Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozkład dnia - taki sobie temat o "codzienności"..
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mailo
maszynista z Melbourne


Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 2406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:22, 11 Gru 2015    Temat postu:

Seeni napisał:
oglądając wszystkie filmy z motywem świątecznym. .


Kevin? Blue_Light_Colorz_PDT_02


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:44, 11 Gru 2015    Temat postu:

Seeni napisał:
Ja się nie resetuję. Tzn. bardzo rzadko - przy czym oddaję się wtedy tym wszystkim pracom domowym, na które normalnie nie mam czasu. Jedyny reset jest w święta (być może dlatego kocham je tak mocno) Z reguły przed świętami biorę urlop i to taki prawdziwy, bo nie zabieram ze sobą rzepy, żeby pakować ją chałupniczo. W pierwszy dzień urlopu wchodzę do kuchni i wychodzę z niej zasadniczo w wigilię. Lepie masowo pierogi i uszka, nastawiam bigos, wypiekam mięsa i ciasta. W przerwach sprzątam z szorowaniem fug na kafelkach, zmieniam pościel, myje okna, liczne szkła, porządkuje szafy i prawie nie sypiam, co zasadniczo nie bardzo mnie boli, bo sen jest ohydna stratą czasu. Na podkręconych obrotach dożywam wigilii i po nakarmieniu całej, coraz liczniejszej rodziny przebieram się w świąteczny luksusowy strój nocny ( dużo reniferków, kudłatości, wszystko w kolorystyce zimowej- koszulka, kapcie, szlafroczek itp), wypijam zasłużonego Burbona, czekam aż Pies przemówi ludzkim głosem( bez skutku) i padam. W owych reniferkach występuje przez następne dwa dni, obżeram się, opijam jak bąk i leżę przed telewizorem oglądając wszystkie filmy z motywem świątecznym. Zasadniczo podnoszę się z legowiska jedynie w celach fizjologicznych. Nawet jeżeli wyjdę na spacer z Psem to nie ubieram się jak człowiek tylko na strój nocny narzucam kurtkę. Jednym słowem przez dwa dni nie robię niczego sensownego, wymagającego myślenia bądź wydatkowania jakiejkolwiek ilości energii. I to mi starcza na cały rok, chociaż drugiego dnia nudzę się już okrutnie, ale tradycja jest najważniejsza.


A jednak! "I to mi starcza na cały rok, chociaż drugiego dnia nudzę się już okrutnie, ale tradycja jest najważniejsza."
Czego nie robi się dla tradycji wszelakiej... Angel ale jednak ludzie aktywni nie potrafią całkowicie wyluzować... Ja to chociaż mogę się rzucić w święta do mojego hobby udając, że to tylko dla odprężenia...
Zupełnie inną sprawą byłoby zobaczyć tę odprężającą się "pakowaczkę rzepy" w stroju innym niż codzienny "organizacyjny - roboczy" Już oczami wyobraźni zobaczyłem ten "luksusowy strój nocny z reniferkami, kudłatościami, (maskującymi czy podkreślającymi ? Think ) z koszulką, kapciami i szlafroczkiem... Ach, ta wyobraźnia, ach ten głód wiedzy i pięknych widoków... Angel
No, ale pomysł z łyczkiem Bourbona jest świetny - kupuję... Angel Dancing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:19, 12 Gru 2015    Temat postu:

No nie wiem.
Przeczytałam te cztery strony i jestem roztrzęsiona.
I po ich przeczytaniu wiem jedno - śpię OSIEM godzin na dobę.
Owszem, czasami muszę lawirować między oglądaniem gwiazd przez teleskop, czytaniem książek, pracą, ulubionymi kąpielami, znajomymi...No jednak te OSIEM godzin to jest podstawa mojego istnienia. Nawet tyle nie śpię, ale ósma godzina to takie leniuchowanie gdzie jednocześnie śpię i planuję. Tę godzinę uwielbiam najbardziej - pół jawa pół sen. Najmądrzejsze przemyślenia mam wówczas.
Czasami przez pracę czy inne zdarzenia śpię krócej, ale zawsze mam czas by to nadrobić.
I choćby tysiąc pięćset psychologów powiedziało, że snu się nie da nadrobić to ja Was zapewniam, że to nieprawda.
Da się. Ja czuję namacalnie jak moje ciało się regeneruje, mój umysł i nerwy tym bardziej.
W ogóle jestem człowiekiem czynu, ale kooooocham spać!
Uwielbiam być wypoczęta, mam taki jasny umysł - chłonę wszystko!
Nie tracę czasu na zmęczenie i niejasność myślenia.
Dużo śpię, dużo działam.
Ot jakoś tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:21, 12 Gru 2015    Temat postu:

mailo napisał:
Seeni napisał:
oglądając wszystkie filmy z motywem świątecznym. .


Kevin? Blue_Light_Colorz_PDT_02

Angel - za moich prehistorycznych czasów - przedkevinowych a dla niektórych za czasów komuny, to był nie Kevin a Gospoda Świąteczna Bingiem Crosby, Fredem Astair i przepiękną (tak mi się wtedy wydawało) Marjorie Reynolds. Oglądałem to bodajże we wszystkie Wigilie poczynając od 1959 lub 1960 roku - najpierw na telewizorze sąsiadów, którzy za przodownictwo pracy dostali talon na telewizor jeden z pierwszych w Poznaniu. Potem już na telewizorze u mnie w domu. Czułem wielką wspólnotę z Fredem Astair, który w pierwszych scenach filmu otrzymuje telegram w dniu 24 grudnia - w Wigilię, czyli w dniu moich urodzin. Próbowałem nawet potem tańczyć i śpiewać tak jak on... ))) Przez wiele lat zawsze w Wigilię oglądałem ten film i razem z Bingiem Crosby śpiewając piosenkę White Christmas... Nie wiem czy to od oglądania co roku tego samego nie stało się tak, że zawsze 24 - w swoje urodziny mam podwyższoną temperaturę...
Ale tę piosenkę słucham niezmiennie z wzruszeniem... https://www.youtube.com/watch?v=w9QLn7gM-hY
Choćbym miał się zaraz potem przełączyć na Dream Theater lub AC DC. ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Formalny dnia Sob 0:29, 12 Gru 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Sob 13:54, 12 Gru 2015    Temat postu:

Seeni napisał:
Ja się nie resetuję.

Ja też nie. W każdym razie, nie podczas weekendów. Dwa dni to dla mnie zbyt krótko, żeby zacząć odpoczywać. W pracy się mobilizuję i trochę spalam, z powodu tendencji do perfekcjonizmu. Weekend mnie "rozwala", czas się rozłazi, rozciąga, przecieka, a jednocześnie skażony jest ponurą i wciąż, w swojej grozie, narastającą, wizją poniedziałku. Żeby umknąć tej wizji, co tydzień planuję, jak szczelnie zapełnić weekend, żeby o poniedziałku nie mieć czasu myśleć. Roztaczam przed sobą rozmaite obrazy, w których szaleńczo rzucam się wir pracy jako ta perfekcyjna pani domu, potem jadę tu i tam, odwiedzam to i owo, próbuję tego i owego, później walczę igłą, młotkiem i klejem - szyję, konstruuję, naprawiam, TWORZĘ. Jeżeli w ciągu weekendu uda mi się zrealizować 5% wizji, można to poczytać za sukces.

Np. obecnie, na oknie w kuchni straszy przytargana kilka tygodni temu, z cmentarza, drewniana latarenka. Ktoś wyrzucił lampion z szybkami, drewnianą obudową i blaszanym daszkiem, a ja dostrzegłam jego potencjał, zaanektowałam (wbrew przesądom, że z cmentarzy niczego do domu się nie znosi) i od kilkunastu weekendów snuję wizję, jak piękny i niebanalny - na tle wszechobecnego plastikowego cmentarnego kiczu - będzie to lampion, gdy już naprawię przekrzywione deszczułki, odświeżę je papierem ściernym, powlekę lakierem do drewna, a daszek pomaluję też czymś, jeszcze nie wiem, czym, ale ślicznym.
I tak mija weekend za weekendem, a rozpadająca się latarenka straszy na kuchennym oknie...
Powrót do góry
pogłoska
maszynista z Melbourne


Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 4672
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 336 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z o2
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:40, 12 Gru 2015    Temat postu: Re: Rozkład dnia - taki sobie temat o "codzienności&quo

Formalny napisał:
Ciekawi mnie raczej używany język i sposób myślenia środowisk innych niż bardziej mi znanych z codziennych kontaktów... To niezbędny materiał gdy się chce PISAĆ (oczywiście nie na forum) nie odrywając się od rzeczywistości, której częścią jest również ta chora...


Sądzę, że mogę tu stanowić świetny kontrast dla Twojego zapracowanego aktywnego życia.
Rozkład dnia kojarzy mi się z rutyną i stagnacją, tysiące rzeczy do zrobienia - to dla mnie marnowanie czasu. Aktywność, działanie, krzątanina, zapracowanie, zajęcia - nie, to w żaden sposób mnie nie określa. To ślizganie się po powierzchni, bez dotykania istoty.
Doświadczanie zawsze było mniej ekscytujące niż wyobrażenie o nim.

Jak w tym dowcipie o matematyku w trakcie pożaru w hotelu, który słysząc krzyki na korytarzu otworzył drzwi, wyjrzał i gdy zobaczył gdzie jest droga ewakuacyjna rzekł: "A więc problem jest już rozwiązany."
I wrócił do pokoju.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pogłoska
maszynista z Melbourne


Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 4672
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 336 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z o2
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:46, 12 Gru 2015    Temat postu:

flykiller napisał:

I tak mija weekend za weekendem, a rozpadająca się latarenka straszy na kuchennym oknie...


Dobrze znam ten rodzaj niemocy.
Nauczyłam się myśleć, że ich czas kiedyś przyjdzie i przestałam frustrować.
Czekają teraz cierpliwie zaczęte i niedokończone, w półtrwaniu między zamiarem i dokonaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:19, 12 Gru 2015    Temat postu: Re: Rozkład dnia - taki sobie temat o "codzienności&

pogłoska napisał:

(...)
Rozkład dnia kojarzy mi się z rutyną i stagnacją, tysiące rzeczy do zrobienia - to dla mnie marnowanie czasu. Aktywność, działanie, krzątanina, zapracowanie, zajęcia - nie, to w żaden sposób mnie nie określa. To ślizganie się po powierzchni, bez dotykania istoty.
Doświadczanie zawsze było mniej ekscytujące niż wyobrażenie o nim.

Jak w tym dowcipie o matematyku w trakcie pożaru w hotelu, który słysząc krzyki na korytarzu otworzył drzwi, wyjrzał i gdy zobaczył gdzie jest droga ewakuacyjna rzekł: "A więc problem jest już rozwiązany."
I wrócił do pokoju.

dowcipu nie znałem - świetny - kupuję...

Ciekawe to co piszesz: "...To ślizganie się po powierzchni, bez dotykania istoty.
Doświadczanie zawsze było mniej ekscytujące niż wyobrażenie o nim. ..."
Nigdy tak nie pomyślałem o przeżywaniu życia. Uwielbiam poezję (nie tylko biernie) ale i ona nie jest dla mnie "ślizganiem po powierzchni". Ona jest dla mnie syntetycznym opisem właśnie tego realnego życia a nie dotykiem "nierealnego". Tym bardziej więc, życie - zwłaszcza to intensywne, zabiegane, jest czymś "dotykalnym" i pełnym. Najciekawsze jest przecież znajdowanie się wewnątrz wartkiego nurtu jakim płyną obowiązki, praca, wypoczynek i przyjemności. Ślizganie po powierzchni... Ciekawe byłoby o tym porozmawiać - zrozumieć na czym to polega.
Z mojego punktu widzenia, najbardziej smakuje życie wibrujące w każdej minucie intensywnością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pogłoska
maszynista z Melbourne


Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 4672
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 336 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z o2
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:34, 12 Gru 2015    Temat postu: Re: Rozkład dnia - taki sobie temat o "codzienności&

Formalny napisał:

Z mojego punktu widzenia, najbardziej smakuje życie wibrujące w każdej minucie intensywnością.


Tyle, że inaczej definiujemy intensywność.
Intensywność nie wymaga aktywności ciała, tylko umysłu a co za tym idzie ważne są bodźce, które ją wywołują.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Nie 11:23, 13 Gru 2015    Temat postu:

pogłoska napisał:

Doświadczanie zawsze było mniej ekscytujące niż wyobrażenie o nim.

O, tak. Ale czy to nie smutne?
(Dyzio Marzyciel )
Powrót do góry
mailo
maszynista z Melbourne


Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 2406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:12, 13 Gru 2015    Temat postu: Re: Rozkład dnia - taki sobie temat o "codzienności&

flykiller napisał:
Seeni napisał:
Ja się nie resetuję.

Ja też nie. W każdym razie, nie podczas weekendów. ..


Dla mnie taki reset w ciągu dnia to właśnie sport (jak wcześniej pisałem siłownia lub aikido). Mogę się całkowicie wyłączyć zapomnieć o dniu pracy. To taki dla mnie moment oddzielenia życia zawodowego od prywatnego i bardzo pomaga. Co najlepsze po wysiłku fizycznym nie jestem jakoś bardzo zmęczony, a jeszcze mnie to bardziej nakręca, że czasem nie mogę spać (!)

pogłoska napisał:
. Aktywność, działanie, krzątanina, zapracowanie, zajęcia - nie, to w żaden sposób mnie nie określa. To ślizganie się po powierzchni, bez dotykania istoty.


Rozumiem twój punkt widzenia, ale niestety przychodzi ten moment, że trzeba stanąć twarzą w twarz ze sprzątaniem, praniem i innymi przyziemnymi sprawami nie stanowiącymi "istoty", co wtedy ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pogłoska
maszynista z Melbourne


Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 4672
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 336 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z o2
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:52, 13 Gru 2015    Temat postu: Re: Rozkład dnia - taki sobie temat o "codzienności&

mailo napisał:

Rozumiem twój punkt widzenia, ale niestety przychodzi ten moment, że trzeba stanąć twarzą w twarz ze sprzątaniem, praniem i innymi przyziemnymi sprawami nie stanowiącymi "istoty", co wtedy ?


Wtedy staję. )))
Najczęściej nieobecna duchem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pogłoska
maszynista z Melbourne


Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 4672
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 336 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z o2
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:55, 13 Gru 2015    Temat postu:

flykiller napisał:

O, tak. Ale czy to nie smutne?
(Dyzio Marzyciel )


Smutne? Wcale.
Oba podejścia są równocenne.
To aktywni sugerują kontemplacyjnym, że coś tracą.
Próbowałam - nic nie tracę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pochodzenie O-Ren Ishii
maszynista z Melbourne


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 5578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 363 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: centrum PL
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:21, 13 Gru 2015    Temat postu:

lulka napisał:
No nie wiem.
Przeczytałam te cztery strony i jestem roztrzęsiona.
I po ich przeczytaniu wiem jedno - śpię OSIEM godzin na dobę.


Ja niby nie śpię dużo więcej niż pozostali (około 6 -7 godzin) ale te pobudki o których tu można poczytać wywołują gęsią skórkę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 16:22, 13 Gru 2015    Temat postu:

Ja tam zazdraszczam tym kontemplacyjnym.
Też bym chciała. Wcale nie bawi mnie nieustanna pogoń, miliony obowiazków i prac do wykonania. Tak zwyczajnie jestem skonstruowana, że nie jestem w stanie dłużej niż kilka minut nie robic czegoś, co nie byłoby zwiazane z wydatkowaniem energii. To nie jest tam żaden aktywny tryb życia tylko ADHD. Dodatkowo podejrzewam, że przekładam swoja wartość jako matka, żona, pracownik, gospodyni domowa i czort tam wie co tam jeszcze na te obowiazki, których wykonania się podejmuję. Rozumiecie, im więcej sreberek zawinę tym lepszym jestem świstakiem. Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mailo
maszynista z Melbourne


Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 2406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:55, 13 Gru 2015    Temat postu:

Formalny napisał:
[
Angel - za moich prehistorycznych czasów - przedkevinowych a dla niektórych za czasów komuny, to był nie Kevin a Gospoda Świąteczna Bingiem Crosby, Fredem Astair i przepiękną (tak mi się wtedy wydawało) Marjorie Reynolds.


Bo dzieje ludzkości dzieli się na 2 okresy - przedkevinowskie i postkevinowskie XD

Seeni napisał:
Tak zwyczajnie jestem skonstruowana, że nie jestem w stanie dłużej niż kilka minut nie robic czegoś, co nie byłoby zwiazane z wydatkowaniem energii. To nie jest tam żaden aktywny tryb życia tylko ADHD.k


Włąsnie od razu mi się z ADHD skojarzyło. A nie jesteś tym fizycznie zmęczona? Nie masz kryzysów?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:03, 13 Gru 2015    Temat postu:

mailo napisał:

(...)
Co najlepsze po wysiłku fizycznym nie jestem jakoś bardzo zmęczony, a jeszcze mnie to bardziej nakręca, że czasem nie mogę spać (!)
(...)

Mam dokładnie to samo! Gdy na przykład wracam z pływalni, na której naprawdę się nie oszczędzam, zamiast zmęczenia mam ochotę przenosić góry (mniej właściwe pomysły też się pojawiają ale je potępiam... ) To samo zresztą dotyczy roweru - tego prawdziwego lub domowego oraz tzw. "przebieżki". Może to właśnie jest ten reset po ślęczeniu nad dokumentacją i tornadem obliczeń?

Seeni napisał:
(...)
Rozumiecie, im więcej sreberek zawinę tym lepszym jestem świstakiem. Think

Wyobraziłem sobie "rzepę" oprawioną w "sreberka" - dosłownie. To byłaby chyba ciekawostka na miarę ocenienia przez... Stop!!! Żadnej polityki na tym porządnym temacie Shame on you
Angel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Nie 18:17, 13 Gru 2015    Temat postu:

pogłoska napisał:
flykiller napisał:

O, tak. Ale czy to nie smutne?
(Dyzio Marzyciel )


Smutne? Wcale.
Oba podejścia są równocenne.
To aktywni sugerują kontemplacyjnym, że coś tracą.
Próbowałam - nic nie tracę.


Chodziło mi raczej o to, że smutna jest chwila, w której odkrywamy, że sfera marzeń i wyobrażań, nijak się ma do rzeczywistości, a ta ostatnia nie jest w stanie jej dorównać. Tak rodzą się rozczarowania i frustracje. Po co realizować marzenia, które nie przynoszą spełnienia? Przestaje się chcieć wcielać je w życie. W takim razie, po co marzyć, jeśli przestaje się działać?
Nie ma wyjścia, dobrego rozwiązania. Same marzenia to za mało. Rzeczywistość, jeszcze mniej.

Co do reszty, pewnie, wszechobecna presja aktywności i życiowego optymizmu jest potężna, ale zawsze zdawała mi się, w większości przypadków, nieautentyczną i pozbawioną istotnego znaczenia maską, tarczą przeciw nagiej i smutnej, a nawet potwornej, prawdzie. Każda droga życiowa jest dobra, jeśli przestajesz się po niej miotać. Na ostatnich stronach swojej powieści "Szczygieł" autorka, Donna Tartt, wdaje się w grząskie rozważania, z których, być może i to niewłaściwie, zapamiętałam jedno - owszem, trzeba "iść za głosem serca". Nawet, jeśli to serce jest leniwe, gnuśne, mroczne, smutne, generalnie, nie takie, jak powinno być, nie takie, jakiego się oczekuje. Wtedy banał "iść za głosem serca" nabiera przewrotnego znaczenia, ale, przecież, nie traci na aktualności.
Powrót do góry
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:00, 13 Gru 2015    Temat postu:

flykiller napisał:
(...)

Chodziło mi raczej o to, że smutna jest chwila, w której odkrywamy, że sfera marzeń i wyobrażań, nijak się ma do rzeczywistości, a ta ostatnia nie jest w stanie jej dorównać. Tak rodzą się rozczarowania i frustracje. Po co realizować marzenia, które nie przynoszą spełnienia? Przestaje się chcieć wcielać je w życie. W takim razie, po co marzyć, jeśli przestaje się działać?
Nie ma wyjścia, dobrego rozwiązania. Same marzenia to za mało. Rzeczywistość, jeszcze mniej.
(...)

Zgadzam się z tym w zasadzie w 200% (z "pewnych względów" potępiam się za to... )
Widzę to jednak tylko odrobinę inaczej. Czymże są bowiem marzenia, które nie są podstawą do przynajmniej próby ich zrealizowania a także czym jest rzeczywistość będąca zwykłą rutyną - poddaniem się temu czego "oczekuje od nas los" a nie także wynikiem marzeń?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Formalny dnia Nie 19:01, 13 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 19:46, 13 Gru 2015    Temat postu:

mailo napisał:


Włąsnie od razu mi się z ADHD skojarzyło. A nie jesteś tym fizycznie zmęczona? Nie masz kryzysów?

Im jestem starsza- tym bardziej. Ale jak odpuszczam popadam w głęboką frustrację. Psychicznie, na dłuższą metę, spowolnienie jest dla mnie nie do przejścia, męczę się z tym tak ohydnie, że muszę przyspieszyć.
Zastanawiałam się nawet nad jakąś terapią, czymś co nauczyłoby mnie jak odpuszczać kiedy fizycznie nie daję rady, wygasić imperatyw bycia perfekcjonistką w każdej dziedzinie, ale nie mam na to zwyczajnie czasu.
Samodzielnie nie potrafię wyciszyć tej ekscytacji, która każe mi każdego dnia budzić się koło czwartej, piątej , szeroko otwierać oczy w przekonaniu, że ten konkretny dzień będzie wyjątkowy i niezwykły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 4 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin