Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Smak ryzyka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
FRIDA
Gość





PostWysłany: Śro 23:43, 09 Paź 2013    Temat postu:

W tym temacie bardzo bliskie, a nawet mogę rzec, że identyczne z moim jest zdanie Formalnego. Czuje się, nie tylko tutaj na forum, ale także w życiu wokół, że ryzyko, podejmowanie ryzyka, ryzykownych działań, zachowań, a nawet jakaś tam osobista z nich satysfakcja - są utożsamiane z brakiem rozsądku, z nieodpowiedzialnością, niedojrzałością, itp. Albo ludzie się po prostu boją i tym strachem też sobie wiele tłumaczą. Niekoniecznie jest to właściwe, bo ryzykowne zachowania mają wiele twarzy.
Ryzyko, takie zachowania, a nawet ekscytacja ryzykiem - mogą mieć jak najbardziej zabarwienie zdecydowanie pozytywne. I wiedzą o tym bardzo dobrze ci wszyscy, którzy mają jakiej pojęcie o ekonomii, którzy zarządzają /czymś tam/, jak i ci, którzy w życiu, w życiowych sprawach, ryzykowali nie raz, nie dwa. Dzisiaj wiem, że wielokrotnie gdybym nie podjęła ryzykownych zachowań, przedsięwzięć - bez wątpienia straciłabym okazję na coś, co w pózniejszym czasie mogłoby się nie powtórzyć, straciłabym szansę i okazję - na coś wartościowego. Ryzyko na pewno może przynosić nam nową wiedzę i rozwój, przydatne informacje, nowe kontakty, większe pieniądze, może otworzyć nam horyzonty jeśli do tej pory były w jakimś zakresie ograniczone, no i, może przynosić wrażenia zdecydowanie pozytywne. Ja patrzę w taki sposób na ryzyko. Czasami nawet przy takich małych ryzykownych zachowaniach - szukam ewentualnych profitów, czyli nie robię tego bezmyślnie, byle robić, bo mnie to "kręci", bo lubię adrenalinę, ekscytację. Straty. Owszem, rozważam, biorę pod uwagę, wiem, że mogą wiele położyć, szukam proporcji. Ale i, w tych pozbawionych jakiegokolwiek ryzyka działań z czasem może się okazać, że ponieśliśmy straty, a od początku byliśmy mega-rozsądni, rozważni, racjonalni. Nigdy nie ryzykuję życia - ani swojego, ani cudzego. To chyba wszystko. Angel
Powrót do góry
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:58, 10 Paź 2013    Temat postu:

Smak ryzyka to smak adrenaliny, naturalnego dopalacza, pobudza ciało i umysł, jak już przełamie się strach, odczuwa się fizyczną i psychiczną przyjemność, przypływ energii., podniecenie seksualne, wzrasta pewność siebie.

Adrenalina może też uzależniać a jak to bywa ze wszelkimi uzależnieniami osoby tym dotknięte uważają, że mają nad tym pełną kontrolę i w każdej chwili mogą zaprzestać ryzykownych przedsięwzięć.

Tak że ryzyko potrafi dać dużo satysfakcji jak i w efekcie zniszczyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:56, 10 Paź 2013    Temat postu:

FRIDA napisał:
(...) Czuje się, nie tylko tutaj na forum, ale także w życiu wokół, że ryzyko, podejmowanie ryzyka, ryzykownych działań, zachowań, a nawet jakaś tam osobista z nich satysfakcja - są utożsamiane z brakiem rozsądku, z nieodpowiedzialnością, niedojrzałością, itp. Albo ludzie się po prostu boją i tym strachem też sobie wiele tłumaczą.
(...)


Dodałbym do tego zwykłe lenistwo - niechęć do podejmowania jakichkolwiek wyzwań, które zmusiłyby do wyjścia z codziennego "kieratu". Dużo lepiej powiedzieć, że nie zainteresuję się tym czy tamtym i nie zrobię nic niecodziennego, bo to grozi czymś tam, jest ryzykowne i grozi strasznymi konsekwencjami. Lepiej obejrzeć serial, ziewnąć kilka razy i pójść spać z przeświadczeniem, że jest się wyjątkowo rozsądnym i ...mądrym...
Brrrr...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 18:30, 10 Paź 2013    Temat postu:

Posługując się metaforą Lampiona jestem z grupy Peksiaka. Angel Nie deliberuję ale i nie rzucam się w ten błysk lampy jak ćma, tylko właśnie idę na kolację. Nie czołgam się na ten przystanek, chociaz w dupie mam szczyty ( znaczy ich zdobywanie)
Jakież to pyszne założenie, że w drodze na tę kolację nie uczę się niczego nie doświadczam, nie rozwijam... Kto powiedział, że do tego K2 jest potrzebne i to w dodatku zimą???? No nie wiem... trzeba mieć chyba mierne poczucie własnej wartości, żeby zakładać, że zwyczajne, proste życie to tylko wegetacja a miernikiem człowieczeństwa są umiejetności zdobywane jedynie w trakcie ryzykownych przedsięwzięć. Think Albo co. Think
Jestem piewcą codzienności, przeciętności, małych form, krótkich chwil, dobrego wina, książki czytanej do bladego świtu, rozmów o niczym.
Po prawdzie jestem królem życia - całkowicie wolnym od potrzeby pogoni za czymś wielkim, niespotykanym, ryzykownym.

Znaczy sie Królewną Angel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:41, 10 Paź 2013    Temat postu:

Znaczy się opowiadasz bzdury 050 ( oczywiście wyłącznie w tym poście Tongue out (1) )
Godząć się na operację nogi podjęłas ryzyko powikłań, zakażenia gronkowcem etc.. etc.. ktore w najgorszym scenariuszu mogło skonczyć się koniecznoscia jej amputacji .

Tyle że było to ryzyko skalkulowane.
Z jednej strony potencjalne korzysci, z drugiej sprawdzone prawdopodobieństwo powikłań przy tego typu zabiegach, sprawdzona ekipa operacyjna, sprawdzony szpital etc...

I na tym cala ta zabawa w ryzyko polega
Naprawdę nie na tym by pchac się na K2, jesli jedynym naszym dotychczasowym wyczynem było wspięcie się z zadyszką na trzecie piętro


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez nudziarz dnia Czw 18:53, 10 Paź 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ron
Łotoszacz rozwielitek


Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 5485
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 284 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:48, 10 Paź 2013    Temat postu:

Przychodzi facet do lekarza:
- Panie Doktorze. Mam problem.
- Po to jesteśmy my doktorzy, żeby rozwiązywać problemy. Na czym polega?
- Ja się onanizuję.
- Bez przesady proszę Pana. To nie jest problem. 95% mężczyzn się onanizuje
- Tak wiem ale ja w szczegolny sposób.
- Znaczy się jak?
- Biorę młotek, idę do kuchni, wykładam małego na stół i walę go tym młotkiem.
- (przerazony) A w jaki sposób ma Pan z tego przyjemność?
- Czasami nie trafiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FRIDA
Gość





PostWysłany: Czw 18:54, 10 Paź 2013    Temat postu:

Seeni napisał:
że zwyczajne, proste życie to tylko wegetacja a miernikiem człowieczeństwa są umiejetności zdobywane jedynie w trakcie ryzykownych przedsięwzięć. :


No nie wiem, ale nikt tutaj niczego takiego nie napisał, to jakaś Twoja nadinterpretacja, Seeni. Osobiście, nie uważam, że zwyczajne życie to wegetacja, bo to zwyczajne życie ma wiele twarzy, różne interpretacje, znaczenia. Dla każdego zwykłe, zwyczajne życie, to coś zupełnie innego, bo bardzo różne osoby piszą na forum - z różnym życiorysem, doświadczeniami, codziennym trybem zycia. Nie uwazam także, że miernikiem czlowieczenstwa są zdobycze i osiągniecia, nabywane w trakcie i w związku z ryzykownymi przedsięwzięciami. Zreszta podobne tezy to ekstremum i ani ich nie popieram, ani nie wyznaję, ani nie pokusilabym sie o ich wygłaszanie na tutejszym forum, bo trudno by mi bylo z nich wybrnąć poprzez racjonalne argumenty. Pierwotne zalozenia - co do tematu, byly zupelnie inne, ale jak zwykle nieprzewidywalnie zakreslił się zupelnie inny kierunek w temacie. Chciałam bardziej zając się ewentualnym uzależnieniem od ryzykownych zachowan i adrenaliny, ktorą ze sobą niesą, łącznie ze smakiem ekscytacji. Jednak nie ukrywam, że dla mnie smak ryzyka jest ciekawy, i jest ekscytujący, i podejmuję się ryzykownych działań, których wcale nie uważam za bezmyślne, głupie, czy nierozważne Angel Myślę, ze Formalny miał dokładnie to samo na myśli, co ja, tylko nieco radykalniej to wyraził Angel
Powrót do góry
FRIDA
Gość





PostWysłany: Czw 19:14, 10 Paź 2013    Temat postu:

Może co niektórzy, myśleli bardziej o rutynie, ale na pewno nie o żadnej wegetacji. Nie każdy lubi rutynę, kierat, niektórych najzwyczajniej zabijają, a i w tej rutynie, każdego dnia mnóstwo - ryzykownych zachowań. W mojej osobistej rutynie są działania, przedsięwzięcia, ruchy ryzykowne, bo muszą być, bo ich nie uniknę, bo są wpisane nawet w moje codzienne czynnosci i pracę. Ale nie ukrywam, że często podejmuję z wyboru - takie ryzykowniejsze zachowania, bo najzwyczajniej to lubię, i nie są to na pewno zachowania na miarę i poziom - ''skakania do wody na główkę bez znajomości glębokości''. I nie uważam, że jestem przez to lepsza albo gorsza. Przynajmniej znam ten smak... Angel
Powrót do góry
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 19:28, 10 Paź 2013    Temat postu:

nudziarz napisał:
Znaczy się opowiadasz bzdury 050 ( oczywiście wyłącznie w tym poście Tongue out (1) )
Godząć się na operację nogi podjęłas ryzyko powikłań, zakażenia gronkowcem etc.. etc.. ktore w najgorszym scenariuszu mogło skonczyć się koniecznoscia jej amputacji .



Eee tam...nic tam nie kalkulowałam, bo nie zakładałam żadnych powikłań. Nie widziałam żadnego ryzyka tylko pierwszą i jedyną możliwość spędzenia w domu bez ohydnej rzepy kilku miesięcy.
Gips, swoją drogą prozaiczny gips, był moim wyzwaniem, które podjęłam z ochotą.( notabene jak każde wyzwanie mojego przeczołganego życia) Każdy dzień w gipsie był walką (nierówną) o normalność. Początkowo ubezwłasnowalniał mnie całkowicie a potem dawał radochę właśnie w znajdowaniu ulepszeń życia osoby niepełnosprawnej. Nauczyłam się miliona rzeczy od nowa- kąpieli z nogą poza kabiną, prasowania z gipsem na desce, przemieszczania na jednej nodze ruchem poślizgowym i przygotowywania kilkudaniowych posiłków w tradycyjnym masajskim stylu. Gips był moim K2, moim górskim szczytem, moim tańcem na linie bez asekuracji -wcale nieryzykownym ale równie wyczerpującym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Czw 19:29, 10 Paź 2013    Temat postu:

Trochę chyba zagłaskaliście to ryzyko. Ryzyko podejmujemy każdorazowo wychodząc z domu? Wsiadając do samolotu? Podejmując studia? Decydując się na zabieg? To jest zwykłe działanie przecież.
Lubię zmiany, ale określam granice ryzyka, poza które raczej się nie wysunę. No chyba, że zadziała impuls, silne wzburzenie etc. Nie lubię zachowań ryzykownych, bo zawsze wiąże się to u mnie z silnym stresem, a stres, wiadomo, zabija.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:36, 10 Paź 2013    Temat postu:

Myślę ( choc mogę się mylić ) że raczej niektórzy tu utożsamiają slowo "ryzyko" z " sieganiem po niemożliwe, nieprawdopodobne ".
Wydaje mi się że o słowie ryzyko w pozytywnym tego słowa znaczeniu ( i idąc z Twoim tokiem rozumowania ) możemy mowić gdy prawdopodobieństwo sukcesu jest wyższe lub rowne 0,5. Inaczej mówiąc do momentu - wóz, albo przwóz. Jesli jest niższe , jesli liczymy na cud wbrew zdrowemu rozsadkowi to już nie ryzyko a głupota.
Choc - jak pisał lampion - własnie takich desperatów , nosi się na rekach.
Bo przeciez dokonali niemożliwego.
Świadomie pomijam te aspekty ryzyka, ktore ocierają się o bohaterstwo. To inna para kaloszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FRIDA
Gość





PostWysłany: Czw 19:44, 10 Paź 2013    Temat postu:

A mnie interesuje - to co napisała Mati, czyli - ''ryzyko mnie oczyszcza'' W gruncie rzeczy z Mati jest niezła filozofka

Nudziarzu, dla mnie ryzyko, ryzykowne zachowania, to coś, co jak najbardziej jest osiągalne, i możliwe do zdobycia, do osiągnięcia, czyli to Twoje - 0, 5. Inaczej to nie ryzykowne zachowania, ale jakaś męka, a nie o to tutaj chodzi...
Powrót do góry
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Czw 19:56, 10 Paź 2013    Temat postu:

Ryzyko jest pojęciem trudnym do zdefiniowania (za Wiki). Według słownika (też Wiki) jest to: "przedsięwzięcie, którego wynik jest nieznany; możliwość, próba lub działanie, który w równym stopniu może zakończyć się zwycięstwem jak przegraną". [link widoczny dla zalogowanych]
Kluczowe jest tu określenie "w równym stopniu", czyli jak pisałeś Nudziarzu pół na pół. Nie będzie to więc każdorazowe podjęcie decyzji, bo ryzyko powikłań w przypadku np. nogi Seeni zapewne wynosiło mniej niż 50%, podobnie z lotem samolotem itp.
Nie wiem jak to jest z wdrapywaniem się na K2, bo przecież wraca jednak chyba trochę więcej śmiałków niż połowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 20:03, 10 Paź 2013    Temat postu:

Kewa napisał:
Ryzyko jest pojęciem trudnym do zdefiniowania (za Wiki). Według słownika (też Wiki) jest to: "przedsięwzięcie, którego wynik jest nieznany; możliwość, próba lub działanie, który w równym stopniu może zakończyć się zwycięstwem jak przegraną".

Nie wiem czemu ale w pierwszej kolejności przychodzi mi do głowy małzeństwo Think


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Czw 20:06, 10 Paź 2013    Temat postu:

Seeni napisał:

Nie wiem czemu ale w pierwszej kolejności przychodzi mi do głowy małzeństwo Think

Brawo! Prawdopodobieństwo rozwodu małżeństw obecnie zawieranych jest bliskie 50%.
Eh, ci ryzykanci!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hachiko
Gość





PostWysłany: Czw 20:42, 10 Paź 2013    Temat postu:

Think To zależy co nazywamy ryzykiem. Dla jednych będzie to kupno futra w odcieniu kanarka ,a dla innych skok na główkę do kałuży na przykład.
Nie, chyba nie lubię ryzykować. Jestem nudna.
Powrót do góry
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 20:44, 10 Paź 2013    Temat postu:

No ale faktycznie ryzyko jest. Można wygrać albo przegrać kawałek życia (albo i prawie całe) W dodatku ryzyko nie do skalkulowania.
Cofam wszystko, co napisałam o ryzykujących głupcach. Not talking
Co tam alpiniści, samotne przepłyniecie wpław Atlantyku, skok na banji, rozbrajanie miny stopą.........


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:48, 10 Paź 2013    Temat postu:

hachiko napisał:
Jestem nudna.


Blue_Light_Colorz_PDT_21
się nie podłączaj !
Blue_Light_Colorz_PDT_46


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hachiko
Gość





PostWysłany: Czw 20:50, 10 Paź 2013    Temat postu:

Dla jednych wygrać życie do umoszczenie się w beczce Diogenesa Anxious ,a dla innych będzie to ekstremum przeżyć, doznań i tak dalej.
Powrót do góry
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:56, 10 Paź 2013    Temat postu:

Tyle, że do wszystkiego człek się przyzwyczaja... do wszystkiego.
Więc Szukając nowej ekstremalnej podniety albo konczymy zywot w wieku lat trzydziesty ( wersja w zasadzie optymistyczna ) , albo w chakatrerze impotentów ( o dowolnej interpretacji owej ) przez nastepne czterdzuieści lat zazdrościmy tylko przezyć innym.( wersja w zasadzie sadystyczno-pesymistyczna )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Uskok Tektoniczny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin