania przeszkadzają. Że nikogo nie interesują, bo teraz realizujemy podstawę programową.

Dzieci zdolne wykonują zadania w ciągu 5-ciu minut i się nudzą. Nikt im nie powie, że mogą np. pomóc słabszym, albo zrobić coś innego. Mają czekać na resztę. Dzieci, które sobie gorzej radzą szybko uczą się od kogo ściągnąć, żeby było dobrze. Po roku ci pierwsi już nie mają motywacji, a problemy tych drugich są nie do nadrobienia. To zły system.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:43, 17 Lut 2015    Temat postu:

Gratuluję, tak Tobie jak i Twoim dzieciom, bardzo, bardzo szcerze

Zdajesz sobie sprawę jak większość rodziców podchodzi do owej ciekawości świata prezentowanej przez dzieci ?
I to zdecydowana większość ?

I po co włacza się w domu TV na "bajkowych" kanalach od świtu do nocy ?

My tu - zdecydowana mniejszość - próbujemy wprowadzić normalność.
jednak dla większości, owa normalność to wygłupy "wykształciuchów" utrudniające im życie

pozd

P.S. do kogo ma dostosować się szkoła ? do grupy, czy większości ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nudziarz dnia Wto 22:44, 17 Lut 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:45, 17 Lut 2015    Temat postu:

nudziarz napisał:
...ze owe tresci ( jak i cała nauke ) mają w dupie ?

Po drugie.. czy szkola to cyrk? Trzeba zatrudnic klaunów i robić wszystko, by było interesująco ?
Czy tez może jednak uczyć ?


No trudno żeby tę naukę miały gdzie indziej jak mają naście lat.
Też tak miałam i moje dzieci chyba też.
A jednak istnieją nauczyciele, którzy potrafią swoim przedmiotem zainteresować i nie mam na myśli przedmiotu, który się lubi z założenia.
Ja zawsze byłam słaba z przedmiotów ścisłych, a jednak fizyczka mnie tak "porwała", że zdziałała niemal cud.
I chyba o to walczą rodzice.

Z drugiej strony rozumiem, że to ciężki kawałek chleba bo rodzice są bardzo roszczeniowi. Nie zmienia to jednak faktu, że nauczycieli z prawdziwego zdarzenia jest niewielu, a Ci co są nie mają na szczęście nic wspólnego z klownami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Wto 22:50, 17 Lut 2015    Temat postu:

Kewa napisał:
Też mam wrażenie, że ze zrozumieniem coś nie teges. Roszczeniowość polegać ma na tym (...)

Nie, nie na tym. Nie wiem, skąd Ci to przyszło do głowy w kontekście słowa "roszczeniowość" z mojego postu, jeśli takie miałaś skojarzenie.

annaliza napisał:

Dzieci zdolne wykonują zadania w ciągu 5-ciu minut i się nudzą. Nikt im nie powie, że mogą np. pomóc słabszym, albo zrobić coś innego. Mają czekać na resztę. Dzieci, które sobie gorzej radzą szybko uczą się od kogo ściągnąć, żeby było dobrze. Po roku ci pierwsi już nie mają motywacji, a problemy tych drugich są nie do nadrobienia. To zły system.

Annalizo, czy w czasie, kiedy chodziłaś do szkoły, wyglądało to inaczej?
Mamy zły system edukacji, zły system prawny, zły system opieki zdrowotnej, zły system emerytalny, itd. (jest, w ogóle, jakiś sprawnie działający system, z którego wszyscy byliby zadowoleni?). Tylko co z tego wynika? i dlaczego kierujecie swoje pretensje do nauczycieli?
Powrót do góry
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:55, 17 Lut 2015    Temat postu:

annaliza napisał:
Formalny napisał:
(...) od wychowywania (patrz - zaszczepiania wzorców i zasad) jest jednak dom, a nauczyciel ma zupełnie inną rolę do spełnienia.


I właśnie o tej ROLI NAUCZYCIELA tu piszemy. To jakie jest Twoje zdanie w tym temacie?


Ja się zgadzam z tym co przed chwilą napisała If o roli rodziców (i usunęła), tylko, że jedno z drugim się zazębia, przenika, uzupełnia.

Nie można twierdzić, że szkoła uczy, a rodzice wychowują, skoro dzieci spędzają w szkole 7-8 godz. dziennie przez 5 dni w tygodniu.
Jeśli wychowanie to świadome działanie na osobowość wychowanka, to nie można twierdzić, że nauczyciele (szkoła, koledzy) nie wychowują. Przecież nakazują, zabraniają, chwalą, nagradzają. Mówią, jak się należy zachować, czego nie wolno robić. Wpływają na określone postawy uczniów, na ich zachowanie. To nie jest wychowanie?

Dla małego dziecka nauczyciel jest autorytetem.

Pomijając tę okoliczność, że nick "Formalny" z automatu wywołuje u Ciebie zawsze chęć zaprzeczenia temu co pod nim się znajdzie, to odpowiem.
Po pierwsze, nauczyciel powinien być autorytetem, ale często nie jest nim z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze, gdy jest nudny i agresją wobec uczniów pokrywa brak umiejętności przekazania wiedzy lub brak wiedzy, którą ma przekazać. Wiedza dzieci dzięki internetowi bywa nierzadko większa niż nauczyciela. Sam wielokrotnie musiałem delikatnie, żeby nie podważać "autorytetu" nauczycielki, tłumaczyć synowi, że nauczycielka jest zmęczona i dlatego przez pomyłkę opowiadała na przykład, że pierwszym człowiekiem na Księżycu był Gagarin, Księżyc jest gwiazdą a satelity nie spadają na Ziemię, bo mają silniki odrzutowe. Syn wiedział jak to jest naprawdę, ale przychodził do mnie upewnić się, że to on miał rację a nie nauczycielka, która za to, że próbował oponować, postawiła mu dwóję. Trudno mi było jemu wytłumaczyć, że powinien z szacunkiem podchodzić do wiedzy przekazywanej przez tę i podobne jej nauczycielki. Trudno też być autorytetem nauczycielom, którzy po prostu lekceważą swoich uczniów. Tymczasem dzieci lub tym bardziej dorastająca młodzież wyczuwają bardzo szybko taki stosunek nauczyciela do nich.
Jest jednak i całkowicie inna strona budowy a bardziej niszczenia autorytetu nauczycieli. Napisałem: "od wychowywania (patrz - zaszczepiania wzorców i zasad) jest jednak dom..." I tu właśnie - w domu, zaczyna się budowa autorytetu osób uczących. Bo gdy dziecko słyszy w domu od najmłodszych lat, że kierownik czy dyrektor w pracy u mamusi, tatusia, cioci to jełopy, sąsiad będący profesorem na uczelni to głupek itd, to buduje sobie skrzywiony system wartości. Wcale nierzadko jest też tak, że dziecko przynosząc ze szkoły ocenę niedostateczną postawioną przez skądinąd znakomitego pedagoga, słyszy w domu, że mamusia lub tatuś pójdą się "rozprawić" z belfrem, bo wyraźnie krzywdzi biedne i nadzwyczaj zdolne dzieciątko. Czy taki nawet najznakomitszy pedagog będzie miał autorytet?

W tej sytuacji nadal pozostaję przy swoim twierdzeniu, że w wychowaniu i kształtowaniu postaw największą rolę winien pełnić dom, bo robi to od pierwszych dni życia młodego człowieka. Dom powinien również kształtować szacunek dla wiedzy i ludzi przekazujących tę wiedzę (przez duże "W"). Szkoła zaś powinna w sposób profesjonalny przekazywać tę wiedzę i w ramach tego kształtować dalej pewne postawy.
To oczywiste, że ostatecznie osobowość człowieka jest wypadkową bardzo wielu czynników i oddziaływań: szkoły, kolegów itd, ale zdrowy fundament pozwalający selekcjonować te czynniki, powstaje jednak w rodzinnym domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 13, 14, 15  Następny
Strona 10 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin