Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Stwórca.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:38, 10 Lip 2012    Temat postu:

kasia_imig napisał:
corsaire napisał:
kasia_imig napisał:
corsaire napisał:

mowil juz o tym sw tomasz z akvinu

i co z tego?


i to z tego, ze mozsz go zmiazdzyc, jak masz argumenty...

Słuchaj no, dziecko drogie - posłużę się "argumentem ostatnim", bo w takim duchu i tak nie chce mi się gadać. Dyskusja to nie jest nawalanka w ringu...


a moze moje cele sa szlachetne? moze chodzi mi o poszukiwanie Prawdy, a nie , aby Ciebie upokorzyc...? sama zdecyduj...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Wto 6:39, 10 Lip 2012    Temat postu:

Przestańcie, taki fajny temat. Wystarczy jednego ateisty Formalnego który nie specjalnie wyskoczył z pogladami...

W wierze nie ma niczego co jest oczywiste. Dla rozumnego wierzącego temat wiary to nieustanne dociekanie. Poznawanie i utrwalanie. Więc i takie duskusje. Udawadnianie sobie na podstawie czyiś rozważań filozoficznych i przyjęcie ich za podstawę to kiepski sposób rozumowania. Człowiek jest omylny.
A wracając do tematu:

Jak ma sie dusza do obecnego ciała? Można by to sprowadzić do takich wniosków.
Po śmierci, w co wierzą Katolicy, będzie żyła tylko nasza duchowa i nieśmiertelna dusza. Świadomść naszego bytu.

Zmartwychwstanie moze wyglądać tak:
Człowiek dzięki Chrystusowi otrzyma nowe ciało, całkowicie przemienione. Św. Paweł wyjaśnia, że zbawieni będą podobni do zmartwychwstałego Chrystusa. Po zmartwychwstaniu nasze ciała będą się zupełnie różnić od obecnych.
Będą pozbawione wszelkich braków, nie będą podlegać cierpieniu ani śmierci.

Przyjście Chrystusa w chwale, czyli paruzja, będzie dniem naszego zmartwychwstania.
„Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale" (Koi 3,4). Zmartwychwstania w dniu ostatecznym (por. J 6,54) nie można rozumieć w ten sposób, że istnienie człowieka przerywa się na okres od jego śmierci aż do dnia przyjścia Chrystusa w chwale, Dusza nie ulega zniszczeniu w chwili śmierci.

Kościół nie przyjmuje poglądu że zmartwychwstanie dokonuje się w sposób dla nas niewidzialny już w chwili śmierci człowieka. Powszechne zmartwychwstanie ciał będzie poprzedzać sąd ostateczny i odnowienie wszystkiego przez Chrystusa. Dokona się więc u kresu ludzkiej historii.

Co do naszych ateistów. Maja szansę, chociaż dla kilku wredniejszych Bozia może zrobić wyjąek. (Tak, tak PORI i wiecie kto ... ) : Angel
Jednak:
Wszyscy ludzie powstaną z martwych: zbawieni i potępieni. Po zmartwychwstaniu wszyscy będą żyć jako istoty cielesno-duchowe. Po śmierci natomiast istnieją tylko nieśmiertelne, świadome i wolne dusze zbawionych lub potępionych ludzi. Pismo św., głosząc jednoznacznie powszechne zmartwychwstanie (por. J 5,28-29; Dz 24,15) – a więc i zbawionych, i potępionych ludzi – nic nie mówi o cechach ciała tych ostatnich.

Człowiek jako byt, nie utraci swej tożsamości ani po śmierci, ani po zmartwychwstaniu? Łk 20,27-40


Oczywiście istnieją odłamy wyznaniowe czerpiące podstawy wiary na podstawie wyrwanych wątków z Biblii, ktróre odrzucają wiarę w nieśmiertelną duszę. Twierdzą, że człowiek nie ma nieśmiertelnej duszy. Nauczają że dusza to tylko życie człowieka, jego krew. Niczym też się nie różnimy od zwierząt.
A warto przypomnieć że nie tylko my posiadaja duszę. Maja ja też zwierzęta i nawet rośliny. Ale to osobny temat.

Takie tam POranne rozważania. Angel


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 6:45, 10 Lip 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:13, 10 Lip 2012    Temat postu:

a jakby ktos twoja dusze skopiowal na kompa...
przypuscmy, ze taki komp bedzie istnial.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Wto 8:14, 10 Lip 2012    Temat postu:

corsaire napisał:
a jakby ktos twoja dusze skopiowal na kompa...
przypuscmy, ze taki komp bedzie istnial.


nie wchodzę w to. Zbytnia abstrakcja. Angel

Odpowiem Ci żartem.

I ja i moja dusza nie damy się skopiować. Jesteśmy niekopiowalni.

Ale ...zakładając że Bóg jako byt, to super komp, my jako byt cielesny i duchowy jesteśmy tylko cząstką wielkiego projektu, to wszystko jest możliwe.
I wypada mieć nadzieję że Bóg ma świetnego anty-wira który uniemożliwia kopiątka.
Powrót do góry
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:30, 10 Lip 2012    Temat postu:

a odwrotnie
jakby ciebie sklonowac, to czyja dusze bedzie mial klon?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Wto 8:41, 10 Lip 2012    Temat postu:

corsaire napisał:
a odwrotnie
jakby ciebie sklonowac, to czyja dusze bedzie mial klon?


pytasz nie wnosząc.

Tchnienie Boga dane Adamowi dotyczy wszystkich rodzących się.

Zadaj sobie pytanie czym może być klon człowieka . Angel

Może to będzie twór bez duszy. Istota której nie będzie dane żyć wiecznie.
Powrót do góry
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:07, 10 Lip 2012    Temat postu:

lem pisal, ze mozliwe, ze informacja moze sie przelozyc na energie

czyli przyczyna wielkiego wybuchu mogla byc informacja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:40, 10 Lip 2012    Temat postu:

To jest następny post typu uchylanie rąbka tajemnicy. Uchylenie, to brzmi zbyt optymistycznie, raczej próba zajrzenia pod ten rąbek, która kończy się domysłami i tak czynię.

Materia składa się z kwarków - najmniejszych znanych cząstek. Być może bardziej elementarnymi są struny, lecz na razie tylko teoretyczne w tworzonej teorii strun. Jeśli słuszny jest inteligentny projekt, to czy ów projektant tworząc tych niewiele cząstek i praw natury, miał na celu powstanie obserwowanego świata? A jeśli nie, to czy zdawał sobie sprawę z możliwościach drzemiących w tych niewielu elementach materii? Projektant może być podobny do chłopca, który w drwenie wystrugał kość z kropkami do gry. Chłopiec w trakcie rzucania kości dziwi się, jaką wielką ilość kombinacji można wyrzucić. Nieskończoną!
Osobiście wierzę, że projektant zna wszystkie kombinacje swoich "kości" i mógł przewidzieć także narodzenie się człowieka. On wie więcej, bo kombinacji jest nieskończona liczba, a świat jest niestety skończony. Gdzie więc są obszary nieskończoności? Czy na tym świecie, czy w bytach dla nas nie do pojęcia?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:38, 10 Lip 2012    Temat postu:

a jak sie te kwarki czy tez leptony moga przemienic w energie lub odwrotnie?

i czym jest czas w tej przemianie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:44, 10 Lip 2012    Temat postu:

corsaire napisał:
a jak sie te kwarki czy tez leptony moga przemienic w energie lub odwrotnie?

i czym jest czas w tej przemianie?


Mogą i mówi o tym słynny wzór E=mc^2

Czas to pojęcie złożone i nadaje się na kilka postów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:04, 30 Lip 2012    Temat postu:

Spada mój topik, więc spróbuję go ożywić. O stwórcy można pisać z poziomu ateisty, jak i teisty. Teraz napiszę z poziomu tego drugiego. Otóż kiedyś napisałem pewien utwór na temat ciemniej strony ziemniaka. Był to konkurs literacki i należało wymyślić krótki tekst, żeby miał związek z tytułem.
Cóż tu o ziemniakach można napisać, a jeszcze o jego ciemnej stronie. Jednak podjąłem się próby i powiązałem ziemniak z wizją nieba. Powiedzcie, czy to wszystko trzyma się kupy?


Ciemna strona ziemniaka.

Dziadku, daj mi też popatrzeć.
- Poczekaj, zaraz dam ci lornetkę i ujrzysz go w całej okazałości.
Zobacz chłopcze, jak dobrze widoczne są szczegóły - morza, wyżyny, kratery. Księżyc jest bardzo starym i niegościnnym miejscem dla człowieka.
- Dziadku, a co jest po ciemniej stronie Księżyca?
- On nie ma ciemnej strony, to jest tylko miejsce niewidoczne z Ziemi
- Tatuś mi wczoraj czytał bajkę o księżycu i tam ciemna strona była!
- Wnuczku, tatuś ma zawsze rację, zaraz ci to wytłumaczę a najlepiej pokażę na ziemniakach. Jest tu ich wiele, popatrz . Maszyna niedokładnie wyzbierała a najmniejsze pozostawiła na polu. O, ten większy niech symbolizuje Ziemię a mniejszy, Księżyc. Latarka niech będzie Słońcem. Widzisz teraz, jak mniejszy ziemniak obiega ten większy, to światło latarki po całym obiegu oświetla go dookoła. A więc Księżyc podobnie się zachowuje i nie ma ciemnej strony.
- Dziadku, czy tatuś kłamał?
- Nie, nie kłamał, tylko nie zastanawiał się nad problemem Księżyca. Nazwijmy to umownie ciemną stroną ziemniaka.
- Kiedy urosnę, to polecę na Księżyc i sprawdzę, czy ma ciemną stronę. Jeśli będzie miał, to ziemniak też musi mieć.
- Oj synku, najpierw będziesz musiał się wiele nauczyć, ukończyć szkoły, badać świat i wszystkie rzeczy, które się w nim znajdują. A i tak pozostanie ciemna strona, której nie poznasz i nie zrozumiesz. Problem ciemnej strony zawsze będzie istniał.
Zrobiło się szaro i musimy wracać, bo rodzice mogą się niepokoić.

Widział jak światełko w tunelu oddala się oddala, oddala, aż znikło. Nastała ciemność. Nie ma nic.
Nagle mała iskierka, światełko nieśmiało znów się pojawia i staje coraz większe. Rośnie jaśnieje, razi w oczy, wręcz oślepia. wszystko wypełniło się przeraźliwą jasnością. Zewsząd uderza oślepiający blask. Światło, cisza i nic więcej. Dokoła jest pustka i ta dziwna jasność , przed którą nie można się niczym osłonić. Nic nie ma? Coś chyba jednak jest, bo jest myśl. Tylko gdzie jest? A może w czym jest? Ale co to jest? - Zastanawia się. Przeszywa go strach, a następnie radość. Nigdy razem. Co to jest? Skąd te emocje? Myśli się kłębią - Tu jest smród, obrzydliwy fetor. Zbiera się na wymioty. Ale obok jednak pachnie i jest ślicznie. Jakie miłe wspomnienia, uczucie błogości. Radość.
- Chcę tu zostać. Ojciec? Ojcze, to ty?
- Synu, tak, to ja, twój ojciec.
- Ale ty przecież nie żyjesz .Skąd tu się wziąłeś?
- Zgadza się, ty też nie żyjesz.
- Nie żyję? Jak to? Ojcze, czy jesteśmy w niebie?
- Można tak powiedzieć.
- Ale ja nie wierzę w niebo
- Synu, dobrze, że nie wierzysz, bo nieba nie ma.
- A gdzie my jesteśmy?
- Jesteśmy tu, gdzie nam jest dobrze i gdzie jesteśmy szczęśliwi.
- Ale tu nic nie ma, jest tylko światło, cisza , myśli i emocje.
- A po co ci rzeczy? One do szczęścia nie są potrzebne. A jeśli masz potrzebę posiadania rzeczy, to możesz je stworzyć.
- Żartujesz! Jak stworzyć?
- Popatrz tylko, zaraz coś stworzę. Widzisz? - Jasność przemieniła się w ciemność. Widoczne są świecące punkciki galaktyk spiralnych i mgławic. Nagle w jednej z nich eksplodowało coś, co rozjaśniło całą galaktykę. To było, jak supernowa, ale znacznie, znacznie większe.
- Synu, właśnie spowodowałem wybuch gwiazdy, ale innej, niż wszystkie. To jest supernowa zbudowana z antymaterii. Drugiej takiej we wszechświecie nie ma. Czujesz , tu obok mnie straszny odór, smród nie do zniesienia? To mój sąsiad, który tworzy smutne miejsce, w którym jest zło, a ideą cierpienie. Tam wysoko, nad nami, jest wielka osoba, która zajmuje się tworzeniem nowego wszechświata. Jak widać, kolejna próba mu się nie udała, bo po wielkim wybuchu rozbiegł się za szybko i atomy nie zdążyły powstać. Nie spoglądaj zbyt wysoko, bo tam są prawdziwi mistrzowie, którzy potrafią czynić rzeczy doskonałe.
- Chciałbym zobaczyć mistrzów i ich czyny.
- Tego nie zrozumiesz.
- Ojcze, spróbuj mi wytłumaczyć, może jednak zrozumiem.
- Synu, dziejące się tu rzeczy przekraczają możliwości twojego i mojego pojmowania.
Jestem tu bardzo długo i poznałem je tylko w maleńkiej części.
- To powiedz, co wiesz.
- Dobrze, powiem: Otóż te rzeczy są transcendencją, a nawet bardziej - to jest umysł transcentendalny, który wykreował wszelką rzeczywistość. Tą, znaną tobie na Ziemi i mnie tutaj, w bycie transcentendalnym. Rzeczywistość ziemska jest niewielkim wycinkiem tej, w której ja istnieję. A rozumienie jej znów jest maleńką częścią umysłu transcentendalnego.
- Kto to jest umysł transcentendalny?
- Nie wiem, czy to osoba, zjawisko, moc. Raczej stan. To jest coś wielkiego, absolutnego.
- Ojcze, chciałbym opowiedzieć o tym najbliższym. Czy jest taka możliwość?
- Nie ma synu, stąd nikt nie wraca, ale postaram ci się pomóc.

Dziadku, nareszcie odzyskałeś przytomność. Ty żyjesz! A lekarz mówił, że...że...
- Czy żyję? Nie pytaj. Jestem tu ze swoją świadomością i przytomnością.
- My wszyscy powoli zaczęliśmy się godzić z twoim...zaśnięciem.
- Powiesz mi co się stało?
- Miałeś zawał i byłeś trzy dni w śpiączce. Dzisiaj rano dostaliśmy wiadomość, że zmarłeś Czym prędzej przyjechałem. Reszta rodziny zaraz przybędzie.
- Wnuczku drogi, mam wrażenie, że umarłem i jestem tu tylko chwilowo. Czuję, że mam mało czasu i muszę coś ważnego przekazać..
- Mów Dziadku. Ja też mam coś dla ciebie.
- Ty pierwszy.
- Dobrze. Otóż w naszym obserwatorium zaobserwowano w sąsiedniej galaktyce wybuch gwiazdy supernowej. Wszystko byłoby zrozumiałe, ale ta gwiazda nie ma prawa istnieć. Ona zachowuje się, jak by była zbudowana z...
- Z antymaterii.
- Dziadku, skąd ty to wiesz?
- Wiem, bo byłem świadkiem jej stworzenia.
- Co ty mówisz, przecież cały czas jesteś w szpitalu, nieprzytomny. O jakim stworzeniu mówisz? Przecież to są wierzenia.
- To nie są wierzenia moje dziecko, to jest nieznana rzeczywistość. Czy pamiętasz...kiedy byłeś mały, pokazałem ci na...kartoflisku...ciemną...stronę...
- Tak dziadku, pamiętam, pokazałeś mi ciemną stronę ziemniaka.
Dziadku odezwij się! Dziadku!...Dziadku... Ty tylko znowu zasnąłeś prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:37, 30 Lip 2012    Temat postu:

co ty pierdolisz ???!
najpierw powinienies uznac, ze dales dupy , co mozna wywnioskowac z mojego linka


albo to obalic.

a tak nie wiadomo, czy nie mataczysz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:29, 01 Sie 2012    Temat postu:

corsaire napisał:
co ty pierdolisz ???!


Nie pierdolę. Zaraz wkleję następny kawałek o niebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:10, 02 Sie 2012    Temat postu:

Znów o stwórcy w formie opowiadania. Ono tematycznie pasuje, więc je wklejam. Sorki, że takie długie.

Niedawno brałem udział w konkursie na utwór upamiętniający twórczość Wisławy Szymborskiej. Wymogi, jak poniżej:

"Zadaniem konkursowym będzie stworzenie miniatury zbudowanej na twórczym odbiorze wybranego wiersza. Miniatura powinna stanowić literackie rozwinięcie obrazu z wiersza".

"...chodzi o wejście wyobraźnią w jego świat - dopisanie mu zdarzeń, bohaterów, zapachów, kolorów - miniatura konkursowa to literacka ilustracja, impresja, dopełnione własną i nieskrępowaną wyobraźnią wiersza".

Utopia

Wyspa na której wszystko się wyjaśnia.
Tu można stanąć na gruncie dowodów.
Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia.
Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.

Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu
o rozwikłanych wiecznie gałęziach.

Olśniewająco proste drzewo Zrozumienia
przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.

Im dalej w las, tym szerzej się otwiera
Dolina Oczywistości.

Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.

Echo bez wywołania głos zabiera
i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.

W prawo jaskinia, w której leży sens.

W lewo jezioro Głębokiego Przekonania.
Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.

Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza się Istota Rzeczy.

Mimo powabów wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne ślady stóp
bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono stąd
i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.

W życiu nie do pojęcia.

/ Wisława Szymborska/


Na podstawie tego wiersza napisałem esej, który wklejam poniżej.

Po Utopii.

Wyspa wyłania się z bezkresu oceanu. Jest wyjątkowa, gdyż żywi swoich mieszkańców owocami zasobnymi we wszechwiedzę. Zaspokaja ich wszelkie pragnienia rozpieszczając słodkim nektarem zrozumienia, wyjaśnienia, oczywistości , przekonania, pewności i życiodajnej prawdy. Raj, Eden, do niedawna bardzo zaludniony.
Pozostali tu jednak tylko kochankowie: Adam i Ewa, którzy niebawem też podzielą los poprzedników.
Piękni ludzie, zakochani , nadzy, szczęśliwi , potrzebni sobie nawzajem. Leżą na piasku trzymając się za ręce , rozmyślają , rozmawiają, Adam obserwuje jak promienie słońca rozpieszczają nagie ciało ukochanej. Jej nagość i zmysłowość jest dla Adama arcydziełem natury, pożądaniem , spełnieniem, natchnieniem. Ta kobieta jest częścią jego serca, duszy i umysłu. Życie bez niej nie ma sensu. Tak jak sensu nie miałby ten błękit nieba i ożywcza woda oceanu.
Cisza. Fale delikatnie muskają piaszczysty brzeg, bezchmurny błękit łączy się z szafirem oceanu daleko, daleko... cisza.
- Jestem w ciąży - przerywa błogą senność głos Ewy.
Adam z emocji nie mógł wydusić żadnego dźwięku, nie umiał wyartykułować sensownych słów, bicie serca, łzy w oczach. Tak bardzo pragnął ich wspólnego potomka.
- Ewuniu, bardzo Cię kocham, bardzo- - Po tych słowach z wielką namiętnością i właściwą sobie delikatnością pieścił i całował jej ciało .
- To będzie nasze dziecko, maleńki człowiek zrodzony z nas dwojga - ciągle nie mógł w to uwierzyć.
Leżeli tak, nadzy na plaży, raz po raz czyniąc za dość swemu pożądaniu i dając upust szalonej namiętności. Kochali życie, kochali siebie i kochali tę Wyspę . Kochali nieznane morze, bliskie a jednak dalekie i obce, w tym wszystkim bardzo kuszące. Kochali każdy kamyczek piasku na plaży, każde źdźbło trawy i każdy listek cienistej palmy.
-Adamie - zapytała Ewa uwalniając się od jego pieszczot - cóż zaofiarujemy naszemu dziecku, kiedy się urodzi?
- To, co posiadamy - odparł zadowolony - naszą wyspę z jej najwspanialszym we wszechświecie pokarmem! Damy mu naszą miłość! Damy cały świat ! - wykrzykiwał radośnie.
Kiełkujące w Ewie macierzyństwo nie pozwalało jej tak do końca przestać myśleć o przyszłości maleństwa. Coś ją gdzieś głęboko, we wnętrz niepokoiło. Cóż, stan błogosławiony niesie ze sobą wiele rozterek matczynych.
Na Wyspie, gdzie wszystko zostało wyjaśnione , ludzie nie mogą być szczęśliwi. Oni chcą poznawać zagadki i rozwikłać zakryte przed nimi tajemnice. To leży w naturze człowieka, bo tak został stworzony.
Zatroskana Ewa wpatruje się w horyzont z mieszanymi uczuciami. Jej wzrok sięga daleko, daleko i zastanawia się, czy nie można sięgnąć jeszcze dalej. Oczywiście można, lecz tylko tyle, na ile wiedza materialna pozwala. Wiedza ta pomimo, że pełna, odnosi się tylko do materii, atomów, kwarków, strun. Przeraża ją to, że ludzie są tylko zlepkiem materialnych klocków, które tworzą nową jakość. Nie może się z tym pogodzić.
Adam widząc posępną twarz Ewy , chce przerwać jej rozmyślania. Domyśla się, że te nastroje wiążą się z myślą o macierzyństwie. Czas jest wspaniały. Przecież leżą w tym przepięknym zakątku wyspy, kochają się i powinni być szczęśliwi.
- Ewuniu, uśmiechnij się, co ci jest?
- Adamie, jak mam się uśmiechać, skoro nasze dziecko będzie nieszczęśliwe.
- Dlaczego ta uważasz?
- Tak, Adamie, bo nie będzie mogło kochać, jak my kochamy. Ono po naszej śmierci zostanie samo - no może żyć będzie ze swoim rodzeństwem? Nie możemy mu tego zafundować. Czy widzisz jakieś inne wyjście, prócz tego do morza?
Połyskujące w słońcu srebrem na szafirowej tafli fale najwyraźniej zainspirowały Ewę.
Adam zaniepokoił się na poważnie jej stanem . Nie chciał wiele pytać, by nie rozdrażniać jej stanu emocjonalnego.
- Chyba powinniśmy pójść do drzewa Słusznego Domysłu i tam poszukać rozwiązania - rzekł stanowczo.
- Tam właśnie nie wolno nam chodzić! - obruszyła się Ewa - Czy pamiętasz, co mówili nasi rodzice? Możemy iść tylko do Drzewa Zrozumienia. Czy ci nie wystarczy źródło Ach Więc To Tak? ono wypływa w Dolinie Oczywistości i jest równie piękne. Czy nie wystarczą ci te perły poznania, zrozumienia świata i wszystkich rzeczy, które się w nim znajdują?
- Ewuniu, Masz rację, uszanujmy wolę rodziców i nie zbliżajmy się do drzewa Słusznego Domysłu. Po co nam jakieś domysły. Wystarczy pełna wiedza o otaczającym nas świecie. Musimy twardo stąpać po ziemi i opierać się tylko na rzeczach pewnych i poznawalnych. Wszystko inne może być zwykłą iluzją, fantazją, bzdurą.

W dawnych czasach ludzie wierzyli w wyimaginowany świat, który był dla nich najbardziej realny. Teraz jest zupełnie inaczej, gdyż, im dalej w las, tym szerzej się otwiera Dolina Oczywistości.
Poznanie można porównać do lasu. Na początku, kiedy wiedza ludzi o świecie byłą niewielka, każde rozwiązanie jednego problemu, stawiało wiele nowych problemów i pytań. Na końcu drogi poznania, wiele odpowiedzi na pytania nie rodzi już następnych pytań. Wszystko staje się jasne, oczywiste, jak spoglądanie z góry na dolinę. Już nie warto zadawać pytań.
Adam i Ewa, pomimo młodego wieku, poznali całą wiedzę i już niczego więcej nie mogli się dowiedzieć. Ta wiedza, jak wszystkich, którzy opuścili wyspę, przerażała również ich. Pełna wiedza o świecie odziera z wszelkich wyobrażeń, nadziei, sensu i celu. Ludzie tam żyjący właśnie z tego powodu stracili sens życia. Dowiedzieli się o swojej roli na wyspie, Ziemi, Wszechświecie.
- Adasiu, czuję się oszukana. Nie chcę żyć w takim świecie, materialnym, bezdusznym, zbudowanym, jak z klocków. Nie chcę być wytworem materii i zależeć tylko od fizyki, chemii i potencjałów elektrycznych. Tu nie mamy przyszłości i chcę skrócić bezsens naszego istnienia. Nie chcę naszemu dziecku ofiarować takiego świata. Kiedyś może nas za to znienawidzić. Nie uważasz, że jesteśmy egoistami i chcemy mieć zabawkę?
- Ewuniu, może lepiej nie rozmyślajmy nad sensem i pójdźmy do jeziora Głębokiego Przekonania. Może tam wątpliwości się rozwieją?
- Nie mów mi więcej proszę o żadnym jeziorze! Byliśmy tam już wiele razy i w niczym mnie ono nie przekonało.
- No to idźmy do drzewa Słusznego Domysłu. Tam jeszcze nie byliśmy.


Drzewo Słusznego Domysłu, jest wyjątkowym drzewem. Od wielu lat nikt do niego nie podchodził, bo niczego nie musiano się domyślać. Na wyspie wszystko było poznane, zrozumiałe, a wszelkie domysły zbędne. Odwiedzanie go świadczyło o nierozumności i narażało na ośmieszenie. Jednak od niedawna działo się inaczej. Mieszkańcy wyspy zaczęli zbliżać się do drzewa Słusznego Domysłu szukając tam sensu i celu istnienia. W ten sposób łamali ustalony od wieków zakaz. Ten, kto się wyłamał spod niego, opuszczał wyspę kierując się do morza i zawsze pozostawiał po sobie ślady stóp na brzegu. Czy drzewo wypędzało ich z rajskiej wyspy? A może przenosili się ku lepszemu? W niebyt?
- Może masz rację - odrzekła po głębszej zadumie Ewa - może powinniśmy pójść do drzewa Słusznego Domysłu i tam poszukać sensu. Nie narazimy się na ośmieszenie, bo prócz nas, nikogo na wyspie już nie ma.
- Najdroższa, bardzo tego chcę, chcę żebyśmy tam poszukali sensu i celu dla naszej miłości.
- jednak mam obawy, boję pójść do tego drzewa, bo nie wiem, co nas czeka. A jeśli i my opuścimy wyspę i nic po nas nie pozostanie? Pamięć po nas zaginie. Nikt nie będzie czytał naszych dziejów spisanych tak misternie w wielu księgach. . To byłby prawdziwy koniec, gorszy, niż naszych poprzedników. To byłby koniec wszystkich ludzi, którzy kiedyś tu żyli. Zapomnienie. To przecież takie straszne - Ewa rozpłakała się ze wzruszenia i żalu.
Pełni obaw, zdesperowani udali się do drzewa Słusznego Domysłu szukać tam sensu istnienia dla siebie i swojego nienarodzonego dziecka. Drzewo rośnie tam gdzie, kończy się las, gdzie kończą się pytania, gdzie wszystko jest wiadome. Czy właściwe jest domyślać się czegokolwiek? Po co się domyślać? Czego domyślać?
Z takimi wątpliwościami kochankowie zbliżyli się do drzewa, które wydało im się najpiękniejsze. Na jego rozwikłanych wiecznie gałęziach wiszą owoce domysłów. Gałęzie, jak wijące się węże, kuszą Adama i Ewę swoimi owocami. Adam ją przestrzegł, by nie zrywała zakazanego owocu, lecz ona urzeczona ich urokiem, zerwała jeden. Wierny mąż nie mógł pozwolić, by Ewa sama zjadła owoc. Rozpołowił go i zjedli wspólnie.
- Ewo, jak się teraz czujesz ?
- Nic się nie dzieje, zjadłam swoją część i...nic. A ty Adamie?
- Nie czuję, że zgrzeszyłem. Kiedyś w to wierzono.
- Mnie też nic nie jest i nie rozumiem, dlaczego ludzie po odwiedzeniu drzewa Słusznego Domysłu opuszczają Wyspę?
- Może jednak nie jedli owoców?
- Nie wierzę, żeby nie jedli. Na pewno ktoś zjadł, ale los podzielili wszyscy jednakowo.
- Wróćmy więc , nie sięgajmy po kolejne owoce. Może zaszkodziły naszym poprzednikom?
Małżonkowie zmęczeni usnęli w przytuleniu. Byli niemal jednością, więc ich marzenia senne były identyczne. Śniło im się, że są w jakimś dziwnym stanie. Nie było w nim żadnej akcji, żadnych osób, ich też nie było. Odczuwali jakiś stan błogości, wzniosłości, euforii. Nigdy wcześniej nie doświadczyli takiego stanu we śnie. Zawsze kiedy spożywali zakazany owoc razem, mieli identyczne sny. W pierwszych były same emocje, a następne coraz bardziej wypełniały się treścią. Ostatni sen był odmienny. Śniła im się ich wyspa, lecz jakaś inna. Ona się zmieniała, robiła ziarnista, rozpadała na małe fragmenty, pochłaniała ją nicość. Tak się działo, kiedy na nią nie patrzeli, natomiast , gdy kierowali ku niej swój wzrok, proces destrukcji cofał się.

- Kochanie - rzekła Ewa - miałam straszny sen, który mnie przeraził. Widziałam w nim koniec świata. Tak, to chyba był koniec naszego świata.
- Ewuniu, ja też miałem taki sen, koszmar, po którym nie mogę się uspokoić - Adam odpowiedział przygaszonym głosem - Nasze sny są zawsze takie same. Śnimy się sobie nawzajem. Tym razem ciebie nie było.
- Ja też Ciebie nie widziałam. Czy sny chcą nas rozdzielić?- zastanawiała się Ewa przymarszczając brwi.
- Nie damy się snom, bo się kochamy i będziemy razem.
Poczuli, że nadszedł czas...trzeba podjąć tę decyzję. Skierowali się w stronę morza z zamiarem odejścia na zawsze.
- Zwiążmy się sznurem - rzekła Ewa - nawet martwi będziemy razem.
- Uścisnę cię mono. Nie pozwolę, żebyśmy się rozdzielili.
- Moi rodzice też się trzymali za ręce, a po kilku dniach mama leżała w wodzie przy brzegu sama. Miała białe, spuchnięte ciało, nie poznałam jej - nuty strachu dźwięczały w głosie Ewy.
- Czy my też tak będziemy wyglądać?
- Chyba tak. Boję się.
Związali się więc sznurem, nadzy poszli w stronę morza. Ślady ich stóp miały tylko jeden kierunek - do morza, bezkresu Słusznego Domysłu. Szli w nadziei lepszego istnienia. Tę nadzieję dały im owoce z drzewa Słusznego Domysłu. Sami wygnali się z Wyspy, z domu niewoli, by wrócić do raju, skąd przybyli.
- Ewo najukochańsza, nabierz dużo powietrza do płuc. To da nam więcej czasu przed nadejściem nieuchronnego - rzekł Adam już na brzegu, kiedy fale obmywały ich stopy.

Stało się. Adam i Ewa są pod wodą już długo. Nadal żyją i rozmawiają z sobą. Przemierzają morską głębię wokół wyspy, napotykają kości i fragmenty zwłok ludzkich. Poczuli inny świat. Bezkres morskiej toni. Widzą dalej i więcej, niż o tym mówiła wiedza absolutna zdobyta na wyspie.

- Spójrz tam, Adamie, na tych dwoje. Oni są uderzająco podobni do nas. Nawet związani sznurem za ręce. Nie ruszają się i na pewno są martwi - Ewa z zaciekawieniem skierowała się w stronę nieruchomej pary.
- Nie patrz na nich Ewuniu, to jesteśmy my.
- To niemożliwe! - Krzyknęła Ewa - my jesteśmy tutaj.
Ewę przeraził jeszcze bardziej widok dziwnych ryb atakujących zwłoki.
Żarłoczne Barakudy rozszarpują brzuch zwłok kobiecych i raczą się strzępami jej ciała. Uchodząca krew jeszcze bardziej zachęca ryby do walki o każdy kęs. Kłębowisko drapieżników zrobiło spustoszenie we wnętrznościach i zaatakowało macicę z płodem. Dwie ryby rozszarpały macicę, w której Ewa dostrzegła główkę płodu... po chwili nie było śladu dziecka, tylko szamotanina walczących ryb.
Adam i Ewa przyglądali się wszystkiemu z trwogą. Niczemu jednak nie mogli zapobiec. Byli tylko widzami tragedii i końca ich życia na wyspie.

Rodzice nienarodzonego dziecka przeżywali wizję tragedii tak, jak by żyli nadal w swoich ciałach. Byli sparaliżowani tym widokiem, bezradni i zrezygnowani.
Kochanie - rzekł Adam - chodźmy stąd, tu nas nic nie trzyma.
- Ale dokąd - zapytała Ewa?
- Nie wiem, gdziekolwiek. Nie chcę takiego świata.
- Adamie, czy istnieje inny świat, gdzie nie ma zła i okrucieństwa?
- Tak, istnieje. Zamknijmy oczy kochanie.
- Adasiu, ale to będzie ten sam świat, tylko ciemny - Ewa posłusznie zamknęła oczy.

Kochankowie zamknęli oczy. Czuli, że to jest jedyne sensowne rozwiązanie dramatycznej sytuacji, w której się znaleźli.
To było decydującym momentem zmian dla nich i całej fizycznej rzeczywistości. Ona nie jest jedyną, tylko częścią większej rzeczywistości. Świat materialny istnieje, jako postrzegany przez umysł. To umysł jest właściwą rzeczywistością, a materia jego wytworem.
- Adamie, co się dzieje? Boję się.
- Ewuniu, ja też się boję, bo nie mogę otworzyć oczu, a pomimo tego widzę ogień.
- Tak...ogień... i przeraźliwą jasność. Czy jesteśmy w piekle? Co z nami teraz będzie? - zapytała przerażona Ewa
- Nie sądzę, bo ogień staje się coraz mniejszy, jak by się oddalał.
- Tak znikł w jednym punkcie - wykrzyknęła uradowana Ewa.

Adam i Ewa stali się świadkami odwrotnego procesu stworzenia świata. To był proces destrukcji kosmicznej. Wielki Kolaps. Jednak on nie pochłonął dwójki istnień ludzkich, bo nadal żyją, myślą i rozmawiają z sobą. To jest dla nich nowy rodzaj istnienia. Niematerialny, a jednak rzeczywisty. Żadna wiedza na wyspie tego nie znała, bo nie mogła. Wiedza materialna dotyczy tylko materii. Wszystko inne jest dla niej zakryte. Jednak istniała możliwość przekroczenia granicy poznania, oczywistości, wiedzy absolutnej. Było tym drzewo Słusznego Domysłu. Ono pozwoliło wykroczyć myślą poza wszelkie ograniczenia wiedzy i domyślać się rzeczy niepoznawalnych, lecz słusznych. Ostatni ludzie na wyspie spowodowali zapadnięcie się rzeczywistości fizycznej i przenieśli się do innej, nieskończonej. Rzeczywistość nieskończona pozbyła się innych form istnienia, bo już jej nie była potrzebna.
Adam i Ewa wstąpili do wspólnoty Wielkiego Umysłu. Stali się jego częścią i zarazem całością. Oni, jak dwa neurony w mózgu, są integralną jego częścią. Dowiedzieli się o wszystkich innych neuronach, których liczba jest nieskończona. Byli tam ludzie z wyspy, jak i innych wysp znajdujących się we Wszechświecie. Każda pojedyncza świadoma istota przenosi się po śmierci fizycznej do Wielkiego Umysłu. Ona go tworzy, powiększa. Kochankowie dowiedzą się wkrótce o wszystkim. Nawet o tym, że Wielki Umysł nie mógł z niczego powstawać, gdyż w tej rzeczywistości nie ma czasu, ani przestrzeni. Nie ma związku przyczynowo skutkowego, a jest tylko stan niczym nie ograniczony. Tym stanem jest miłość. Ona jest powodem zaistnienia materialnej rzeczywistości...

- Adamie, Tu jest pięknie, chcę tu zostać. Czuję czyjąś obecność ... Mamo, Tato, jesteście tutaj?
Ewa i Adam doznali czegoś niesamowitego. Opanowała ich nieskończona radość, sens i więź do wszystkiego, co ich otaczało. Jakby się znaleźli w rodzinnym domu. Czuli to całymi sobą...
- Mamo...tęskniłam...
- Kochane dzieci, niedługo poznacie tu wszystko i nie będziecie się niczemu dziwić. Spotkacie wszystkich ludzi żyjących na Wyspie w całej jej historii. Teraz muszę wrócić do Wielkiego Umysłu, do którego i wy wstąpiliście. Upłynie jeszcze trochę czasu, zanim z tego sobie zdacie sprawę.
Niech was przytulę i uspokoję. Tu nie ma nic i zarazem jest wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:37, 28 Sie 2012    Temat postu:

Czym się różni człowiek od zwierzęcia, robaka, bakterii, lub hałdy kompostu? Właściwie niczym wielkim, tylko złożonością budowy, chemizmem. Taki kompost może być najbardziej złożony i przebiegać więcej reakcji biochemicznych.
Czy słusznie uważamy się za coś wyjątkowego na Ziemi, nawet lepszych od pozostałych zwierząt? Ba, uważamy nawet, że Ziemia i cały świat powstał dla nas. A dlaczego nie dla robaka, albo kompostu?
Jednak jest coś, co nas czyni wyjątkowymi - jest tym nasz rozum i inteligencja. Nie powinniśmy rozciągać tej wyjątkowości na całe ciało człowieka, a jeśli tak robimy, to bezpodstawnie. Każdej chwili może powstać nowa, lepsza, inteligencja, która stanie się bardziej wyjątkową i zepchnie nas na drugi plan, lub dalej.
Przypuszczam, że stwórcy wcale nie chodzi o człowieka, tylko o inteligencje, jakakolwiek by była. Ona ma być motorem zmian, postępu, bo to chyba on jest tym narzędziem. Czyżby memy i temy były celem stwórcy?
Jeśli tak, to uczestniczymy w sztafecie i w tej chwili posiadamy pałeczkę. Musimy robić wszystko, żeby ją utrzymać jak najdłużej i jak najdalej z nią dobiec. Byłoby super, gdybyśmy z tą pałeczką dobiegli do mety.
A jak wygląda meta? Może ktoś napisze?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez W2 dnia Czw 9:27, 30 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:10, 05 Wrz 2012    Temat postu:

Dzisiaj dowiedziałem się w TV, że rodzice porzucili dziecko. Inny przypadek, że wypadło przez okno, bo opiekun był pijany. Co chwilę słyszymy o obojętności, albo nadopiekuńczości i nie tylko do dzieci. Niektórzy ludzie nie mogą znieść cierpienia innych, a inni przechodzą z tym do porządku dziennego. Dlaczego jest tak różna wrażliwość u ludzi? Czy stwórca celowo zaplanował taka zmienność i dlaczego?
W czasach największych trudów życia, wojen, walki o byt, nie ma miejsca na wzniosłe uczucia, a liczy się tylko własne przeżycie i najbliższych. Natomiast w czasach pokoju w rozwiniętym społeczeństwie nagradzane są postawy miłujące bliźnich, altruizmu wobec obcych.
Wytłumaczenie jest proste, ponieważ celem jest rozmnażanie i temu podporządkowane jest nasze zachowanie. Najwięksi altruiści w chwilach zagrożenia będą walczyli na śmierć i życie o swoje przetrwanie. Oczywiście zawsze są wyjątki, które znamy z historii, lecz stanowią one mały promil społeczeństwa.
Na podstawie naszego zachowania wnioskuję, że nie ma ustalonych wartości zapisanych gdzieś tam, w niebie, lecz tworzymy je na własny użytek. Jedyną wartością jest przetrwanie i ta wpisana w nasz genom od milionów lat.
Zatem stawiam pytanie, czy wartość, jaką jest przetrwanie, była pierwsza przed powstaniem Wszechświata?
Niech ktoś napisze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hachiko
Gość





PostWysłany: Czw 6:59, 06 Wrz 2012    Temat postu:

Hmm...a to nie tak jak z jajkiem i kurą? Wydaje mi się,że każda rzecz z chwilą powstania, zrodzenia "wyraża wolę" lub ma w programie przetrwanie. Musi być zawsze jakiś cel powstania.
Powrót do góry
flykiller
Gość





PostWysłany: Czw 12:29, 06 Wrz 2012    Temat postu:

Nie dopada Was czasem, przy okazji takich tematów, uczucie ciężkiego przygnębienia? Kosmos, Wszechświat, wieczność, stwórca, cel i sens istnienia, tyle ważnych wątków nie do ogarnięcia, tyle słów, już wcześniej, po wielokroć, napisanych, powiedzianych, a człowiek ciągle taki mały i ciągle w przepływie, w jedną stronę. Zastanawiamy się nad rzeczami wielkimi i, poniekąd, metafizycznymi, jednocześnie zmierzając do końca poprzedzonego, w przypadku wielu z nas, serią upokorzeń ze strony ciała. I lepsi, i mądrzejsi i bardziej utalentowani od nas przeszli gehennę zanim ciało ostatecznie ich zawiodło i na nic zdały się te wcześniejsze wytwory ich talentu i intelektu wobec rozpadu i rozkładu. Marzą nam się sny o potędze, a jesteśmy niczym, niczym.
Piszesz, W2, "musimy robić wszystko, żeby ją utrzymać jak najdłużej i jak najdalej z nią dobiec. Byłoby super, gdybyśmy z tą pałeczką dobiegli do mety." Boisz się, że nadejdą istoty bardziej doskonałe od człowieka i sprowadzą nas do takiej roli, jaką my przypisaliśmy światu zwierząt? Roli niewolników wydanych na pastwę naszego gatunku? Jaka to by była piękna "sprawiedliwość dziejowa", gdyby potraktowano nas kiedyś tak, jak my, teraz, traktujemy zwierzęta.
I piszesz, w pierwszym poście, "należy się zastanawiać". Do tej pory nie odpowiedziałeś mi na pytanie, dlaczego należy się zastanawiać. Rozumiem, że Ty i nie tylko Ty masz taką potrzebę, ale dlaczego to jest powinność? Co nam to da i co nam z tego przyjdzie, kiedy jęcząc przed śmiercią w przepoconej pościeli nie będziemy pamiętać ani o kosmosie ani wszechświecie, ani może nawet o tym, kim jesteśmy i kim byliśmy.

Ligand fas, widzę, że nie porzuciłeś bezecnych praktyk usuwania postów. Nie wiem dlaczego osoba, która naprawdę ma coś konkretnego do powiedzenia (w przeciwieństwie np. do emocjonalnych kwiatków j.w.) i której czytanie naprawdę może być korzyścią dla innych, wstydzi się swoich słów.
Powrót do góry
W2
maszynista z Melbourne


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:53, 06 Wrz 2012    Temat postu:

hachiko napisał:
Hmm...a to nie tak jak z jajkiem i kurą? Wydaje mi się,że każda rzecz z chwilą powstania, zrodzenia "wyraża wolę" lub ma w programie przetrwanie. Musi być zawsze jakiś cel powstania.


Czy musi być cel powstania? Wydaje mi się, że celowość jest atrybutem umysłu w rozumieniu naszej ludzkiej inteligencji. Jeśli obserwujemy jakiś rozwój, zmiany, które skutkują coraz większą złożonością układu, to wydaje się nam celowe działanie. Jednak niekoniecznie tak musi być, bo na drodze przypadku również może istnieć rozwój. Weźmy reakcje chemiczne, lub biochemiczne - tam zmiany dążące do złożoności są uderzające, a nikt im żadnego celu nie wyznaczył. Podobnie może być z życiem biologicznym i nami samymi. Sądzę, że stwórca zaprojektował prawa natury, które w konsekwencji doprowadziły do obserwowanej rzeczywistości. Jeśli nawet nie zaprojektował, to musiał wiedzieć o wszelkich możliwych rozwojach i się pewnie tak przygląda swojemu dziełu. Po tych miliardach lat być może człowiek mu wpadł w oko i pokłada w nim nadzieję. Ale czego?
Może wiesz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:13, 06 Wrz 2012    Temat postu:

W2 > poprzednio miałem taką stopkę:
Bóg stworzył człowieka , ponieważ rozczarował się małpą.
Z dalszych eksperymentów zrezygnował



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 7 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin