Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dorastanie dzieci i rodziców.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Juli*
sobą być i więcej nic


Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 7997
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:53, 28 Lut 2011    Temat postu:

Kura domowa napisał:
bo najgorsze matki to ślepe matki.

które przez 20 lat nie zajmują się dzieckiem a później zdziwienie, że tak naprawdę nic o dziecku nie wie, nie rozumie dlaczego własnie tak się zachowuje i nie potrafi do niego dotrzeć.

Kura domowa napisał:
Jako belfer, najgorzej wspominam te, których dzieci były idealne, wzory cnót i o nadzwyczajnej inteligencji.

A mnie jest miło słyszeć, kiedy takie w dalszym ciagu odnoszą olbrzymie sukcesy, są kulturalne, mają duży poziom wiedzy - nie spoczęły na laurach. Cieszą mnie również takie, które w szkole niezbyt sobie radziły, ale dzięki miłości rodziców przez wszystko przebrnęły. Nie potrzebne im było dofinansowanie i zabieranie kieszonkowego, gdyż wielu z tych rodziców nie było na to stać. Sprzątały i pomagały w domu jak umiały, bo tak trzeba. Przed kompem nie siedziały, bo ich nie miały, ale mamy miały je na oku w piaskownicy, kolorując książeczki czy na spacerze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FRIDA
Gość





PostWysłany: Pon 16:16, 28 Lut 2011    Temat postu:

W kwestii metod wychowawczych Senni: podoba mi się pewne określenie, które zawarłaś w swoich rozważaniach w tym topiku - "dzieci trzeba przede wszystkim kochać". Niby to takie oczywiste, i normalne, bo cóż w tym szczególnego, że dzieci trzeba kochać, w końcu wynika to z samej istoty, sensu rodzicielstwa, prawda? Dążę jednak do czegoś innego, o czym Seeni też pisze - otóż ma to być miłość przede wszystkim bezwarunkowa. Bywają jednak sytuacje, że rodzice stawiają dzieciakom warunki ( z górnej półki ) - świetne oceny, pierwszy uczeń w klasie, świetne wyniki w grze na pianinie, gitarze, i nie wiadomo jeszcze czym, znajomość języków obcych, prestiżowe kierunki studiów na renomowanych uczelniach, itp...Kiedy dziecko tych warunków nie spełnia, ewentualnie nie spełnia ich w stopniu satysfakcjonującym rodziców - miłość się kończy, zaczynają się pretensje, żal, rozczarowanie, krzyki, awantury. Takich sytuacji, przypadków "miłości warunkowej" znam sporo, bo w gruncie rzeczy każdy rodzic chce być dumny ze swojego potomka. Nie można dać się zwariować...bo dzieci trzeba przede wszystkim kochać, bez względu na wszystko.

Ostatnio zmieniony przez FRIDA dnia Pon 16:24, 28 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:48, 28 Lut 2011    Temat postu:

FRIDA napisał:
(...) Bywają jednak sytuacje, że rodzice stawiają dzieciakom warunki ( z górnej półki ) - świetne oceny, pierwszy uczeń w klasie, świetne wyniki w grze na pianinie, gitarze, i nie wiadomo jeszcze czym, znajomość języków obcych, prestiżowe kierunki studiów na renomowanych uczelniach, itp...Kiedy dziecko tych warunków nie spełnia, ewentualnie nie spełnia ich w stopniu satysfakcjonującym rodziców - miłość się kończy, zaczynają się pretensje, żal, rozczarowanie, krzyki, awantury. Takich sytuacji, przypadków "miłości warunkowej" znam sporo, bo w gruncie rzeczy każdy rodzic chce być dumny ze swojego potomka. Nie można dać się zwariować...bo dzieci trzeba przede wszystkim kochać, bez względu na wszystko.

Opisujesz tu Frido klasyczny przykład uprzedmiotowienia własnych dzieci.. sprowadznia ich do roli przedmiotu mającego realizować założenia i cele wytyczone przez rodziców - skądinąd w ich mniemaniu cele jak najbardziej szczytne, bowiem mające zapewnić w przyszłości dziecku pozycję tak finansową jak i społeczną. Niestety cele te wytyczane sa bez oglądania się na zdanie, marzenia czy własne cele dziecka.
Nie zawsze jednak takie wytyczanie celów i stawianie wymagań jest naganne. Weźmy na przykłąd córkę nudziarza, dziewczynę po prostu piekielnie zdolną, lotną etc..., która na pewnym etapie mlodzieńczego zycia doszla do wniosku, iz jej zyciowwym priorytetem jest imprezowanie. A że czwórki miała bez najmniejszego wysiłku ( wystrczyło mniej więcej - z naciskiem na mniej - uważać na lekcjach ) więc zaczęła wprowadzać własną filozofię zyciowa pt " czego ode mnie chcecie - czwórki to naprawdę dobre stopnie, a Wy chcielibyście pewnie zebym byla geniuszem ".
No i nudziarz postawił sprawę jasno... nie mam pretensji nawet do trójki z matematyki.. ale z pewnych przedmiotów ma być sześć, z naciskiem na udział w olimpiadach. Inaczej zaro kieszonkowego, zero imprez.. slowem domowy obóz koncentracyjny .
Wojna trwała długo.. trup się ścielił gęsto.. jednak nudziarz wymógł tę odrobinę wysiłku na córeczce.
Efekty... no z imprezowania się wyrosło, o życiu zaczeło się myśleć jakby serio.. i ta wiedza, te umiejetności spowodowaly, że teraz córa przebiera w ofertach pracy, będąc jeszce na piątym roku i - jak powiedziała ostatnio " nie będe gorsza od swojego genialnego brata i dla zabawy strzele sobie jakiś doktorat będzie trzecia osoba w rodzinie z dr przed nazwiskiem "
Czasem my rodzice widzim,y więcej, wiemy więcej i umiemy lepeiej przewidziec przyszłość, więc i chyba mamy prawo stawiac warunki by dziecko zwyczajnie się nie zmarnowało..
a generalnie.. ten chcolerny złoty środek strasznie trudno znaleźć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kobieta z klasą
maszynista z Melbourne


Dołączył: 17 Sie 2010
Posty: 2268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:06, 28 Lut 2011    Temat postu:

Juli nie zgodzę się z Tobą. Nie wszystko jest tak proste i kolorowe jak Ty to określasz. Skoro Twoje dzieci są Twoją chlubą to w dużej mierze i Twoja zasługa, ale nie do końca. Czasem możesz jako rodzic stanąć na rzęsach i tak nic nie wskórasz. Każdy człowiek jest indywidualnością. Jednego łatwo nagiąć, drugiego gorzej, a ósmego wcale nie nagniesz.
Bo skoro by było tak jak piszesz, to dlaczego z jednej rodziny jest ksiądz, pijak i złodziej? Mieli tych samych rodziców, te same wartości wpajane, tego samego od nich się wymagało, a jednak...
Co do aspiracji rodziców i ich wymagań względem dzieci mogłabym Wam tu opisywać niczym epopeje narodowe. Dziś każdy niemal rodzic 12latka już wie, jakie ten ukończy studia
Sama modlę się codziennie, żeby ta rodzicielska nadgorliwość mnie nie dopadła.

PS Pomógł cif


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 17:34, 28 Lut 2011    Temat postu:

To naginanie do zasad przypomina mi pewną historię. Moja Mała była krnąbrna od urodzenia i wyjątkowo niechętnie podporzadkowywała się ( stan ten trwa nadal) do jakichkolwiek rygorów. Kiedyś, gdzieś w wieku lat trzech popełniła jakieś przestepstwo związane z nieprzestrzeganiem reguł( bodajze odmówiła pozbierania kolcków po skończonej zabawie) Kazałam jej iść do swojego pokoju, przemysleć sprawę a następnie wrócić dopiero po posprzataniu zabawek. Odmówiła, co było do przewidzenia. Wrzeszcząca w niebogłosy zamknęłam w pokoju, oswiadczajac, ze wolno jej z niego wyjsc dopiero po sprzatnięciu. Zaryczana wyszła po dwóch minutach, chwyciła sie pod boki i oznajmiła, że grzeczna nie będzie i sprzątać też nie będzie, gdyż jest malutka. Ponownie odprowadzona do pokoju zaczęła rączkami walić w drzwi ( dla zwiększenia ekspresji- zamknięte na klucz nie były). Jako, że drzwi były z szybą, z obawy o ewentualne zranienie, wyprowadziłam z pokoju Małą i po uprzednim uprzatnięciu środków pioraco czyszczacych umiesciłam ją w jedynym pomieszczeniu, które szkła w drzwiach nie miało- czyli łazience. Ponieważ co chwili z tej łazienki wychodziła przysiadłam przy drzwiach z kubkiem kawy, ksiazką i zatyczkami w uszach. Serce mi pękało, gdyż wyła okrutnie. Szloch przerywany był chwilowym zaczerpnięciem oddechu. Kazdą pauzę w wyciu zagospodarowywałam kolejnym pytaniem- czy w końcu będzie grzeczna. Przez trzy godziny słyszałam mściwą odpowiedż: już nigdy, nigdy nie będę grzeczna. Jednym słowem - impas ohydny.
Dzięki Bogu znużona biadoleniem, w czwartej godzinie walki przysnęła,co pozwoliło mi wyjć z sytuacji z twarzą.
Zabawki w tym czasie posprzatała starsza córka niwecząc w całości ewentualny efekt wychowawczy.
Są dzieci nie do zdarcia, przy których jesteśmy bezsilni. Mała po przebudzeniu rozświergolona i w doskonałym nastroju zauwazyła: a widzisz ktoś to jednak posprzątał.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kobieta z klasą
maszynista z Melbourne


Dołączył: 17 Sie 2010
Posty: 2268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:00, 28 Lut 2011    Temat postu:

A ja jeszcze tak sobie myślę, czy te imprezowanie, pozorny tumiwisizm nie jest sposobem na zwrócenie na siebie uwagi. Może to jest sposób by zatrzymać matkę dla siebie jak najdłużej. Może mała wie, że ją traci- traci w znaczeniu ktoś inny mi ją odbiera. Może nie do końca umie się z tą sytuacją pogodzić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paj
maszynista z Melbourne


Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 3593
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1171 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:02, 28 Lut 2011    Temat postu:

Kura domowa napisał:
A ja jeszcze tak sobie myślę, czy te imprezowanie, pozorny tumiwisizm nie jest sposobem na zwrócenie na siebie uwagi. Może to jest sposób by zatrzymać matkę dla siebie jak najdłużej. Może mała wie, że ją traci- traci w znaczeniu ktoś inny mi ją odbiera. Może nie do końca umie się z tą sytuacją pogodzić.

Nowy dzień.
Przeczytałam wszystkie wpisy.
Pomyślałam o zamknięciu mojej córki w łazience, aż zmięknie.
Ale podobnie do Seeni, czyniłam tak z moim wtedy 4 letnim synem autystykiem, zamykając się z nim na godziny!!! Cwicząc głaskanie, dotykanie, drapanie..Ale przecież to był inny etap rozwoju, tak jak córki Seeni. Każde dziecko jest indywidualne, ale pewne schematyzmy się powielają. Jeśli są szkodliwe, bez względu na wiek, a różnymi metodami, trzeba je zwalczac. Trudno je znaleśc dla 24 latki, ale nie wątpię, że to się uda..Że ona sama znajdzie właściwą drogę do siebie.Najważniejsze, aby dziecko w trudnej sytuacji czuło się kochane. I choc wczoraj szlag mnie jasny trafiał z bezsilności, to przytuliłam i powiedziałam, że bardzo ją kocham...Bo to prawda..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kobieta z klasą
maszynista z Melbourne


Dołączył: 17 Sie 2010
Posty: 2268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:08, 28 Lut 2011    Temat postu:

Myślę, że niepotrzebnie aż tak zamartwiasz się. Zobaczysz, wszystko się ułoży. Może rzeczywiście trochę odpuść sobie ... i niech się dzieje wola niebios...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Juli*
sobą być i więcej nic


Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 7997
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:50, 28 Lut 2011    Temat postu:

Kura domowa napisał:
Juli nie zgodzę się z Tobą. Nie wszystko jest tak proste i kolorowe jak Ty to określasz.

Nie nazwałabym koloryzowaniem pisania o ludzkiej niemożności, miłości, a także cięzkiej pracy zdolnej i kulturalnej młodzieży.

Co do poematów moje też nie należałyby do krótkich. 25 lat pracy z dziećmi i młodzieżą od 6 roku życia do pełnoletności ( nie tylko w szkole) z uwzględnieniem dzieci niepełnosprawnych ( ciężka, ale jakże wdzięczna praca) i do tego całe rzesze rodziców. To dopiero indywidualna przekrojówka. Zresztą pisałam o niej wcześniej więc nie będę się powtarzać. Dlatego wiem, co piszę i dotykam tylko małego skraweczka problemów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rosegreta
Gość





PostWysłany: Pon 20:14, 28 Lut 2011    Temat postu:

Paj napisał:
Kura domowa napisał:
A ja jeszcze tak sobie myślę, czy te imprezowanie, pozorny tumiwisizm nie jest sposobem na zwrócenie na siebie uwagi. Może to jest sposób by zatrzymać matkę dla siebie jak najdłużej. Może mała wie, że ją traci- traci w znaczeniu ktoś inny mi ją odbiera. Może nie do końca umie się z tą sytuacją pogodzić.

Nowy dzień.
Przeczytałam wszystkie wpisy.
Pomyślałam o zamknięciu mojej córki w łazience, aż zmięknie.
Ale podobnie do Seeni, czyniłam tak z moim wtedy 4 letnim synem autystykiem, zamykając się z nim na godziny!!! Cwicząc głaskanie, dotykanie, drapanie..Ale przecież to był inny etap rozwoju, tak jak córki Seeni. Każde dziecko jest indywidualne, ale pewne schematyzmy się powielają. Jeśli są szkodliwe, bez względu na wiek, a różnymi metodami, trzeba je zwalczac. Trudno je znaleśc dla 24 latki, ale nie wątpię, że to się uda..Że ona sama znajdzie właściwą drogę do siebie.Najważniejsze, aby dziecko w trudnej sytuacji czuło się kochane. I choc wczoraj szlag mnie jasny trafiał z bezsilności, to przytuliłam i powiedziałam, że bardzo ją kocham...Bo to prawda..




znajdzie,
pozwól jej dorosnąć

łatwo powiedzieć, moim nie pozwolę

tez przeczytałam chyba wszystkie posty
bo cos jak zwykle forum wariuje, jedne widze inne nie, a potem te co nie widziałam widzę, a tych drugich nie widzę

i po tej lekturze myslę
małe dzieci mały klopot
duże dzieci duzy kłopot


Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Pon 20:16, 28 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
bea777
umysł nieogarnięty


Dołączył: 09 Sie 2007
Posty: 3084
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 210 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z innego wymiaru...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:18, 28 Lut 2011    Temat postu:

Dziś moje dziecię młodszy syn ...powiedział:
-mamo dziś brat mojego kolegi się powiesił. I nikt nie wie dlaczego? chyba, że się naćpał, ale...nie, on nie robił takich rzeczy...więc dlaczego?
Wmurowało mnie...gdy po chwili odzyskałam mowę wyartykułowałam:
-coś musiało się dziać w jego życiu, z nim...nikt tak po prostu, bez powodu... nie przerywa swojego życia.
...
Chłopak pracował, mieszkał z rodzicami... a jednak nie ma go już wśród nas.
Już nie dorośnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paj
maszynista z Melbourne


Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 3593
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1171 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:25, 28 Lut 2011    Temat postu:

bea777 napisał:
Dziś moje dziecię młodszy syn ...powiedział:
-mamo dziś brat mojego kolegi się powiesił. I nikt nie wie dlaczego? chyba, że się naćpał, ale...nie, on nie robił takich rzeczy...więc dlaczego?
Wmurowało mnie...gdy po chwili odzyskałam mowę wyartykułowałam:
-coś musiało się dziać w jego życiu, z nim...nikt tak po prostu, bez powodu... nie przerywa swojego życia.
...
Chłopak pracował, mieszkał z rodzicami... a jednak nie ma go już wśród nas.
Już nie dorośnie.

Smutne...
Niedawno byłam u mojego klienta, znajomego. SPrzedaje dom i poprosił mnie o przygotowanie domu do sprzedaży. Gdy weszłąm na górę zobaczyłam piękny pokój; pracownia, pełna obrazów, farb. Piłka na podłodze, koszulka przewieszona przez krzesło. Jakby przed chwilą właściciel wyszedł z pokoju. To był pokój syna; powiesił się, miał 23 lata. Wybitny. Potem za rok zmarła matka tego chłopaka na raka mózgu. Mój kolega nie jest w stanie w tym domu życ.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bea777
umysł nieogarnięty


Dołączył: 09 Sie 2007
Posty: 3084
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 210 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z innego wymiaru...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:33, 28 Lut 2011    Temat postu:

Paj napisał:
bea777 napisał:
Dziś moje dziecię młodszy syn ...powiedział:
-mamo dziś brat mojego kolegi się powiesił. I nikt nie wie dlaczego? chyba, że się naćpał, ale...nie, on nie robił takich rzeczy...więc dlaczego?
Wmurowało mnie...gdy po chwili odzyskałam mowę wyartykułowałam:
-coś musiało się dziać w jego życiu, z nim...nikt tak po prostu, bez powodu... nie przerywa swojego życia.
...
Chłopak pracował, mieszkał z rodzicami... a jednak nie ma go już wśród nas.
Już nie dorośnie.

Smutne...
Niedawno byłam u mojego klienta, znajomego. SPrzedaje dom i poprosił mnie o przygotowanie domu do sprzedaży. Gdy weszłąm na górę zobaczyłam piękny pokój; pracownia, pełna obrazów, farb. Piłka na podłodze, koszulka przewieszona przez krzesło. Jakby przed chwilą właściciel wyszedł z pokoju. To był pokój syna; powiesił się, miał 23 lata. Wybitny. Potem za rok zmarła matka tego chłopaka na raka mózgu. Mój kolega nie jest w stanie w tym domu życ.

Nie dziwię się...też bym nie potrafiła.
W takich sytuacjach...cierpnę i zastanawiam się co można było zrobić...
Choć na myślenie już jest za późno dla tych chłopców.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bea777
umysł nieogarnięty


Dołączył: 09 Sie 2007
Posty: 3084
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 210 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z innego wymiaru...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:47, 28 Lut 2011    Temat postu:

Przepraszam Was...nie powinnam tu pisać...nie na temat.
Wybacz Paj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paj
maszynista z Melbourne


Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 3593
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1171 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:52, 28 Lut 2011    Temat postu:

Na temat Bea.
Bo...nie wiemy, co w głowach dzieci się roi..
Po prostu nie wiemy.
Nie możemy tam wleśc i zobaczyc.
A gdy coś jest nie tak, to po prostu boimy się, chcemy chronic.
Czasem się nie udaje.
Czasem; nie da się...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
animavilis
Gość





PostWysłany: Wto 7:58, 01 Mar 2011    Temat postu:

Paj napisał:

Bo...nie wiemy, co w głowach dzieci się roi..
Po prostu nie wiemy.
Nie możemy tam wleśc i zobaczyc.

Noo... ale powinniśmy jeszcze co nieco pamiętać.
Co roiło się w tym samym wieku w naszych i dlaczego.
Zapewne, to nie to samo, bo i czasy są inne i dzieci różnią się między sobą, ale zawsze to jakaś, choćby mizerna, analogia, która może pomóc zrozumieć.
Powrót do góry
Diabelsky
Gość





PostWysłany: Wto 8:57, 01 Mar 2011    Temat postu:

animavilis napisał:
Paj napisał:

Bo...nie wiemy, co w głowach dzieci się roi..
Po prostu nie wiemy.
Nie możemy tam wleśc i zobaczyc.

Noo... ale powinniśmy jeszcze co nieco pamiętać.
Co roiło się w tym samym wieku w naszych i dlaczego.
Zapewne, to nie to samo, bo i czasy są inne i dzieci różnią się między sobą, ale zawsze to jakaś, choćby mizerna, analogia, która może pomóc zrozumieć.


może się i roiło. Ale to włśnie rola rodzica by nie była to głupota i próżnosć.
W tym cała sztuka by zaszczepić to co dobre. Może tak jak w moim przypadku była to muzyka, właściwa miłosć do zwierząt, sporty kynologiczne które pozwalaja spojrzeć na zwierzęta z właściwej perspektywy. Pozwalają zacząć widzieć różnicę pomiędzy odmiennymi gatunkami. Że to my ludzie myślimy i my decydujemy. I sztuka w tym żeby była to myśl pozytywna. (dlatego nie daje się mamić głupimi filmami, nawiązujac do innego tematu Angel )
Nigdy nie miałem wątpliwości że mojemu dziecku samodzielne wyjazdy do Jarocina, szkolenia sportowe psów, las czy woda, swoboda w doborze przyjaciół nie przeszkodzą być dobrym prawnikiem .
Powrót do góry
Kobieta z klasą
maszynista z Melbourne


Dołączył: 17 Sie 2010
Posty: 2268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:06, 01 Mar 2011    Temat postu:

[quote="Mr.Ogoniasty"][quote="animavilis"]
Paj napisał:


Nigdy nie miałem wątpliwości że mojemu dziecku samodzielne wyjazdy do Jarocina, szkolenia sportowe psów, las czy woda, swoboda w doborze przyjaciół nie przeszkodzą być dobrym prawnikiem .


To jakim jest człowiekiem nie jest TYLKO Twoją zasługą. Często rodzice chodzą dumni jak paw biorąc wszystkie zasługi dziecka za swoje. A tak przecież nie jest. Rodzic jest tylko drogowskazem, a dziecko jako istota samodzielna i myśląca zrobi tak jak chce. No chyba, że rzeczywiście ktoś wychowuje dzieci bez uczenia i poszanowania indywidualności.
To tak jak czasem słyszę: męza trzeba sobie wychować


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paj
maszynista z Melbourne


Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 3593
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1171 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:42, 01 Mar 2011    Temat postu:

Zakładając ten temat nie myślałam, że będzie to zmierzało w kierunku "wyższośc świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą".
Zapytałam się, jak sobie radzicie z takimi problemami.
Już wiem, że jest pewna grupa rodziców, którzy nie mają takich problemów i nawet twierdzą, że ten spokój, to ich zasługa.
A więc, co robicie, gdy Wasze dzieci dziecinnieją w dorosłości?
Jak sobie z tym radzicie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Wto 11:54, 01 Mar 2011    Temat postu:

A ja właśnie mam problem. Tydzień temu pokłóciłam się z mężem o... kota, który się za mną przybłąkał. Było zimno, noc, chciałam go więc przetrzymać w mieszkaniu do rana. Kotek był dobrze utrzymany, jeszcze dość mały i bardzo ufny, nie bał się nawet Napoleona Siedział sobie u córki na kolanach, przygotowałyśmy mu kuwetę z pudełka. Nagle mój mąż wpadł w szał: wywal tego kota, zabierz tego kota, nie chcę tu widzieć tego kota! Na nic tłumaczenia, że od rana rozpoczynamy szukanie jego właścicieli, że to tylko jedna noc, że przecież wiem, że syn jest uczulony, że mój ojciec nie cierpiał kotów, o co mam do dziś do niego żal. Mąż swoje. Poczułam się znów jak mała dziewczynka, która nie ma władzy nawet we własnym domu, nawet częściowej, nawet współwładzy. Wyniosłam nakarmionego kota na klatkę schodową, dałam mu kocyk. Córka próbowała oponować, ale powiedziałam, że dla kota tak będzie lepiej. Przez tydzień nie odzywałam się do męża, córka namawiała mnie do rozwodu (znów przypomniało mi się dzieciństwo), nazywała ojca tyranem. Po tygodniu przeprosił, podchody zaczynał już wcześniej, ale byłam twarda. Córka jakby się odsunęła ode mnie chodzi nadąsana, chyba ją zawiodłam. Była moja powierniczką, gdy było mi źle i teraz czuje się odrzucona? Próbowałam ją uprzedzić, że przecież nie rzucę ojca przez kota, że ma ciężkie dni, że przecież nie jest taki zły
Hmm... dorastanie jest ciężką przeprawą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin