Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

forumowe samice
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bobro
gryźliwy behemot


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 20179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z boku trochę
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:00, 13 Lis 2006    Temat postu:

ufff... ale się tu rozpisano... jaras! daj spokój, nie przeczytam tego

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tolek_Banan
200 kg odważnik


Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:14, 13 Lis 2006    Temat postu:

jaras napisał:
Innym razem pytam o uczucia ludzi, o zwi�zki, a dostaj� odpowied�, �e "�ycie to nie konto w banku". Sorry. Nie umiem tak dyskutowa�. Dla mnie w �yciu nie liczy si� tylko "konto w banku", "pieni�dze" i "dobra zabawa" i "samice" - mam "troch�" inne potrzeby.

jaras, nie nadymaj sie tak. ja na przyklad lubie sie przebierac za babcie klozetowa jak nikt nie widzi i nie robie z tego wielkiego halo.

a poza tym "zycie to nie konto w banku" wydaje mi sie pieknym okresleniem, bije z niego optymizm, witalnosc i wyczuwa sie nawiazanie do realnego spojrzenia na swiat. dodatkowo zaprzeczenie wprowadzone w srodek, owo slawetne "nie" nadaje mu powiew romantyzmu. bo skoro nie konto w banku, to co? pyta dramatycznie autor. pewnie chodzi o konto w kasie zapomogowej, odpowiada usluznie jaras. amen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Wto 10:46, 14 Lis 2006    Temat postu:

być sobą napisał:
Sprawy załatwione całkiem pomyslnie. Juz sie tak nie bije :)
To dobrze - najlepszy spokój osiąga się mając świadomość, że najważniejsze sprawy są pozałatwiane. :-)

być sobą napisał:
Mam rozwinac moja mysl. Okey. Wydaje mi sie( ale to mnie) że mezczyźni nie sa gotowi na kłopoty które spadaja jak grom z jasnego nieba. Kiedy cos takiego sie dzieje wola byc dalej od tego. Ja nie pisze o wszystkich bo bywaja wyjatki. Wtedy najczesciej znikaja, nie maja czasu, staja sie nieobecni.I wracaja kiedy wszystko sie uspokoi. Kobiety, moze zbyt pełne dumy nie o wszystkim chca rozmawiac. pewne sprawy chca załatwiac same. Moze chca pokazac jakie sa dzielne. Tylko czasami przychodzi chwila zwatpienia we własne siły i robia głupie rzeczy. Czasami bardzo komus ufaja i kiedy zostaja zawiedzione to trudno do nich trafic.Zaufanie szlag trafia i najczesciej nie mam juz powrotu.To tez ta ich duma. I nie potrafia przyznac sie jak bardzo czasami im potrzeba tego meskiego ramienia na którym moga sie wypłakac, ciepłej pomocnej dłoni, przytulenia. No cóz takie jestesmy, a wszystkie zmiany odbieramy bardzo ostro.
Aha, teraz już wiem o co chodzi.

Takie postępowanie mężczyzn nazwałbym asekuranctwem i także bardzo tego nie lubię, jako że nie cechuje ono tylko i wyłącznie mężczyzn, ale także i kobiety. Niestety, nie wszyscy chcą żyć wedle zasad stosowanych przez wiele wcześniejszych lat - gorzej natomiast, jeśli krzywdzą tym innych. :-/

Odnośnie przytulania. Wczoraj (dziś) późno w nocy nie mogłem spać, więc, co by nie leżeć i nie gapić się w sufit wstałem, usiadłem do kompa i zajrzałem na [link widoczny dla zalogowanych]. Patrzę, temat: "Tak chciałabym żeby ktoś mnie tak mocno przytulił...". Hmmm... dla osoby, która lubi się przytulać ;-), to woda na młyn, miód na serce ;-). No, to się dołączyłem i trochę popisałem z tamtą dziewczyną. Bardzo fajnie, miło, aż potem ona stwierdziła, że dziękuje za miłą rozmowę i teraz już pójdzie spać. Taki jednak mam zwyczaj, że staram się temat czytać zawsze od pierwszego posta do końca. No i było tam stwierdzenie: "A tak nawiasem mówiąc, nie przedkadzałoby Ci mieć kobietę ze skłonnościami do depresji?", na co oczywiście tej kobiety dyskutant odparł: "gdy związek oparty jest na trwałym uczuciu to nie przeszkodzi i depresja". Domyślam się, jak wiele frajdy sprawił jej tymże stwierdzeniem...

Nazajutrz jednak (dziś z rana) na tym samym forum pojawił się inny temat: "depresja mojego męża...dłużej tego nie wytrzymam...", w którym ta sama dziewczyna, która wcześniej potrzebowała "szerokiej wirtualnej piersi", do której mogłaby się przytulić, na wyżalanie się autorki topiku nt. jej męża, który podczas swej depresji "jest nie do życia", pisze: "No cóż, ktoś kto jest słaby psychicznie, tak jak autorka tego topiku, nie powinien brać sobie za partnera osoby mającą np. skłonności do depresji." Tak, jakby każdy człowiek na Ziemi był chodzącym psychologiem i znał się na takich aspektach poznając swego partnera.

Nie muszę mówić, że dziewczyna ta ma już przez to "minusa" u mnie, a o kolejnym "wirtualnym przytulaniu" następnym razem nie będzie mowy. :-P

Tak to właśnie jest. Kiedy mamy depresję, zły humor, jesteśmy smutni itp. chcemy, żeby nas przytulano, opiekowano się nami, a choćby od czasu do czasu powiedziano nam ciepłe, krzepiące słowo. Ale wystarczy tylko zamienić role i okazuje się, że taką osobę "trzeba zamienić na lepszy model" (bo i takie określenie też padło na tamtym topiku). Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka :-P. Gdzie tu ta miłość i wzajemność? Bo to mi właśnie przypomina zachowanie, jakie opisujesz w zacytowanym fragmencie. :-/

Takie właśnie są te "samice". :-P

Cieszy mnie natomiast, że w żadnym swoim poście nie użyłaś słowa "faceci" na mężczyzn, przy całym swoim żalu do nich. Nie chodzi mi o to, żeby w ogóle nie używać tego słowa, bo i ja go czasami też używam. Ale kobieta, która traktuje mężczyzn jak "mięsko", "towar" lub odwrotnie: "szmaty", "świnie" i przy tym szafuje tym słowem - nie zasługuje w ogóle na mój szacunek jako kobieta.

znana ktośka napisał:
jaras napisał:
Z Twojego posta byłem przekonany, że palisz. :-)

Ale jak widzę za bardzo Cię nie rozczarowałam :)
Prawdę mówiąc rozczarowałabyś, gdyby się okazało, że palisz. :-)

Nie dlatego, że nie akceptuję palenia u kobiet - nie, nie mam nic przeciwko. Tyle, że... Ciebie jakoś nigdy sobie z papierosem nie wyobrażałem. :-)

Natomiast w krótkich spodenkach lub podomce... yhm... ;-)

znana ktośka napisał:
jaras napisał:
Mi tylko chodziło o to, że w tamtym Twoim poście był taki fajny, prosty opis, po którym zaraz wyobraziłem sobie dziewczynę (Ciebie? nie wiem, może tak :-) ubraną w krótkie spodenki, która jest na wycieczce gdzieś tam ze mną, a potem, gdy jesteśmy w domu, ma na stópkach ciepłe kapcie i jest ubrana w szlafroczek, bo właśnie wyszła spod prysznica i ma jeszcze wilgotne włosy (aaa, kurczę, niech by sobie nawet miała papiloty ;-). Twój opis, choć krótki, był tak przekonywujący i obrazowy dla mnie, że naprawdę zrobiło to na mnie wrażenie. :-)

Mogę Cię tylko pocieszyć, że i tak bywa nie tylko u mnie,ale również u wielu kobiet. Mam na myśli tutaj Twoje wyobrażenie o ubiorze :D
Heh, mężczyźni, jak wiesz, są wzrokowcami. :-)

Dlatego taki obrazowy opis w wykonaniu takiej fajnej dziewczyny to coś pięknego! I ja jestem "głodny" takich opisów ;-). Są dziewczyny, które o tym wiedzą i umieją (jak to gdzieś tu napisała @ ribka_pilka) uwodzić słowem, ale i są takie ("samice"? ;-), które nie wiedzą, i wydaje im się, że jak tylko wystawią kawałek "tego i owego", to wtedy "żaden im się nie oprze". Ale tym drugim tylko się tak wydaje. ;-)

znana ktośka napisał:
Jak widzę o internetowej znajomej i tak dużo wiesz. Aż się boję z Tobą rozmawiać hihihih...żart :)
W końcu po to się z kimś rozmawia, żeby wymieniać się informacjami, a nie wpuszczać je jednym uchem, a wypuszczać drugim ;-). Jakoś tak nauczyłem się wsłuchiwać się w głos kobiet i brać pod uwagę to co mają do powiedzenia - nigdy nie traktowałem tego jako "głupie, ale słodkie szczebiotanie". ;-)

Tolek_Banan napisał:
ja na przyklad lubie sie przebierac za babcie klozetowa jak nikt nie widzi i nie robie z tego wielkiego halo.
Ja także lubię robić wiele fajnych rzeczy, jak nikt nie widzi, ale przy całym swoim ekshibicjoniźmie emocjonalnym nikt nie namówi mnie, abym opisywał to na forum. :-P

Tolek_Banan napisał:
a poza tym "zycie to nie konto w banku" wydaje mi sie pieknym okresleniem, bije z niego optymizm, witalnosc i wyczuwa sie nawiazanie do realnego spojrzenia na swiat. dodatkowo zaprzeczenie wprowadzone w srodek, owo slawetne "nie" nadaje mu powiew romantyzmu. bo skoro nie konto w banku, to co? pyta dramatycznie autor. pewnie chodzi o konto w kasie zapomogowej, odpowiada usluznie jaras. amen.
Znasz bajkę o Tymitunie?

- Ty mi tu nie pier... filozofuj. :-P

Dobrze wiem o co chodzi. Konto w banku jest czymś co wydaje się być stałe. Bo konto po prostu jest i już. A Ty mówiąc o miłości w kontekście określenia "życie to nie konto w banku" sugerujesz, że miłość wcale nie musi być uczuciem stałym.

Nieee, Stary, szanuję Twoje poglądy, ale pozwól, że się z nimi nie zgodzę, a będę stosował się do własnych, a także tych, których nauczono mnie za młodu. To coś w rodzaju przykładu zachowania, o którym napisała @ być sobą? Że zawsze możesz powiedzieć swej kobiecie: "Wybacz, życie to nie konto w banku" i odejść, nie angażując się zbytnio w jej problemy? No to gratuluję.

Przesyłam pozdrowienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
Gość





PostWysłany: Wto 11:27, 14 Lis 2006    Temat postu:

widzisz Jaras....
taki to już jest... chyba zgodny z naturą... podział ról, że to mężczyzna ma się opiekować kobietą a nie odwrotnie i jak można odczytać choćby z tego watku własnie takiej roli męzczyzny w związku oczekuje kobieta.
Nie dziw sie więc iz ta sama dziewczyna akceptująca u siebie chwilowy dołek źle znosi mazgajowatośc u swojego partnera. To nie jej wina.. problem lezy raczej po naszej stronie.. zniewieścieliśmy w sporej części i zamiast być tarcza i opoką w trudnych chwilach sami coraz częsciej potrzebujemy wsparcia i przysłowiowego "pogłaskania biednej żabki".
Oczywiście.. część kobiet majaca wobec partnera uczucia bardziej macierzyńskie niz partnerskie będzie się realizowała w tego typu zwiazkach... jednak większośc chyba źle się czuje w roli "szefa stada".

jak kiedys powiedziano "meską rzeczą jest czasem uronić łzę"... ale łzę, a nie potoki żali czy frustracji.
Powrót do góry
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Wto 12:05, 14 Lis 2006    Temat postu:

nudziarz napisał:
widzisz Jaras....
taki to już jest... chyba zgodny z naturą... podział ról, że to mężczyzna ma się opiekować kobietą a nie odwrotnie i jak można odczytać choćby z tego watku własnie takiej roli męzczyzny w związku oczekuje kobieta.
Nie dziw sie więc iz ta sama dziewczyna akceptująca u siebie chwilowy dołek źle znosi mazgajowatośc u swojego partnera. To nie jej wina.. problem lezy raczej po naszej stronie.. zniewieścieliśmy w sporej części i zamiast być tarcza i opoką w trudnych chwilach sami coraz częsciej potrzebujemy wsparcia i przysłowiowego "pogłaskania biednej żabki".
Oczywiście.. część kobiet majaca wobec partnera uczucia bardziej macierzyńskie niz partnerskie będzie się realizowała w tego typu zwiazkach... jednak większośc chyba źle się czuje w roli "szefa stada".

jak kiedys powiedziano "meską rzeczą jest czasem uronić łzę"... ale łzę, a nie potoki żali czy frustracji.
I tu mi się coś jednak nie do końca zgadza... To znaczy, owszem, zgodzę się z tym, że mężczyzna nie powinien być mazgajowaty, ale...

Z tego co mi wiadomo, kobiety, choć słabsze od nas fizycznie, są znacznie silniejsze od nas psychicznie. Dłużej żyją, łatwiej znoszą trudności życia codziennego, a nawet po rozstaniu z ukochanym o wiele szybciej się "otrząsają". I to właśnie mężczyźni, od których wymaga się twardości, niezłomności, odwagi, siły i innych przymiotów, kiedy po ciężkich bojach wracają do swej Ukochanej partnerki w domu, mają też prawo do jakiejś słabości, której nie będą musieli się przed nią wstydzić. Bo ona przecież kocha i rozumie.

Nie chcę przez to powiedzieć, że mężczyzna przy swojej kobiecie ma wciąż płakać i okazywać się "glizdą", ale przecież we własnym domu chyba może odłożyć na bok swą "zbroję" i "dzidę", i przytulić się do Ukochanej, kiedy jest po ciężkim dniu, marudzeniu przez szefa, chamstwie na ulicy i innych rzeczach, które on twardo znosi. I wtedy ta silniejsza psychicznie od niego kobieta, jego kochająca partnerka przecież może go przytulić do piersi, pogłaskać po głowie, pocałować i powiedzieć: "nic się nie przejmuj, ja tu jestem z Tobą i nie pozwolę Ci się smucić".

Ja zawsze byłem przekonany, że mężczyźni, jak piszesz, powinni zapewnić kobiecie oparcie w sensie siły, odwagi itp. - innymi słowy miłość w takim "męskim" sensie. A kobiety mężczyźnie odwrotnie: wsparcie psychiczne, motywację do działania itp. - innymi słowy też miłość, ale w takim "kobiecym" pojęciu.

I tu nie chodzi o to, kto ma w związku pełnić rolę "szefa stada", tylko o wzajemność: "ja daję Tobie to i tamto, a Ty mi coś innego". Ale też nie na zasadzie takiego wyliczania sobie i wypominania, tylko to powinno wynikać właśnie z uczucia miłości.

To jak to z tym jest?

A z tą zniewieściałością mężczyzn, to się zgadzam - ale wiesz czego efektem ona jest? Bo mi się wydaje, że tej gonitwy kobiet za tym, żeby doścignąć mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia. Kobiety chcąc pokazać mężczyznom, że potrafią być niezależne od nich zaczęły wykonywać typowo męskie zawody i czynności w życiu. W swojej walce o równouprawnienie zatraciły granicę między "równym uprawnieniem" (co wynika z definicji tego słowa), a "równością płci". I, niestety, nie winię za to kobiet... Winię nas, samych mężczyzn, że do tego doprowadziliśmy. Dlatego, że mężczyźni nie potrafili się należycie opiekować swoimi kobietami, tylko zdradzali je, źle traktowali, porzucali i traktowali jak "coś gorszego". Trochę się nie dziwię w tej sytuacji kobietom - ale też tylko trochę, bo jednak uważam, że w niektórych aspektach równouprawnienia kobiety zdeka przesadzają.

Nigdy kobieta nie będzie równa mężczyźnie, nawet jeśli będzie świetnym żołnierzem, skutecznym policjantem, bezwypadkowym kierowcą czy choćby businesswoman. Nie znaczy to, że mam na myśli, że kobieta nigdy nie doścignie mężczyzny. Bo przecież tak samo mężczyźni choćby wykonywali jak najbardziej "kobiece" zawody i czynności w życiu, to nie będą tacy jak kobiety. Po prostu każda z płci ma swoje określone cechy i nie sposób jest zrównać ich z sobą. Zaś każda z płci powinna być traktowana na równi pod względem praw. Tak właśnie rozumiem słowo "równouprawnienie".

Skutkiem dzisiejszych czasów jest to, że mężczyźni niewieścieją, a kobiety z tego powodu chyba najszczęśliwsze nie są.

Takie jest moje zdanie i przyznam, że także najszczęśliwszy z tego powodu nie jestem. :-/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
znana ktośka
Gość





PostWysłany: Wto 13:13, 14 Lis 2006    Temat postu:

jaras napisał:
Prawdę mówiąc rozczarowałabyś, gdyby się okazało, że palisz. :-)Nie dlatego, że nie akceptuję palenia u kobiet - nie, nie mam nic przeciwko. Tyle, że... Ciebie jakoś nigdy sobie z papierosem nie wyobrażałem.

Zatem nie musisz sobie już wyobrażać. Naprawdę nie paliłam, nie palę i nie mam zamiaru. Co nie przeszkadza mi u innych np. podczas imprezy. Wtedy niestety jestem biernym palaczem, ale większość osób najczęściej nie pali przy stoliku. Podoba mi się ta kultura u palaczy.

jaras napisał:
Natomiast w krótkich spodenkach lub podomce... yhm...

To jest realne i to nawet bardzo
jaras napisał:
Heh, mężczyźni, jak wiesz, są wzrokowcami.

Oj wiem, wiem
jaras napisał:
Dlatego taki obrazowy opis w wykonaniu takiej fajnej dziewczyny to coś pięknego! I ja jestem "głodny" takich opisów . Są dziewczyny, które o tym wiedzą i umieją (jak to gdzieś tu napisała @ ribka_pilka) uwodzić słowem, ale i są takie ("samice"? , które nie wiedzą, i wydaje im się, że jak tylko wystawią kawałek "tego i owego", to wtedy "żaden im się nie oprze". Ale tym drugim tylko się tak wydaje.

Wiesz co podobnie jest z mężczyznami.
jaras napisał:
W końcu po to się z kimś rozmawia, żeby wymieniać się informacjami, a nie wpuszczać je jednym uchem, a wypuszczać drugim . Jakoś tak nauczyłem się wsłuchiwać się w głos kobiet i brać pod uwagę to co mają do powiedzenia - nigdy nie traktowałem tego jako "głupie, ale słodkie szczebiotanie".

To miłe, ale w układach samiec samica muszę uważać hihih. Żartuję oczywiście Z pewnością w tym co napisałeś jest sporo racji. Chyba nie ma nic gorszego niż traktowanie kogoś jak zło konieczne.
Powrót do góry
być sobą
oprawca moreli


Dołączył: 12 Lis 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawka

PostWysłany: Wto 15:01, 14 Lis 2006    Temat postu:

Cześć. Witam Was. Siedze czytam i zastanawiam sie .Moze ja juz jestem taka stara, ze czegos nie lapie.
Nie rozumiem, jak moze byc w zwiazku przywódca stada.
Jezeli jest zwiazek to obie osoby maja takie same prawa. Razem sie ciesza i razem smuca. Pomagaja sobie razem Dziwi mnie to,ze ktos sie zalamuje ,ze druga stona ma depresje. jezeli tak to trzeba pomóc tej osobie. Podac jej reke. Zrobic cos niezwykłego by oderwac mysli od problemu. To nie jest tak,ze męzczyzna ma sie tylko opiekowac , a kobieta byc ta słaba. Powinno sie robic wszystko razem. Tymasz kłopoty oki to ja Cie pociesze, ja mam kłopoty to choc na kolana i moze cos poradzimy. Popatrzcie jakie to proste. Spotkałam w swoim zyciu jednego człowieka , który mi pomógł. Zupełnie bezinteresownie.Moze moje zachowanie dalsze skonczylo sprawe ale to była własnie kwestia depresji. Przyznam sie, ze jest to bardzo podła sprawa.Depresja potrafi zniszczyc czlowieka. Jeden jakos potrafi na nia zapanowac, czesto z pomoca innych, drugi siega po srodki farmakologiczne, które moze nawet i naduzywac. To jest koszmar. Nie zycze tego nikomu.I nigdy nie wiesz czy sie jej pozbyles bo potrafi wrocic po kazdym niepowodzeniu.Taka prawda. Za tamto moge mu tylko podziekowac . cala reszta pognebila moja sprawe i moja depresje., ale nie o tym tu mowa.
A samice forumowe? Jedna chce byc dzielna i nie do zdarcia, a druga delikatna i słaba. Kto jest po drugiej stronie monitora- nigdy nie wiadomo. A jezeli chodzi o naszych:)forumowych samców to tez nic nie wiadomo. Pisze jak herkules pełen sily , odwagi uczuc a potem okazuje sie,ze to małe chuchro które nie potrafi po mesku podac reki. Tak bywa.
tak wiec uwazajmy z tymi forumowymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
Gość





PostWysłany: Wto 15:08, 14 Lis 2006    Temat postu:

Cytat:
Nie rozumiem, jak moze byc w zwiazku przywódca stada.


Wyraziłęm sie nieprecyzyjnie, ale zawsze w rodzinie czy w związku ( o ile nie jest to wylacznie związek oparty na częstszych [ a może częściejszych.. cholera, nie wiem ]czy rzadszych spotkaniach), ktoś, kto bierze na siebie odpowiedzialność za jej/jego funkcjonowanie. Ktos kto o wszystkim pamieta, wykłóca się z majstrami, bierze na siebie załatwianie nieprzyjemnych spraw etc. Zwykle jest to ktoś, kto z dwojga ma silniejsza osobowość.
Stąt ten tekst o "szefie stada".
Powrót do góry
być sobą
oprawca moreli


Dołączył: 12 Lis 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawka

PostWysłany: Wto 15:15, 14 Lis 2006    Temat postu:

nudziarz napisał:
Cytat:
Nie rozumiem, jak moze byc w zwiazku przywódca stada.


Wyraziłęm sie nieprecyzyjnie, ale zawsze w rodzinie czy w związku ( o ile nie jest to wylacznie związek oparty na częstszych [ a może częściejszych.. cholera, nie wiem ]czy rzadszych spotkaniach), ktoś, kto bierze na siebie odpowiedzialność za jej/jego funkcjonowanie. Ktos kto o wszystkim pamieta, wykłóca się z majstrami, bierze na siebie załatwianie nieprzyjemnych spraw etc. Zwykle jest to ktoś, kto z dwojga ma silniejsza osobowość.
Stąt ten tekst o "szefie stada".


To raczej nie szef stada tylko najlepsza kłotliwa baba:) z majstrem załatwi wiecej niz myslisz. To raczej nie przywódca stada , tylko podzial obowiazków. proste ja sie nie znam na motoryzacji ale mój pan tak no to wiadomo do kogo nalezy dbalosc o samochód, choc chetnie go umyje bo to lubie:)Ale tankowac nie bede bo nie wiem gdzie jest bak.Robimy obiad? oki ja upieke mieso , a Ty kochanie obierz ziemniaki:0proste. Ale mysle,ze decyzje powinny byc podejmowane wspólnie po wymianie zdan nie kłótni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
Gość





PostWysłany: Wto 15:48, 14 Lis 2006    Temat postu:

Z pewnoscia masz rację
Ja tylko tak piszę.. na podstawie 27 lat małzeństwa Tongue out (1) Tongue out (1)
Powrót do góry
być sobą
oprawca moreli


Dołączył: 12 Lis 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawka

PostWysłany: Wto 17:34, 14 Lis 2006    Temat postu:

nudziarz napisał:
Z pewnoscia masz rację
Ja tylko tak piszę.. na podstawie 27 lat małzeństwa Tongue out (1) Tongue out (1)

a ja kilkudziesieciu lat błedów w małzenstwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Wto 18:00, 14 Lis 2006    Temat postu:

No właśnie, ja nie wiem jak to tam wyglądają sprawy w długoletnich małżeństwach. A właściwie to niekiedy wiem, bo nieraz widziałem. Ale przecież skoro tym dwojgu jest dobrze z sobą - to OK. Zawsze bowiem uważałem, że powinna być ta wspólnota. Nie, że "to je moje, więc Tobie nic do tego", tylko przecież można prawie wszystko robić razem.

Nie zapomnę czasu, kiedy mieszkałem 2,5 roku z jedną z dziewczyn. Formalnie to była moja Przyjaciółka, bo nie chciała zostać moją dziewczyną. Nigdy nie mieliśmy seksu, ani nawet nie spaliśmy w jednym łóżku. Jednak ja ją bardzo mocno kochałem (gdybym miał uszeregować wszystkie dziewczyny, które znałem w kolejności uczucia, jakie do nich żywiłem, to ona byłaby na pierwszym miejscu). Ona wiedziała, że ją kocham i, oprócz seksu, na swój sposób od niej dało się odczuć też swego rodzaju "miłość" do mnie. I w naszym "związku" właśnie staraliśmy się wszystko robić razem. Kiedy trzeba było sprzątać w domu: ona robiła to, a ja tamto. Kiedy trzeba było zrobić pranie: razem zbieraliśmy ciuchy, układaliśmy w je kolejności prania, a potem wkładaliśmy do pralki, a na końcu pomagałem jej wywieszać je do wyschnięcia. Kiedy robiliśmy obiad: ona robiła coś tam, ja coś innego (nie zawsze tylko obierałem ziemniaki - nie mam "dwóch lewych rąk" w kuchni ;-). Podobnie razem szliśmy do miasta na zakupy lub załatwić jakieś ważne sprawy. O wspólnych spacerach, graniu na komputerze itp. nawet nie wspomnę.

Aż dziw mnie ogarnia, że ta dziewczyna po tak długim czasie nie chciała zostać ze mną, lecz (ponieważ miała skłonności lesbijskie) zaczęła spotykać się z inną dziewczyną, a potem do niej odeszła. Mam przez to pewien żal do niej, ale to już nie jest temat wątku, o którym rozmawiamy. Ważne, że ona, choć nie była fizycznie "moją dziewczyną" - to jednak stworzyła ze mną coś na kształt "związku" o jakim przez całe wcześniejsze życie marzyłem! I który sprawił, że do końca życia o niej nie zapomnę. Echh...

Żadna inna dziewczyna, z którą byłem i która wmawiała mi kłamstwo "kocham Cię" nie postępowała tak jak ona. Nie chodzi mi o to, żeby je do siebie porównywać (ja wiem, że one tego nie lubią ;-), bo oczywiście każda z nich miała inny charakter, więc były nieporównywalne. Jednak zawsze były jakieś niedopowiedzenia, jakieś "części prywatne", do których ta druga osoba nie miała dostępu i nigdy się o tym nie rozmawiało. Co nigdy nie miało miejsca z tamtą moją Przyjaciółką - choć nie mieliśmy seksu, to jednak między nami nie było prawie żadnych tematów tabu i/lub "części prywatnych". Z tymi pozostałymi dziewczynami konstruktywna rozmowa była tylko wtedy, gdy jej rezultat był pozytywny dla nas obojga. Z chwilą zaś, gdy którekolwiek z nas miało jakieś zastrzeżenia, wtedy sprawa już była inna, i to w zależności od tego kto do kogo miał zastrzeżenia: jeśli ja do niej - ja: zapytanie o powody, ona: podniesiony głos, przeklinanie, a czasami wyzywanie i złośliwość; jeśli ona do mnie - ona: fochy, obrażanie się itp., ja: nie wiedząc za bardzo o co chodzi konsternacja i próba dowiedzenia się, lecz najczęściej bezskuteczna. I to wszystko w świetle mówionych sobie słów "kocham Cię", co w tym kontekście dla mnie oznacza ni mniej, nie więcej: "ufam Ci", "troszczę się o Ciebie", "Twoje sprawy są mi tak samo bliskie jak Tobie" i tak dalej... :-(

być sobą napisał:
Robimy obiad? oki ja upieke mieso , a Ty kochanie obierz ziemniaki:0proste.
Już mi się to podoba. ;-)

I nie wygoniłabyś mnie z kuchni, "bo Ty sobie sama lepiej poradzisz"? Bo wiesz... ja umiem też zrobić pyszny sos do tego mięsa... ;-)

być sobą napisał:
Ale mysle,ze decyzje powinny byc podejmowane wspólnie po wymianie zdan nie kłótni.
Hmm... cóż tu więcej pisać. Temat rozwinąłem powyżej. ;-)

I oczywiście, zgadzam się z tym.

Na koniec napiszę jeszcze raz jedną rzecz: tak wiele razy w swych postach opowiadam o sobie, bo mogę się wtedy posługiwać przykładami z realnego życia. Żeby po prostu, rozmawiając o czymś nie okazać się gołosłownym i nie mającym o tym zielonego pojęcia. Nie po to, żeby teraz rozpoczynać wątek o jarasie :-P. Wątek jest o kobietach, więc o tym mam zamiar rozmawiać. ;-)

Ciepłe pozdrowienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pasztet
Gość





PostWysłany: Wto 18:28, 14 Lis 2006    Temat postu:

Jaras, poczytaj sobie o męskich cipach. Może coś zatrybisz.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Wto 19:18, 14 Lis 2006    Temat postu:

Pasztet napisał:
Jaras, poczytaj sobie o męskich cipach. Może coś zatrybisz.

[link widoczny dla zalogowanych]
Yhm... poczytałem.

Gdy się mnie zapyta o jakąś piłkę nożną, kosza czy nawet głupią siłownię, zawsze odpowiadam:
- Nie, nie uprawiam sportu i nie mam zamiaru.
I nigdy nie wynajduję żadnych wymówek:
Cytat:
- pomyślę o tym
- tak, masz rację
- w przyszłym roku zacznę szukać jakiegoś zajęcia

Wiem, gdzie trzymam śrubokręty i inne narzędzia i potrafię podłączyć np. DVD do telewizora. Mechanika wzywam do czegoś co przekracza moje umiejętności (np. instalacja gazowa itp.) albo gdy szybciej on to zrobi ode mnie.

Traktuję związek po partnersku - a interpretuję to w następujący sposób:
  • Przy każdej możliwej okazji kwiatek "bez okazji".
  • Źle się czuję, gdy kobieta odmawia mi zapłacenia rachunku w restauracji.
  • Nie wyobrażam sobie nie podać jej płaszcza, nie przepuścić jej w drzwiach lub nie odsunąć jej krzesła.
Potrafię zainicjować seks (czy mocny? nie wiem, nie mam w tym dużych doświadczeń), zwykle mam plany na dzień następny, potrafię organizować aktywnie czas wolny (zabierałem dziewczynę na wycieczki, proponowałem inne sposoby spędzania czasu). Na pytanie:
- Co dziś robimy?
nie robię miny sugerującej, że pytanie mnie zaskoczyło.
Na pytanie:
- Co byś zjadł?
nie odpowiem "wszystko mi jedno" (bo zawsze mam smaka na coś konkretnego) i nigdy nie będę narzekał, że np. w potrawie są oliwki, na które akurat nie miałem ochoty, bo nie ma takich potraw, których nie lubię.
Na pytanie:
- A może założę tę czerwoną bieliznę...?
odpowiem "bardzo ładnie w niej wyglądasz" (o ile tak rzeczywiście jest, a jeśli nie, to podpowiem, w której by ładniej wyglądała; bo bardzo lubię bieliznę, to jeden z moich fetyszów) i z pewnością nie usiądę spokojnie do kompa. :-P

Zawsze przyjeżdżałem (przychodziłem) po swoją dziewczynę i zawsze odprowadzałem ją do domu, właśnie dlatego, że "w mieście jest niebezpiecznie". Po każdą dziewczynę przychodziłem do pracy, do szkoły, na dworzec itp.

Wysyłam jej słodkie SMS-y i nazywam pieszczotliwie. Nigdy nie zdarzyło mi się nawet włamywać na konto mailowe swojej kobiety i szukać informacji o potencjalnej zdradzie. A kochająca kobieta nie szuka pretekstów do samotnego wychodzenia do klubów i tego, by jej partner czuł się zazdrosny, bo ona czuje miętę, do każdego mężczyzny, który ślini się na jej widok.

Autorki powyższego blogu nie chciałbym nawet tknąć patykiem zza rogu, choćby nie wiem jak atrakcyjną kobietą była, a z Tobą, @ Pasztet nie będę rozmawiał w taki sposób i przy użyciu tak "przemądrych" argumentów. Co oczywiste zaś, mam to głęboko w dupie, czy jestem dla Ciebie męską cipą, a może jeszcze czymś innym. :-P

Najprawdopodobniej rozmowa o jarasie dla @ Paszteta jest tematem przewodnim tego wątku, bo tak mu jest najwygodniej i nie trzeba zbyt wiele wysiłku, żeby coś napisać od siebie. Dlatego też nie napiszę już tu nic więcej, dopóki ktoś nie napisze czegoś innego, ale nie dotyczącego jarasa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
być sobą
oprawca moreli


Dołączył: 12 Lis 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawka

PostWysłany: Wto 20:35, 14 Lis 2006    Temat postu:

Dobra, by nie było o Jarasie, bo i tak wiele na m o sobie powiedział, moze cos jezeli chodzi o te Forumowe samice .
Kazdy z nas wchodzi tu by sie pobawic, by porozmawiac, choc to łatwiejsze jest na privie. Kazdy gra jakas role. Tak , to sa role. Jeden jest miły i sympatyczny inny dostaje miano chama i gbura. To wszystko zalezy od sposobu pisania. I nie wazne jak chcemy tu wygladac. Kazdemu z nas doczepia jakas łatke.
Poznac człowieka mozna na privie, kiedy sie z nim spotkamy.
Pisałam o zwiazku jaki mi sie mazy. jestem osoba samotna i staram sie byc samodzielna. Nie zawsze to wychodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pasztet
Gość





PostWysłany: Wto 20:50, 14 Lis 2006    Temat postu:

To raczej nie jest o jarasie. Nikt o nim nie pisze poza nim samym.

Ja wlasciwie nie wiem o czym jest ten topik
Powrót do góry
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Wto 20:51, 14 Lis 2006    Temat postu:

być sobą napisał:
Kazdy z nas wchodzi tu by sie pobawic, by porozmawiac, choc to łatwiejsze jest na privie. Kazdy gra jakas role. Tak , to sa role. Jeden jest miły i sympatyczny inny dostaje miano chama i gbura. To wszystko zalezy od sposobu pisania. I nie wazne jak chcemy tu wygladac. Kazdemu z nas doczepia jakas łatke.
Na przykład są tacy, którzy czują, że podbudowali własne ego dając innym do zrozumienia, że są męskimi cipami. :-P

być sobą napisał:
Poznac człowieka mozna na privie, kiedy sie z nim spotkamy.
Mi już często tylko wystarczy poczytać wypowiedzi niektórych ludzi, by móc zdecydować, czy w ogóle dojdzie do jakiegoś spotkania na privie. ;-)

Zaś kiedy okazuje się, że na privie obraz człowieka zupełnie odbiega od jego "forumowego wizerunku" - najczęściej nie chce mi się kontynuować tej privowej znajomości.

być sobą napisał:
jestem osoba samotna i staram sie byc samodzielna. Nie zawsze to wychodzi.
OK, teraz mam nadzieję, że to ja się rozsiądę wygodnie z papieroskiem po kolacyjce i poczytam dłuższą wypowiedź kogoś innego. ;-)

Do powyższego cytatu (i wskazanego fragmentu w nim) więc zadam tylko jedno pytanie, spodziewając się dłuższej odpowiedzi:

Dlaczego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
być sobą
oprawca moreli


Dołączył: 12 Lis 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawka

PostWysłany: Wto 21:16, 14 Lis 2006    Temat postu:

Ale co dlaczego? jestem osoba samotna,czy ze jestem samowystarczalna, czy dlaczego mi nie wychodzi?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaras
mrówkolep jadowity


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Wto 21:21, 14 Lis 2006    Temat postu:

być sobą napisał:
Ale co dlaczego? jestem osoba samotna,czy ze jestem samowystarczalna, czy dlaczego mi nie wychodzi? :)
Dlaczego nie zawsze Ci wychodzi bycie osobą samotną i samodzielną?

PS. Nie odpiszę szybko, bo właśnie z Przyjacielem na Skype zaczynamy grać w Hexena przez internet, więc skończymy pewnie późno :-). Ale masz przecież dużo czasu na rozpisanie się co nieco o sobie. ;-)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
być sobą
oprawca moreli


Dołączył: 12 Lis 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawka

PostWysłany: Wto 23:04, 14 Lis 2006    Temat postu:

Odpisałam ale mi zjadło posta. Nie bardzo mam czas , bo jestem w pracy. I nie zawsze mam dostep do komputera. Nie wychodzi, bo jeszcze nie wychodzi,Kiedys wyjdzie. To nie ma znaczenia. No nic znikam dalej. To słuzy do pracy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 6 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin